Babcia choruje na Alzheimera...

Teraz rozumiem problemy z pamięcią, notoryczne, nieskładne powtarzanie tych samych myśli, mętny wzrok, lęk w oczach, teorie spiskowe i łzy.
Babcia zaczyna nie poznawać własnego domu, powoli zapomina imiona osób z rodziny, bardzo często zdaje się Jej, iż jest w niebezpieczeństwie i prosi o pomoc.
Ucieka z domu, koczuje z wrzątkiem na złodziei, nie może spać ponieważ kogoś biją... I znów prośba o pomoc.
Tylko jak Jej ową pomoc okazać, jak reagować na panikę, by samemu jej nie zasiać...?
Nauczyłam się reagować spokojem, trzymać Ją za rękę, by miała poczucie bliskości, zadawać pytania tylko do rozstrzygnięcia: tak lub nie? Lecz czuję, że to za mało, przepraszam, ja wiem, że to za mało.
Jestem z Nią bardzo blisko związana i boję się, że może dojść do sytuacji samookaleczania się (ponoć takie występują dość często), boję się dnia, kiedy zapomni mojego imienia, boję się... o Nią.
Czy ktoś zetknął się osobiście z tą chorobą i może podzielić się doświadczeniami albo jakąkolwiek praktyczną więdzą w temacie...?