Związek a wiara.
Moderator: modTeam
-
- Bywalec
- Posty: 56
- Rejestracja: 26 lip 2005, 13:53
- Skąd: Polska
- Płeć:
Związek a wiara.
Witam. Dziś trochę nostalgiczny dzień i przyszła mi ochota na refleksje, dodatkowo po rozmowie z moją dziewczyną postanowiłem, że opiszę wam tutaj mój 'problem'. W skrócie chodzi o to, że dzieli nas podejście do spraw wiary, czyli jakby nie patrzeć temat fundamentalny. Ona jest z bardzo katolickiej rodziny, gdzie wiara jest zakorzeniona od wielu pokoleń. Moja rodzina i ja na odwrót - zdecydowanie bliżej mi do ateisty, choć do końca Boga się nie wyrzekam. Można powiedzieć, że jestem zawieszony "pomiędzy", szukam ciągle odpowiedzi na pewne pytania. Jesteśmy z dziewczyną razem od mniej więcej 1,5 roku, myślimy o wspólnej przyszłości, ale niestety temat wiary wraca co jakiś czas jak bumerang i powoduje mniejsze lub większe spięcia. Kiedyś jej nie przeszkadzało moje podejście do tych spraw, nie przeszkadzało jej to, że w prawie w ogóle nie chodzę do kościoła, że u spowiedzi nie byłem chyba od 7 lat, itd. Ostatnio jednak zaczęło jej przeszkadzać (pewnie po jej rozmowach z mamą) i zaczyna chyba mieć wątpliwości co do naszej wspólnej przyszłości. Wiem, temat nie jest łatwy, ale ja nie mogę pojąć jak można klasyfikować ludzi ze względu na to, czy wierzą, czy nie wierzą. Dla mnie najważniejsze jest uczucie do drugiej osoby, miłość, to co nas łączy. Nie obchodzi mnie to jaką ona religie wyznaje. Powtarzałem jej to wielokrotnie. Kocham ją i zależy mi na niej. Ale to nie oznacza, że będę przyjmował jako jedyne słuszne to co mówi mi Kościoł. Mam umysł, który się z tym wszystkim nie zgadza, mam swoje zdanie na pewne sprawy, ale jej to przeszkadza. Poza tym strasznie mnie wkurza, że tak duży wpływ ma na nią cała jej rodzina. To co powie mama jest święte, mam takie wrażenie, że to jej matka podburza ją przeciwko mnie, bo wie jakie mam podejście do tych spraw. Cholera, ciężko będzie ten problem rozwiązać. Chcę z nią być, myślę już o zaręczynach, ale co mam poradzić, skoro dla niej to takie istotne? A co wy myślicie o tym temacie, tj. podejście do wiary a związek. Jak mam przekonać moją dziewczynę, że najważniejsza jest ona, a nie wiara jaką wyznaję? Miał ktoś z was podobny problem?
Tak, ja...
Moja ukochana po tych wakacjach bardzo zainteresowala sie Swiadkami Jehowy. Do tego stopnia, ze zaczela chodzic i nie rozstawac sie z Biblia. Jestem czlowiekiem religijnym, wierze w Boga, ale nie moge pozwolic na to, aby moje dzieci bawily sie w to, w co Ona chce sie bawic. Nie wiem czy ma w przyszlosci zamiar przejsc na to wyznanie czy nie... Milosc miloscia, ale nie moge zrezygnowac ze swoich marzen o koscielnym slubie, o wspolnych swietach ze swoimi dziecmi, rodzinnym rozpakowywaniu prezentow pod choinka, z urodzin... Rozumiem gdyby to siedzialo w Niej od zawsze. Ale to wyglada jak opetanie przez ludzi potrafiacych zamanipulowac jej slabym charakterem... Nie mam nic do Swiadkow Jehowy, szanuje ich wiare, ale pomimo przeogromnej milosci nie pozwole na to, aby cokolwiek stanelo na drodze do spelnienia moich najwiekszych marzen. I jesli moja dziewczyna kiedys zadecyduje o przejsciu na inne wyznanie... to zegnaj.
