Mam na imię Pati i jestem prostytutką. Oczywiście nie jest to moje prawdziwe imię. W tym zawodzie wszystko jest anonimowe, bez słów. Nie należę do żadnego sponsora, nie stoję na ulicy pod latarnią, nie pracuję w domu schadzek. Jestem cichodajką. Mieszkam w kamienicy, klientów przyjmuję w własnym mieszkaniu. Dziecko jest w tym czasie gdzie indziej.
Wiem, co sobie teraz o mnie pomyślisz. Mam dziecko i jestem kurwą. Cóż, myśl sobie, co chcesz. Chcę ci tylko coś o sobie opowiedzieć.
Sprzedaję się od ponad czterech lat. Zaczęło się, gdy mój ukochany mężulek, a jakże!, puścił się z inną. Skurwiel!... Do dzisiaj mu tego nie zapomniałam, nie wybaczyłam i nigdy nie zapomnę ani nie wybaczę. Tego samego dnia, z nożem w ręce, bo jeszcze gotów byłby mnie uderzyć, wyrzuciłam go z mieszkania. Później całą noc wyłam jak pies. Nie z żalu za tym kurwiarzem, ale z obawy o przyszłość. Zakłady odrzucały wszystkie moje podania o pracę – pracodawcy, patrząc na mnie z niesmakiem, mówili: "Ludzi z pani ulicy nie przyjmujemy, przykro nam". Co to za argument?! Każda rozmowa kończyła się awanturą. Lichy zasiłek ledwo starczał na jedzenie. Mama mieszkała daleko, była schorowana – nie mogła mi już więcej pomagać. Nie chciałam występować z pozwem o alimenty – myślałam, że w efekcie mogliby jeszcze zabrać mi dziecko. Nie wiedziałam, co robić. Niewielką pomocą służył mi mój szwagier, sto razy lepszy od brata. Pracował w niezłej knajpie na Śródmieściu, sporo zarabiał. Przywoził czasem ciepły obiad i opłacał rachunek za prąd. Razem z Piotrusiem, moim synkiem, mieliśmy przynajmniej co jeść i nie siedzieliśmy po ciemku. Gaz mi odcięli, ale szwagier przywoził w butlach.
Któregoś dnia szwagier znowu przyniósł jedzenie. Rozsiadł się na krześle w kuchni. Czułam jak mnie obserwował, gdy szykowałam herbatę. Poczułam się zakłopotana. Spojrzałam przez ramię w jego stronę. On wtedy powiedział: "Zawsze mogę dać ci więcej, ale... nic za nic". Rzucił na stół dwieście złotych i wymownie ścisnął się za krocze. Odwróciłam się w stronę kredensu. Przestałam myśleć. Sprawdziłam, czy Piotruś śpi i uklękłam przy szwagrze. Rozpięłam mu spodnie... Reszty możecie się domyślić. Czułam się strasznie, ale... Zawsze jest jakieś "ale", prawda?... Nie miałam wyjścia. Nie miałam też skrupułów – w końcu mój mąż nie miał, kiedy rżnął jakąś swoją "koleżankę z pracy". Robiąc loda szwagrowi, myślałam tylko o Piotrusiu. Po wszystkim, kiedy już poszedł, przez kwadrans wymiotowałam w kiblu. Czułam do siebie obrzydzenie. Widok pałaszującego obiad synka nieco podniósł mnie na duchu. Pomyślałam, że dla niego jestem w stanie zrobić wszystko.
Szwagier pojawił się dopiero kilka dni później. Jego wizyta skończyła się tym samym, co poprzednia. Na odchodnym rzucił, że mógłby mi podsyłać jeszcze innych. "Przemyśl to", powiedział i wyszedł. Zjawił się ponownie dwa dni później. Zgodziłam się na jego propozycję. Było mi wszystko jedno. Tym razem szwagier przejął inicjatywę. Zaniósł mnie do pokoju i położył na wersalce. Zaczął się rozbierać. Nie pozostało mi nic innego. Czułam ogromny wstyd. Nie chciałam na niego patrzeć. On jednak podniósł mój wzrok na siebie i uśmiechnął się. Nie dałam rady odwzajemnić tego gestu sympatii. Ułożyłam się w dogodnej dla niego pozycji i zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam jakiś szelest. Uchyliłam powieki i zobaczyłam jak zakłada sobie prezerwatywę. "Przecież nie chcemy wpadki, prawda?", walnął szelmowski uśmiech. "Jakiś ty, kurwa, zapobiegawczy", pomyślałam i ponownie zamknęłam oczy. Szwagier przystąpił do dzieła.
Pierwszy oblech, którego przyszło mi obsłużyć, był kucharzem w knajpie, w której pracował szwagier. Był tak gruby, że zmęczył się zanim wlazł do mnie do mieszkania. Skończyło się tylko na "francuskiej". Po jego wyjściu przypomniały mi się słowa szwagra, te o wpadce. Wyszłam z mieszkania i udałam się do kiosku, ale nie do tego przy mojej kamienicy. Przeszłam ze trzy przystanki autobusowe. Nie chciałam, żeby ktokolwiek nabrał wobec mnie jakichś podejrzeń. Wykupiłam chyba wszystkie kondomy, jakie kioskarz miał na stanie. Musiałam mieć w domu zapas dla własnego bezpieczeństwa. Napaleni faceci rzadko myślą o czymś tak przyziemnym. Kolejni "klienci" pojawiali się regularnie.
