pani_minister pisze:jestem wyznawczynią Kościoła Skrajnego Subiektywizmu
A ja nie. Bo nie wszystko jest subiektywne. Przywołam tu przykład, który się już podczas jednej z dyskusji przewinął. Jeśli odstrzelisz komuś głowę to jego ciało umrze. Koniec, kropka. Nie ma tu pola manewru na subiektywizm i różnorakie interpretacje.
pani_minister pisze:moja rzeczywistośc potencjalnie jest odmienna od Twojej i takie tam gadżety.
Tylko częściowo, tzn. na niektórych poziomach. Jeśli Cię obleję wodą - będziesz mokra
I podobnie z tematem naszej dyskusji.
Twierdzisz, że głęboką, szczerą więź można potencjalnie nawiązać z każdym. Nie wiem, kim jesteś z wykształcenia, ale czytając Twoje posty odnoszę wrażenie, że z naukami ścisłymi Twoje studia nie były raczej blisko powiązane, bo sposób, w jaki formułujesz swoje tezy czyni podważenie ich dosyć łatwym. A najbardziej weryfikuje to, co piszesz życie i setki samotnych ludzi, którzy marzą o prawdziwej przyjaźni i miłości.
Bo co jest bardziej prawdopodobne, że pragnąc tego tak rozpaczliwie ludzie zaprzepaszczają na każdym kroku setki szans, czy że jednak to, o czym mówimy nie jest tak łatwo dostępne, jak Ci się wydaje?
pani_minister pisze:Dość często irytuje to moich rozmówców, zdaje się, że możesz być tego kolejnym przykładem.
Nie irytuje mnie to. Co najwyżej dziwi, że nie dostrzegasz, iż każda z nas mówi o czym innym
pani_minister pisze:Nie tylko o związkach tu mówię, małżeństwie i seksie, ale w ogóle o porozumieniu między ludźmi. I dlatego jestem w stanie wrzucić do jednego koszyka miłość do matki, do dziecka, do przyjaciółki, a "porozumienia dusz" nie ograniczam do kochanków.
Mówisz zatem o ogólnym porozumieniu między ludźmi i zwykłej życzliwości, nazywanej przez buddystów współczuciem, nie zaś o autentycznej więzi emocjonalno-intelektualnej, ta bowiem jest towarem rzadkim.
pani_minister pisze:musisz zdawać sobie sprawę z tego, że to, iż napisałaś mi, że moje wyobrażenia są nieprawdziwe, w niczym nie zmieni mojego przekonania ich prawdziwości.
Nie przekonanie wszystkich do moich poglądów stawiam sobie za cel prowadzonych tu rozmów
pani_minister pisze:A czym jest forma wyższa? Dla mnie nie będzie to ani wspólne pisanie poezji, ani rozważanie fizycznej natury Wszechświata, ale miłość (z braku lepszego okreśłenia).
Miłość często bywa wynikiem zaistnienia takiej więzi. Nie jest z nią jednak równoznaczna. A forma wyższa, o której mowa jest tym, o czym pisały
nadia i
jamaica.
pani_minister pisze:miłość ma to do siebie, że nie wymaga podobnie ukształtowanego intelektu ani nawet podobnej wrażliwości z drugiej strony.
Owszem, nie wymaga. Pisałam tu nawet o tym. Zakochać można się w kimś, kogo na poziomie intelektualnym masz za ostatniego prymitywa. Można wszelako zakochać się w osobie, która ma podobną do Twojej wrażliwość i z którą doskonale się rozumiesz. I będzie to miłość nieco inna.
pani_minister pisze:akurat bardzo wielu ludzi się ze swoimi rodzicami dogaduje średnio lub wcale.
No tak. Nadal pozostaje odsetek, który za rodziców oddałby życie, a intensywności więzi matki z dzieckiem nie udało się powtórzyć w innych układach.