Moja ukochana po tych wakacjach bardzo zainteresowala sie Swiadkami Jehowy. Do tego stopnia, ze zaczela chodzic i nie rozstawac sie z Biblia. Jestem czlowiekiem religijnym, wierze w Boga, ale nie moge pozwolic na to, aby moje dzieci bawily sie w to, w co Ona chce sie bawic. Nie wiem czy ma w przyszlosci zamiar przejsc na to wyznanie czy nie... Milosc miloscia, ale nie moge zrezygnowac ze swoich marzen o koscielnym slubie, o wspolnych swietach ze swoimi dziecmi, rodzinnym rozpakowywaniu prezentow pod choinka, z urodzin... Rozumiem gdyby to siedzialo w Niej od zawsze. Ale to wyglada jak opetanie przez ludzi potrafiacych zamanipulowac jej slabym charakterem... Nie mam nic do Swiadkow Jehowy, szanuje ich wiare, ale pomimo przeogromnej milosci nie pozwole na to, aby cokolwiek stanelo na drodze do spelnienia moich najwiekszych marzen. I jesli moja dziewczyna kiedys zadecyduje o przejsciu na inne wyznanie... to zegnaj.
Gareth, najważniejsza jest Ona, pięknie, ale zauważ, że na Nią składa się również Jej wiara!
Piszesz, że szukasz. A jakie problemy napotykasz po drodze? Rozmawiaj z Nią o tym i poproś o troszkę dystansu i "pomoc".
Skłonisz Ją tym do myślenia, bez mamusi u boku. Będzie sama musiała sformułować i wyrazić to, w co wierzy. Tym samym zmażesz rysujące się linie konfilktu. Bo to już nie spór ideologiczny, a chęć zrozumienia. Może się okazać, iz przejdziecie przyjemną wędrówkę, a może to być i koszmar. <browar>
Piszesz, że szukasz. A jakie problemy napotykasz po drodze? Rozmawiaj z Nią o tym i poproś o troszkę dystansu i "pomoc".
Skłonisz Ją tym do myślenia, bez mamusi u boku. Będzie sama musiała sformułować i wyrazić to, w co wierzy. Tym samym zmażesz rysujące się linie konfilktu. Bo to już nie spór ideologiczny, a chęć zrozumienia. Może się okazać, iz przejdziecie przyjemną wędrówkę, a może to być i koszmar. <browar>
... you bleed just to know you're alive ...
-
- Bywalec
- Posty: 56
- Rejestracja: 26 lip 2005, 13:53
- Skąd: Polska
- Płeć:
Haro - ale Ty mówisz o zupelnie innej sytuacji. Ja nie wyrzekam się całkowicie wiary katolickiej, ale nie zgadzam się z jej niektórymi kanonami, po prostu mam inne zdanie na pewne tematy niż moja dziewczyna, a już na pewno nie słucham wszystkiego co ma mi do przekazania Kościół (np. jestem zwolennikiem teorii ewolucyjnej człowieka, nie wierzę za to w baśń o Adamie i Ewie). Absolutnie nie w głowie mi przechodzenie na jakąkolwiek inną wiarę, prędzej stałbym się całkowitym ateistą . A gdybym tak nagle stał się świadkiem Jehowy, to oczywiście że moja dziewczyna nie mogłaby mnie znieść, a jeszcze jakbym nawiedzony biegał z biblią i głosił jakieś dziwne dogmaty, to tym bardziej Też myślę o ślubie kościelnym, ale nigdy nie wykluczałem, że mógłbym się bez takiego ślubu obyć (gdybym teoretycznie pokochał dziewczynę, która jest zadeklarowaną ateistką i nie chciałaby takiego ślubu). Też marzę oczywiście o wspólnych świętach z rodziną itd. Ale już coś takiego, że miałbym co miesiąc biegac do spowiedzi, czy obchodzić każde mniejsze święto kościelne nie mieści mi się w głowie. Generalnie uważam że co za dużo to nie zdrowo. Oczywiście to, że moja dziewczyna mocno wierzy absolutnie mi nie przeszkadza, ale już to że ja mam trochę inne zdanie i niczego przed nią nie ukrywam przeszkadza jej. I w tym własnie problem.
Ja też mam. Jestem wierząca, a on nie. Do tego zupełnie odmienne poglądy polityczne. Jazdy są nie raz, nie dwa. Wtrącać się w katolickie wychowanie dzieci nie będzie, ślub kościelny weźmie jako osoba towarzysząca - tyle udało nam się ustalić. Jak mi za bardzo na Kościół jedzie, to uduszam i jest spokój
A w Twoim przypadku, Gareth, to bardziej problemem jest jej matka niż wiara.
