szukalem i znalazlem kilka podobnych tematow lecz zaden mi jako nie pomogl...
to jest dosc dluga historia ale prosze o przeczytanie calosci bo naprawde mam powazny problem
wiec tak...zaczne od przeszlosci mojej i mojej dziewczyny. ja zanim poznalem Age mialem wsumie 1 jakis taki "powazniejszy" zwiazek ktory jednak trwal 3 miesiace i polegal wylacznie na calowaniu sie...ona do czasu liceum nie calowala sie nawet z nikim.poszla do liceum, poznala smak imprez i alkoholu i nie bylo imprezy zeby nie zaliczyla(jej sie wydawalo ze to ona zalicza facetow) paru facetow jednak wszystko to polegalo tylko i wylacznie na calowaniu sie. twierdzila ze to ja dowartosciowywalo bo ona byla zakompleksiona a Ci wszyscy nagle na nia zaczeli zwracac uwage, mowic mile slowka, calowac sie z nia...zreszta tak walsnie ja ja poznalem na swojej 18-stce. ona nie widziala w tym co robila nic zlego. jak sie "poznalismy" to juz z nikim sie nie calowala tylko czekala na mnie. ja szczerze mowiac choc pol imprezy z nia przebalowalem niebardzo pamietalem jak wyglada.i tak mijalismy sie na korytarzu(bo chodzilismy do tego samego liceum) i na poczatku nawet nie wiedzialem ze ja mijalem ale caly czas o niej myslalem choc to miala byc tylko przygoda. mijalismy sie i udawalismy ze sie nie znamy przez 2 miesiace.tzn pozniej jak ja zobaczylem i uswiadomilem sobei ze to ona to usmiechalismy sie do siebie:) ale zadne z nas nie podjelo zadnego ruchu. ja jeste niesmiala osoba i ciezko mi nawiazac nowa znajomosc bez nerwow itd...ona zas myslala ze ja jej w ogóle nie interesuje i uwazala ze jak cos do niej poczolem to ja musze zagadac.i tak przez 2 miesiace.
wszystko sie rozkrecila na sylwestra. ona byla gdzie indziej, ja gdzie indziej ale w mojej klasie byl kolega ktory znal jej kolegow z klasy i tam jakos przypadkiem ona wziela od swoich kolegow nr do mojego kolegi(zwile troche...
wkoncu sie zaczelismy spotykac, byly ferie wiec odrazu tak w miare czesto do niej jezdzilem. zaczelismy sie nawet calowac ale nie bylismy oficjalnie para. ja nie chcialem sie zabardzo angazowac swiadomie uczuciowo bo ostatni ten 3 miesieczny moj zwiazek mimo ze byl bezwartosciowy to jednak dziewczyna mnie rzocila i mnie to bolalo chwile jednak szybko doszedlem do wniosku ze to nie byla milosc.ale jednak bolalo. wracajac do tematu...Aga w pewnym momencie dala mi do zrozumienia ze zaczyna jej to przeszkadzac ze sie spotykamy, calujemy a nie jestesmy razem.po prostu nie wiedziala na czym stoi.ja bylem zaurozony masakrycznie jednak pamietalem o tym zerwaniu wzesniejszym i balem sie zwiazku. jednak sie przemoglem,zaryzykowalem i "poprosilem ja o chodzenie".oczywiscie rzocila mi sie na szyje uradowana
na poczatku trudno bylo mi jej zaufac poprzez to co robila na imprezach wczesniej lecz z czasem zaufalem jej i uwerzylem jej w pelni.i bylismy ze soba 2 lata. bylo cudownie. caly czas dawalismy sobie do zrozumienia ze sie kochamy, ze bedziemy do konca zycia itd bo naprawde tak czolismy.nawet rozmawialismy o imionach naszych przyszlych dzieci dzieci(chcialismy miec 2blizniaczki i 1chlopca
