Wszedłem do kuchni i stanąłem przed wyborem - idę na łatwiznę, czy też może zaszaleję? E, co mi szkodzi, czasu mam dużo. Makaron - jest, pomidory - eee...są!
Tylko wykonać parę w miarę prostych czynności i już po kuchni
zaczął rozchodzić się piękny zapach sosu pomidorowego; w garnku wesoło bulgocze
makaronik. Humor poprawił się o parę stopni, kiedy pomyślałem, o tym co sobie zjem.
Prawie gotowe, już wykładam na półmiski aż... Dzwonek do drzwi? Chyba mi się
zdawało, przyciszę radio... Tak dzwonek, szybko wyłączyłem ogień i poirytowany, że
ktoś śmie mi się przeszkadzać, poszedłem otworzyć. Nacisnąłem klamkę, wziąłem
ostry zamach i...stała przede mną Gosia. Dolna część mojej szczęki miała ochotę
sprawdzić czy w piwnicy nie ma ziemniaków, lecz przekonałem ją, że jest mi w niej do
twarzy.
- Cześć - powiedziałem - co Cię sprowadza? - Cześć, wiesz co, mogę wejść?
Chciałabym pogadać. - Proszę bardzo, czym chata bogata tym rada - uśmiechnąłem się.
Kiedy ją prowadziłem do pokoju, zapytałem się czy nie chce czegoś zjeść,
odpowiedziała:
- Nie będę robić Ci kłopotu... - Przestań, nie ma o czym mówić właśnie kończę
sobie robić obiad.
Siadła w pokoju na krześle przy stole, w tym czasie podreptałem z powrotem do kuchni.
Wyjąłem drugi talerz i dodatkowe sztućce, sprawdziłem sos - świetny! Rzadko mi taki
wychodzi, ale szczęściarz ze mnie. Zaniosłem wszystko na stół. Kiedy zaczęliśmy
jeść zagadnąłem:
- O czym chciałaś pogadać? - Ech - wstchnęła, odkładając sztućce - odeszłam od
mojego narzeczonego. Ale - szybko pokręciła głową widząc moją minę, chyba się
zdziwiłem - to i tak już nie miało sensu. Po prostu trochę mi pusto, nie chciałam
być sama u siebie, a matka by mnie zamęczyła. Przyszłam do Ciebie, bo pomyślałem,
że będziesz mógł mi poświęcić troche czasu... - przerwała szukając odpowiednioego
słowa -...bo jesteś sam. - Tak, tak, jestem sam - pomyślałem z poirytowaniem. -
Przepraszam, uraziłam Cię? - Nie no coś Ty, nic się nie stało - skłamałem. - Masz
racje, akurat też nie mam dziś nic ciekawego po południu do roboty - znów skłamałem.
- Cieszę się.
Dalej jedliśmy w milczeniu. Ale nie było to milczenie, które utrudnia przełykanie
nawet najbardziej płynnych potraw, mogę powiedzeć, że było umiarkowanie przyjemne,
milczenie zrozumienia. Skończyliśmy, pozbierałem talerze, jak wychodziłem do kuchni,
zapytała:
- Wiesz, mam jeszcze jedną prośbę... - zawiesiła głos. - Tak? - Czy mogę wziąć
prysznic, zanim wyjdę? - Jasne, ale oddasz jak będziesz wychodzić - starałem się
zażartować, ale chyba bez skutku. - Ręczniki są w szafce na prawo od umywalki. Jak
pozmywam będę w pracowni...
Każde z nas poszło w swoją stronę. Prysznic. Czego Ci ludzie ode mnie chcą?
Przynajmniej nie zapytała o to czy może zrobić całonocną balangę jak Arek, stary
pijak. Tak to już człowieka traktują, jak myślą, że wszystko co ma dostał w
prezencie; a ja wcale tak wiele nie dostałem. Położyłem naczynia w zlewie i już
chciałem pozmywać, ale wiedziałem, że zabiorę ciepłą wodę. Cóż mi zostało do
roboty? Wyszedłem z kuchni i udałem się do pracowni. Pech, albo szczęście, chciał,
że idąc z kuchni do pracowni mija się łazienke, a ja nie naprawiłem cholernego zamka
i trzeba było wprawy aby zamknąć drzwi do łazienki. Nie lub stety były otwarte.
Zapewne na moich ustach pojawił się diaboliczny uśmiech, nie mogłem się powstrzymać.
