Względność czasu
Moderatorzy: ksiezycowka, modTeam
Względność czasu
Wczoraj zastanowiła mnie kwestia prędkości upływu czasu. Są takie dni, kiedy wszystkim czas zasuwa straszliwie, a są takie, że dłuży się niemiłosiernie. I nie dotyczy to tylko siedzenia w pracy, ale całych dni, a nawet tygodni.
I tak sobie myślę, że to chyba nie może być tak, że to tylko nasze subiektywne odczucie. Bo czy nagle wszyscy ulegają jakiejś zbiorowej hipnozie? Szybciej uwierzę w to, że to coś się takiego dzieje, co ma wpływ na wszystkie urządzenia, zegary, a my odczuwamy prawidłowo. To zegary wariują, nie my. Bo jeżeli normalnie robię w ciągu dnia x rzeczy, a raptem, w tym samym tempie udaje mi się zrobić 3/4 x, a do tego nie jestem w tym osamotniona, to o czym to świadczy?
Stwierdziłam, że założę topik, w którym chętni będą notować, jak u nich z poczuciem upływu czasu w danym dniu. I zobaczymy, czy mamy tak samo i jak to się ma do tego, czy akurat jest weekend, czy nie. Kto wchodzi w temat ku dobru nauki polskiej?
I tak sobie myślę, że to chyba nie może być tak, że to tylko nasze subiektywne odczucie. Bo czy nagle wszyscy ulegają jakiejś zbiorowej hipnozie? Szybciej uwierzę w to, że to coś się takiego dzieje, co ma wpływ na wszystkie urządzenia, zegary, a my odczuwamy prawidłowo. To zegary wariują, nie my. Bo jeżeli normalnie robię w ciągu dnia x rzeczy, a raptem, w tym samym tempie udaje mi się zrobić 3/4 x, a do tego nie jestem w tym osamotniona, to o czym to świadczy?
Stwierdziłam, że założę topik, w którym chętni będą notować, jak u nich z poczuciem upływu czasu w danym dniu. I zobaczymy, czy mamy tak samo i jak to się ma do tego, czy akurat jest weekend, czy nie. Kto wchodzi w temat ku dobru nauki polskiej?
To ja sie przylacze:
Zaiste, tak jest. Czasem 15 minut trwa 2 godziny
Ale wszystkim ludziom chyba czas nie biegnie w jeden sposob. Wiec zbiorowa hipnoza odpada
Zegar ma za zadanie wprowadzic dla owych indywidulanych odczuc jakis standard, jak sasze.
Byc moze o tym, ze czas jest rozciagliwy. Niejednolity. Objawia sie w roznych stopniach natezenia. Moze cos jak woda, lod i para?
Poza tym ja dolozylabymjeszcze tutaj kwestie jakosciowej natury czasu - chociaz to sie czesto laczy, mam wrazenie. Bywa tak, ze czuje sie, ze cokolwiek by sie nie zrobilo, to i tak nie bedzie dobrze - a wystarczy zaczekac i zrobic dokladnie to samo, a uzyska sie rezultat o niebo wiekszy.
Jako, ze jest rano i jeszcze nie zdazylo zbyt wiele czasu uplynac, a wiec nie moge nic na temat dzisiejszego mojego czasu powiedziec, to strzele uwage ogolna:
W zeszlym roku mialam maksymalnie wyladowany tydzien - po pracy mialam na zmiane zajecia z dwoch jezykow, na ktore musialam sie przygotowac i dojechac. Od poniedzialku do czwartku. W domu to raczej bywalam niz mieszkalam. W piatek padalam na ryj. W sobote byl dzien domowy - sprzatnako i wielkie zakupy na caly tydzen, gotowanie obiadkow, zeby mozna je bylo szybko odgrzac. I ewentualnie wyjscie gdzies w miasto. W niedziele odrabianie lekcji i nauka, troche lenistwa, ale niewiele, bo robil sie poniedzialek znowu. Ogolnie to bylam bardzo zmeczona chyba, ale wyrabialam sie ze wszystkim, dawalam rade zdazyc, nie mialam poczucia, ze czasu mi brakuje, ze on jakos za szybko plynie. Terz z kolei mam o jeden jezyk mniej i zamiar, by nad drugim i trzecim pracowac samodzielnie. I nie moge sie wyrobic. Przychodze do domu z pracy, ledwo zdaze siasc, wypic herbate, poczytac forum - i znienacka robi sie godzina nocna i juz nic wiecej nie daje rady zrobic - ide spac. Tak jakby ten czas mi sie skurczyl. A teoretycznie powinnam miec go sporo wiecej.
Wiec jeszcze jedna uwaga, co do czasu: jest malo logiczny
mrt pisze:Są takie dni, kiedy wszystkim czas zasuwa straszliwie, a są takie, że dłuży się niemiłosiernie. I nie dotyczy to tylko siedzenia w pracy, ale całych dni, a nawet tygodni.
