studia
Moderatorzy: ksiezycowka, modTeam
- OliviaZoliwek
- Zaglądający
- Posty: 27
- Rejestracja: 27 kwie 2009, 11:39
- Skąd: sopot
- Płeć:
studia
Witam . Zastanawiam sie na jaki kierunek studiów się wybrać. Poporostu chcialabym isc na taki kierunek po ktorym praca bedzie w realnym stopniu mozliwa do zdobycia .
pozdrawiam Olivia.
[ Dodano: 2012-03-05, 16:11 ]
czy macie jakis pomysl ?
pozdrawiam Olivia.
[ Dodano: 2012-03-05, 16:11 ]
czy macie jakis pomysl ?
Koncert miał dziwnie nieskładne brzmienie:
wpierw grały zmysły, potem sumienie.
wpierw grały zmysły, potem sumienie.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Re: studia
OliviaZoliwek pisze:Witam . Zastanawiam sie na jaki kierunek studiów się wybrać. Poporostu chcialabym isc na taki kierunek po ktorym praca bedzie w realnym stopniu mozliwa do zdobycia .
pozdrawiam Olivia.
[ Dodano: 2012-03-05, 16:11 ]
czy macie jakis pomysl ?
Ja bym odradzała wybór studiów na podstawie tego po czym jest praca. Po pierwsze, jak się coś lubi, to się jest w tym dobrym. Jak się jest dobrym, to praca się znajdzie.
Po drugie, w ogóle jak się jest myślącym i zaradnym życiowo, to praca zawsze się znajdzie. A jak nie, to żaden kierunek nie pomoże. A wybór kierunku tylko na podstawie 'perspektyw' może okazać się udręką nie do przejścia.
Do bardzo wielu zawodów studia są w ogóle niepotrzebne i są stratą czasu (wg mnie), ale niestety zbyt wiele rodziców tego nie rozumie i ciśnie na studia (8 lat życia na własnym garnuszku, finansowo nie tylko się utrzymuję, ale wspieram rodziców, ale ojciec i tak mi zawsze wytknie, żebym studia skończyła:))
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
SaliMali pisze:Alamakota napisał/a:
Po pierwsze, jak się coś lubi, to się jest w tym dobrym. Jak się jest dobrym, to praca się znajdzie.
Dawno nie czytałam takich wesołości, dzięki za poprawę nastroju.
A w wieku lat nastu rzadko człowiek wie, co lubi, a już bardzo bardzo rzadko jest w tym dobry
Jestem po politologii, zawsze interesowałem się dziennikarstwem i obróbką video. Od zawsze pracuję w jednej z tych branż, robię dokładnie to, co chcę, praca sprawia mi przyjemność, jestem w tym dobry.
Większość moich znajomych (jak nie wszyscy) ułożyło sobie życie na tej samej zasadzie, w różnych branżach oczywiście.
Znam za to wiele przykładów osób, które wybierając kierunek chciały być do bólu pragmatyczne. Teraz nie znoszą swojej pracy lub tkwią na drugim lub trzecim kierunku.
Więc tak, wybierając studia należy kierować się zainteresowaniami, a nie brakiem stomatologów w okolicy. Pamiętając oczywiście, że papier niczego nie załatwi i przy założeniu, że zainteresowanie potrafi się potwierdzić portfolio, a nie tylko deklaracją.
Nie zgadzam się jedynie z tym, że jak jest się dobrym, to praca się znajdzie. Może za granicą. W Polsce szukają raczej frajerów niż dobrych pracowników. Od Biedronki po Deloitte.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
shaman pisze:Więc tak, wybierając studia należy kierować się zainteresowaniami
...ale zainteresowania mogą się pięć razy zmienić - albo i od samego początku nie być szczególnie skonkretyzowane. Więc jak ktoś nie wie, co chce robić - to niech se na tę stomatologię idzie. Jak go w końcu olśni, że ma jakieś powołanie - zawsze będzie można zmienić kierunek.
Wielu nie olśni.
Ja po zdanej maturze nadal nie wiedziałam, co właściwie chcę studiować. Poszłam w końcu na fajny, ogólny kierunek, który bardzo dobrze mi się studiowało (nie bez znaczenia było, że egzaminy wstępne były w lipcu, kiedy choć trochę wyklarowało mi się, dokąd mniej więcej chcę uderzać) - i który dużo ścieżek przede mną otwierał (w tym mentalnie). W okolicach trzeciego roku zdałam sobie sprawę, że w zawodzie nigdy pracować nie będę chciała. Co nie zmienia faktu, że nadal mi się dobrze studiowało i bardzo dużo się wtedy nauczyłam. I wybierałam sobie na przykład drugi kierunek studiów w zgodzie z zainteresowaniami, których trzy lata wcześniej w ogóle nie miałam.
