pani_minister pisze:Sztucznie rozgraniczasz tutaj kasę posiadaną od jej pochodzenia.
No pewnie. Celowo przejaskrawiam nieco dla lepszego zobrazowania do czego zmierza ten mój cały bełkot
pani_minister pisze:Mało która kobieta (przynajmniej z tych, które ja znam) interesuje się samym, gołym stanem konta. Większość z nich natomiast lubi myśleć, że ich partner to zaradny (jakkolwiek oklepane by to słowo nie było), zdolny, samodzielny, godny podziwu człowiek - i kasa pomaga im w wyrobieniu sobie takiej o nim opinii.
O to, to. Właśnie. Zwłaszcza to ostatnie po myślniku
pani_minister pisze:I tak się składa, że sukces w potocznym rozumieniu dość mocno przekłada się na sprawy materialne - pracę, dom, samochód, wakacje jakieś.
Tak się składa z tym że bardzo rzadko, bo żeby jakikolwiek pułap osiągnąć, to najpierw trzeba wystartować, a ten start zazwyczaj bywa dość znacznie ułatwiony poprzez przeróżne koneksje czy pomoc rodziców, prawda? Niekiedy taki "zaradny życiowo" egzemplarz od ogólniaka, po biurko w firmie był prowadzony za rączkę i zasługi jego samego w tym wszystkim są dość wątpliwe, żeby nie powiedzieć wprost - żadne.
pani_minister pisze:Nie wiem, jak inni, ale ja wolę uważać mojego partnera za człowieka sukcesu - nie za nieudacznika.
No tak, to oczywiste, tyle że Twoje wyobrażenia z rzeczywistością (droga dochodzenia do tego sukcesu) niekoniecznie muszą mieć cokolwiek wspólnego. Poznajesz gościa w momencie, kiedy już to wszystko (sukces) ma i wystarczy Ci, że ma (sukces) a nie jak to tam dokładnie z nim było. No nie twierdzę, że Ty konkretnie, ale tak mi łatwiej jakoś
pani_minister pisze:I nie rozumiem, dlaczego moje zastanowienie miałoby kogokolwiek oburzać.
A tu akurat nie ma nic do rozumienia, gdyż ponieważ nikogo to nie oburza, tylko cały czas ta "zaradność życiowa" mnie zastanawia. Dokładnie to czym ona jest w rzeczywistości, a co tylko może o niej przekonać. Już wiem, że jest to ten cały sukces.
Czyli reasumując "człowiek sukcesu" a "zaradny życiowo" chociaż może oznaczać, to niekoniecznie musi być to samo. No i o tym ja cały czas od początku
I o co chodzi z tymi szmirami, bom strasznie ciekaw, ale jakoś namierzyć nie mogę...