Zaiste, tak jest. Czasem 15 minut trwa 2 godziny
mrt pisze:I tak sobie myślę, że to chyba nie może być tak, że to tylko nasze subiektywne odczucie. Bo czy nagle wszyscy ulegają jakiejś zbiorowej hipnozie?
Ale wszystkim ludziom chyba czas nie biegnie w jeden sposob. Wiec zbiorowa hipnoza odpada
mrt pisze:To zegary wariują, nie my.
Zegar ma za zadanie wprowadzic dla owych indywidulanych odczuc jakis standard, jak sasze.
mrt pisze:Bo jeżeli normalnie robię w ciągu dnia x rzeczy, a raptem, w tym samym tempie udaje mi się zrobić 3/4 x, a do tego nie jestem w tym osamotniona, to o czym to świadczy?
Byc moze o tym, ze czas jest rozciagliwy. Niejednolity. Objawia sie w roznych stopniach natezenia. Moze cos jak woda, lod i para?
Poza tym ja dolozylabymjeszcze tutaj kwestie jakosciowej natury czasu - chociaz to sie czesto laczy, mam wrazenie. Bywa tak, ze czuje sie, ze cokolwiek by sie nie zrobilo, to i tak nie bedzie dobrze - a wystarczy zaczekac i zrobic dokladnie to samo, a uzyska sie rezultat o niebo wiekszy.
Jako, ze jest rano i jeszcze nie zdazylo zbyt wiele czasu uplynac, a wiec nie moge nic na temat dzisiejszego mojego czasu powiedziec, to strzele uwage ogolna:
W zeszlym roku mialam maksymalnie wyladowany tydzien - po pracy mialam na zmiane zajecia z dwoch jezykow, na ktore musialam sie przygotowac i dojechac. Od poniedzialku do czwartku. W domu to raczej bywalam niz mieszkalam. W piatek padalam na ryj. W sobote byl dzien domowy - sprzatnako i wielkie zakupy na caly tydzen, gotowanie obiadkow, zeby mozna je bylo szybko odgrzac. I ewentualnie wyjscie gdzies w miasto. W niedziele odrabianie lekcji i nauka, troche lenistwa, ale niewiele, bo robil sie poniedzialek znowu. Ogolnie to bylam bardzo zmeczona chyba, ale wyrabialam sie ze wszystkim, dawalam rade zdazyc, nie mialam poczucia, ze czasu mi brakuje, ze on jakos za szybko plynie. Terz z kolei mam o jeden jezyk mniej i zamiar, by nad drugim i trzecim pracowac samodzielnie. I nie moge sie wyrobic. Przychodze do domu z pracy, ledwo zdaze siasc, wypic herbate, poczytac forum - i znienacka robi sie godzina nocna i juz nic wiecej nie daje rady zrobic - ide spac. Tak jakby ten czas mi sie skurczyl. A teoretycznie powinnam miec go sporo wiecej.
Wiec jeszcze jedna uwaga, co do czasu: jest malo logiczny
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
A popytaj z ciekawości znajomych. Ja to zrobiłam i okazało się, że chyba jednak biegnie w jeden sposób.katerina pisze:Ale wszystkim ludziom chyba czas nie biegnie w jeden sposob. Wiec zbiorowa hipnoza odpada
No niby tak, ale jeśli wszyscy odczuwają podobnie, to raczej z zegarami coś jest nie tak.katerina pisze:Zegar ma za zadanie wprowadzic dla owych indywidulanych odczuc jakis standard, jak sasze.
No właśnie. Czyli to czas zmienia stany, nie nasza świadomość szwankuje.katerina pisze:Byc moze o tym, ze czas jest rozciagliwy. Niejednolity. Objawia sie w roznych stopniach natezenia. Moze cos jak woda, lod i para?
katerina pisze:Wiec jeszcze jedna uwaga, co do czasu: jest malo logiczny
Ja od dzisiaj prowadzę notatki. I innych też będę pytać.
Aha. Są takie dni, kiedy mam wrażenie, że godzina autentycznie trwa godzinę.
Jeszcze coś ciekawego: Na blacie w kuchni stoi mikrofalówka i wyświetla godzinę. Jeśli jestem w domu, dokładnie o godz. 22.22 jestem akurat w kuchni i spoglądam na zegarek. Dzień w dzień. Dlaczego akurat jest wtedy 22.22, a nie np. 22.25 albo 22.21? Ja rozumiem, że niby o określonych porach mam w zwyczaju coś tam robić, ale aż z taką czasową precyzją? Nie wierzę <boje_sie>
mrt pisze:A popytaj z ciekawości znajomych. Ja to zrobiłam i okazało się, że chyba jednak biegnie w jeden sposób.