A teraz wybrałam sobie jeszcze inny, w całkiem innym kierunku idący i zobaczę, dokąd mnie to zaprowadzi. Dziesięć lat temu nawet bym nie pomyślała, że podobnymi rzeczami mogę się interesować.
shaman pisze:Od zawsze
Czyli od ktorego roku życia?
Ostatnio zmieniony 05 mar 2012, 19:30 przez pani_minister, łącznie zmieniany 2 razy.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Od września będzie trzeba w wieku 15 lat już wiedzieć czy chce się być humanistą czy raczej rozwijać się na kierunkach ścisłych. Kocham nasze reformypani_minister pisze:A w wieku lat nastu rzadko człowiek wie, co lubi, a już bardzo bardzo rzadko jest w tym dobry
Czasami tak, ale jak ktoś nie ma pomysłu na siebie i w ten sposób szuka to lepiej niech idzie do policealnej, która da zawód i utnie tylko 2 lata życia niż na siłę na studia idzie. Po 2 latach, z zawodem jakimś, a może i doświadczeniem przy okazji tez może na studia iść.pani_minister pisze:No ale to są czasami jednak studia
Ja skończyłam fajny kierunek, nigdy nie chciałam pracować w tym zawodzie, zawód odkryłam podczas studiów i do tej pory nie wiem co poza satysfakcją i kilkudziesięcioma tysiącami złotych w plecy mi te studia dały.
pani_minister pisze:Alamakota pisze:Po pierwsze, jak się coś lubi, to się jest w tym dobrym. Jak się jest dobrym
A w wieku lat nastu rzadko człowiek wie, co lubi, a już bardzo bardzo rzadko jest w tym dobry
Dobry, to będzie po jakimś czasie, jeśli lubi to co robi.
Jasne, że rzadko się ma pojęcie jaki zawód chce się wykonywać w przyszłości, też nie miałam. Ale zwykle ma się jakieś ogólne pojęcie co się lubi, czego się nie lubi, w czym się jest mocnym, a w czym nie. To nie musi być konkret, ale jeśli ktoś nie ma pojecia o sobie w ogóle, to ma głębszy problem, niż jakie studia wybrać...
Znam przykład mamuśki, która średnio zdolną córkę przetargała (cudem, i z duzą zewnętrzną pomocą) przez najlepsze liceum w okolicy. A potem, wbrew jej kompletnej ułomności w dziedzinach ścisłych, posłała ją na studia jakieś właśnie ścisłe. Bo to prestiż i potem praca bezie i uhuhu co tam jeszcze.
Księżycówka dobrze pisze z zawodówkami. Nie rozumiem, czemu wciąż panuje przekonanie, że zawodówka to jakiś wstyd, i jak się chce być kimś, to trzeba studia skończyć. No i efekt jest taki, że jest tysiąc magistrów od niczego na bezrobociu i narzekających jak jest źle, a pracować nie ma komu.
Ja żałuję, że nie mam jakiegoś konkretnego fachu w ręku. W sensie szyć, albo kołki strugać. Informatyka mnie znudziła, jest zbyt abstrakcyjna, a korporacje bezduszne. Mam ochotę wyjechać na wieś i hodować marchewkę
shaman pisze:Nie zgadzam się jedynie z tym, że jak jest się dobrym, to praca się znajdzie. Może za granicą. W Polsce szukają raczej frajerów niż dobrych pracowników. Od Biedronki po Deloitte.
Shaman, ja za granicą dopiero parę lat. Wiem i rozumiem, że jest różnie i może być łatwiej lub trudniej. Ale ja aż takie dziecko szczęścia nie jestem, żeby mi zawsze z górki było
Urwałam się od rodziców prosto z liceum, zero doświadczenia zawodowego, żadnych studiów. I kurde, bywało ciężko na początku. Ale da radę. Jak się zaczyna dopiero pracę, to można zasuwać za marne grosze, zawsze lepiej coś robić, niż nie robić nic. Ja pierwszy miesiąc zasuwałam 13h co drugi dzień, 6pln/h na czarno. I byłam szczęśliwa, że mam robotę A potem już poszło.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Alamakota pisze: To nie musi być konkret
Czyli w sumie jestem "humanistką", ale nie wiem, co wybrać i bujam się od psychologii po zarządzanie?