Kabinę prysznicową (a nie mam wogóle wanny) mam wykonaną z półprzeźroczystego
szkła, tak zwanego "matu", więc w miarę dobrze widać. A było na co
popatrzeć, miała piękne ciało. Stała tyłem... Nie, nie nie! Znowu przez mój szalony
umysł przeleciała gromada myśli. "Świntuchu" - pomyślałem, delikatnie
zamknąłem drzwi do łazienki i poszedłem do pracowani.
Siadłem przed maszyną, włączyłem monitor. Poczekałem aż się rozgrzeje, kochany
21" SONY, no już. Coś robiłem, nie pamiętam co, ale trwało to może piętnaście
minut. Zapewne pochłonął mnie jakiś problem, bo nie zarejestrowałem jak skończyła
się kąpać i wyszła z łazienki. Robiłem swoje, przy okazji strugając miny do
monitora i zapomniałem o tym, że mam gościa. Ale co to za gość, dobra znajoma, zna
moje mieszkanie. Herbaty, chcę herbaty. Obróciłem się zobaczyłem ją, jak stała,
oparta o framugę drzwi w moich (MOICH???) zapasowych pantoflach, w samym ręczniku.
Zrobiło mi się cieplutko.
- No...? - starałem się coś wymyśleć. - No co no? - popatrzyła się na mnie
figlarnie. - Chcesz drinka? - o ja głupi! O ja głupi, jaki ja głupi. Ona pewnie nie
chce drinka! Kto by chciał? - Nie... - powiedziała przeciągle, poprawiła ręcznik.
Moje piękne serduszko (a miałem umrzeć młodo) łomotało jak szalone. Miała, ba ma do
dziś zapewne, bo wiele czasu nie minęło, piękne ciało. Niższa ode mnie o głowę,
kształtne biodra, krągłe piersi - raczej mniejsze, ale bardzo jędrne. Poczułem, że
tracę grunt pod nogami i moja mina nie jest obojętna. - Dlaczego tak się na mnie
patrzysz? - zapytała, lekko przekręcając głowę. - Wiesz - uśmiechnąłem się -
jesteś piękna. - Dziękuję - zarumieniła się, albo się ze mną bawi. - Naprawdę.
Wyglądasz super. - Hihihi - zahihotała. - No to wcale nie jest śmieszne - wstałem i
podszedłem do niej z groźnym wzrokiem. Starałem się wyglądać, diabolicznie, chyba
się udało, bo: - Hej, hej! Przestań, nie chciałam Cię ura... - nie dokończyła, bo
byłem zaraz przy niej. Najgorsza chwila - nie wiedziałem czy teraz dostanie mi się
pogłowie czy nie. Położyłem jej ręke na ramieniu. Pochyliła głowę, lekko
zarumieniona, po chwili podniosła i spojrzała mi w oczy:
- Naprawdę Ci się podobam? - cóż za śmieszne pytanie. - Tak - tylko tyle udało mi
się wydusić przez zdławione gardło. - Wiem, co sobie pomyślałeś, ale ja potrzebuje
dziś czułości - powiedziała, a mi lekko zrzedła mina - chcę się tylko przytulić,
chcę aby ktoś mnie pogłaskał, chcę... - jej głos się załamał.
Przytuliłem ją, jej mokre włosy od razu poczułem przez rękawy swetra.
- Chodź, położymy się na sofie i trochę Cię poprzytulam, oki? - Uhm - co chyba
miało znaczyć tak.
Podeszliśmy do kanapy, czułem, że mi się poddaje. No to oczywiste - przyszła do mnie,
bo wiedziała, że jej krzywdy nie zrobię, albo lubi ryzyko... Ułożyłem ją
delikatnie, sam siadłem na podłodze zaraz obok. Zauważyłem, że zadrgała, więc
przykryłem ją, rozłożywszy koc. Popatrzała się na mnie swoimi pięknymi brązowymi
oczami, zmiękłem totalnie i całkowicie. Ręce złożyła na piersiach, wsuwając jedną
dłoń w drugą. MYŚL! MYŚL! Czego ona może potrzebować? Lekko się podniosłem, nie
tracąc z nią kontaktu wzrokowego i chciałem się w miarę zgrabnie dostać na łóżko;
zobaczyłem przyzwolenie w jej oczach, przesunęła się nieco. Położyłem się obok
niej na prawym boku, lewą ręką wsadzając pod koc, obejmując ją i dotykając dłonią
karku, a drugą położyłem luźno nad jej głową. Lekko się we mnie wtuliła, chyba
było jej lepiej. Nic nie mówiliśmy; zacząłem delikatnie jeździć pod kocem po jej
plecach, zaraz obok kręgosłupa. Uśmiechnęła się, pewnie potrzebowała czułości,
jak zresztą sama mówiła. Ten cholerny koc, ale mi ciepło. Zacząłem się pocić, jako
że należę do gatunku zimnocieplnego. Co chwilę zamykała i otwierała oczy, ale coraz
słabiej jej to wychodziło; po chwili, zamknęła, czekałem aż otworzy... Cóż. Śpi.
