Zastanawiałem się nad kwestią oglądania erotyki czy pornografii w sieci.
Teza, którą często lansują „oglądacze”, że nie ma nic złego w tym że jeden z partnerów ogląda erotykę czy porno w sieci, bo lubi jest wg mnie odrobinę naciągana (do własnych potrzeb
). Wg nich nie ma nic zdrożnego, jeśli partner, realizując swoje potrzeby obcowania z nagością czy to w wydaniu erotycznym, czy porno ogląda takie strony np., a ulegając fizjologicznej reakcji podniecenia masturbuje się. Zupełnie co innego jest, jeśli zaczyna oglądać takie strony w celu podniecenia. To jest często przez nich piętnowane.
W moim mniemaniu jest to swego rodzaju relatywizm stworzony, żeby po części usprawiedliwić takie zachowania. Podam przykład, specjalnie przejaskrawiony, żeby uargumentować moje twierdzenie.
Idę do klubu z zamiarem potańczenia. Świetnie się bawię. Nagle dostrzegam śliczną dziewczynę, która daje mi jasno do zrozumienia, że jest otwarta na różne propozycje (tu metafora dostępności stron o zabarwieniu erotycznym czy pornograficznym). Ulegając fizjologicznemu podnieceniu postanawiam się zaspokoić. Wg teorii „oglądaczy” nie powinno to być traktowane jako coś zdrożnego, bo tak naprawdę nie miałem takiego zamiaru, żeby to robić, po prostu mi się zachciało pod wpływem impulsu dostarczonego mi z zewnątrz.
Jak już wspomniałem, jest to celowo przejaskrawiony przykład obrazujący w sposób prosty mechanizm.
W każdym razie akceptacja (często przyjmowana a priori przez „oglądających) partnerów „oglądaczy” w tym względzie jest albo wymuszona tłumaczeniem, że przecież nic złego się nie dzieje, bo ja sobie tylko oglądam, a to, że np. potem mam ochotę na masturbację jest wynikiem zwykłego ludzkiego podniecenia, bądź też niechęcią „pokrzywdzonych” do tzw. „ograniczania zainteresowań oglądaczy”, co może wiązać się z wymówkami i kłótnią.
„Oglądacze” przeważnie tłumaczą się w ten sam sposób: to tylko zdjęcia, to tylko filmy, tylko Ciebie kocham i tylko o Tobie myślę. Oczywiście jest w tym pewien fałsz, bo nie wierzę, żeby „oglądacz” patrząc na zdjęcie nagiego faceta/kobiety i popadając w podniecenie myślał właśnie o swoim partnerze. Chociażby z tego względu, że podnieca się na widok innej osoby.
Reasumując, zainteresowania tego typu realizowane osobno, bez partnera, mogą rodzić u tegoż partnera podejrzenia (niezupełnie bezpodstawne), że „oglądacz” szuka podniety (choć zarzeka się, że to tylko zainteresowanie pozami, estetyką etc) zupełnie gdzie indziej.
Inaczej wygląda realizacja takich zainteresowań razem, kiedy taki „seans” może być pewną grą wstępną do wspólnej intymności.
Jeśli natomiast partner słyszy, że :Kochanie, nie teraz, bo obejrzałam –em sobie trochę zdjęć i tak się podnieciłam -em, że musiałam -em sobie „ulżyć” i teraz nie mam ochoty, to w pełni uzasadnione może być podejrzenie, że „oglądacz” tak naprawdę pod płaszczykiem „zainteresowań” realizuje pewne swoje „chciejstwa” nie bacząc zbytnio na uczucia, które rodzą się w jej/jego partnerze (chociażby kwestia nieuniknionego porównywania się z „wzorcami”, które tak podniecają „oglądaczy”).