Temat wydawałby się skończony.. otórz jednak od kilku nocy nie mogę spać przez to. Od kilku tygodni nie jestem już z moim chłopakiem (z jego inicjatywy zerwaliśmy, bo twierdził że mnie nie pokocha już, a to co do mnie czuł to tylko przywiązanie).
W ostatnim tygodniu jednak nie mogę normalnie chodzić spać. Staram się nie myśleć o nim. Jednak kiedy kładę się spać, mimowolnie tulę się jakoś bardziej do poduchy i wtedy śni mi się on. To już 4 czy 5 noc z rzędu kiedy śnię tylko o nim. Gadałam dziś z nim przez tel. I co? I nie wierzę.. nie wierzę że można być tak pozbawionym uczuć. Nie wiem jak to się stało, ale choler** zależy mi na tym człowieku. Powiem więcej.. kocham go..... ale co mi po tym jak on ze mną już nie jest. Być może to miłość diedojrzała, ta w stylu:"kocham cię bo cię potrzebuję", ale z każdym dniem uświadamiam sobie że przeradza się ona w tą dojrzałą, bezinteresowną. Niestety nie mam na to zbyt dużego wpływu
Tak naprawdę, piszę dalszy ciąg tego topicu, bo nie umiem.. nie umiem zrozumieć jego postawy.
Kiedy zobaczyliśmy się po 2 tyg. i chciał zerwać, zachowywał się strasznie chłodno. Jak ze zwykłą kumpelą gadał itd. Zero miłych słów itd. Kiedy jednak po krótkiej rozmowie stwierdziliśmy że będziemy nadal ze sobą, zaczął mnie całować, mówił mi jak zajeb***** wyglądam itd. Znów nazywał mnie swoim kwiatuszkiem itd, itd.
Widać było w końcu szczery uśmiech na jego twarzy i tą radość dziecka w oczach. Znów zachowywaliśmy się jak para dużych dzieciaków i mieliśmy w d.... to co myśleli o nas ludzie.
Po dzisiejszej rozmowie z nim znów czułam ten chłód.. czułam że gada jak z kumpelą. W dodatku powiedział że przyzwyczaił się już do tego że ma tylko naukę przed sobą.
Jak można być tak zaślepionym?
czy on naprawdę nie potrzebuje uczuć?
czy naprawdę nie może mnie już nigdy pokochac?
Kiedy wyjeżdżał po raz pierwszy, nie mogliśmy się wręcz rozstać.. ale po tych 2 tyg. nie był już tak "zauroczony".
Zapomniał o jakimkolwiek uczuciu do mnie.
Parę dni przed zerwaniem mówił że czuje się samotny ze mną. Że chciałby mieć jakąś motywację do życia i tak poważnie się zakochać, a we mnie jakoś nie umie, choć jest mu ze mną super.
(Wciąż ma nadzieję że spotka miłość swego życia.)
Potem juz przy zerwaniu powiedział: "qrde, było nam tak dobrze i sam nie wiem co się stało
" Ale to faktycznie chyba przez odległość. Bo naprawdę się rozkręcało i wyjazd sprawił, że być może nie zdążyło dojść do stadium milości. Nie wiem.. ja tak to rozważam.
Tylko..... nie chodzi już o mnie, bo pewnie i tak już nie mam szans na nic więcej u niego, ale jak mogę mu pomóc
?????? Jak pomóc nauczyć się że poza nauką i sztuczną rozrywką jest jeszcze drugi świat - świat uczyć. Nie mogę uwierzyć że nauka może tak zaślepiać. Co ja mogę dla niego zrobić?