po maturach nasze drogi sie troszeczke rozeszly. uczylismy sie na 2 roznych kierunkach wiec oczywiste byloze nie pojdziemy razem na studia. ona zawsze marzyla o studiach w Legnicy bo tam byl kierunek na ktory zawsze chciala isc(to jest ok50km od naszego miejsca zamieszkania). ona zdawala matme, ja geografie...jednak dowiedzialem sie ze na tej uczelni na ktora ona chciala isc otworzyli grafike komputerowa(moje zamilowanie) i zeby sie tam dostac liczyly sie oceny ze swiadectwa a nie z matury wiec zlozylem czym predzej tam papiery...i wsumie tylko tam bo nie mialem innych perspektyw.mialo byc tak pieknie....ale rodzina a przede wszystkim jej kuzynka (ktora jest po ekonomii) namowila ja zeby zlozyla papiery do wroclawia(tez 50km odleglosci ale calkiem w druga strone) bo zawsze to jakas alternatywa jak by sie nie dostala dolegnicy, ze po ekonomii ma wicej mozliwosci niz po pedagogice itd.i w rezultacie Aga poszla studiowac do wrocka.oboje dziennie studiowalismy jednak ona tam a ja gdzie indziej.wsumie dzielilo nas 100km.widywalismy sie raz w tyg-przyjezdzalem jak moglem w srode po poludniu,zostawalem u niej na noc i w czwartek rano wracalem do legnicy.oczywiscie weekendy tez byly nasze.wszystko bylo cudownie.dalej sie kochalismy niesamowicie. nie stanelo to na nam na prezszkodzie a wrecz umocnilo nasz zwiazek.wtedy tak naprawde oboje zdalicmy sobie sprawe z tego ze to prawdziwe uczucie i ze zeczywiscie nie mozemy zyc bez siebie.
po pol roku ja oblalem studia a ona zmienila mieszkanie na studenckie bo lubila sie bawic, chodzic na imprezy itd. ja jej nie bronilem bo jej ufalem, kochalem ja i wiedzialem ze lubi sie bawic. zmienilem szkole na taka we wroclawi ale nie mialem wyboru i zeby nie isc do wojska musialem isc do szkoly policealnej zaocznej. jednak sie okazalo ze to pare metrow od jej mieszkania.mam strasznie konserwatywnych i stanowczych rodzicow i na poczatku zeby nocowac u niej na weekend musialm niezle sciemniac. jednak po pol roku sie juz przyzwyczaili. jednak nie bylo mowy o przeprowadzce, nawet jak powiedzialem ze bede pracowal i sam sie utrzymywal...wiec teraz widzielismy sie rzadziej bo tylko na weekendy. raz we wrocku raz u nas.ale jak sie juz moi rodzice przyzwyczaili ja juz zazolem kombinowac jak by sie tu przeprowadzic.bo dopiero od przyszlego roku bede szedl na studia do wroclawia i dopiero za rok oficjalnie bez zadnych grymasow bym sie mogl przeprowadzic.
byliśmy 2 lata i teraz przyznaje ze popadliśmy troche w rutyne(nie widzialem tego wczesniej).jak mowilem wczesniej ona lubila sie bawic a ja jak przyjezdzalem do niej chcialem caly weekend spedzic tylko z nia, nie wychodzic nigdzie, tylko z nia gadac, przytulac sie, kochac itd...
pewnego razu spotkalismy sie powiedziala ze chce przerwy. ze zwatpila w uczucie, ze niby cos sie miedzy nami zepsulo, ze boi sie ze za pare lat ulegnie pokusie bo ja jestm jej 1 chlopakiem, ze ma 20 lat i chce sie wybawic.mowila ze wie ze ja jej nie zabraniam ale jak chodzila beze mnie to sie prawie w ogóle nie bawila, bo caly czas myslala o mnie, ze ja jestem w domu a ona sie bawi, czula sie jak by mnie zdradzala-przynajmniej tak to argumentowala.no ja nic nie moglem na to poradzic...jesli tego chciala...mowila ze potrezbuje czasu.chcialem go jej dac.oczywiscie przy tym wszystkim niesamowicie plakala. jednak zlamalem sie i na nastepny dzien zaczolem ja prosic zeby wrocila w taki sposob ze pisalismy do siebie miliony smsow, ja caly czas mowilem ze ja kocham,ze chce byc z nia, ze nie moge spac,jesc, ze strasznei mi na niej zalezy i probowalem na sile troche wywiedziec sie co sie stalo ze tak decyzjie podjela. ona dawala mi nadizeje ale zaraz po tym mowila ze nie chce zwiazku,spotkalismy sie,zlapala mnie za reke jednak po sekundzie oznajmila ze to nic nie znaczy i tak przez kilka dni. ja juz nie moglem wytrzymac.zerwala ze mna w piatek a to wszystko sie rozgywalo przez weekend.doszedlem do wniosku ze nie ma sensu jej prosic bo tylko pogarszam swoja sytuacje i przestalem do niej pisac.