Alamakota pisze:ale jeśli ktoś nie ma pojecia o sobie w ogóle, to ma głębszy problem, niż jakie studia wybrać...
Ale stoi między innymi przed problemem wyboru studiów.
A jak ktoś we wszystkim jest przeciętny i wie to doskonale? Niech przynajmniej wybierze coś, z czego kasa będzie, zawsze to jeden problem z głowy.
Alamakota pisze:Nie rozumiem, czemu wciąż panuje przekonanie, że zawodówka to jakiś wstyd
Bo polskie zawodówki to nader często panie ekspedientki i panowie budowlańcy, którzy fachu i tak dopiero poza szkołą uczyć się będą (jak chętni się okażą).
Ostatnio zmieniony 06 mar 2012, 00:06 przez pani_minister, łącznie zmieniany 2 razy.
o jasne, ale nie powiesz mi, że pod koniec liceum człowiek nie czuje różnicy między fizyką a polskim. Ogólnego podziału na pewno można dokonać.pani_minister pisze:...ale zainteresowania mogą się pięć razy zmienić - albo i od samego początku nie być szczególnie skonkretyzowane
Nie sądzę, aby ktoś, komu wydaje się że fajnie byłoby poznawać inne kultury i języki (o tym, że mógłby być tłumaczem przy parlamencie europejskim pomyśli za 5 lat) pójdzie na stomatologię i będzie mu dobrze z jego bezpiecznym, racjonalnym wyborem. I że będzie dobrym stomatologiem.
pani_minister pisze:shaman napisał/a:
Od zawsze
Czyli od ktorego roku życia?
Kiedy już trafisz na coś dla siebie, wydaje Ci się że domowa ciemnia fotograficzna albo opowiadanie w gazetce szkolnej były początkiem. Ale to przecież nie ma znaczenia.
Bez urazy, ale dały Ci tyle, ile z nich wyciągnęłaś. Rozumiem, że nie Twoja branża, pracę sobie odkryłaś i jest git, po prostu się nie angażowałaś.Ja skończyłam fajny kierunek, nigdy nie chciałam pracować w tym zawodzie, zawód odkryłam podczas studiów i do tej pory nie wiem co poza satysfakcją i kilkudziesięcioma tysiącami złotych w plecy mi te studia dały.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Pod koniec liceum to człowiek liźnie tak bardzo po łebkach wszystko, że moim zdaniem nie jest w stanie dokonać racjonalnego wyboru (a zdaje się, że to "po łebkach" dzisiaj jest jeszcze bardziej powierzchowne, niż za moich czasów). Fizyka a polski? W większości wybór pozorny, bo na przykład od fizyki nauczyciel był kiepski i przedmiot się nie spodobał. Licealny poziom każdy jest w stanie przyswoić sobie bez wiekszego problemu, o ile nie uzna "jestem humanistą / ścisłowcem", samemu się w ten sposób ograniczając.
A jak komuś sie "wydaje", że chciałby coś tam poznawać, to już ma z górki. Tyle, że jeśłi interesuje go wszystko po trochu albo nic konkretnie, to stomatologia (biochemia, telekomunikacja) jest wyborem moim zdaniem dużo lepszym od powiedzmy europeistyki czy zarządzania.
No i nie zapominalabym o ludziach, którzy nie chcą "poznawać", chcą sobie zapewnić wygodną egzystencję i tyle.
A jak komuś sie "wydaje", że chciałby coś tam poznawać, to już ma z górki. Tyle, że jeśłi interesuje go wszystko po trochu albo nic konkretnie, to stomatologia (biochemia, telekomunikacja) jest wyborem moim zdaniem dużo lepszym od powiedzmy europeistyki czy zarządzania.
No i nie zapominalabym o ludziach, którzy nie chcą "poznawać", chcą sobie zapewnić wygodną egzystencję i tyle.
Ostatnio zmieniony 06 mar 2012, 11:28 przez pani_minister, łącznie zmieniany 2 razy.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Nie napisałam o zawodówkach tylko o policealnych. Zawodówki niegdyś (w sensie za moich czasów) nie dawały wiedzy ogólnej nawet. Dobrą opcją są po liceum ogólnym dopiero.Alamakota pisze:Księżycówka dobrze pisze z zawodówkami.