Przyjmowałam ich, dawałam, czego chcieli, oni płacili. Wszyscy byli zadowoleni. Szwagier – skurwiel nie gorszy niż brat – był moim "przewodnikiem". Pieprzony zboczeniec najpierw sam próbował na mnie różne obrzydlistwa, żebym potem, jak to mówił, "mogła zarobić jeszcze więcej". Poznałam chyba wszystkie rodzaje seksu, ale najgorszym doświadczeniem był dla mnie "anal". Poużywał sobie wtedy, nie powiem. Po kilku miesiącach jego żona dowiedziała się o wszystkim. Załamała się. Całe szczęście nie rozpowiedziała rodzinie, czym się zajmuję. Ale, jak to mówią, kłamstwo ma krótkie nogi, a prawda zawsze wychodzi na wierzch. W ciągu roku wszyscy moi bliscy i tak odwrócili się ode mnie. Miałam to gdzieś. Ważne, że miałam pieniądze. Reszta przestała mnie obchodzić.
Sąsiedzi w końcu domyślili się mojej profesji. Zaczęły się skargi, ale nie mieli dowodów. Administracja za każdym razem oddalała pisma. Byłam ostrożna. Któregoś dnia jeden z sąsiadów, dziadek przed sześćdziesiątką, sam zechciał zaznać uciechy. Spławiłam go, urządzając przy tym hałas na całą kamienicę i zapewniając sobie odrobinę spokoju. To mogła być prowokacja. Nie mogłam ryzykować.
Po jakimś czasie zaczęły się infekcje narządów rodnych. Umówiłam się u państwowego ginekologa. Stara baba, gdy tylko obejrzała mnie rozkraczoną na tym cholernym fotelu, zrobiła taką minę, jakby miała za chwilę zwymiotować. Chyba się domyśliła. Zapisała mi jakieś maści, globulki. Nic nie pomogło. Wreszcie po jakimś czasie choroba się uspokoiła. Nawroty były, to normalne, ale przestałam zwracać na nie uwagę. Uodporniłam się, zwłaszcza psychicznie.
Interes kwitnął. Zarabiałam coraz więcej, czasami miałam po dwóch klientów dziennie. Jak na cichodajkę to naprawdę nieźle. Zaczęłam mieć też gości innego rodzaju – opalonych, wysokich strojnisiów z rozpiętymi do połowy białymi koszulami i złotymi łańcuchami. Alfonsi dziwek z innych rejonów badali konkurencję. Sprytnie podburzyłam sąsiadów, że to "mafia, która ściga tego młodego dresa z parteru". Zaskakująco łatwo wszyscy to łyknęli. Któregoś dnia omal nie doszło do publicznego linczu na chłopaku i jednym z tych alfonsów. Więcej już się nie pojawili i miałam spokój.
Piotruś nie domyśla się, czym zajmuje się jego mama. Jest jeszcze za młody, ma dwanaście lat. A nawet jeśliby mógł coś wiedzieć, to i tak tego nie zrozumie...
Wczoraj zarobiłam na lek na mies., a dzisiaj na cztery godziny rehabilitacji. Piotruś ma autyzm. Jego leczenie kosztuje prawie osiem tysięcy miesięcznie. Dopiero niedawno udało mi się znaleźć dla niego odpowiednią szkołę – oczywiście do tego odpowiednio drogą. Państwo nie dofinansowuje leczenia takich dzieci. Muszę sobie radzić sama. Chcę go wyrwać z drugiej strony lustra, po której prawie cały czas się znajduje. Chcę, by zaczął się uśmiechać. Chcę, żeby powiedział, co go boli, a nie uderzał głową w ścianę. Tak bardzo go kocham...
Teraz nazwij mnie dziwką i szmatą, powiedz, że się puszczam, sprzedaję, kurwię. Wszystko mi jedno – tylko zapłać, a potem wynoś się!
Autor: Pati
Większość z nas, zwłaszcza w „ostrej” fazie zakochania, odczuwała w różnym stopniu zazdrość o partnera. Zdarza się, że uczucie to bywa przyczyną wielu konfliktów, a nawet dramatów. Okazuje się, że między popędem seksualnym a zazdrością zachodzi wyraźny związek...
Na pytanie postawione w tytule większość ludzi chciałaby odpowiedzieć przecząco. Teraz masz okazję poznać prawdę i właściwą interpretację swoich odpowiedzi, żeby przekonać się, czy jako kochanek jesteś zazdrosny i zaborczy, czy nie...
Rozpoczynając wspólne życie zakładamy, że będzie ono oparte na zaufaniu i lojalności. W takim układzie nie tylko zdrada fizyczna jest odczuwana jako naruszenie wspólnych zobowiązań, ale nawet przekazanie innych powierzonych tajemnic, wykorzystanie słabości jest przeżywane bardzo głęboko...
Seks analny znany jest i praktykowany od zawsze. Może komuś wydawać się, że to wymysł współczesnego świata szukającego kolejnych podniet w zalewie tandetnej pornografii. Prawda jest taka, że krągłość kobiecych pośladków fascynowała ludzi od zawsze. Ich kształt, sprężystość, kusiły i to tak bardzo, że czymś naturalnym...