No wlasnie mi wychodzi, ze nie wszystkim. Chociaz fakt, duze zbieznosci sa.
mrt pisze:Czyli to czas zmienia stany, nie nasza świadomość szwankuje.
No jasne!
mrt pisze:Jeszcze coś ciekawego: Na blacie w kuchni stoi mikrofalówka i wyświetla godzinę. Jeśli jestem w domu, dokładnie o godz. 22.22 jestem akurat w kuchni i spoglądam na zegarek. Dzień w dzień. Dlaczego akurat jest wtedy 22.22, a nie np. 22.25 albo 22.21? Ja rozumiem, że niby o określonych porach mam w zwyczaju coś tam robić, ale aż z taką czasową precyzją? Nie wierzę <boje_sie>
Ojej, ale Cie rozumiem! W zeszlym roku przesladowala mnie 23.20, trzy lata temu z kolei 00.40, ostatnio jakos zadna godzina nie probuje sie wybic, ale stan jak najbardziej znajomy! Troche to straszne.
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
- ___ToMeK___
- Uzależniony
- Posty: 348
- Rejestracja: 23 sie 2004, 22:57
- Skąd: pomorze / WLKP
- Płeć:
"Szybkość upływania" czasu moim zdaniem zależy od wielu czynników: ilości zadań do wykonania każdego dnia, specyfiki tych zadań, stopnia trudności, zróżnicowania, a także obciążenia naszego umysłu kolejnymi zadaniami, które trzeba wykonać w przyszłości. Wyobraźmy sobie przykładowo dwie sytuacje:
1. Drwal rąbie drewno. Tego dnia robi tylko i wyłącznie to, ponadto wie, że jutro będzie robił dokładnie to samo.
2. Drwal rąbie drewno. Jednocześnie wie, że następnego dnia będzie musiał załatwić kilka spraw - skoczyć do urzędu itp.
Według mnie w przypadku pierwszej sytuacji czas będzie upływał szybciej. Wynika to z prostej obserwacji - im człowiek jest starszy, tym częściej twierdzi, że czas płynie coraz szybciej. Przyczyny mogą być różne: każdy dzień wygląda podobnie, mało zajęć dodatkowych, nieprzewidzianych sytuacji. Ot, rutyna. W przypadku ludzi młodych czynności wykonywane w ciągu dnia są jeszcze jakoś zróżnicowane: różne przedmioty na uczelniach / w szkole, zajęcia dodatkowe, spotkania ze znajomymi itp itd. Drwal przedstawiony w sytuacji pierwszej nie ma nic na głowie, jego czynności w najbliższym czasie nie ulegną zmianie. Każdy dzień wygląda niemal tak samo, co powoduje odczucie szybko uciekających dni.
Inna sprawa to specyfika zadań. Im zadanie jest bardziej skomplikowane, tym czas płynie wolniej. Ale nie do końca. To jest ściśle powiązane z tym, czy wykonywane przez nas zadanie jest interesujące. Jeżeli tak, to działanie >bywa< (nie zawsze, więc należy uwzględnić kolejne czynniki ) odwrotne - nie zauważamy kiedy upłynął czas poświęcony na jego wykonanie...
To tylko czubek góry lodowej. Można by napisać porządną pracę na ten temat. Ale kto ma na to czas .
mrt, proponuję banalny test, z którego przeprowadzeniem można mieć jednak czysto techniczne trudności. Przez dwa niekolejne dni kompletnie nic nie robić (w uproszczonej wersji kilka godzin). Nic w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie czytać gazet, nie oglądać TV, nie siedzieć w Necie, siedzieć i patrzeć się w ścianę (i do tego najlepiej nie myśleć). Chodzi o to, by spędzić czas robiąc coś, co absorbuje naszą uwagę w równym stopniu (a np. czytanie wiadomości w Necie wiąże się z różnym stopniem ich ciekawości, co wpływa na to "jak szybko" upływa czas poświęcony na ich czytanie). Podejrzewam, że gdyby udało się zapewnić idealne warunki, to taki test mógłby pokazać, że czas sam w sobie nie ma różnego tempa upływania. Wszystko zależy od czynników zewnętrznych.
p.s. mnie natomiast ciekawią sytuacje, kiedy gasną latarnie dokładnie w tym momencie, w którym je mijam. Może to czyste zdarzenie losowe, w końcu nie gasną wszystkie . A może nie...
