Szał, zauroczenie, wzajemna fascynacja, miłosne przyciąganie. Jak nazwać siłę, która pcha nas do siebie i każe łączyć się w pary? Co decyduje o tym, kogo wybieramy na kochankę, kochanka i rodzica naszego dziecka? Czym się kierujemy: uczuciem, rozumem, chemią, uwarunkowaniem biologicznym czy też jeszcze czymś innym?
On: silnie zbudowany, budzący zaufanie, dobrze sytuowany lub z widokami na przyszłość. Ona: nieco młodsza od niego, proporcjonalna i atrakcyjna fizycznie. Ogłoszenia w rubryce matrymonialnej? Niekoniecznie.
To poszukiwane przez nas uniwersalne typy ludzkie, z nimi najchętniej się w życiu wiążemy. Aby znaleźć klucz do ludzkich fascynacji seksualnych, przeprowadzono kiedyś badania obejmujące ponad 10 tysięcy osób w 37 krajach. Pytania dotyczyły ludzi w różnym wieku, różnych ras i religii, z różnych grup społecznych i etnicznych o to, jakie cechy najbardziej cenią u stałych partnerów. I okazało się, że wszyscy mają zadziwiająco jednolite upodobania. W dodatku nie odbiegają one od tego, co 150 lat temu stwierdził Darwin: cechy składające się na ideał mężczyzny i kobiety można sprowadzić do atrybutów biologicznie użytecznych. A więc to, jak się dobieramy w pary, to spadek po naszych przodkach jaskiniowych, zwiększający nasze szanse na przeżycie, na wydanie na świat i wychowanie potomstwa. Zanim oburzysz się na sprowadzanie naszych uczuciowych wzlotów do czystej biologii, spójrz na to z dystansu.
Być może wolelibyśmy nie wiedzieć, jak bardzo obarczeni jesteśmy kilkoma milionami lat ewolucji. Cóż, skoro wiedzą o tym nasze geny i to one dyktują, na co mamy zwracać uwagę u partnera. Panowie oczekują od kobiet płodności, dla-tego największe wzięcie we wszystkich kulturach mają panie o figurze stworzonej do rodzenia dzieci, czyli o szerokich biodrach i wąskiej talii (jeśli obwód talii podzielimy przez obwód bioder, to idealnym wynikiem będzie 0,7). Kobiety powinny być też atrakcyjne i młodsze od partnerów. Atrakcyjność oprócz proporcjonalnej budowy ciała oznacza czystą cerę, zdrowe oczy, błyszczące włosy i pełne usta. To biologiczne fundamenty kobiecego piękna.
Kobiety pragną facetów, którzy zapewnią im bezpieczeństwo materialne i stabilność pozwalające na wychowanie dzieci. Idealny kandydat na ojca powinien być dojrzały (średnio od dwóch do pięciu lat starszy), niekoniecznie atrakcyjny wizualnie, ale budzący swoim wyglądem zaufanie.
Czego innego kobiety oczekują od kochanków, którzy najczęściej są młodsi i atrakcyjniejsi od mężów. I to ma swoje biologiczne uzasadnienie. Okazuje się bowiem, że kobiety nawiązujące romanse pozamałżeńskie najczęściej czynią to zupełnie nieświadomie blisko momentu owulacji, a więc wtedy, kiedy prawdopodobieństwo zapłodnienia jest największe.
Jakby w odwecie panowie chętniej nawiązują przelotne romanse z partnerkami dużo młodszymi od swoich żon, choć niekoniecznie atrakcyjniejszymi. Takie kontakty zwiększają ich sukces reprodukcyjny bez konieczności podejmowania stałych zobowiązań. Pozostawienie po sobie jak największej liczby genów to nasza ewolucyjna powinność, nie dość skutecznie tłumiona przez kulturę i wychowanie.
