Przypomina mi się film "Ich troje", tylko że tam płeć była w innych proporcjach
Nie jestem za trójkątami, bo strasznie ryją psyche. Dwójka często ma problem, żeby się w łóżku dogadać, co dopiero trójka.
I wracając do "Ich troje" - mam za sobą taki trójkąt i nic dobrego z tego nie wyniknęło. Ba! Myślę, że od tego momentu zaczął się walić mój związek, mimo że do jego rozpadu upłynęło jeszcze z 6 lat, a na końcu i tak już nikt o tym wszystkim tak bardzo nie pamiętał. Z perspektywy czasu myślę, że to jednak był ten moment. Wysiadać zaczął mój facet, bo jako klasyczny hetero został postawiony w charakterze bi. Wina spadła na mnie, potem wyciąganie go z doła, potem moje dymy z tym trzecim, a na końcu popsuta przyjaźń, spora zadra gdzieś tam w środku i ogólny niesmak. To był poczatek niedomówień między nami.
Nigdy nie jest tak, że cała trójka wie o wszystkim. Jeden wie więcej, inny mniej - zaczynają się pretensje, że "bo ty tak, a ona tak, chociaż o mnie nikt nie myślał". I ta pazerność na uczucia w łóżku, która w przypadku kobiet szczególnie daje znać o sobie. Tam, gdzie pazerność na uczucia, tam zazdrość.
Tyle moich luźnych przemyśleń. Igranie z ogniem - tyle. Wydaje nam się, że przed nami wielki fun, że przecież my tacy twardzi i wyzwoleni, a koniec końców... marne istotki głodne miłości.
Miłość ma dwa końce, seks to jeden z jej odcieni. I gdzie tu miejce dla trzeciej osoby?