Zawsze masz ostateczny argument: św. Paweł powiedział, że "żona chrześcijanka uświęca niewierzącego męża". Niech to przypomni mamusi i doda, że może ma misję do spełnienia, żeby Cię nawrócić
A w Twoim przypadku, Gareth, to bardziej problemem jest jej matka niż wiara.
Zawsze masz ostateczny argument: św. Paweł powiedział, że "żona chrześcijanka uświęca niewierzącego męża". Niech to przypomni mamusi i doda, że może ma misję do spełnienia, żeby Cię nawrócić
-
- Bywalec
- Posty: 56
- Rejestracja: 26 lip 2005, 13:53
- Skąd: Polska
- Płeć:
BlueEyes pisze:Gareth, najważniejsza jest Ona, pięknie, ale zauważ, że na Nią składa się również Jej wiara!
Piszesz, że szukasz. A jakie problemy napotykasz po drodze? Rozmawiaj z Nią o tym i poproś o troszkę dystansu i "pomoc".
Skłonisz Ją tym do myślenia, bez mamusi u boku. Będzie sama musiała sformułować i wyrazić to, w co wierzy. Tym samym zmażesz rysujące się linie konfilktu. Bo to już nie spór ideologiczny, a chęć zrozumienia. Może się okazać, iz przejdziecie przyjemną wędrówkę, a może to być i koszmar. <browar>
Dokładnie, najważniejsza jest ona i jej wiara - w pełni akceptuję jej wiarę i idę na jak największe kompromisy jakie mogę iść (chociażby takie że zgodziłem się na seks dopiero po ślubie, mimo że sam nie wyznaje tej zasady). Chciałbym również tego samego z jej strony - żeby zaakceptowała to w jakiej rodzinie ja się wychowałem, żeby zaakceptowała moje podejście i moje wątpliwości. Poza tym chyba troszkę się nie zrozumieliśmy - moja dziewczyna doskonale umie wyrazić to w co wierzy, ale jej mama zna moje podejście do tych spraw i z góry zakłada, że jestem dla mojej dziewczyny niezbyt odpowiednim kandydatem. A że matka ma na nią ogromy wpływ, to różnie to się może skończyć.
Gareth: dla mnie moja ukochana tez jest najwazniejsza, co nie zmienia faktu, ze i dla Niej wazny powinienem byc ja. Szukanie na sile urozmaicen w swoim zyciu wychodzi na szkode naszemu zwiazkowi, a cos takiego nie powinno miec miejca. Oczywiscie masz racje, zle odebralem Twojego posta i wylalem sie z calkowicie inna sprawa - moj blad . Co jak co, pomimo tego, ze jestem wierzacy, to zdaje sobie sprawe ze Pismo Swiete to jeden wielki symbol i przesadna wiara w to, ze to wszystko bylo na serio, wydaje mi sie byc odrobine chore. Ale tak jak napisala mrt, przekaz jej slowa sw. Pawla. To powinno uspokoic i mame i Twoja druga polowe
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Miałm taki problem.
Ja plująca na kościół on katolik, lektor w kościele. To był jeden z temtów, którego lepiej było nie poruszać, bo była awantura jak cholera. I wcale nie o to,że ja mam inne zdanie czy on. Tylko o to,że co tydzień dwa słyszałam "Może jednak sie ze mną przejdziesz na mszę...". No szlak mnie trafiał,że nie potrafi uszanowac mojego zdani ai stara się mnie przekabacić. Efekt był oczywiście odwrotny.
Sprostowało się to samo bom się nawróciła.
A co Tobie poradzic to nie wiem. No serio. Bo ja nie widze problemu. Najważniejsze żebyście oboje szanowali swoje zdanie. A jak sie chajtac będziecie to i tak i tak. Skoroś niewierzący to co Ci za różnica że z tą godzinę se postoisz w kościele ? ;P A za nim się dzieci dorobicie to moze sie wszystko ułoży jakoś
Ja plująca na kościół on katolik, lektor w kościele. To był jeden z temtów, którego lepiej było nie poruszać, bo była awantura jak cholera. I wcale nie o to,że ja mam inne zdanie czy on. Tylko o to,że co tydzień dwa słyszałam "Może jednak sie ze mną przejdziesz na mszę...". No szlak mnie trafiał,że nie potrafi uszanowac mojego zdani ai stara się mnie przekabacić. Efekt był oczywiście odwrotny.
Sprostowało się to samo bom się nawróciła.