Trudno uwierzyć, jak wiele zależy od dobrego nosa. Tym, co pozwala nam odbierać sygnały pozawerbalne od płci przeciwnej i co po części odpowiada za nasze reakcje seksualne, jest niezwykle czuły narząd mieszczący się w przegrodzie nosowej, z tej racji nazwany narządem nosowo-lemieszowym. Mimo swojego położenia nie ma on z węchem nic wspólnego. Bardziej przypomina szósty zmysł, bo jest w stanie wyczuć substancje bezwonne, jakimi są feromony.
U zwierząt są one sygnałem tego, który samiec szuka partnerki, która samica przechodzi owulację albo też do kogo należą pozostawione bez opieki małe. U ludzi działa to podobnie, choć komunikaty nie wydają się tak czytelne. Feromonowe zapachy docierając do narządu nosowo-lemieszowego, uruchamiają lawinę gwałtownych reakcji. Wyczuwający je "nosowy organ płciowy" wysyła wyraźne sygnały pobudzające podwzgórze, część mózgu sterującą naszymi zachowaniami seksualnymi i emocjami, takimi jak zadowolenie, złość czy strach.
Tym sposobem szósty zmysł pozwala nam zgrabnie poruszać się w skomplikowanym świecie damsko-męskich niedomówień. To dzięki niemu wystarczy jeden wdech (a nie spojrzenie, jak sądzili romantycy), aby poczuć błyskawiczne przyciąganie silniejsze ludzkiej woli. W ślad za pożądaniem może pojawić się także uczucie, jedno i drugie często trudne do oddzielenia.
Częsty seks skutkuje po pewnym czasie silną więzią między partnerami. Obejmuje ona także sferę emocji.
Jednak nikt nam nie wmówi, że dobieramy się na podstawie pociągnięcia nosem i zredukowania oczekiwań do bezpiecznych męskich ramion i szerokich kobiecych bioder. A co z inteligencją, chlubą naszego człowieczeństwa. Otóż i ona ma tu zasadniczą rolę do odegrania. Aby przekazać dalej swoje geny, nasi przodkowie musieli zainteresować sobą płeć przeciwną. Ci, którzy zdołali to zrobić, dochowali się dzieci. To dzięki ich staraniom jesteśmy inteligentni, twórczy, dowcipni i elokwentni w stopniu daleko wykraczającym poza wymogi przetrwania. A więc nie przetrwanie, ale inteligentny dobór płciowy zdecydował o tym, kim dziś jesteśmy.
Umysł, to perfekcyjne narzędzie zalotów, podpowiada nam również, że powinniśmy łączyć się z partnerami o cechach podobnych do naszych. Najchętniej wiążemy się z ludźmi mającymi z nami wiele wspólnego pod względem poziomu inteligencji, rodzaju usposobienia, wyznawanych wartości czy społecznego pochodzenia. Inteligentni przyciągają inteligentnych, a ekstrawertycy - osoby otwarte na świat i ludzi. Podobieństwa dotyczą też bycia towarzyskim i ogólnej aktywności życiowej, a więc wrażliwości zmysłowej, wytrzymałości fizycznej, sposobu reagowania emocjonalnego, zmienności nastrojów, elastyczności zachowań i otwartości na doświadczenia. - Jest mniej niż 5 proc. szans, że partnerzy nie będą podobni pod względem tych cech.
A jest w czym się dopasowywać - z biologicznego punktu widzenia jesteśmy jednymi z najdziwniej celebrujących swoje obyczaje godowe stworzeń. Ze wszystkich naszych seksualnych właściwości trzy cechy kobiece są najbardziej zdumiewające, a zarazem przyjemne: zdolność do kopulacji twarzą w twarz, intensywne, lecz kapryśne orgazmy oraz możliwość współżycia przez całą dobę.