Mocno przesadzasz. Ja jak obserwuję po swoim otoczeniu to naprawdę te szkoły zaczęły się mocno zmieniać. Tym bardziej, że masa magistrów bez pracy siedzi. Studia nie uczą zawodu często. Oczywiście konkretne przedmioty i wiedza się przekazywane, ale potem wchodzisz na rynek pracy i nagle się okazuje, że nie tego się oczekuje od osoby z takim wykształceniem.pani_minister pisze:Bo polskie zawodówki to nader często panie ekspedientki i panowie budowlańcy, którzy fachu i tak dopiero poza szkołą uczyć się będą (jak chętni się okażą).
Jeżeli ja się nie angażowałam to wolę nie myśleć o osobach, z którymi studiowałam. Angażowałam się, starałam i uczyłam, ale cóż - w życiu niewiele mi się z tego przyda, a serca do tego nie miałam zwyczajnie od 3 czy 4 roku już.shaman pisze:Bez urazy, ale dały Ci tyle, ile z nich wyciągnęłaś. Rozumiem, że nie Twoja branża, pracę sobie odkryłaś i jest git, po prostu się nie angażowałaś.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
księżycówka pisze:Mocno przesadzasz.
Nie.
Moja najmłodsza siostra postanowiła zostać kucharzem. Fajny zawód, jak chce, niech gotuje.
Wybrała się właśnie do zawodówki, bo najbliżej była i "szkoły zaczęły się mocno zmieniać" (dokładnie tak samo myśleli moi rodzice).
A teraz zanosi się na to, że będzie dziewczyna rok w plecy, bo chyba jednak trzeba będzie jej inną szkołę znaleźć. Jeszcze z rok temu powiedziałabym, że zawodówki mają przynajmniej tę zaletę, że praktyki uczniom załatwiają... ale teraz już wiem, że praktyki uczniowie muszą sobie sami załatwiać, a szkoła jest od papierologii. I nauki religii.
księżycówka pisze:Studia nie uczą zawodu często
Zawodówki też nie. Zawodu ludzie uczą się w pracy, którą wykonują w zasadzie za darmo w ramach obowiązku szkolnego.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
pani_minister pisze:Pod koniec liceum to człowiek liźnie tak bardzo po łebkach wszystko, że moim zdaniem nie jest w stanie dokonać racjonalnego wyboru
Robisz z licealistów niezdecydowanych durni w jednym zdaniu, by
w kolejnym uznać ich za nadludzi.pani_minister pisze:Licealny poziom każdy jest w stanie przyswoić sobie bez wiekszego problemu,
Ani jedno ani drugie nie jest prawdziwe. Licealista ma za sobą jakieś 7-8 lat intensywnego molestowania testami i medialnymi oraz instytucjonalnymi komunikatami o rynku pracy. Dobrze wie, jakie są zawody oraz z pewnością potrafi odróżnić fizykę od polskiego zupełnie niezależnie od tego czy nauczyciel jest fajny czy nie. Ma rodziców, podręcznik, intelekt, media, Internet.
Z drugiej strony matura ostatnio wypadła bodaj najgorzej od czasów reformy, wciąż mnóstwo osób nie radzi sobie z opanowaniem programu. I nie są to dzieci specjalnej troski. W tych opiniach wydajesz się oderwana od rzeczywistości, a że są kluczowe dla Twoich wniosków, to z nimi też muszę się nie zgodzić.
A właśnie próbuję dotknąć tego zapomnianego problemu - od kiedy to wygodna egzystencja znaczy frustrującą pracę, brak spełnienia i wypoczynek na bogato?No i nie zapominalabym o ludziach, którzy nie chcą "poznawać", chcą sobie zapewnić wygodną egzystencję i tyle.
Trudno mi polemizować bez wchodzenia w szczegóły, których nie znam. Mi się rozchodzi o niezaangażowanie w praktykowanie tego, czego uczysz się na studiach. W takim przypadku ktoś, kto po studiach nie chce kariery naukowej tylko karierę w branży, a skupia się tylko na ocenach, jest kimś mało zaangażowanym. Co w Twoim przypadku jest sensownym posunięciem, skoro karierę robiłaś w innej branży.księżycówka pisze:shaman napisał/a:
Bez urazy, ale dały Ci tyle, ile z nich wyciągnęłaś. Rozumiem, że nie Twoja branża, pracę sobie odkryłaś i jest git, po prostu się nie angażowałaś.