A co Tobie poradzic to nie wiem. No serio. Bo ja nie widze problemu. Najważniejsze żebyście oboje szanowali swoje zdanie. A jak sie chajtac będziecie to i tak i tak. Skoroś niewierzący to co Ci za różnica że z tą godzinę se postoisz w kościele ? ;P A za nim się dzieci dorobicie to moze sie wszystko ułoży jakoś
BlueEyes pisze:na Nią składa się również Jej wiara!
Se mi to z trzewi znowu wyciągnęłaś... sie to nazywa tolerancja!!!
Jeśli jest spójnik w związku, czyli mówiąc przyziemnie: miłość, to wszystko wokół jest dodatkiem. A, jeśli jest nim, to może tylko wzbogacić związek i potomstwo (:|) ... i teściowych też.
Ale, najpierw trza omamić teściów, bo oni mogą Ją wpierwej omamić i pójdziesz z kwitkiem. Twoja wybranka jest podatna na rodziców, nie ma wyrobionego zdania, jeszcze. Będziesz miał ciężką przeprawę. No, chyba, że jest już samodzielna.
KOCHAJ...i rób co chcesz!
- Krzych(TenTyp)
- Weteran
- Posty: 1848
- Rejestracja: 25 lis 2004, 12:51
- Skąd: Bydgoszcz
- Płeć:
Stary ty muj kochany Powiem tobie 2 mądre słowa ...
Masz przejebane jak w ruskim czołgu .
Odrazu mówię tobie bież to na dystans ...
No rozumiem cię, nie jestes niczego pewien no ale ta historia na pewno cię, uświadomi jak to naprawde jest .
I jezeli będzie się tak działo dalej daj sobie spokuj o_O to już jest fanatyzm nie wiara
Nie będzie mogła się z tobą ożenić itp. stary pryskaj z tamtąd jeżeli zdrowie psychiczne ci miłe !! Radze tobie to bo sam to przezyłem tylko ze w bardzoej drastyczym przebiegu spraw. A to tylko dlatego ze się nei dałem udupić
<browar>
Dokładnie , a nie prubowałes sie dogadać z jej starszą ? Ja się nieźle censored i poszedłem sobie do mojej na kawcię i wszystko sprostowałem ...
Ja dostałem ultimatum wyobraźsobie
Ze nie może być z człowiekiem który nie wiezy w boga. !
No ale jednak była i bardzo pokochała, bo wiara nie jest miarą człowieka.
A najbardziej mnie rozwalało jak się pokłuciliśmy z jej winy to sła do spowiedzi i była cała happy .. I ze mi wybacza
No na koniec dożuce pare linków stary
Oólnie problem nie do przeskoczenia. Ale obejść sie da na lewo
Ogólnie sprawiasz wrażenie dobrego człowieka. To powinno jej wystarczyć o!
Pewnie ma 15-17 lat, ogólnie to nie przekonasz .
Pfff.Stary zdrowia prawie przez to sraciłem...
censored co ty pleciesz kochana
Masz przejebane jak w ruskim czołgu .
gareth1982 pisze:Ona jest z bardzo katolickiej rodziny, gdzie wiara jest zakorzeniona od wielu pokoleń.
Odrazu mówię tobie bież to na dystans ...
gareth1982 pisze:Można powiedzieć, że jestem zawieszony "pomiędzy", szukam ciągle odpowiedzi na pewne pytania.
No rozumiem cię, nie jestes niczego pewien no ale ta historia na pewno cię, uświadomi jak to naprawde jest .
gareth1982 pisze:Jesteśmy z dziewczyną razem od mniej więcej 1,5 roku, myślimy o wspólnej przyszłości, ale niestety temat wiary wraca co jakiś czas jak bumerang i powoduje mniejsze lub większe spięcia
I jezeli będzie się tak działo dalej daj sobie spokuj o_O to już jest fanatyzm nie wiara
gareth1982 pisze:Kiedyś jej nie przeszkadzało moje podejście do tych spraw, nie przeszkadzało jej to, że w prawie w ogóle nie chodzę do kościoła, że u spowiedzi nie byłem chyba od 7 lat, itd. Ostatnio jednak zaczęło jej przeszkadzać (pewnie po jej rozmowach z mamą) i zaczyna chyba mieć wątpliwości co do naszej wspólnej przyszłości.
