Do związku wkradła się rutyna. W końcu on znalazł pracę i przestaliśmy się kłócić, bo rzadziej się widujemy. Przyznał się niedawno że:
-flirtuje dla żartu z koleżankami z pracy a wcześniej robił to przez internet, "bo chciał zobaczyć czy ma dobry bajer".. Dobra przełknę to... Ale padł tekst:
-Nie staram się już i nie walczę o Ciebie, bo nie muszę. Wiem że mnie kochasz i będziemy razem. Jeśli będę znowu zagrożony, będę dalej walczył.
Poczułam się jakby powiedział:
-nudzisz mnie już, zrób coś ze sobą. Juz nie jesteś taka super jak kiedyś.
Chciało mi się beczeć i nie ukrywałam, że mnie boli to co powiedział. Ale do sedna ;/
Spędziliśmy razem dzień na działce. Byliśmy sami i bawiliśmy się trochę. Improwizowanie sexu musiałam co chwile przerywać bo miałam wciąż wrażenie ze wchodzi we mnie, a nie mielismy zabezpieczenia. W pewnym momencie on naprawde we mnie wszedl, chociaz wiedzial ze nie uznaję sexu bez zabezpieczenia. Wyszedl natychmiast bo narobilam halasu i rzucił haslo
"i co od razu w ciazy jesteś myslisz?!"
Czulam sie okropnie. Chcialam nawet zerwac. nie odzywalam sie do niego potem, az przyszedl i przyniosl kwiatka z przeprosinami. Wahalam sie czy wybaczyc, ale przeciez nie mozna tak w ciagu jednego dnia sie odkochac.
Problem polega na tym, że teraz boje sie do niego zblizyc. Potrafie sie zdobyc na przytulenie, ale nie mam ochoty na nic wiecej.
Boje sie ze juz ciagle bede tak miała, że nie bede potrafila mu zaufać.
Co zrobic

Odbudowanie zaufania to nie jest prosta sprawa
