Mysiorek pisze:Ale jest i tak jak pisała Monia! : najpierw KONIEC emocjonalny i bezpowrotny, potem początek czegoś nowego.
Bo inaczej to kurestwo!
No jasne, ale cały topik jest raczej z perspektywy kogoś, kto może wejść w związek, małżeństwo, rodzinę innej osoby i ... chciałem tylko powiedzieć, że nie powinno się łatwo przechodzić nad tym wszystkim do porządku dziennego myśląc o tym, co można utracić i o niczym więcej, bo przecież ona dorosła, w związku się jej pewnie nie układa, sama tego pragnie, jednocześnie najlepiej nic nie obiecywać etc. - a to przecież słowa Andrew.
Tak jakbyś Andrew nie wiedział, nie doświadczył, czo zaobserwował, że ludzie, a pewnie kobiet zwłaszcza bywają cholernie zagubione i bezbronne, zwłaszcza w obliczu pierwszego kryzysu małżeńskiego... - ot wszystko i zgadzam się z Mysiorkiem, tym samym przepraszając, iż i mnie poniosło na wody osobistych uwag, że nie powinno się tego odnosić bezpośrednio do własnych losów.
Andrew pisze:na kogo mam niby to patrzec ? na sasiadów ?
Nosz przecież topik o sytuacji faceta chcącego się zangażować w jakiś układ z kobietą uwikłaną w małżeństwo, rodzinę ... - a Ty cóż, dalej twierdzisz, że nie ma co o niej myśleć, że to ona przecież dorosła, że lepiej nie obiecywać, ... by nie była zaskoczona i by można było jej później ewentualnie powiedzieć, że przecież było miło, ale nic więcej... I jeszcze słowa, że jej winy żadnej, bo przecież nie otrzymuje w związku, tego
co powinna - ale gdyby w nowym się jej nie udało, to już winna, bo dorosła, powinna znać konsekwencje i właściwie dlaczego się łudziła, czego się spodziewała...
Wszystko to piękne i ładne, tylko pisane z cholernie jednostronnej perspektywy zrobienia sobie samemu dobrze...
Piszę tyle o tym, bo w takim świecie nie bardzo widzę miejsce na jakieś trwałe związki, na wzajemne zaufanie i osiągnięcie tą drogą szczęścia - ... a to po prostu skłania mnie do myśli o zakonie <aniolek2>
<browar>