we wtorek była we wroclawiu i kiedy zadzwoniłem do niej powiedziala ze wszystko sobie przemyślała i chce byc ze mna. jednak na drugi dzien zaczely sie znowy schody bo zaczolem ja wypytywac dlaczego tak sie zachowuje,co wplynelo na to ze chciala przerwy(bo wsumie nie podala zadnego konkretnego powodu)i ona zaczela mowic ze tak naprawde sama nie wie czego chce,ze chyba nie chce byc w zwiazku, ze wrocila do mnie bo miala wyrzoty ze ja tak cierpie.ale przez jej decyzje strasznie sie zmienilem i zauwazylem wszystko to co jej niepasowalo.obiecalem jejze bede przyjezdzal na kazda impreze,ze bede zawsze kidy bedzi hciala ze zrobie dla niej wszystko ze sie zmienilem itd...
w piatek przyjechala do mnie, spedzilismy caly dzien ze soba.jednak pod koniec dnia nie chciala zebym ja pocalowal.troche mnie to zirytowalo bo niby bylismy razem,chcalem okazac jej uczucie a ona odwrocila glowe.nic jej nie powiedzialem ale dalem odczoc to troche po moim zachowaniu.w sobote mialem szkole wiec sie umowilismy ze bede spal u niej jak zwykle,ze zrobimy jakas andrzejkowa impreze u niej w mieszkaniu,zaprosi sie kogos a pozniej ewentualnie pojdzie na miasto.i bylo wszystko ok.impreza w domu byla,wszystko wporzadku ja wyszedlem na chwile z pokoju zeby na kompa zobaczyc i ona przyszla za mna, kucnela przy mnie, zazela plakac, tulic sie i powiedziala ze lpiej bedzie jak soie rozstaniemy definitywnie,ze zauwazyla ze sie zmienilem,ze jestem cudowny i zawsze dla niej taki bylem ale to nie chodzi o mnie tylko o nia, ze nie potrafi mi tego wytlumaczyc.
ja podejrzewalem zdrade po tym jej calym zachowaniu. bo czulem ze z jednej strony chce byc ze mna a z drugiej robi wszystko zebym to ja ja znienawidzil i dal jej spokuj bo tak bylo by latwiej.ale ja ja naprawde kocham. po kilku dniach napisal do mnie jej wspollokator.powiedzialem mu ze podejrzewam ze mnie zdradzila.on powiedzial ze bardzo prawdopodobne i opowiedzial mi cala historie:
z wtorku na srode(przed tym jak 1raz zerwala ze mna) ten wlasnie wspollokator (marcin) przyszedl do domu z imprezy z 2 kolegami ze studiow.Aga siedziala w kuchni ze wspolokatorka, pila winko itd i widac byloze troche zamula. jednak po chwili zmienila nastroj i bylo widac ze sie slini do jednego z tych gosci.dwuznaczne usmiechy,spojrzenia...jednak on nie wykazywal zainteresowania.ponoc wiedzial ze ma chlopaka a poza tym on jest kobieciazem.ale zauroczla sie w nim.na drugi dzien myslala o nim i dlatego zerwala ze mna, bo zwatpila.w poniedzialek byla na imprezei gdzie on byl.kolega mi mowil ze latala za nim jak nie wiadomo co.nawet ten koles powiedzial marcoinowi ze ona sie zachowywala jak 16letnia gowniara ale mimo ze niby nie wykazywal zainterasowania cala imprese flirtowali(wyzywajacy taniec,spojrzenia itd) i bawili sie caly czas razem. ona po tej imprezie pisala do niego smsy ale on nie odpisywal-wtedy wrocila do mnie(to byl wtorek). jednak w czwartek ten koles przyszedl do nich do mieszkania bo znowu imprezka byla.i znowu ponoc ona za nim latala.zaczely sie szeptania, rozmowy na osobnosci...jednak jak on sie dowiedzial ze znowu jestsmy razem to jej napisal smsa zeby dala sobie spokuj bo jest ze mna i ze on nie chce bo ona ma chlopaka.ona zle to zinterpretowala...on chcial zeby sie odczepila bo ma jej dosc a ona zerwala ze mna bo myslala ze to jedyna przeszkoda.Aga jest naprawde zarabista laska wiec koles sobie pomyslal ze czymu by nie.to jest typ kobieciarza wiec skoro ona chce to czemu ma jej nie przeleiec.
