
Do rzeczy......
Kilka lat byłam w związku, w którym seks nie istniał, nie chce rozwodzić się nad tym bo to już przeszłość. Jeśli seksu nie było, tym samym nie było z kim podnosić techniki i uczyć się nowych rzeczy (Tak naprawdę mimo wieku moje dośiadczenie równa się zero)

Na szczęście kilka miesięcy temu doszło do mnie, że marnuje swoje życie w czymś co przyszłości nie daje, a tylko wysyssa energie i zapał do czegokolwiek.

Tak miło już jest od kilkunastu tygodni, jednak ja chciałabym dawać mu tyle samo co biorę, wiem, że powiecie rozmawiaj, pytaj, robię to a on niezmiennie z tajemniczym uśmiechem mówi "szukaj" albo moje ulubione "zgadni". Udało mi się wyciągnąć, że bardzo lubi pozycje na jeźca, no i ogólnie wszystkie te gdzie kobieta jest na górze. I tu zaczyna się mój problem bo;
a) nie czuje nic (nie wiem czy już jest w środku czy , czy nie)
b) nie potrafie nadać jakiegoś tempa temu wszystkiemu
c) robię coś nie tak, bo ciagle "wypada"
d) "nie czuje klimatu"
Co robie nie tak?
Kwestia treningu?
Efekt jest taki, że pozwalam mu na wszystko, tylko jak prosi, żebym wskoczyła na niego to sie blokuje i powoli zapał mnie opuszcza.