To nie ma nic do rzeczy. Fakt, że syn nie rozumie się z ojcem nie oznacza, że nie byłby gotów oddać za niego życia.
pani_minister pisze:Tęsknotę czują wszyscy, do jej zrozumienia nie potrzebujesz tęsknić za tym samym obiektem.
Kwestia tego, co rozumiesz przez "zrozumienie". Bo czym innym jest rozumieć, że ktoś za czymś tęskni, a czym innym rozumieć dokładnie dlaczego, bo samemu się to czuje.
pani_minister pisze:Według mnie to jest budowanie barier na siłę, bo przecież przyczyną braku porozumienia nie jest - i nie może być - to, że on lubi jeździć, a ona woli Tinę. Dla mnie przyczyną braku porozumienia jest brak chęci porozumienia.
I znowu; porozumienie, a zrozumienie to dwie bardzo różne rzeczy.
to jest podstawa, a nie jedno czy drugie hobby, na które przeniesiono ciężar winy.
Hobby, jak to ujęłaś, to tylko zewnętrzna manifestacja czegoś, co siedzi znacznie głębiej. Swoistego rodzaju rdzenia osobowości, kwintesencji ludzkiego jestestwa.
pani_minister pisze:Nie rozumiesz. Porozumienie, a autentyczna więź intelektualno-duchowa to nie to samo.
Kwestia słownictwa i niedoskonałości komunikacji za pomocą słów.
Niestety nie. Porozumienie można uzyskać bez słów. Dobrym tego przykładem jest scena z filmu
Beast of War w której Rosjanin dogaduje się na migi z afgańskimi mudżahedinami podczas polowania na soviecki czołg. Natomiast wspomniana więź to coś więcej.
pani_minister pisze:W moim rozumieniu porozumienie to akceptacja, afirmacja niemal, zrozumienie - a co za tym idzie kontakt. Dotknięcie.
A ja widzę to inaczej. Dla mnie porozumienie jest elementem składowym zrozumienia. Zrozumienie to akceptacja itd. Porozumienie to tylko mniej lub bardziej chwilowa zgodność dążeń, bądź rozumienie wzajemnie wymienianych komuniaktów.
pani_minister pisze:Więź intelektualną to ja mogę mieć z koleżanką, z ktorą mi się dobrze rozmawia na tematy różne, ale z porozumieniem porządnym nie musi mieć to nic wspólnego.
Więź intelektualna jest bez porozumienia w sensie podstawowym niemożliwa. Natomiast jak najbardziej można odczuwać z kimś więź intelektualną i się w czymś z tym kimś całkowicie nie zgadzać, co jest formą braku porozumienia.
pani_minister pisze:Więź duchowa jest już bliżej tego, o czym piszę.
Nie, bo można doskonale rozumieć, co ktoś do Ciebie mówi, rozumieć jego motywy i cele, a więzi duchowej z nim nie mieć żadnej.
pani_minister pisze:Naprawdę, gdyby tylko dało się tak dużo i tak często jak sugerujesz, byłabym teraz znacznie mniej zgorzkniałym i cynicznym człowiekiem
Ponieważ nie wyszło?
Pozwól, że o tym konkretnie dlaczego pisać tu nie będę.
pani_minister pisze:Ja nie piszę, że daje się dużo i często.
Jeśli cofniesz się parę stron wstecz to zobaczysz, że właśnie coś takiego postulowałaś. Z tego właśnie powodu zaczęłam zresztą z Tobą polemizować
pani_minister pisze:Piszę, że jest taka potencjalna możliwość, ale nie daje się z różnych powodów. Na przykład z powodu stawianych barier na wejściu, że musi drugi osobnik myśleć podobnie i umieć to okazać.
No i tu się właśnie nie zgadzamy. Bo to nie jest wcale bariera zbudowana niejako wtórnie, przez nas samych. To przepaść która istnieje sama z siebie, niestworzona przez nikogo.
pani_minister pisze:I drugiej potężnej bariery, jaką jest lenistwo, to mogę na swoim przykładzie powiedzieć.
