Nareszcie dzień wolny!

Nareszcie dzień wolny! Wyczekiwany od dawna nadszedł i sprawiał radość. Iza poszła do pracy, mnie zaś przypadło kilka spraw do przygotowania przed wieczorną imprezą.

Zacząłem od zakupów, sprzątanie mieszkania jako mniej przyjemne zostawiając sobie na później. Lista zakupów krótka nie była, zeszło mi więc na to kilka godzin i wróciłem umordowany i spocony. Po rozpakowaniu toreb wziąłem kąpiel i postanowiłem zdrzemnąć się w salonie kilka, no może kilkadziesiąt minut...

  • Nie denerwuj mnie! Nie mam czasem do Ciebie siły! Co się tak uśmiechasz?!
  • Zaraz przekroczysz granicę Wiolu...
  • I co wtedy?! Może mnie uderzysz?!
  • Nie...
  • No to co zrobisz?! Co?!

Chwyciłem ją i przerzuciłem przez ramię. Wierzgała i biła mnie tymi swoimi cudownie drobnymi piąstkami po plecach, kiedy zaniosłem ją do sypialni i rzuciłem na łóżko.

  • O nie! Zapomnij! Najpierw mnie denerwujesz, a potem chcesz iść ze mną do łóżka?! Wykluczone!

Nie wdawałem się w dyskusję z Nią. To nie miało sensu. Zdjąłem spodnie, koszulkę i bieliznę. Próbowała zejść z łóżka, ale przytrzymałem ją. Chwyciłem jej obie dłonie i przycisnąłem do poduszki nad jej głową, zaciskając na nich swoją dużo większą dłoń. Zadarłem sukienkę i zdjąłem majteczki. Pośliniłem drugą dłoń i wtarłem między jej uda, aby nie sprawić jej bólu. Dziwne, to nie było potrzebne, była już wystarczająco wilgotna. Czyżby na to czekała? Wsunąłem się w nią bez zbędnych gier wstępnych i zacząłem poruszać patrząc jak ciska we mnie pioruny z tych swoich pięknych oczu.

  • Byłaś bardzo niegrzeczna, muszę Cię ukarać. Mówiłem do niej spokojnie i poruszałem się w niej. Jest taka cudowna, gorąca i cała tylko moja.
  • Nie chcę, nie chcę, nie zgadzam się... szeptała raz ciszej, raz głośniej, ale jakoś bez przekonania...
  • Muszę Cię chyba karać częściej, abyś była spokojniejsza...

Wiła się pode mną, ale nie walczyła. Bardziej zachęcała. Widać ciało mówiło coś innego niż usta.

  • Jak będziesz niegrzeczna zostaniesz znów ukarana.

Oczy zaczęła wywracać... zdecydowanie była już grzeczna...

  • Ro-zu-miesz, ro-zu-miesz, ro-zu-miesz, ro-zu-miesz..

Zacząłem przyspieszać wejścia z nią synchronizując każde uderzenie z wypowiadanymi sylabami, tak jakbym chciał by dobitnie zrozumiała każde słowo. I to działało. Rozumiała widać, bo zaczęła odpowiadać w tym samym tempie

  • Tak, tak, tak, tak, tak, taak!

Ostatnie słowo wykrzyczała głośno jakby chcąc zapewnić mnie, że dotarło do niej. Ja odpłynąłem również i zaległem na niej powoli zsuwając się na bok i wychodząc z jej wnętrza....

  • Skarbie nie mam do Ciebie siły! Prosiłam tylko o dwie rzeczy, czy to takie trudne?!

Otwierałem powoli oczy. Czyli to był sen. O co chodzi... aha, Iza miała ciężki dzień w pracy, chyba zaraz się pokłócimy...

Autor: Maciej

Pozostałe opowiadania:

Pokrewne artykuły