Nie będzie mogła się z tobą ożenić itp. stary pryskaj z tamtąd jeżeli zdrowie psychiczne ci miłe !! Radze tobie to bo sam to przezyłem tylko ze w bardzoej drastyczym przebiegu spraw. A to tylko dlatego ze się nei dałem udupić
<browar>
gareth1982 pisze:Wiem, temat nie jest łatwy, ale ja nie mogę pojąć jak można klasyfikować ludzi ze względu na to, czy wierzą, czy nie wierzą. Dla mnie najważniejsze jest uczucie do drugiej osoby, miłość, to co nas łączy. Nie obchodzi mnie to jaką ona religie wyznaje. Powtarzałem jej to wielokrotnie.
Dokładnie , a nie prubowałes sie dogadać z jej starszą ? Ja się nieźle censored i poszedłem sobie do mojej na kawcię i wszystko sprostowałem ...
gareth1982 pisze:Ale to nie oznacza, że będę przyjmował jako jedyne słuszne to co mówi mi Kościoł.
Ja dostałem ultimatum wyobraźsobie
Ze nie może być z człowiekiem który nie wiezy w boga. !
No ale jednak była i bardzo pokochała, bo wiara nie jest miarą człowieka.
A najbardziej mnie rozwalało jak się pokłuciliśmy z jej winy to sła do spowiedzi i była cała happy .. I ze mi wybacza
No na koniec dożuce pare linków stary
gareth1982 pisze:Cholera, ciężko będzie ten problem rozwiązać.
Oólnie problem nie do przeskoczenia. Ale obejść sie da na lewo
gareth1982 pisze:Chcę z nią być, myślę już o zaręczynach, ale co mam poradzić, skoro dla niej to takie istotne?
Ogólnie sprawiasz wrażenie dobrego człowieka. To powinno jej wystarczyć o!
gareth1982 pisze:Jak mam przekonać moją dziewczynę, że najważniejsza jest ona, a nie wiara jaką wyznaję?
Pewnie ma 15-17 lat, ogólnie to nie przekonasz .
gareth1982 pisze:Miał ktoś z was podobny problem?
Pfff.Stary zdrowia prawie przez to sraciłem...
gareth1982 pisze:Zawsze masz ostateczny argument: św. Paweł powiedział, że "żona chrześcijanka uświęca niewierzącego męża". Niech to przypomni mamusi i doda, że może ma misję do spełnienia, żeby Cię nawrócić Puscic oko
censored co ty pleciesz kochana
H, man runs over a woman in his car, whos fault is?
Well...
Why is the man...
Driveing in the kitchen ?
Well...
Why is the man...
Driveing in the kitchen ?
na szczęście do tej pory udawało mi się trafiać na partnerów o podobnym podejściu w tej kwestii: ateistów i antyklerykałów ;-) [jej, mówię, jakby tych partnerów 10tki były i każdy taki :diabel2: ]
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
-
- Bywalec
- Posty: 56
- Rejestracja: 26 lip 2005, 13:53
- Skąd: Polska
- Płeć:
Mysiorek pisze:Ale, najpierw trza omamić teściów, bo oni mogą Ją wpierwej omamić i pójdziesz z kwitkiem. Twoja wybranka jest podatna na rodziców, nie ma wyrobionego zdania, jeszcze. Będziesz miał ciężką przeprawę. No, chyba, że jest już samodzielna.
Mysiorek mówię Ci, podatna jest na rodziców jak cholera, pod każdym względem i co najgorsze nie widzi w tym nic złego, więcej - jest jej z tym dobrze. Nawet po ślubie chciałaby zamieszkać z rodzicami pod jednym dachem, ale będę walczył, żeby zmieniła zdanie A teściów omamić ciężko, bo nie mam odpowiednich argumentów.
Krzych - widze, że miałeś nieciekawe przeżycia U mnie może aż tak tragicznie nie jest, choć oczywiście za wiarą idą inne problemy, jak np. różne poglądy polityczne, czy brak seksu przed ślubiem. Chcę jeszcze napisać , że moja dziewczyna nie jest żadną fanatyczką religijną (choć teściowej do tego niedaleko), ale wiarę traktuje poważnie i nie dopuszcza do siebie żadnej innej argumentacji niż ta, którą przedstawia Kościół. Dlatego ciężko w ogóle na te tematy dyskutować, bo choćbym wywołał trzęsienie ziemi, to i tak nic nie pomoże.
p.s. ma 22 lata, a więc okres buntu już dawno za sobą
gareth1982 pisze:Mysiorek mówię Ci, podatna jest na rodziców jak cholera, pod każdym względem i co najgorsze nie widzi w tym nic złego, więcej - jest jej z tym dobrze.
