Pewnie zaraz zostanę zlinczowana bo na pewno już o tym było, ale na obecną chwile nie mam czasu przeglądać archiwum. Jeśli mnie dopadnie krytyka to przyjme to z pokorą i obiecuje poprawę.
Przechodze do sedna sprawy:
W poniedziałek mam kontrolną wizytę u ginekologa (czy wszystko ok po usunięciu nadżerki) i facet ma zamiar przepisać mi jakieś tabletki. Zresztą po to do niego poszłam jakis czas temu, bo zamierzałam rozpocząć współżycie z ówczesnym partnerem (gumki to świństwo okropne bleee!!) no ale wyszła ta sprawa z nadżerką i troche sie to opóźniło. Do czego zmierzam: w międzyczasie sprawy sercowe całkiem sie poplątały (zostałam porzucona :567:) i własciwie tabletki nie są mi już potrzebne. Ale wiele słyszałam na temat ich dobroczynnego działania na cerę (mam z nią małe problemy) i teraz sie zastanawiam, czy:
1. Jednak o nie poprosić, i mieć coś jakby dwa w jednym: lek na poprawę zdrowia skóry i jednocześnie zabezpieczenie takie hm..jakby to określić...na zapas - w końcu nie wiadomo kiedy spotkam Miłość swojego życia

2. darować sobie i nie faszerować sie niepotrzebnie hormonami a o cerę zadbać u dermatologa?
Co Wy byście zrobiły na moim miejscu? proszę tylko o wskazówki, może jakies podpowiedzi, plusy i minusy obu opcjii. I tak sama musze zdecydować.