Nibeneth pisze:, co najważniejsze, wg wielu, jest Kurdem (czytaj turkiem) i to mi nie gwarantuje nic dobrego.
Zostawmy to na razie na boku i skupmy się na:
Nibeneth pisze:bariera językowa
...hmm. Małżeństwa ponad barierą językową to chyba małżeństwa, u których podstaw ta prawdziwa miłość leży
jeszcze rzadziej (o ile nie nigdy), niż u podstaw małżeństw "zwykłych". Takie jest moje zdanie - po prostu nie jestem w stanie sobie wyobrazić pozbawienia się całej tej cudownej nici porozumienia, jaką daje używanie od dziecka tej samej mowy, tych samych - prawie nie do uchwycenia - niuansów językowych, idiomów, które śmiało można nazwać kompletną syntezą lingwistycznego "wyczucia"... Tych samych, solidnie wypracowanych mechanizmów, dzięki którym możemy używać tego, co jest "koniecznym bytu cieniem" - ironii
![.zakochany. <zakochany>](./images/smilies/serduszka.gif)
Jakim trzeba być tytanem języka, by tę barierę przezwyciężyć?!
A teraz weźmy pod uwagę, że mówimy o tej barierze w wydaniu podwójnym, bo przecież nie po kurdyjsku z nim rozmawiasz, tylko - jak podejrzewam - po angielsku...
Coś was ku sobie "pchnęło" - ok, nikt Ci nie każe oszukiwać biologii. Ale zdefinuj sobie to, co między wami jest -
pożądanie. I świadomość tego, co was dzieli powinna Ci - mam nadzieję - pozwolić na wyleczenie zdrowym rozsądkiem choroby namiętności, której istota nie polega na samym namiętności istnieniu, ale na - w głównej mierze - nieuświadomionej konieczności odrzucenia wszelkich mrzonek o "wielkiej miłości" zrodzonych z faktu, że facet ma fajny tyłek.
Dziękuję
![:) :)](./images/smilies/usmiech.GIF)