1. Drwal rąbie drewno. Tego dnia robi tylko i wyłącznie to, ponadto wie, że jutro będzie robił dokładnie to samo.
2. Drwal rąbie drewno. Jednocześnie wie, że następnego dnia będzie musiał załatwić kilka spraw - skoczyć do urzędu itp.
Według mnie w przypadku pierwszej sytuacji czas będzie upływał szybciej. Wynika to z prostej obserwacji - im człowiek jest starszy, tym częściej twierdzi, że czas płynie coraz szybciej. Przyczyny mogą być różne: każdy dzień wygląda podobnie, mało zajęć dodatkowych, nieprzewidzianych sytuacji. Ot, rutyna. W przypadku ludzi młodych czynności wykonywane w ciągu dnia są jeszcze jakoś zróżnicowane: różne przedmioty na uczelniach / w szkole, zajęcia dodatkowe, spotkania ze znajomymi itp itd. Drwal przedstawiony w sytuacji pierwszej nie ma nic na głowie, jego czynności w najbliższym czasie nie ulegną zmianie. Każdy dzień wygląda niemal tak samo, co powoduje odczucie szybko uciekających dni.
Inna sprawa to specyfika zadań. Im zadanie jest bardziej skomplikowane, tym czas płynie wolniej. Ale nie do końca. To jest ściśle powiązane z tym, czy wykonywane przez nas zadanie jest interesujące. Jeżeli tak, to działanie >bywa< (nie zawsze, więc należy uwzględnić kolejne czynniki ) odwrotne - nie zauważamy kiedy upłynął czas poświęcony na jego wykonanie...
To tylko czubek góry lodowej. Można by napisać porządną pracę na ten temat. Ale kto ma na to czas .
mrt, proponuję banalny test, z którego przeprowadzeniem można mieć jednak czysto techniczne trudności. Przez dwa niekolejne dni kompletnie nic nie robić (w uproszczonej wersji kilka godzin). Nic w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie czytać gazet, nie oglądać TV, nie siedzieć w Necie, siedzieć i patrzeć się w ścianę (i do tego najlepiej nie myśleć). Chodzi o to, by spędzić czas robiąc coś, co absorbuje naszą uwagę w równym stopniu (a np. czytanie wiadomości w Necie wiąże się z różnym stopniem ich ciekawości, co wpływa na to "jak szybko" upływa czas poświęcony na ich czytanie). Podejrzewam, że gdyby udało się zapewnić idealne warunki, to taki test mógłby pokazać, że czas sam w sobie nie ma różnego tempa upływania. Wszystko zależy od czynników zewnętrznych.
p.s. mnie natomiast ciekawią sytuacje, kiedy gasną latarnie dokładnie w tym momencie, w którym je mijam. Może to czyste zdarzenie losowe, w końcu nie gasną wszystkie . A może nie...
Ostatnio zmieniony 09 gru 2006, 12:15 przez ___ToMeK___, łącznie zmieniany 1 raz.
0101010001101111011011010110010101101011001000000100011101100101011100100110101101100101
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
___ToMeK___ pisze:To jest ściśle powiązane z tym, czy wykonywane przez nas zadanie jest interesujące. Jeżeli tak, to działanie >bywa< (nie zawsze, więc należy uwzględnić kolejne czynniki ) odwrotne - nie zauważamy kiedy upłynął czas poświęcony na jego wykonanie...
nic dodać, nic ująć. Zaabsorbowanie ciekawą lekturą, albo interesującą pracą do wykonania powoduje,że parę godzin upływa błyskawicznie. Cokolwiek robimy ciekawego, z reguły nie zauważamy upływu czasu. Jak kiedys siadłem wieczorem do Jagged Alliance ("na godzinkę"), oderwałem się od niego o 3-ej nad ranem
http://www.facebook.com/LKSPogonLwow
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
TedBundy pisze:Jak kiedys siadłem wieczorem do Jagged Alliance ("na godzinkę"), oderwałem się od niego o 3-ej nad ranem
No tak, ale w ile Ci te godziny minely? Tzn. nie rozjechal Ci sie czas "realny", zegarowy, z wlasnym odczuciem?
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
mrt pisze:Dlaczego akurat jest wtedy 22.22,
my z mama zawsze patrzymy na takie zegarki jak jest 00:00, zawsze sopjrzymy, nie wiemy która godzina, nie ciakawi nas to a jednak ten wzrok sam tam idzie.
TedBundy pisze:Zaabsorbowanie ciekawą lekturą, albo interesującą pracą do wykonania powoduje,że parę godzin upływa błyskawicznie. Cokolwiek robimy ciekawego, z reguły nie zauważamy upływu czasu.
czesto tak jest, ale u mnie nie zawsze, czasami robie cos bardzo ciekawego a mam wrażenie, ze robie to ze trzy godziny ( nie jestem znudzona ale mam takie wrażenie) patrze na zegar a ja robie to moze ponad godzine.