Jeżeli ja się nie angażowałam to wolę nie myśleć o osobach, z którymi studiowałam. Angażowałam się, starałam i uczyłam, ale cóż - w życiu niewiele mi się z tego przyda, a serca do tego nie miałam zwyczajnie od 3 czy 4 roku już.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Nadludzi i durniow w jednym? Bardzo dziwny wniosek wysunales na postawie tego tekstu. Nie, nie nadludzi, bo program jest żałośnie okrojony i z roku na rok okrajany bardziej. I nie durniow, bo na podstawie tego programu naprawdę można sobie założyć, że interesuje mnie chemia po to, aby po pierwszym semestrze chemii zdać sobie sprawę, że o chemii nie miałam pojecia decyzje o studiach podejmując.
A brak powołania tylko w Twojej interpretacji oznacza "frustracje, brak spełnienia" i wakacje w Egipcie. Można sobie po prostu być tym stromatologiem bez ambicji, wykonywać pracę odpowiedzialnie i od-do, bez szaleństw. Ot, jak mechanik samochodowy lub pani w warzywniaku - ale mieć z tej odpowiedzialnej i powtarzalnej roboty dużo więcej kasy. A nuż po godzinach i w wieku lat 40 ktoś w końcu w sobie powołanie odkryje?
A brak powołania tylko w Twojej interpretacji oznacza "frustracje, brak spełnienia" i wakacje w Egipcie. Można sobie po prostu być tym stromatologiem bez ambicji, wykonywać pracę odpowiedzialnie i od-do, bez szaleństw. Ot, jak mechanik samochodowy lub pani w warzywniaku - ale mieć z tej odpowiedzialnej i powtarzalnej roboty dużo więcej kasy. A nuż po godzinach i w wieku lat 40 ktoś w końcu w sobie powołanie odkryje?
Ostatnio zmieniony 06 mar 2012, 23:58 przez pani_minister, łącznie zmieniany 1 raz.
Widziała Ty kiedy mechanika samochodowego, który nie lubi samochodów? A pani z warzywniaka po pierwsze rzadko ma studia, po drugie jeśli to szczyt jej kariery, to jej wyborem było poświęcenie się wychowaniu dzieci przykładowo. Ja rozumiem potrzebę obrazowania swoich tez przykładami, ale to ma sens gdy są one trafne. Inaczej dyskusja nam w kosmos odlatuje i prostujemy takie rzeczy, zamiast o sensie rozmawiać.
Przecież piszę całkiem prosto, że licealista pod koniec ogólniaka nie ma problemów z określeniem siebie jako humanisty lub ścisłowca. A humanista na pewno dobrze wie czy więcej frajdy dają mu języki obce czy historia i to niezależnie od jakości nauczycieli tych przedmiotów. To wystarczy.
Nie neguję absurdów powszechnych w systemie edukacji ani głupoty ministerstwa czy polskich pseudo-badaczy statystyki, którzy robią presję na samookreślenie się małego Janka z III c, ale nie dajmy się też zwariować. To, że uczeń nie potrafi powiedzieć kim chciałby być w przyszłości, nie znaczy że nie potrafi przypisać się do szerszej grupy jak opisałem wyżej.
Potrafi i wie, że powinien. Robi to zwykle na długo przed wyborem studiów i sam sonduje czy coś go naprawdę kręci, czy tylko się zdaje. Stąd rosnący popyt na wszelkie kursy tańca, karate, nurkowania, wędkarstwa, młodych przedsiębiorców i angielskiego dla najoporniejszych, nakręcany przez nadopiekuńczych rodziców. Pomijając już temat rzekę, że w dobie ogólnodostępnych nowych mediów, internetu czy nowoczesnych pomocy naukowych dzieciaki mają o niebo więcej okazji do sprawdzania "wiarygodności" swoich zainteresowań.
I dlatego nauczyciele rok w rok mają problemy z przerobieniem podstawy programowej? I dlatego po boomie na licea ludzie wracają do techników / profilowanych, bo w ogólniakach coraz mniej osób daje radę?pani_minister pisze:Nie, nie nadludzi, bo program jest żałośnie okrojony i z roku na rok okrajany bardziej.