No to pięknie... Jak mogłem najciszej i najdelikatniej wygramoliłem się spod koca;
prawą rękę miałem całkowicie ścierpniętą. Poszedłem do kuchni, zamknąłem drzwi
i zabrałem się do zmywania. Dość szybko udało mi się uspokoić moje podniecenie, ale
niestety spociłem się niemiłosiernie pod kocem. Teraz moja kolej na prysznic.
Poszedłem do łazienki, włączyłem ciepłą wodę pod prysznicem. Czekając aż się
nagrzeje oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro. Stary jesteś. Stary i brzydki.
No może nie stary, masz dopiero 26 lat, ale brzydki. Dlatego kobiety na Ciebie nie lecą.
Para zaczęła kondensować się na lustrze, czas na mnie. Zdjąłem z siebie ubranie,
rzuciłem na kosz obok jej ubrania i wszedłem pod prysznic. Szybko zasunąłem kabinę
aby nie zrobić potopu w łazience. Oparłem się łokciami o ścianę (muszę powiedzieć
jak wygląda kabina: dwa jej boki tworzone są przez ścianę, natomiast dwa inne przez
ścianki kabiny; sama kabina otwiera się w rogu. Na jednej ścianie jest natrysk, na
drugiej sprytna półeczka na szampon - nie prztrwała tego...) i poddałem się
rozmyślaniom odbierając maksymalnie przyjemność z silnego strumienia ciepłej wody
spływającej po moich plecach. Tym razem byłem czujnieszy - powiało przez chwilę
chłodem, ktoś wszedł do łazienki. Usłyszałem z lewej strony jak guzik stuknął o
pralkę - no tak, pozbiera rzeczy i wróci do domu. Wyszła, ale wiało chłodem dalej. I
dalej. Kurcze, co to za porządki! Chwyciłem na oślep za drzwiczki, zacząłem jest
rozwierać, obróciłem się i...stała przede mną cała naga.
- Umyć Ci plecy? - zapytała śmiejąc się z mojej zaskocznej miny. - Zamk... -
zachrypiałem. - Zamknij drzwi, bo zimno. - Ok - poszła, zamknęła i wróciła. - To
teraz jak, mogę wejść? Otwarłem wejście na oścież. Na szczęście moje ciało nie
zdążyło zareagować, więc nie miałem tego dziwnego uczucia wstydu. Ujęła mnie za
brzuch i lekko przekręciła, więc odwróciłem się i z powrotem oparłem o scianę. Ale
już nie rozmyślałem. Czułem jej śliskie namydlone dłonie, jak masowała moje
plecy...w sumie nic wielkiego, ale jakie to przyjemne. Przejeżdzała nimi wyżej, po
karku, po szyi, po barkach. Nieźle, nieźle... Chyba się uśmiechałem... Przez chwilę
zatrzymała się na moich barkach, lekko uciskając palcami - cudownie, mam się lepiej
niż Rzymianie.
- Hej - powiedziała do ucha, ledwo słyszałem - a Ty mnie pomasujesz? Bardzo to
lubię...
Nic nie mówiąc odwróciłem się i przestawiłem ją w moje miejsce. Namydliłem ręce,
ona w tym samym czasie ułożyła sobie włosy na bok; widziałem całe jej plecy...ależ
seksowne, piękna linia kręgosłupa, po prostu cudowne. Lekko drżącymi dłońmi
zacząłem masować jej barki - była niesamowicie spięta; starałem się jak mogłem
najdelikatniej, lecz zarazem z pewnością dotyku rozluźnić i rozgrzać jej mięśnie.
Po chwili udało się, zobaczyłem, że cała lekko drgnęła się. Cały czas nie
przestając masować zjechałem dłońmi niżej, na łopatki; delikatnie ugniatałem
skórę palcami, zszedłem niżej, do wewnątrz - dotykałem teraz okolic jej
kręgosłupa. Lekko się wygieła, chyba ją to połaskotało... Hm, jeszcze raz... No
tak, no tak - ja tu się produkuję ona chciała mnie uchwycić między swoje pośladki.
Boże, sama myśl o tym, sprawiła, że nie potrafiłem się już powstryzmać.