Czyli... nikt ją jeszcze nie wyrwał od rodziców?....
Będziesz tym najgorszym, który zamachnął się na to.
Przejebane.
KOCHAJ...i rób co chcesz!
- Krzych(TenTyp)
- Weteran
- Posty: 1848
- Rejestracja: 25 lis 2004, 12:51
- Skąd: Bydgoszcz
- Płeć:
A tam. Zapodajcie sobie fim dzisiejszy o 22.30 na TVN - "Między Niebem a Piekłem".
Może ktoś coś z tego skuma Nie rozumiem
Fajna wizja życia po życiu! Może niewierni się nawrócą. Może teściowa też? (chociaż, chyba, ona z tego klimatu Nie rozumiem )
Wszystkiego prubowałem
Nawet "sstygmatów" Nie dało rady ...
No ale to już za mną...
Mysiorek mówię Ci, podatna jest na rodziców jak cholera, pod każdym względem i co najgorsze nie widzi w tym nic złego, więcej - jest jej z tym dobrze. Nawet po ślubie chciałaby zamieszkać z rodzicami pod jednym dachem, ale będę walczył, żeby zmieniła zdanie usmiech A teściów omamić ciężko, bo nie mam odpowiednich argumentów.
No co ty masz już pewnie doświadczenia, jeżeli chodzi o argumenty. Spokojna rozmowa jest najważniejsza ...
gareth1982 pisze:Krzych - widze, że miałeś nieciekawe przeżycia Puscic oko U mnie może aż tak tragicznie nie jest, choć oczywiście za wiarą idą inne problemy, jak np. różne poglądy polityczne, czy brak seksu przed ślubiem.
No co ty nie powiesz ...
<browar>
Ogólnie człowieku wpakowałeś się po szyje w szambo, cięzko będzie ci puźniej pozbyć się smrodu jaki zostawi na tobie.
Oczywiście zyczetobie szczescia i jak najlepiej. Ale będzie big problem z tymi "dogmatami"...
gareth1982 pisze:p.s. ma 22 lata, a więc okres buntu już dawno za sobą Puscic oko
Hmmm.no to ogólnie się nie zgadzam zeby miała tyle lat i tak uważała jak uważa.
po prostu aż nie chce mi się wiezyć
Wspułczuje..
H, man runs over a woman in his car, whos fault is?
Well...
Why is the man...
Driveing in the kitchen ?
Well...
Why is the man...
Driveing in the kitchen ?
- Sir Charles
- Weteran
- Posty: 3146
- Rejestracja: 02 wrz 2004, 11:38
- Skąd: sponad chaosu
- Płeć:
Kurcze, Powazny problem masz. I moze dlatego - jakos irracjonalnie - polubilem Cie od pierwszego zdania. A moze dlatego, ze ja tez mialem podobna sytuacje, ale - na szczescie - duzo mniej zaawansowana...?
Szczerze mowiac nie mam zbyt wiele do powiedzenia... To co pisze Mysior - tolerancja - to z jednej strony. A z drugiej strony istnieje problem, podobny do tego, o ktorym glosno ostatnio na forum, tylko ze w mniej razacej, i bardziej powszechnej, co nie znaczy mniej radykalnej skali. Chodzi mi o topik o Arabach. Tzn ogolnie muzulmanach. I to co tam napisala Mrt bylo bardzo madre. Nie zauwazyla chyba, ze w tej sytuacji pisze o podobnym przypadku, tylko duuuzo mniej obiektywnie. Bo w ten problem jest zaangazowana emocjonalnie. w tamten nie...
Moge rzucac grochem o sciane, ale lubie to robic. A wiec rzucam ponownie: nie istnieje nic takiego jak "wieczna milosc ponad podzialami, ponad problemami, ponad roznicami zdan". te roznice zawsze trzeba jakos w to wszystko wplesc. Margines wolnosci pozostawiany w zwiazku moze tyczyc sie wychodzenia z plcia przeciwna na piwo, czy innych - rownie przyziemnych - rzeczy. Ale nie moze dotyczyc rzeczy najwazniejszych. Bo predzej czy pozniej to wroci. Jak bumerang. I - jak sam - piszesz, wraca...