w poniedzialek dowiedziala sie ze on jest na imprezie iposzla tam.wiem ze sie calowali ale nie wiem kiedy.w piatek Aga pisala do mnie smsa zebym podal jej autobusy powrotne z wrocka.pisala przed 20.ja jej odpisalem i jakas za godz-dwie znowu cos napisalem ale nic nie odpisala.pisalem rano ale nic nie odpisala.w domu byla dopiero nastepnego dnia po poludniu.bo poznalem po opisie.byla rozweselona i rozmarzona.
kumpel napisal mi o tym wszystkim bo zobaczyl ich rano na przystanku razem bo w ta noc nikogo z mieszkancow nie bylo w domu wiec na pewno zostala na noc i nie wrocila zadnym z autobusem o ktoy mnie prosila a ze on widzial ich razem rano to wiadomo ze byli przez noc razem.zreszta jak do nich podszedl to straszni glupio sie im zrobilo.wiec na pewno cos sie wydarzylo.
Aga mi o niczym ni mowila i nie wie ze ja wiem. ale teraz od niej to wyciagnolem.przyznala sie ze sie z nim calowala ale zarzeka sie ze z nim nie spala.prosilem ja o szczerosc do bolu ale ona mowila ze to nie ona za nim biegala tylko ze razem jakos ku sobie sie mieli, ze nic ich nie laczy, ze nie chce z nim byc, ze juz nie wierzy w milosc,ze nie chce zwiazkow i zapewniala ze dopoki bylismy razem to mnie nie zdradzila(fizycznie)-nawet w tym okresie przejsciowym. ale moim zdaniem samo to ze myslala o nim, ze flirtowala itd to juz jest zdrada. tlumaczyla to ze nigdy nie widziala innych facetow i gdy go poznala to odrazu mu powiedzialaz e jest ze mna,ze mnie kocha i ze chce byc ze mna(kolega mowil ze on sie dowiedzial ze ma chlopaka dopiero jak sie 3 raz spotkali)ale akurat w to jej wierze.mowila ze w ten wieczor prawie nie rozmawiali ale jak sie rano obudzila to poczola ze o nim mysli czyli ze zwatpila w nasze uczocie i zerwala ze mna zeby byc fer wobec mnie i nie prowadzic podwojego zycia.ona uwaza ze w milosci nie powinno sie zwatpic i dlatego podjela taka decyzje.pozniej wrocila do mnie,ze niby z litosci...i nie dokonczylismy jeszce rozmowy
podsumowujac...przez 2 lata zapewniala mnie ze mnie kocha na zaboj, naprawde kazdy nam zwiazku zazdroscil,nawet pare dni przed naszym rozstaniem mowila ze kocha,rozmawialismy o przyszlosci itd. i w 1 chwili sie wszystko zmienilo. z tego co kolega mi mowil to ona za nim latala i to ona chciala cos od niego mimo ze on na poczaku nawet nie odpisywal na jej smsy i wtedy postanowila wrocic do mnie zeby z koms byc...(okrutne)jednak jak on dla jej nadzieje(tzn powiedzial to o powiedizla a ona zle to odebrala)to zerwala ze mna znowu zeby byc z nim.marcin mi mowil ze ten chlop nawet wkurzony byl na nia ze tak lata za nim,wkor**lo go to(cytat) pozniej denerwowalo go to ze do niego pisala,jakies pytania mu zadawala itd...jednym slowem gardzil nia ale po tym jak sie rozeszlismy postanowil ja zaliczyc bo wsumie ona mu sie pchala i on nic nie musial robic.jednak w ten wieczor co spali razem na pewno nie ona do niego zadzwonila zeby przyjechal bo ona chciala wracac do domu.on wiedizal ze chata jest wolna.
