Czasem warto pomarzyć

Matura stres, egzaminy na studia stres, ale pierwszy dzień na uczelni TO DOPIERO STRES. Ale pamiętam z tego dnia coś dobrego, przystojniaka który przyćmił cały blask tego dnia, pierwszego dnia na uczelni.

później była już tylko nauka i jeszcze raz nauka. Pierwsze egzaminy to był horror. Matematyka od zawsze była moją pasją a więc kiedy oblałam pierwszy termin jakoś się załamałam. Ale w końcu postanowiłam nie poddać się. Zaczęłam szukać pomocy. Pamiętam że koleżanka z roku zaproponowała mi pomoc. Jej brat studiuje na trzecim roku a z matmy jest najlepszy więc...przedstawiła mi swojego brata... jak się okazało był to ów przystojniak. Pomyślicie pewnie "ale naciągana historia" ale sama byłam zdziwiona gdy został mi przedstawiony właśnie ON. Nie dość że przystojny to jeszcze inteligentny, pomyślałam. Aj nie posiadałam się z radości. W głowie miałam taki szum... nie ukrywam że jeszcze nikt nie pociągał mnie tak jak on.

No ale trzeba było zabrać się do roboty, teraz nie mogłam nic spaprać bo mogłam wylecieć. Na początku wystarczyło mi tylko kilka lekcji w końcu nie jestem w ciemię bita... no i pierwszy semestr zaliczyłam. Nie było łatwo, nie ukrywam że miałam chwile zwątpienia. Ale udało się. Z Konradem (tak miał na imię Mój Przystojniak) więc z Konradem nic specjalnego nie wychodziło. Szczerze mówiąc oprócz korków nie mieliśmy okazji do częstszego spotykania. Zawsze zabiegany, wręcz rozchwytywany... cóż nie miałam szans... ...zbliżały się ostatnie zaliczenia. W akademiku panowało takie ożywienie, wszyscy gdzieś pędzili, czegoś się uczyli, jedni wchodzili inni wychodzili, część miała już zaliczone, część jeszcze nie. Oczywiście kumpelka z pokoju miała już wakacje, więc nie bacząc na innych spakowała się i wyjechała zostawiając mnie ogarniętą gorączką przedegzaminacyjną. Trochę się podłamałam. Wcześniej oblałam to dlaczego i teraz nie? poza tym za oknem wiosna, wszyscy w parach a ja jak zwykle sama... ...w takim stanie zastał mnie Konrad. Byłam zapłakana, niewyspana...no i nieszczęśliwie zakochana. Wszystko wygarnęłam Konradowi... ...a on? no cóż... to może nie było to o czym marzyłam ale przytulił mnie. Przytulił tak bardzo mocno i wręcz na siłę położył do łóżka. Nie wiele było mi trzeba , jak nic USNĘŁAM.

Kiedy się obudziłam Konrad jeszcze siedział. Nie wiem ile mogłam spać. Na pewno nie była to godzina. Konrad siedział i wpatrywał się we mnie. W końcu wyciągnęłam do niego rękę. Podszedł. Usiadł na skraju łóżka. Dotknął dłonią mój policzek, rozpalony policzek. Stwierdził że chyba mam gorączkę ale wtedy odpaliłam że raczej z pożądania. Zarumienił się ale dotąd nie uciekł a więc pomyślałam że jeszcze nie wszystko stracone. Nachylił się na de mną. Poczułam delikatną woń jego perfum... tego było dla mnie za dużo. Nie wytrzymałam. Pocałowałam go. Delikatnie, trochę niepewnie musnęłam go wargami. Odwzajemnił. Delikatnie wsadził język jakby czekał na zgodę. Nie protestowałam. Całowaliśmy się baaaardzo namiętnie. Było to to na co czekałam tyle czasu, to o czym tak długo marzyłam. Poczułam że moja mała szparka poci się , że tak fajnie zaczyna mi pulsować. Wtedy wsadziłam mu rękę z spodnie. Jego przyrodzenie też było naprężone. Czułam że mnie pragnie, tak samo jak ja pragnęłam jego. Zaczął całować mi delikatnie szyję, później zszedł niżej, odsunął bluzkę i zaczął całować brzuch... zaczął chodzić niżej i niżej. Dłużej nie mogłam wytrzymać... szepnęłam do ucha "Chcę tego, chcę kochać się z Tobą, pragnę Cię" wtedy włożył ręce pod bluzkę, zwinnym ruchem zdjął ją i odkrył wcale nie małe piersi, później odgarną kołdrę i ściągnął spodnie. Majtki zdjął zębami. Byłam naga i rozpalona do granic wytrzymałości. Rozpięłam mu spodnie i uwolniłam z majtek jego małe szczęście. Przylgnął do mnie... byłam szczęśliwa... czułam go wreszcie...wszedł we mnie powoli, delikatnie...później nic się już nie liczyło...najpierw powoli, później coraz szybciej...kochaliśmy się długo i namiętnie, posuwał mnie a ja jedynie pomyślałam WRESZCIE!!! byłam w siódmym niebie.... ...i teraz przerwę...
..bo wiecie co...tak naprawdę nie studiuję matematyki tylko nauki humanistyczne, tak naprawdę nie poznałam swojego przystojniaka na studiach ale zupełnie gdzie indziej, tak naprawdę nigdy nie kochaliśmy się w akademiku ale...
...czasami warto pomarzyć i pomyśleć sobie że ZWARIOWAŁAM DO RESZTY...

...z MIŁOŚCI do kogoś kto i mnie kocha!!!.. ...i to właśnie wydaje mi się takie niesamowite.... BYĆ KOCHNĄ... BO JESTEM KOCHANA!!!

Autor: Marta

Pozostałe opowiadania:

Pokrewne artykuły