Sam jestem ateista. Nie mam moze duzo doswiadczenia, ale w tym momencie wiem, ze - moze nie wspolny, ale - zblizony poglad na jeden z najwazniejszych aspektow zycia czlowieka, na aspekt wiary, jest jednym z rozlicznych, ale zawsze fundamentow. Bez tego fundamentu ciezko bedzie Ci budowac gmach zycia. Bo on sie bedzie po prostu rozjezdzac. Gdybym posiadl w obecnym momencie zupelnie hipotetyczna sytuacje wyboru miedzy zaleta powszechnie uznawana, typu - biorac rzecz kolokwialnie - fajne cycki i ksztaltny tylek, a pogladami w tej sprawie identycznymi, lub prawie identycznymi jak moje - nie wahalbym sie ani chwili. To nie jest tak, ze dziewczyna jest sliczna, smiejecie sie na tych samych filmach i powiedziala Ci juz ze Cie kocha. Bo - po raz kolejny - to wroci. I wraca.
Wiesz... zycie polega na sztuce wyboru. Nie, nie wyboru. Na sztuce rezygnacji. Z czegos zawsze trzeba zrezygnowac. Sprobuj moze zrezygnowac z przyszlosci, ktora widzisz mniej lub bardziej swietlanie. Bo moze sie okazac, ze nagle zabraknie tego metaforycznego pradu. A wtedy cala "swietlanosc" diabli wezma.
Sprobuj... To tylko moje zdanie. Czuje ze topik rozwinie sie w dziesiatki postow... Ale wierze, ze moje zdanie jest choc w minimalnym stopniu brane pod uwage. Jezeli to prawda - to warto mi bylo stracic te 5 czy 7 minut zycia, zeby pomoc obcemu kolesiowi. Naprawde
Szczerze mowiac nie mam zbyt wiele do powiedzenia... To co pisze Mysior - tolerancja - to z jednej strony. A z drugiej strony istnieje problem, podobny do tego, o ktorym glosno ostatnio na forum, tylko ze w mniej razacej, i bardziej powszechnej, co nie znaczy mniej radykalnej skali. Chodzi mi o topik o Arabach. Tzn ogolnie muzulmanach. I to co tam napisala Mrt bylo bardzo madre. Nie zauwazyla chyba, ze w tej sytuacji pisze o podobnym przypadku, tylko duuuzo mniej obiektywnie. Bo w ten problem jest zaangazowana emocjonalnie. w tamten nie...
Moge rzucac grochem o sciane, ale lubie to robic. A wiec rzucam ponownie: nie istnieje nic takiego jak "wieczna milosc ponad podzialami, ponad problemami, ponad roznicami zdan". te roznice zawsze trzeba jakos w to wszystko wplesc. Margines wolnosci pozostawiany w zwiazku moze tyczyc sie wychodzenia z plcia przeciwna na piwo, czy innych - rownie przyziemnych - rzeczy. Ale nie moze dotyczyc rzeczy najwazniejszych. Bo predzej czy pozniej to wroci. Jak bumerang. I - jak sam - piszesz, wraca...
Sam jestem ateista. Nie mam moze duzo doswiadczenia, ale w tym momencie wiem, ze - moze nie wspolny, ale - zblizony poglad na jeden z najwazniejszych aspektow zycia czlowieka, na aspekt wiary, jest jednym z rozlicznych, ale zawsze fundamentow. Bez tego fundamentu ciezko bedzie Ci budowac gmach zycia. Bo on sie bedzie po prostu rozjezdzac. Gdybym posiadl w obecnym momencie zupelnie hipotetyczna sytuacje wyboru miedzy zaleta powszechnie uznawana, typu - biorac rzecz kolokwialnie - fajne cycki i ksztaltny tylek, a pogladami w tej sprawie identycznymi, lub prawie identycznymi jak moje - nie wahalbym sie ani chwili. To nie jest tak, ze dziewczyna jest sliczna, smiejecie sie na tych samych filmach i powiedziala Ci juz ze Cie kocha. Bo - po raz kolejny - to wroci. I wraca.
Wiesz... zycie polega na sztuce wyboru. Nie, nie wyboru. Na sztuce rezygnacji. Z czegos zawsze trzeba zrezygnowac. Sprobuj moze zrezygnowac z przyszlosci, ktora widzisz mniej lub bardziej swietlanie. Bo moze sie okazac, ze nagle zabraknie tego metaforycznego pradu. A wtedy cala "swietlanosc" diabli wezma.