Zauwazyłam cos jeszcze, mylenie dni tygodnia. Zdaza mi sie myslec, że jet piatek a jest czwartek, niby nic dziwnego, ale czesto ludzie w moim otoczeniu ( przynajmniej kilka osob) tez jest przekonana o tym, że piatek. Mało tego. Jak sie dowiadujemy, ze czwartek to ciagle lapiemy sie na tym, że cos piatkowego tam w nas siedzi, niby wiemy, ze nie piateg, ale czujemy ten piatek ( nie umiem wytłumaczyc)
Dzindzer pisze:Zauwazyłam cos jeszcze, mylenie dni tygodnia. Zdaza mi sie myslec, że jet piatek a jest czwartek, niby nic dziwnego, ale czesto ludzie w moim otoczeniu ( przynajmniej kilka osob) tez jest przekonana o tym, że piatek. Mało tego. Jak sie dowiadujemy, ze czwartek to ciagle lapiemy sie na tym, że cos piatkowego tam w nas siedzi, niby wiemy, ze nie piateg, ale czujemy ten piatek ( nie umiem wytłumaczyc)
Ale to nie tylko odosnie piatku. W ogole dni tygodnia potrafia niezle napsocic. Ostatnio tak mialam ze sroda na przyklad. Cala srode zylam w przekonaniu, ze jest czwartek. Dziwne to bylo. Wyszlo na to, ze mialam dwa czwartki w jednym tygodniu.
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
katerina pisze:Ale to nie tylko odosnie piatku.
a wiem, ze nie tylko odnosnie piatku. Napisałam o pitku bo od przedwczoraj czuje, ze jest piatek.
katerina pisze:Wyszlo na to, ze mialam dwa czwartki w jednym tygodniu.
Oj znam to uczucie.
Jak chodziłam do liceum chyba do 2 klasy to ciagle przy pakowaniu sie myliłam piatek z poniedziałakiem, lekcje zupelnie inne, w którys dzieć w jeden dzień 8 a w drugi 5 lekcji mialam. I ciagle sie myliłam. Nawet czasami lapałam sie na tym, ze nie wiedziałam czy to poniedziałek czy piatek, ale to tak przez chwile
Ale to jest ogólnie przyjęte wytłumaczenie (dot. też Tomka), które średnio mnie przekonuje, ponieważTedBundy pisze:nic dodać, nic ująć. Zaabsorbowanie ciekawą lekturą, albo interesującą pracą do wykonania powoduje,że parę godzin upływa błyskawicznie. Cokolwiek robimy ciekawego, z reguły nie zauważamy upływu czasu. Jak kiedys siadłem wieczorem do Jagged Alliance ("na godzinkę"), oderwałem się od niego o 3-ej nad ranem
I wcale to wszystko nie zależy od tego, czy zajęcie jest interesujące, czy nie.Dzindzer pisze:czesto tak jest, ale u mnie nie zawsze, czasami robie cos bardzo ciekawego a mam wrażenie, ze robie to ze trzy godziny ( nie jestem znudzona ale mam takie wrażenie) patrze na zegar a ja robie to moze ponad godzine.
Ba! Też myślałam, że
___ToMeK___ pisze:im człowiek jest starszy, tym częściej twierdzi, że czas płynie coraz szybciej.
tym bardziej, że kiedyś faktycznie czas mi wolniej chyba (generalizując) upływał. Ale teraz to nie jest takie proste. Mój brat chodzi do pierwszej klasy gimnazjum, a ma dokładnie takie odczucia jak ja. Więc może to ogólnie w przyrodzie coś takiego się dzieje, że czas szybciej teraz zlatuje niż np. 10 lat temu. Gdzieś nawet coś czytałam na ten temat, że wszystko przyspiesza, ale o co dokładnie chodziło - nie pamiętam, bo też i działka zupełnie nie moja, więc średnio mnie to ruszyło.
To to jeszcze nic! Gorzej jak się ma dwa poniedziałki w tygodniu (chociaż to już rzadziej spotykane) albo - odbiegając od tematu - głupawe sny.katerina pisze:Ale to nie tylko odosnie piatku. W ogole dni tygodnia potrafia niezle napsocic. Ostatnio tak mialam ze sroda na przyklad. Cala srode zylam w przekonaniu, ze jest czwartek. Dziwne to bylo. Wyszlo na to, ze mialam dwa czwartki w jednym tygodniu.
A propos - ostatnio dwie noce pod rząd śniło mi się, że wstaję o 5.30 i szykuję się do pracy, wychodzę, jadę, wchodzę do biura. Nie wyspałam się. Ale to i tak lepsze niż sny, które prześladowały mnie jakiś czas temu - śniło mi się, że nie mogę spać, że przewracam się z boku na bok, wstaję, pętam się po kuchni, czytam gazetę, znowu się kładę i dalej nie mogę spać. Wstawałam po tych snach nieprzytomna, niewyspana, chociaż spałam bite 10 godzin, o czym zaświadczał pod przysięgą mój facet, który spal obok.
mrt pisze:Aha. Są takie dni, kiedy mam wrażenie, że godzina autentycznie trwa godzinę.