Pozycja twarzą w twarz, zwana misjonarską, jest ulubiona w większości kultur. Co w niej niezwykłego? Umożliwia ją nachylona ku przodowi kobieca pochwa, która pozwala na zbliżenie od przodu i przy okazji stymulację łechtaczki męską kością miednicową, co wydatnie wzmaga doznania erotyczne. Patrzenie sobie w oczy dodatkowo je potęguje. Tak stymulowana kobieta może osiągać orgazm za orgazmem - wszystko zależy od erotycznego apetytu. A to, czy partnerowi uda się go zaspokoić, stanowi jeden z najbardziej oczywistych kluczy doboru seksualnego. Przecież orgazm wydatnie pomaga w zapłodnieniu, wywołując skurcz i zasysanie nasienia w głąb pochwy I wreszcie, nakłania kobietę do kolejnych aktów, to zaś nieuchronnie sprzyja poczęciu. Tak więc doprowadzanie wybranki do szczytowania leży w ewidentnym interesie faceta. A że nie wiadomo, kiedy to poczęcie może nastąpić - u kobiet brak zewnętrznych oznak okresu płodnego - należy dążyć do skutku, póki sił starczy. Umożliwia to jeszcze jeden niezwykły atut kobiety: możliwość współżycia, kiedy tylko dusza zapragnie. To ewenement w świecie przyrody pozwalający paniom trzymać w szachu partnera, który aby począć dzieci, musi zapewnić wybrance trwałe bezpieczeństwo. Tyle na ten temat mówi biologia.
A co na to my sami? Gotowość do podjęcia współżycia zależy od wielu czynników. Zarówno kobiety, jak i faceci, którzy mają wyższy poziom testosteronu (jest to dziedziczne), są zazwyczaj bardziej aktywni seksualnie. Właśnie wtedy, kiedy ilość tego hormonu w organizmie jest największa, czyli po dwudziestce, męskie libido osiąga swój szczyt. U wielu kobiet kumulacja popędu seksualnego następuje w czasie każdej owulacji. U dwóch trzecich pań w okresie menopauzy czasowo ujawnia się wpływ testosteronu, a wraz z nim ochota na seks. Obie płcie tracą taką chęć, starzejąc się.
Panowie są z reguły wzrokowcami, panie wolą odpowiedni nastrój: romantyczne słowa i widoki. Obu stronom pomagają w zbliżeniu zmysłowe zapachy i dźwięki, słodycze, seksowny strój. No i miłość, ten najlepszy z afrodyzjaków. Jej fenomen można wyjaśnić burzą hormonalną: wydzielająca się w miłosnej euforii dopamina stymuluje wydzielanie testosteronu, hormonu pożądania. Można, ale po co wyjaśniać? Niech choć to pozostanie tajemnicą.
Związek to potrzeba dwojga ludzi bycia ze sobą i wzajemnej przynależności, przy zachowaniu własnego indywidualizmu i tożsamości. Potrzebę dwojga ludzi bycia ze sobą, można uznać za początek wszystkiego - zanim kogoś pokochasz pragniesz z nią spędzać mnóstwo czasu...
Zapewne sami wiecie, jak to jest. W pewnej chwili ktoś nabiera dla was szczególnego znaczenia. Czasem wystarczy uśmiech, spojrzenie, gest, czasem poczujemy miły aromat i stało się. Czujesz dziwne drżenie w środku, drżą ci ręce, chcesz, aby i ona zauważyła ciebie. Bywa, że podejmujesz w tym celu różne nieprzewidziane działania...
Nieodwzajemniona miłość, nikomu jej nie życzę. Trudno kochać, gdy nie jest się kochanym. O ile życie stało by się prostsze, gdyby każda miłość była odwzajemniona...
Przy pieszczotach erotycznych decydującą rolę odgrywa zmysł dotyku oraz klimat uczuciowy, sprawiający, że dotyk staje się bodźcem erotycznym. Fantazja dotyku jest prawie nieskończona, podobnie jak jego odmiany. Pieszczoty dotykowe stanowią najczęstszy i zasadniczy rodzaj kontaktów erotycznych we wzajemnym poznawaniu...