Sprobuj... To tylko moje zdanie. Czuje ze topik rozwinie sie w dziesiatki postow... Ale wierze, ze moje zdanie jest choc w minimalnym stopniu brane pod uwage. Jezeli to prawda - to warto mi bylo stracic te 5 czy 7 minut zycia, zeby pomoc obcemu kolesiowi. Naprawde
soul of a woman was created below
Prawdopodobnie nasuwa się pytanie "co dalej? jak będzie wyglądać nasze życie?". Być może dziewczyna się zastanawia, czy uda jej się zbudować dom, o jakim marzyła z człowiekiem, który jest oddalony od wiary - w przeciwieństwie do niej. Nie kłóci to się z jej wyobrażeniem? Może mamuśka również tego typu pytania przed nią stawia i w ten sposób zasiewa się w dziewczynie ziarenko niepewności. A może też obawia się, że będziesz mieć na jej córkę "zły" wpływ i ona również zaniedba wiarę?
Dużo jeszcze tych "a może..." jest.
Ja też jestem w związku z facetem, który jest daleko od wiary. Owszem, zdarzyło się, że był ze mną na mszy, kościelny ślub też jak najbardziej wchodzi w grę, ale spowiedź i te sprawy... to już gorzej. Czasem też powie coś odnośnie wiary, przez co jest mi naprawdę przykro. Gdybym miała sobie przyszłość wyobrazić, to nie byłoby tak źle. Pewnie wielu rzeczy by mi brakowało jeśli chodzi o życie w wierze, ale poza tym myślę, że bym wszystko miała. Staram się te czy inne rzeczy zaakceptować, bo wiem, że mu naprawdę zależy. I on również będzie tolerować moje wyprawy do kościoła, modły, itd. Mam więc nadzieję, że i Twoja dziewczyna, gareth, do takich wniosków dojdzie i będzie chciała dalej z Tobą być Życzę Ci, żeby nic się w Twym związku nie rozwaliło!
Acha, i nie przestawaj walczyć o osobne mieszkanie bo mogłoby być naprawdę niewesoło Z drugiej strony zastanawiam się, czy uda Ci się przeciąć tę pępowinę, bo skoro do tej pory... W każdym razie powodzenia!
Dużo jeszcze tych "a może..." jest.
Ja też jestem w związku z facetem, który jest daleko od wiary. Owszem, zdarzyło się, że był ze mną na mszy, kościelny ślub też jak najbardziej wchodzi w grę, ale spowiedź i te sprawy... to już gorzej. Czasem też powie coś odnośnie wiary, przez co jest mi naprawdę przykro. Gdybym miała sobie przyszłość wyobrazić, to nie byłoby tak źle. Pewnie wielu rzeczy by mi brakowało jeśli chodzi o życie w wierze, ale poza tym myślę, że bym wszystko miała. Staram się te czy inne rzeczy zaakceptować, bo wiem, że mu naprawdę zależy. I on również będzie tolerować moje wyprawy do kościoła, modły, itd. Mam więc nadzieję, że i Twoja dziewczyna, gareth, do takich wniosków dojdzie i będzie chciała dalej z Tobą być Życzę Ci, żeby nic się w Twym związku nie rozwaliło!
Acha, i nie przestawaj walczyć o osobne mieszkanie bo mogłoby być naprawdę niewesoło Z drugiej strony zastanawiam się, czy uda Ci się przeciąć tę pępowinę, bo skoro do tej pory... W każdym razie powodzenia!
"Jeśli traktujesz życie ze śmiertelną powagą, nie licz na wzajemność" [A. Mleczko]
charlie81 pisze:Sprobuj moze zrezygnowac z przyszlosci, ktora widzisz mniej lub bardziej swietlanie. Bo moze sie okazac, ze nagle zabraknie tego metaforycznego pradu. A wtedy cala "swietlanosc" diabli wezma.
Ma zrezygnować z przyszłości?
Ma teściową i teścia na karku. Ma dziewczynę nieskojarzoną jeszcze, też na karku.
Nie ma w nim wiary... to w co ma wierzyć?
Carpe diem?
KOCHAJ...i rób co chcesz!
- Sir Charles
- Weteran
- Posty: 3146
- Rejestracja: 02 wrz 2004, 11:38
- Skąd: sponad chaosu
- Płeć:
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 47 gości