Więc tak: Puściłem swoja ukochaną na ognisko z koleżankami. Oczywiście tradycyjnie był tam alkohol i inni faceci (koleżanki koledzy itp.). Kiedy moja dziewczyna za dużo wypiła to pocałowała się(lizała) z kolesiem który był też w stanie wskazującym. On dobrze wiedział że jest zajęta i że mnie kocha bo opowiadała mu o związku o nas itp. Na drugi dzień zadzwoniła do mnie i powiedziała że coś sie ważnego stało i to może zaważyć o naszym związku. Gdy po którymś moim telefonie wykrztyusiła o co chodzi to myślałem że rozpie....... wszystko co sie rusza i nie rusza. Gdy przjechała do domu zaraz do niej polazłem na rozmowe. Oczywiście tradycyjnie płacz przeprosiny sama sie od suk dziwek itp powyzywała i mówiła że to jej wina. Wybaczyłem jej i jakoś ten dzień "przeszedł" ale koleś do niej pisał i dzwonił na komórke co mnie bardzo wku...... zadzwoniłem do niego zwyzywałem i tak wyszło że miał przyjechać do mojego miasta(pochodzi z miejscowości 50 km ode mnie) i że będziemy sie tłukli. Po jakimś czasie tak wyszło że sie jakby pogodziliśmy z kolesiem(teraz to nawet na impreze chce ze mną iść,chyba jestem jakiś nie normalny jak poszedłem z nim na kompromis) Oczywiście zanim wyklepałem to na forum to się pytałem kolegów (starych rozwodników i tych co takie sytuacje przeżyli) i wszyscy zgodnie mówili to samo. i każdy mi powtarzał "czego suka nie da tego pies nie weźmie" Wiem że mają racje i powinienem panne kopnąć w dupe bo inaczej wyjde na przegranego bo ona jak raz to zrobiła to zrobi to jeszcze wiele razy. Ale prawada życiowa swoje,mózg swoje a serducho jeszcze coś innego. Zadała mi cierpienie i wiem że ona jest winna a nie koleś. Wybaczyłem jej jak już wspomniałem i dzisiaj był już dzień tak jakby "normalny", stać mnie jeszcze było na teścik powiedziałem jej że to koniec itp. Oczywiście był płacz,rzucanie czym popadnie itp. teksty że nie chce mnie stracić że wie co zrobiła i że cierpi tak samo jak ja w tej chwili (powiedziałem że prezmyślałem parez rzeczy i robiłem to tak spokojnie jak bym palił papierosa) dodałem że jest mi ona obojętna i że spier.....mi 5 miesięcy życia....po jakimś czasie powiedziałem że chciałem sprawdzić co zrobi w danej chwili, poczuć jak ją to rozrywa i zobaczyć czy choć troche znacze dla niej. Z tej reakcji wywnioskowałem że są jeszcze jakieś szanse na odbudowanie związku, ale kobiety to dobre aktorki. Podsumowując:
Ona :była zdrada po pijaku, jest chęć naprawy tego i za nic w świecie nie chce mnie stracić(może to tylko gra uczuć?),dała mi w trakcie tego testu dowód na to że to był życiowy błąd którego nie popełni(a ostrzegali mnie przed taką sytuacją). Chce być ze mną dalej i kocha mnie(słowa,słowa...,gra aktorska...).Jest szczera do bólu
Ja : Wybaczyłem w pewny sposób sie zemściłem, dałem jej szanse, kocham ją nadal, nie mam pojęcia czy dobrze zrobiłem(życie zna przypadki że takie sytuacje potrafiły się dobrze kończyć a związki trwały nadal.), wiem dobrze, że jak bym sie uchlał to też bym sie lizał z inną dziewczyną, ale nie oznacza to, że nie kocham swojej dziewczyny i że nie zależy mi na niej, oraz że nie bede miał świadomości swojego czynu,po prostu wolał bym sie zabić niż patrzeć jak cierpi prze ze mnie)dalej nie daje mi spokoju to "czego suka nie da......"Do życia i związku i różnych dziwnych spraw podchodze bardziej emocjonalnie niż uczuciowo.
Co dalej robić
proszę Was o pomoc bo wiem, że są na tym forum ludzie co przeżyli podobne sytuacje i mogą mi pomóc. Z góry dziękuje za każdą pomoc. Być może kiedyś Wam osobiście podziękuje za pomoc kiedy będe kochającym mężem i ojcem dwojga dzieci

P.S do admina jeśli coś jest nie tak to wywal ten post albo zmień jak coś nie będzie grało...........