Ale jeżeli czas upływa w różnym tempie, to nie mamy żadnego punktu odniesienia, skąd zatem wiesz ile powinna trwać godzina? A jeśli chodzi o aktualne odczucia (w końcu topik badawczy), to dłuższego czasu, co najmniej od wiosny, mam wrażenie że czas zasuwa z prędkością niesamowitą. Cos w tym jest.
Pewnie jakąś średnią wyciągam. Tylko faktycznie, niby skąd wiadomo, że godzina faktycznie nie trwa piętnastu minut...Qzik pisze:Ale jeżeli czas upływa w różnym tempie, to nie mamy żadnego punktu odniesienia, skąd zatem wiesz ile powinna trwać godzina?
[ Dodano: 2006-12-09, 13:53 ]
Średnia wyciągnięta z tego, jak czas gna, i z tego, jak się wlecze, tak naprawdę nie musi być wiarygodna. Przypuszczam, że nawet prawdopodobieństwo tego, że średnia jest godziną, jest takie samo jak prawdopodobieństwo tego, że kwadrans jest godziną.
mrt pisze:niby skąd wiadomo, że godzina faktycznie nie trwa piętnastu minut...
No tak, ale wtedy co? Doba ma rozna ilosc godzin za kazdym razem?
Moze kazdy czlowiek ma czas wlasny, przypisany sobie, jakas taka, ja wiem? Czestotliwosc czasowa? Czas jako zbior fal, przy czym kazda fala jest jednostkowa i odpowiada jednemu czlowiekowi. I kazdy zyje wlasnym czasem, a niekiedy te czasy sie zazebiaja i wtedy dczucie czasu jest podobne u roznych osob. No a zegar koryguje margines roznicy po prostu.
To skomplikowane. Ide poczytac Bergsona
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
Kuiedys jak byłam z bratem i matka nad morzem to mialam swietne wyczucie czasu. co jakis czas zgadywałam ktora godzina. zgadywałam z dokładnoscia do jakis 3 minut. Nawet budzac sie w srodku nocy czułam jaka jest godzina. to byly czasowo nadziwniejsze dwa tygodnie mojego zycia.
Teraz czas postrzegam troche inaczej z powodu bezsennosci. teraz jak bym nie miala zegarka to nie wiedziala bym która jest godzina nawet w duzym przyblizeniu. Jak mam tydzien w którym spalam w sumie cos koło 12-14 godzin to nie wiem czy mineło 20 minut czy godzina, tylko po zegarku i jakis codziennych zajeciach czuje, ze czas mija
Teraz czas postrzegam troche inaczej z powodu bezsennosci. teraz jak bym nie miala zegarka to nie wiedziala bym która jest godzina nawet w duzym przyblizeniu. Jak mam tydzien w którym spalam w sumie cos koło 12-14 godzin to nie wiem czy mineło 20 minut czy godzina, tylko po zegarku i jakis codziennych zajeciach czuje, ze czas mija
- ___ToMeK___
- Uzależniony
- Posty: 348
- Rejestracja: 23 sie 2004, 22:57
- Skąd: pomorze / WLKP
- Płeć:
mrt pisze:Ale to jest ogólnie przyjęte wytłumaczenie (dot. też Tomka), które średnio mnie przekonuje, ponieważ (...) I wcale to wszystko nie zależy od tego, czy zajęcie jest interesujące, czy nie.
dlatego też napisałem, że trzeba uwzględnić jeszcze co najmniej kilka innych czynników (stopień złożoności zadania itp.) .
mrt pisze:Mój brat chodzi do pierwszej klasy gimnazjum, a ma dokładnie takie odczucia jak ja. Więc może to ogólnie w przyrodzie coś takiego się dzieje, że czas szybciej teraz zlatuje niż np. 10 lat temu.
Ja to widzę w ten sposób, że to nie czas przyspiesza, tylko postęp technologiczny ludzkości spowodował, że otacza nas cała masa przedmiotów / miejsc, gdzie można spędzić ciekawie czas. Kilkadziesiąt lat temu zbyt dużego wyboru nie było - książka, praca, sprzątanie, pomaganie w domu, spacer. A teraz? Pomyślmy... Rower, clubbing, gazety / serwisy informacyjne / pisma wszelkiej maści, gry, pływanie, koszykówka, tenis, squash, gra na fortepianie, zakupy, dwudniowy wypad nad morze / w góry / nad jezioro / za granicę, telefony, galerie, itd... praktycznie bez końca. Ogarnia nas nieskończona ilość informacji, których nie jesteśmy w stanie w żaden sposób przetworzyć, ogarnąć. I to, że robimy coś mając świadomość, że ten sam czas moglibyśmy poświęcić na 1000 innych rzeczy sprawia, że odczuwamy jak czas nam "ucieka". Gdyby tych wszystkich informacji nie było lub było ich mniej, to dam sobie głowę uciąć, czas płynąłby wolniej . Nie bez powodu (i racji) mówi się, że na wsi czas płynie wolniej niż w dużym mieście. Po prostu jest mniej możliwości...
