Żabcia pisze:Black007_pl pisze:do pierwszego roku studiów miałem depresję (nie doła, a depresję - chorobę) - doszło do tego, że już miałem skońzyć z soba, ale na szczęście pomoc nadeszła w ostatniej chwili
no faktycznie brzmi znajomo to co mówisz.... ale jak doszedłeś do tego zdania o sobie?
Wiesz, mnie stary od urodzenia powtarzał, że będę nikim, krzyczał o byle co, np. Mam niski poziom magnezu we krwi - teraz to wiem - objawia się tym, że trzęsą mi się ręcę: obrazek, miałem sześć lat i dostawałem po łapach, bo mi się trzęsły przy jedzeniu.
Szedłem po ulicy i całą dzielnica słyszała, że jestem do dupy, bo się garbię i z tego powodu jestem do niczego i jestem śmieciem
Trenowałem tenisa w wieku 14lat, to latał po korcie, kazał nie słuchać trenera tylko robić TAK, JAK on chce, bo on się zna, najlepiej.
W życiu nie usłyszałem nic dobrego na swój temat, zawsze było, że mnie wyrzuci z domu, że zobacze, jak to jest pod mostem, że jestem zakała i że żałuje, ze się urodziłem.
Zawsze on wszystko wiedział i robił najlepiej, a ja byłem nikim.
Ktoś tu napisał, że jak nie pije i nie bije, to dobrze, wybaczcie, ale to jest pier.olenie kotka przy pomocy młotka.
Kaleke psychicznego można zrobić z człowieka, jeśli się bardzo chce nawet nie pijąc i nie bijąc, wystarczy od urodzenia wmówić mu że jest nikim, że nic nie znaczy i że go (wasze dziecko) nie kochacie, bo coś tam zrobiło źle.
Dlatego, jak tak widzę na ulicy, jak młoda matka bije dziecko, bo nie chciało iść gdzieś, to mi sie chepie, rozumiem skarcić, dać klapsa, ale nie mów głópia babo, że dzieciak jest debilem, bo Ci coś zrobie...
Tak więc mój przepis na samobójstwo był taki:
Od urodzenia wmawiać synowi, że jest do dupy i że nikim nie będzie i jacy to wszyscy mają do koła wspaniałe dzieci, próbować sterowaćjego życiem. W końcu, jak jest na skraju wytrzymania, wystarczy iskra, a chłopak skoczy z bloku, albo się potnie....
Cóż ja dostałęm szanse w ostatnim momencie, otrzymałem pomoc, leczyłem się 3 miesiace, wcześniej brałem pół roku tabletki, żeby dotrwać do terapi bez ryzyka, że coś sobie zrobie.
Dzieki terapi nauczyłem się doceniać życie i być dumnym samemu z siebie, bo wiem, że nikt mnie nie pochwali, ba, jest wielu ludzi, którzy umieją mniej ode mnie, ale mnie krytykują, bo muszą sobie podnieść Ego, ale zaraz sprowadzam takich kretynów na ziemię.
Mam nawroty, biorę obecnie leki, pomagają mi trzymać pion, pomagają mi nie wpaść w depresję znowu, gdyby nie one, to pewnie teraz leżałbym na podłodze płacząc i próbując sobie zrobić krzywdę - taka jest prawda moi drodzy i się jej nie wstydzę.
Dzieki terapi wypracowałem mechanizmy obronne, kiedy w tym roku miałem nawrót sam poszedłem po pomoc, zamiast czekać, aż ktoś zauważy, że coś jest nie tak, bo jakbym na to czekał, mogłoby być zapóźno.
Dzięki leczeniu dzisiaj mogę powiedzieć, że coś znaczę, mam 22 lata, całe życie przed sobą, perspektywy, uczę się i pracuję, robię to co lubię - kiedyś nie mógłbym tak o sobie powiedzieć, ba nie mógłbym nawet tak o sobie pomyśleć.
Dlatego, ja radzę terapię i nie jego domu, ale jego, bo mojego starego też nie da się wysłać na leczenie, dlatego, ja musiałem się leczyć, żeby żyć z dewiantem i żyję....
Pozdrawiam.
PS: Przytulajcie swoje dzieci i mówcie im, że je kochacie - bo to ważne wbrew pozorom.