z drugiej strony po tym co Aga mi powiedziala to bylo tak ze zerwala ze mna bo gryzlo ja to co mi zrobila.chciala sprobowac wrocic ale myslala o nim i o tym co mi zrobila.mielismy sie spotkac zeby o tym pogadac jednak wczesniej przez gg od niej to wyciagnolem i powiedziala ze chce przelozyc spotkanie bo sama sie nienawidzi przez to co zrobila i nie mogla by mi teraz w oczy poparzec...czyli ze zaluje.
wiem ze mnie kocha ale mowi ze potrezbuje zasu zeby sobie to poukladac.nawet ten koles moeil ze ona caly czas sie wacha...ale ona nie chce wrocic poki co bo jak powiedziala nie chce mnie wiecej narazac na cierpienie.nie pomoglo to ze powiedzilem ze jestem w stanie jej wybaczyc itd...ona nie jest ponoc gotowa.i nie wie czego chce.z jednej strony chce byc ze mna ale z drugiej nie.wymysla rozne bezpodstawne argumeny zeby sama siebie przekonac ze decyzja o rozstaniu byla sluszna(ale ja je wszystkie oballem)zeby mnie wiecej nie ranic.nie pochowala moich zdjec,ciagle sa na wierzchu, ciagle o mnie(ponoc) mysli, na internecie nie usunela zdjec na ktorych jestsmy razem,nie uzunela opisow ze jest ze mna, za mnie kocha...
powiedzialem jej ze dam jej czas,ze bede czekal bo mi na niej zalezy i kocham ja mimo wszystko,ze mam nadzieje ze kiedys dojdzie do wniosku ze brakuje mnie w jej zyciu i ze chce byc ze mana.ona powiedziala ze teraz juz wie ze do takich wnioskow za jakis czaas dojdzie ale zarzeka sie ze nie chce wrocic do mnie chocby miala cierpiec i byc samotna do konca zycia.probuje ja kjakos przekanac ale....nie wiem czy to cos daje. teraz byly 2 dni bez odzewu-ani ja sie nie odezwalem ani ona. tylko ze ona sie nie odezwala dlatego bo nie chce mnie ranic(na tyle to ja juz znam)dzisiaj miala kolokwium i napisalem do niej zeby dala znac jak jej poszlo.zobzcymy czy odpisze.defakto w niedizele mamy sie sptkac dokonczyc rozmowe.
i teraz moje pytanie...co mam robic...?niby powiedziale ze dam jej czas ale to czekanie mnie wykancze.chce ja pociagnac za jezyk zeby mi powiedziala wszystko a pozniej powiem jej ze wiedzilem o tym.nie chce sie z nia klucic. kocham ja naprawde!!! i chce zrobic wszystko zeby do mnie wrocila. planuje jej dac pierscionek.mialem jej go kupic jako prezent na siweta.wiem ze to dla niej wczesniej duzo znaczylo-takie nieoficjalne zareczyny,tylko dla nas.ja o tym wiedzialem ale chcialem ja kompletnie zaskoczhyc i zrobic taki prezent na swieta.ale juz za pozno. planuje postawic wszystko na jedna karte i dac jej pierscionek w niedziele?tak mam zrobic?
bo nie wiem czy mam jej dac jeszce wiecejczasu,zeby sie wyszalala itd...ale boje sie ze nie wroci do mnie choc by chciala.wiem ze ja musze cos dzialac ale nie chce jej zrazic do mnie przez to.mowila ze nic nie czuje do tego goscia ale wiem ze sie widuja.mowila ze nie planuja zwiazku i nie chca sie angazowac w nic.
najgorsze jest to ze tan koles nawet nie zamierza sie zaangazowac.chce tylko ja wykorzystac...bo on sam mowi ze sie nie nadaje do zwiazkow i troche o nim mi opowiedzial jego kolega...
co mam robic? probowac z tym piersciankiem?
wiem ze to wsumie wyglada jednoznacznie...ze ona za nim latala, ona nie chce byc ze mna itd. ale uwierzcie mi ze ja dobrze znam i po tym w jaki sposob pisze, w jaki sie zachowuje wiem ze chce byc poniekad ze mna tylk o po prostu nie chce mnie wiecej ranic.wie ze zrobila mi swinstwo i zaluje tego i ona nie podejmie zadnyck krokow bo ja strasznie dreczy sumienie.i wiem o tym od jej wspollokatorow.nawet ten koles co z nim krecila to samo powiedzial.ale z kolei jak ja bede nalegal zabardzo to tez zle...
to co mam jej dac pierscionek?