A ja w ogóle nie dostrzegam związku między faktem braku tej specjalnej więzi, a lenistwem. Jak już wspominałam, pewnych barier (przepaści) nie da się obejść, choćby człowiek stanął na rzęsach.
pani_minister pisze:Zastanawia mnie tez idea szukania: w jaki sposób można szukać czegoś, co jak sama piszesz jest momentalne i intuicyjne?
Bardzo prosto - szukając ludzi i, brzydko mówiąc, zwiększając przerób, czyli starając się spotykać i rozmawiać z jak największą ilością poddanych wstępnej pre-selekcji
homo sapiensów pani_minister pisze:W jaki sposób Twoja aktywność może na to wpłynąć?
Moja aktywność wpływa na to tylko w ten sposób, że do wielu takich osób trzeba dotrzeć, one bowiem np. nie szukają sobie podobnych intensywnie. Czasem jednak zdarza się, że ktoś taki znajduje Ciebie
pani_minister pisze:O zbyt skomplikowanym jak na nasze możliwości pojmowania mechanizmie chemiczno-fizycznym, niemożliwym do ogarnięcia i przez to fascynującym.
Wiesz, nauka poszła w ostatnich latach mocno do przodu... ;d
pani_minister pisze:Tak naprawdę nie jesteś w stanie dotrzeć do żadnego człowieka (nawet siebie), ale ten stopień porozumienia, który jesteś w stanie w tych zabawnych układach między ludźmi osiągnąć, można powtórzyć z każdym.
Niestety nie. Całe moje życie i życie kilku innych osób, które znam, i z którymi na takie tematy rozmawiam, przeczą temu, co mówisz.
pani_minister pisze:baza / rdzeń / jakby to nazwać, pozostanie ta sama: zabawne organiczne stworzenie obijające się ruchem Browna między eonami. Co prawda jedna synapsa może być całym Wszechświatem gdyby skalę podglądu zmienić, ale po powtórnej zmianie powiększenia różnica ta nie zostaje uwzględniona nawet w granicach błędu statystycznego. I to jest dla mnie rdzeń, a nie wspólne zamiłowanie do podróży.
Powiem tak.... sporo czytam, tak, jak wspomniałam, podstawy podstaw neurolingwistyki są mi mniej więcej znane, do tego filozofia mnie nie odrzuca i lubię tworzyć różne konstrukcje na zadany temat, ale tego, co napisałaś nie rozumiem. Mogłabyś sparafrazować?
pani_minister pisze:tank girl pisze:Choć język ludzki jest niedoskonały to nie wynaleziono póki co lepszej i pełniejszej formy komunikacji.
Niedoskonały
Jakaż subtelność
Język to okaleczenie dla mózgu.
Tylko dla mózgów tych, którzy się językiem swobodnie nie posługują.
pani_minister pisze:Ludzie tak się oburzają na rytualne obrzezanie, a sami dzień po dniu wtłaczają mózgi pokoleń w imadło struktur głebokich.
Owszem, bezmyślność i przyjmowanie narzucanych przez większość standardów to dość powszechne zjawiska. Ale nie każdy daje to sobie zrobić. A obrzezanie facetów jest okay. Ciachnięte ptaszki są sexy ;P
pani_minister pisze:Masz rację, że nie wymyślono nic lepszego. Właściwie nie wymyslono nic innego, bo jak można wymyśleć coś innego, myśląc językowo?
Można. Ot, np. matematyka, chemia, czy fizyka. To też swoistego rodzaju języki.
pani_minister pisze:Całe życie starasz się dotrzeć do ludzi schowanych za konstruktami semantycznymi. Robota górnika na przodku, kurna, dzień po dniu.
Dla osób posługujących się językiem swobodnie jest on narzędziem, nie zaś więzieniem.