0101010001101111011011010110010101101011001000000100011101100101011100100110101101100101
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
mrt pisze:Przypuszczam, że nawet prawdopodobieństwo tego, że średnia jest godziną, jest takie samo jak prawdopodobieństwo tego, że kwadrans jest godziną.
Rzekłbym nawet, że oba wynoszą zero. ;P
Badając jednak jak często godzina trwa jakiś określony czas, możnaby wysuwać hiptotezy dotyczące obszaru w którym skupia się zmienność czasu trwania godziny. Tyle, że wtedy pewnie nam wyjdzie, że ten obszar skupia się wokół...godziny. <rotfl2>
Myślę, że najbliżej prawdy, w tym topiku, jest __TOMEK__.
Znany jest termin "rozciągliwość czasu" i taki stan na pewno jest znany w krajach, gdzie dostęp do większości dóbr jest ograniczony.
Dlatego sądzę, iż to, jak szybko mija nam czas jest wprost proporcjonalne do tego, ile mamy zajęć.
Dokładnie, bo czy będziemy leżeli, czy np. pracowali, to godzina zawsze będzie miała 60 minut.
Znany jest termin "rozciągliwość czasu" i taki stan na pewno jest znany w krajach, gdzie dostęp do większości dóbr jest ograniczony.
Dlatego sądzę, iż to, jak szybko mija nam czas jest wprost proporcjonalne do tego, ile mamy zajęć.
Tyle, że wtedy pewnie nam wyjdzie, że ten obszar skupia się wokół...godziny.
Dokładnie, bo czy będziemy leżeli, czy np. pracowali, to godzina zawsze będzie miała 60 minut.
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
mrt pisze:Jeśli jestem w domu, dokładnie o godz. 22.22 jestem akurat w kuchni i spoglądam na zegarek. Dzień w dzień. Dlaczego akurat jest wtedy 22.22, a nie np. 22.25 albo 22.21?
Jak byłam młodsza, w pokoju rodziców, na oczy rzucała mi się 22:22.
Teraz identyczną relację mam z godziną 11:11, gdy siedzę przy monitorze z rana. Nawet dzisiaj miałam. Oczom nie wierzę, ale ogromnie polubiłam ten zwyczaj. Kiedyś czytałam, że to przynosi szczęście, jak jest naprawdę, nie wiem.
A względność czasu? Im starsza, tym szybciej mi czas ucieka, bo już nawet nie płynie, on ucieka. Myślę, że to dlatego, że mamy więcej zajęć, obowiązków, że zycie jest barwniejsze. Choć przyznaje, że nawet gdy szukałam pracy, a nie byłąm wtedy aż tak aktywna jak teraz, czas leciał mi równie szybko. Może nawet szybciej?
Może czas wyczuwa, że się go boimy? :-) Bo ja się martwię, chciałabym mieć wszystko na łapu capu, a tak nie jest. Na sukces pracujesz długo, a czas leci niemiłosiernie szybko. Jedno jakby drugiemu zaprzeczało, a jednak nie zaprzecza. Figlarz z tego czasu.
Jedno przychodzi mi do głowy. Że czas trzeba polubić.
"Można być w kropli wody światów odkrywcą. Mozna wędrując dookoła świata przeoczyć wszystko."
Jak dla mnie to szybkosc uplywania czasu razczej nie zalezy od tego czy wykonywana czynnosc jest przyjemna czy nie.
Ja mam dosyc smiesznie bo wstajac sprawdzam czy ten dzien mi zleci szybko czy wolno.jak?
Slucham sobie takiego kawalka techno i raz jak go slucham to jakby lecial w zwolnionym tepie a innym razem jakby ktos go minimalnie przewijal.Zastanawiam sie nad tym zjawiskiem i troche mnie to nurtuje.Wiem ze to dziwne oceniac czy dzien szybko zleci na podstawie muzyki,ale dla mnie to najlepszy sposob.Sami sprobujcie moze zauwazycie taka zaleznosc jak ja a jak nie to ide do psychiatry
Ja mam dosyc smiesznie bo wstajac sprawdzam czy ten dzien mi zleci szybko czy wolno.jak?
