ja zdalem za piatym razem i teraz jest to dla mnie powod do smiechu. Ale gdy zdawalem, wcale nie chcialo mi sie smiac. Podczas tych pieciu prob na placu tylko raz zdarzylo mi sie zrobic korekte, zawsze przechodzilem na miasto (a zdarzaly sie grupy, z ktorych na kilkanascie osob na miasto przechodzily 2 ;] (w tym ja ;])). Egzaminy w skrocie wygladaly tak:
#1. Ogolnie spora liczba bledow w jezdzie (zle wybieranie pasow itp) - slusznie oblany
#2. Kilka szczegolowych bledow, ktore nie stworzyly zagrozenia w ruchu - imho nieslusznie oblany
#3. z tym samym egzaminatorem co w podejsciu number 1 ;]. Zaprowadzil mnie na takie wredne, male rondo z budynkiem na srodku

, ktorego nie znalem/pamietalem. W rezultacie poleglem
#4. Tu byl hardcore

. Moja jazda na miescie trwala 3 kwadranse, z czego ja jechalem 25 min, a kolejne 20 jechal za kolkiem egzaminator (taki MoFu..er Balbuza (Elblag)) wmawiajac mi bledy, ktorych nie popelnilem. Ogolnie skonczylo sie ostra klotnia, wychodzac z samochodu trzasnalem mocno drzwiami, a protokol z egzaminu mam do dzis jako pamiatke ;] (wynika z niego, ze kompletnie nie umiem jezdzic

).
Po tym incydencie poszedlem do kierownika, zlozylem skarge i zazadalem egzaminu komisyjnego z dodatkowym egzaminatorem. Prosba zostala przyjeta, na egzaminie rzeczywiscie bylo dwoch egzaminatorow. Ale "najlepszy" jest fakt, ze wcale na mnie nie patrzyli, wykonalem na placu tylko dwa manewry i wyszedlem z samochodu. Odwrocili sie i spytali mnie ze zdziwieniem, ze tak szybko poszlo, czy juz skonczylem. Powiedzialem, ze tak, wiec kazali mi czekac na miasto. Dopiero po kilku minutach kapnalem sie, ze zapomnialem wykonac jeszcze jeden manewr ;]. Inni zdajacy pewnie pomysleli, ze dalem w lape ;]. A na miescie to juz byla formalnosc.
Ogolnie rzecz biorac stracilem na tych egzaminach sporo nerwow. Ten caly system jakby zatrzymal sie z 25 lat temu (zdawalem jakies 5 lat temu, nie wiem jak jest teraz) - egzaminator byl panem, ktory mogl po prostu wymyslec bledy, swiadkow zadnych, nagrania zadnego. I jeszcze to podejscie... na rozchodne az chcialo sie kazdemu w morde strzelic... po prostu syf na kolkach ;]. To jest jeden z takich egzaminow, na ktorych prawdziwe umiejetnosci praktycznie nic nie znacza (raz zdawal ze mna facet, z zawodu kierowca ciezarowek, ktoremu zabrali prawko za punkty. Nie zdal ;])
Ale nawet chocbym mial bic rekord Polski w ilosci podejsc do tego egzaminu, to i tak nigdy w zyciu bym w lape nie dal. Przynajmniej nie bede mial wyrzutow sumienia, jesli kiedys spowoduje wypadek, w ktorym ktos ucierpi (do tej pory czysciutkie konto)... hmm... tzn wyrzuty beda

ale nie z tego powodu, ze nielegalnie zdobylem prawo jazdy ;]
do autora topicu:
dasz rade! ;] powodzenia!