qbass17 pisze:A ile Ty masz lat??
protestuję

to dyskryminacja ludzi całuśnych inaczej

Sam mam 30-tkę i nigdy się nie całowałem

TedBundy pisze:Szklanka wody i brom - do zażycia natychmiast
no tak!! A jaka jest dzienna produkcja bromu

Chętnie zużyję całość
A co do meritum to masz:
Instrukcja
W celu przeprowadzenia akcji zwanej potocznie całowaniem, należy zaopatrzyć się w żywego osobnika, najlepiej płci przeciwnej.
Jeśli jest możliwość wyboru, to należy kierować się głównie kryterium zapachowym, a dopiero w drugiej kolejności bodźcami wzrokowymi (jako, że przy całowaniu i tak przeważnie oczy się zamyka;)
Jeśli nadal mamy wątpliwości, to wybieramy takiego, który nie przejawia oznak paniki, lub pierwszych symptomów omdlenia (blada twarz, trzęsące się ręce, nietypowy wytrzeszcz oczu).
Po wybraniu najodpowiedniejszego obiektu, uprowadzamy go w ustronne miejsce (w celu odizolowania od konkurencji), a następnie umieszczamy w wygodnej pozycji i unieruchamiamy.
W zasadzie istnieją 3 główne pozycje do całowania, z licznymi mutacjami, a mianowicie: stojąca, siedząca i leżąca. Wybór pozycji zależy od indywidualnych upodobań, czasem od istniejących warunków, a nieraz nawet od różnicy wzrostu.
Wybór pozycji najlepiej zostawić jest intuicji, choć w pozycji leżącej jest najwygodniej i najbezpieczniej (nie jest ona jednak zalecana na salach tanecznych, a wręcz zakazana na wszelkich jezdniach i torowiskach).
Osobnika do całowania, zwanego dalej partnerem, trzymamy oburącz za głowę, lub obejmujemy jego tułów ramionami. Ma to na celu łatwiejsze trafienie otworem gębowym w analogiczny otwór u partnera, oraz utrzymanie w tej pozycji przez odpowiedni czas.
Dodam przy okazji, że całowaniem nazywa się również dotykanie otworem gębowym innych otworów w ciele partnera, a nawet fragmentów jego ciała bez żadnych otworów. Jest to oczywiście całowanie jednostronne i nie będzie tu omawiane, jako zbyt egoistyczne i aspołeczne.
Po udanym złączeniu otworów gębowych, zwanych też ustami, za pomocą fałd przyssawnych, zwanych z kolei wargami, przysysamy się do partnera jak najdokładniej.
Efekt przyssania osiągamy przez wytworzenie w swojej jamie gębowej podciśnienia. Jeśli nie chcemy, aby podciśnienie to wciągnęło obcy język między nasze zęby, to musimy je trzymać cały czas zaciśnięte.
Sami też lepiej nie pakujmy naszego języka za daleko, bo przypadkowy wystrzał szampana, pęknięcie balonika, lub inny hałas, może nas nabawić śmiesznej wady wymowy.
Po zakończeniu wymiany śliny i ewentualnym policzeniu zębów, rozłączamy się z partnerem w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza. Próby całowania można oczywiście powtarzać dowolną ilość razy, ale po co ? Z próby na próbę może być coraz gorzej, więc po spełnieniu podstawowego obowiązku towarzyskiego, najrozsądniej jest wrócić do wciągania bardziej septycznych i kalorycznych płynów.
Uwaga ! Nie dajcie się nabrać na jakieś infantylne opisy uroków całowania, w stylu jak niżej:
...zacząłem ją całować. Usta miała śmiałe, wargi pełne i ciepłe. Nie odczułem słodkości i nie smak mam na myśli. Dopiero gdy sklejone usta przeciągać się zaczęły na boki, gdyśmy nawzajem skubać zaczęli swoje wargi, zetknęły się nasze języki i ten dotyk dopiero wywołał wrażenie słodyczy. Nie czułem jej w ślinie i nie smakowymi kubkami, ale zrodził się mózgu i przeszedł całe ciało, napełniając rozkoszą wszystkie moje komórki. Rozsmakowały się w sobie i roztańczyły języki. Zrosły się nasze twarze, krzyżowały się nosy. Szukaliśmy kontaktu coraz śmielej i więcej. Zamknąłem wtedy i ja swoje oczy i odpłynąłem z nią w noc, rozświetlaną przez powieki stłumionymi światłami dyskoteki...
Brrr...
...Oczywiście pocałowałem, a ona przywarła do mych ust wilgotnymi i miękkimi wargami. Przyssała się do mnie namiętnie. Prowokatorka. Zamknęła te wielkie tęskniące oczy i teraz językiem pogłębiała nasz kontakt. Jak mam jej się oprzeć ? Zmysłowość i bliskość kobiecego ciała budziły ponownie moje męskie żądze. Czy ja się przy niej nigdy nie uspokoję ? Zacząłem bezwiednie rozgniatać ją o siebie. Zdusiłem jej oddech, tłamsząc w ramionach słabo umięśnioną klatkę piersiową. Zmiażdżyłem słodkie wargi tak mocnym pocałunkiem, że się wystraszyłem, czy ją to nie boli. Nie bolało. Wciąż jej było mało. Całowałem więc dalej. Skubałem ciepłe i żywotne płatki ust. Smakowałem dotknięciem języka jej przyjazny język. Wymieniałem czułości na granicy zębów delikatnych i w śmiałych rewizytach. Gdy jej tchu brakowało nawet w szybkim oddechu, całowałem jej twarz. Chłodziłem rozgrzane rumieńce policzków, moimi prawie tak samo gorącymi ustami. Znaczyłem muśnięciami warg na jej szyi niewidzialny ślad, a lekkim kąsaniem dolną część ucha masowałem...
Patrz, Kościuszko, na nas z nieba raz Polak skandował.
I popatrzył nań Kościuszko i się zwymiotował.
/Konstanty Ildefons Gałczyński/