Slucham sobie takiego kawalka techno i raz jak go slucham to jakby lecial w zwolnionym tepie a innym razem jakby ktos go minimalnie przewijal.Zastanawiam sie nad tym zjawiskiem i troche mnie to nurtuje.Wiem ze to dziwne oceniac czy dzien szybko zleci na podstawie muzyki,ale dla mnie to najlepszy sposob.Sami sprobujcie moze zauwazycie taka zaleznosc jak ja a jak nie to ide do psychiatry
z tą muzyką też czasem tak mam.
co do mylenia dni... w podstawówce zdążyło mi się raz czy dwa iśc do szkoły spakowanym i przygotowanym na inny dzień... dopiero jak nie mogłem znaleźć klasy od nauczyciela dowiedziałem się że dzień mi się pomylił
co ro relatywizmu postrzegania czasu, uważam, że to kwestia naszego samopoczucia humoru itp. czynników, ale zależnych od nas.
czas leci tak samo, a my po prostu czasem mamy wrażenie że pędzi albo zwalnia.
w weekend miałem egzaminy i jak siedziałem, na speakingu to 15 min minęło mi jak 3, a jak nudzę się w domu, albo rano gdy obudzę się wcześniej to minuty lecą jak zwariowane...
kwestia osobistego postrzegania czasu, gdyby czas się rozciągał itp itd, to wiele rzeczy byłoby niemożliwe do zsynchronizowania...
co do mylenia dni... w podstawówce zdążyło mi się raz czy dwa iśc do szkoły spakowanym i przygotowanym na inny dzień... dopiero jak nie mogłem znaleźć klasy od nauczyciela dowiedziałem się że dzień mi się pomylił
co ro relatywizmu postrzegania czasu, uważam, że to kwestia naszego samopoczucia humoru itp. czynników, ale zależnych od nas.
czas leci tak samo, a my po prostu czasem mamy wrażenie że pędzi albo zwalnia.
w weekend miałem egzaminy i jak siedziałem, na speakingu to 15 min minęło mi jak 3, a jak nudzę się w domu, albo rano gdy obudzę się wcześniej to minuty lecą jak zwariowane...
kwestia osobistego postrzegania czasu, gdyby czas się rozciągał itp itd, to wiele rzeczy byłoby niemożliwe do zsynchronizowania...
Obserwacja: dzisiaj czas przyspieszyl pomiedzy 11 a 13, reszta dnia - wrecz przeciwnie. W zwolnionym tempie. A nie, jeszcze od 17.30 do 19.00 mniej wiecej zdecydowal sie minac blyskawicznie. A u Was?
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
Ja poruszam się szybciej. Lubię biegać - dla poruszających się z większą prędkością obiektów czas płynie wolniej. A więc dłużej zachowam młodość.
Żyję tym co czuję, z życia biorę to, co mi smakuje.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
mrt pisze:Kto wchodzi w temat ku dobru nauki polskiej?
Ktoś se z Nas robi jaja!
Siedzą tam, na górze, i podkręcają lub spowalniają pokrętło czasu na tej, oto, planecie, dziś Strażnicy czasu, jak się nawalą, sie bawią: ten dzień w 18 godzin, następny w 30, grunt, żeby się roczny bilans zgadzał, bo zbytnio sie rozpędzi lub spowolni jądro ziemi ;P
To nasz Matrix, nie ich - my bawimy się mrówkami, oni nami ;P - tak było, jest i tak będzie
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Mi wczoraj zniknął czas między 12.00 a 15.15. Rano normalnie. Po 16.00 znów normalnie, a własciwie wieczorem się dłużył.katerina pisze:Obserwacja: dzisiaj czas przyspieszyl pomiedzy 11 a 13, reszta dnia - wrecz przeciwnie. W zwolnionym tempie. A nie, jeszcze od 17.30 do 19.00 mniej wiecej zdecydowal sie minac blyskawicznie. A u Was?
Aha. Ostatnie dwa dni mam zadziwiajace - normalnie wstawałam o 5.30 i ledwo się wyrabiałam. Nie zmieniłam systemu porannego, wszystkie czynności wykonuję tak samo, a wczoraj wstałam o 5.15 i od 6.00 już nie miałam co robić. Dziś wstałam o 5.30 i... od 6.00 znów nie miałam co robić, mimo że głowę myłam, kanapaki UFOwi do pracy itd.
Czyli wczoraj:
Do 7.00 - zwolnił
7.00-12.00 - normalnie
12.00-15.00 - przyspieszył
16.00-19.00 - normalnie
19.00-24.00 - zwolnił
katerina pisze:Obserwacja: dzisiaj czas przyspieszyl pomiedzy 11 a 13
Twoje dzisiaj czyli moje wczoraj. cholera zgadza sie w tym czasie jak mi pomknęło to nawet sie nie zorientowałam kiedy
od 6 do 7 wlekł sie
od po 7 do teraz poleciła tak szybko, ze nie zdazyłam nawet zgłodniec, nie napisałam prawie nic na forum, a cholera prawie dupy od kompa nie ruszłam
[ Dodano: 2006-12-29, 15:52 ]
Marta jak tam obserwacje i pomiary
-
- Bywalec
- Posty: 59
- Rejestracja: 31 paź 2006, 20:15
- Skąd: z daleka
- Płeć:
Wróć do „Wszystkie inne tematy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 318 gości