Obróciłem ją przodem do siebie i zacząłem całować w usta; przylgnęłą do mnie,
ciepła woda spływała po nas i między naszymi ciałami. Objąłem ją, położyłem
dłonie na jej pośladkach i delikatnie drapałem. Zdawało mi się, że słyszę jej
cichy pomruk zadowolenia. Cały czas ją całowałem; zacząłem powoli zjeżdzać ustami
w dół, napierw pocałunek w dołeczek, potem w brodę, wygiełą głowę do tyłu, więc
zacząłem zasypywać pocałunkami jej piękną szyję... Lekko przycisnęła mnie do
siebie, przejechała ręką po krzyżu. Niżej, niżej, całowałem ją nad piersiami, ale
na chwilę wróciłem do góry, lekko przygryzłem w ramię...drgnęła...jeszcze raz,
przycisnęła mnie mocniej. Z lewego ramienia zacząłem obniżać się przygryzając ją
i całując. Jej piersi drgnęły od dotku mojej twarzy, zjechałem niżej, chwyciłem w
usta jej sutek, lekko przjechałem językiem; było mi przez chwilę straszliwie
niewygodnie, więc klękłem...od razu lepiej. Zacząłem delikatnie, z wyczuciem ssać
jej sutek, cały twardniał pod wpływem moich ust, cóż za piękne uczucie. Delikatnie
odsunąłem dłonie z jej pośladków i chwyciłem ją pod boki. Tymczasem ustami
dosłowanie "przelizałem" się do prawej piersi i również ująłem ją w
usta. Woda spływała po nas, razem z jej skórą tworzyła niesamowitą kompozycję smaku
i zapachu. Oparła się o scianę, jakoś wcisnęła w kąt, położyła dłonie na mojej
głowie, delikatnie do siebie przyciskając. Zerknąłem spod oka - była odchylona,
strumień wody spływał po jej boku. Nagle obniżyłem się, pocałowałem ją w pępek,
przesunąłem językiem...jęknęła, drażniłem ją dalej. Palcami zacząłem ją
delikatnie gładzić po udach przesuwając ręce do wewnątrz. Lekko rozchyliła nogi...
Dotykając jej słodki brzuszek językiem obniżyłem się jeszcze bardziej; dłonie
wsunąłem międzye jej nogi, tak aby jej nie dotknąłem, co najwyżej muskałem - była
wygolona po bokach na środku miała nieprawdopodobnie podniecający paseczek z włosów.
Lewą dłonią ująłem jej pośladek z tyłu, prawą obróciłem do góry opuszkami
palców i lekko, bardzo lekko, prawie jak motyl dotknąłem ją...cała drgnęła...była
całkowicie wilgotna i śliskia...na pewno nie od wody, która po nas spływała...
Wsunąłem lekko środkowy palec i przejechałem od tyłu do przodu dotykając jej
łechtaczki. Jej mięsnie drgnęły...schyliłem pod nią głowę, rozchyliła nogi, było
widać w tym ruchu niepohamowane pragnienie, pożądnie. Delikatnie dotknąłem ją
jezykiem, szybko przerzuciło mi prawą nogę na bark, miałem dużo miejsca do popisu.
Zacząłem ją stale i ostrożnie drażnić końcem języka, w międzyczasie dotykając
palcem. Minimalnie wsunąłem w nią duży palec, mocniej drażniąc językiem jej
łechtaczke. Przycisnęła mnie do siebie, jęknęła. Coraz szybciej i szybciej wsuwałem
i wysuwałem palec, mój język pracował coraz lepiej, chyba się rozgrzałem. Wpadłem w
rytm. Muśniećie. Wsunięcie. Muśnięcie. Wysunięcie. Czułem, jak jej ciało poddaje
mi się całkowicie. Powoli, nie tracąc rytmu przyspieszałem...językiem drażniłem ją
coraz silniej, palec mój wsuwał się coraz głębiej...Powoli zaczynała reagować coraz
to mocniejszymi drgnięciami ciała, po chwili czułem, że chce dostosować ruchy bioder
do mojego tempa, utrzymałem je stabilne...udało się, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi
się znaleźć wspólnego rytmu tak szybko z inną kobietą. Wzmocniłem uścisk mojej
lewej ręki, umożliwiło mi to dokładniejsze dotykanie jej... Mój język drgał z
zawrtoną szybkością po jej łechtaczce, cały czas wybierając inne punkty oparcia,
moja ręka coraz szybciej pracowała. Najgorsze było to, że po paru minutach takiej
zabaway, zaczynałem odczuwać zmęczenie, ale jak zawsze powiedziałem sobie: albo ja
albo ona. Ona. Było to tak nagle, że byłem zaskoczony. Całe jej ciało sprężyło
się w sekundzie, z jej ust wydobył się jęk...trwał tak długo...10 sekund? Może
przesadzam, ale było to piękne. Poczułem, że się rozluźnia, przestała wyrywać moje
włosy, pogładziła mnie. Zsunęła ze mnie nogę, wstałem, byłem cały rozdygotany;
że też muszę zawsze tak przeżywać ich orgazm. Chwyciła mnie za brodę i pocałowała
w usta.
- Pragnę Cię poczuć w sobie... - szepneła i obróciła się. Byłem cały twardy,
podniecoy, ona mokra; wszedłem w nią prawie bez oporu. Poczułem jej ciepło, oprałem
się dłońmi na jej dłoniach na ścianie. Odgiełą pupę, tak, że wchodziłem w nią
głęboko. Wyswałem się z niej na cała moją długość. Najpierw powoli, czekałem,
aż odpoczną mi mięśnie, ale nie dała mi czasu. Popędzała mnie swoimi ruchami, więc
przyspieszałem. Szczerze nie czułem zmęczenia, posuwałem się w niej coraz szybciej i
szybciej, cały czas utrzymując głębokość ruchów. Czułem narastającą we mnie
energię, czułem jak zaczynam wariować. Miałem ochotę krzyczeć z rozkoszy, ale ona
mnie uprzedziła swoim jękiem...och...Przypieszyłem tempo, obijałem się lekko, czułem
że już długo nie wytrzymam, lekko zwolniłem, poczuła, zareagowała, wygięła się.
Jak pięknie! Czułem jak powoli dostaje, szału, orgazm przychodził powoli, jakby
chciał się naprawdę spóźnić...słyszałem jęki jej rozkoszy...nie
wytrzymywałem...sam krzyknąwszy skończyłem...kończyłem przez parę dobrych chwil.
Pięknie...koniec...wszystko jasne i ciemne, cały świat szaleje. Byłem w niej jeszcze
parę chwil, aż nie minęło podniecenie, ona też cieszyła się to chwilą. Wyszedłem
z niej, obróciła się, chciałem się odsunąć, ale ona klękneła i chwyciła go w
usta...
Kochaliśmy się potem jeszcze wiele razy, w wielu miejscach mojego mieszkania. Nie zawsze
kończyliśmy, bo nie zawsze chcieliśmy... Była kolacja, kanapki, potem znów sex, nawet
nie wiedziałem, że zlew z kuchni jest taki mocny. Skończyliśmy o drugiej w nocy,
zasnęliśmy obok siebie wtuleni. Rano zawdzwonił budzik, a jej...ubranie było nadal
obok, leżała... Wstałem poszedłem wziąć prysznic. Cóż - półeczka leżała
zmasakrowana na podłodze w łazience... Ciekawe, za którym razem?
Nie, nie żałuje półki. Jest nam teraz ze sobą dobrze, robimy wiele ciekawych rzeczy.
Jakich? To już innym razem.
Autor: Opowiadacz - opowiadacz@nimfomanka.com.pl
Większość z nas, zwłaszcza w „ostrej” fazie zakochania, odczuwała w różnym stopniu zazdrość o partnera. Zdarza się, że uczucie to bywa przyczyną wielu konfliktów, a nawet dramatów. Okazuje się, że między popędem seksualnym a zazdrością zachodzi wyraźny związek...
Na pytanie postawione w tytule większość ludzi chciałaby odpowiedzieć przecząco. Teraz masz okazję poznać prawdę i właściwą interpretację swoich odpowiedzi, żeby przekonać się, czy jako kochanek jesteś zazdrosny i zaborczy, czy nie...
Rozpoczynając wspólne życie zakładamy, że będzie ono oparte na zaufaniu i lojalności. W takim układzie nie tylko zdrada fizyczna jest odczuwana jako naruszenie wspólnych zobowiązań, ale nawet przekazanie innych powierzonych tajemnic, wykorzystanie słabości jest przeżywane bardzo głęboko...
Seks analny znany jest i praktykowany od zawsze. Może komuś wydawać się, że to wymysł współczesnego świata szukającego kolejnych podniet w zalewie tandetnej pornografii. Prawda jest taka, że krągłość kobiecych pośladków fascynowała ludzi od zawsze. Ich kształt, sprężystość, kusiły i to tak bardzo, że czymś naturalnym...