\Tak samo jak o matematyce; a studiowanie pasji zabija pasję; Słońce wschodzi zaś na wschodzie. So what? Toż nie mówimy o precyzyjnym planowaniu życia. To byłoby tyleż niesensowne co niepotrzebne.pani_minister pisze:na podstawie tego programu naprawdę można sobie założyć, że interesuje mnie chemia po to, aby po pierwszym semestrze chemii zdać sobie sprawę, że o chemii nie miałam pojecia decyzje o studiach podejmując.
Przecież piszę całkiem prosto, że licealista pod koniec ogólniaka nie ma problemów z określeniem siebie jako humanisty lub ścisłowca. A humanista na pewno dobrze wie czy więcej frajdy dają mu języki obce czy historia i to niezależnie od jakości nauczycieli tych przedmiotów. To wystarczy.
Nie neguję absurdów powszechnych w systemie edukacji ani głupoty ministerstwa czy polskich pseudo-badaczy statystyki, którzy robią presję na samookreślenie się małego Janka z III c, ale nie dajmy się też zwariować. To, że uczeń nie potrafi powiedzieć kim chciałby być w przyszłości, nie znaczy że nie potrafi przypisać się do szerszej grupy jak opisałem wyżej.
Potrafi i wie, że powinien. Robi to zwykle na długo przed wyborem studiów i sam sonduje czy coś go naprawdę kręci, czy tylko się zdaje. Stąd rosnący popyt na wszelkie kursy tańca, karate, nurkowania, wędkarstwa, młodych przedsiębiorców i angielskiego dla najoporniejszych, nakręcany przez nadopiekuńczych rodziców. Pomijając już temat rzekę, że w dobie ogólnodostępnych nowych mediów, internetu czy nowoczesnych pomocy naukowych dzieciaki mają o niebo więcej okazji do sprawdzania "wiarygodności" swoich zainteresowań.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
shaman pisze:Widziała Ty kiedy mechanika samochodowego, który nie lubi samochodów?
Owszem, widziała. Może za rzadko po warsztatach jeździsz?
shaman pisze:po drugie jeśli to szczyt jej kariery, to jej wyborem było poświęcenie się wychowaniu dzieci przykładowo
...i pani z warzywniaka ma prawo miec priorytety inne, niż zawodowe, a stomatolog nie?
shaman pisze: i prostujemy takie rzeczy, zamiast o sensie rozmawiać.
Ty prostujesz. Niepotrzebnie moim zdaniem, dla samej retorycznej rozrywki. I dlatego wrzuciłes durniów i nadludzi w komentarzu do mojego tekstu o tym, że programy są mało wymagające i przeciętny licealista przy odrobinie samozaparcia jest w stanie je bez problemu ogarnąć.
I dlatego nie zgadzam się z tym:
shaman pisze:I dlatego nauczyciele rok w rok mają problemy z przerobieniem podstawy programowej? I dlatego po boomie na licea ludzie wracają do techników / profilowanych, bo w ogólniakach coraz mniej osób daje radę?
Wydajesz się sugerować, że licea są wymagające. Coraz bardziej i bardziej. A moim zdaniem nie jest to wina programu, dla rozrywki przeglądam sobie co roku zestawy maturalne. Nie, zdecydowanie teza o tym, że podstawy programowej jest tak okropecznie dużo, jest nie do obronienia.
A dlaczego coraz mniej osób daje sobie radę? Bo na przykład rozpleniło się to fatalne w skutkach przekonanie o tym, że istnieje podział na "humanistów" i "scisłowców".
shaman pisze: licealista pod koniec ogólniaka nie ma problemów z określeniem siebie jako humanisty lub ścisłowca
Bzdura. Szkodliwa bzdura. Większość ludzi jest w stanie ogarnąć matematykę, fizykę czy chemię na poziomie licealnym. Potrzeba dwóch rzeczy: przekonania o tym, że jest to do ogarnięcia i dobrego nauczyciela. Obu często brakuje. Mi osobiście byłoby wstyd określać się jako "humanista" przy jednoczesnym braku jakiegokolwiek pojęcia w dziedzinach ścisłych. Ale to nie jest dziś popularne podejście. Popularnym podejściem, propagowanym z niezrozumiałych dla mnie powodów w mediach, jest podejście szanownej maturzystki, co obowiązkową maturę z matematyki traktuje jak zamach na jej wolności obywatelskie. Bo ona jest "humanistką".
Sztuczny, szkodliwy, okaleczający mentalnie podział.
shaman pisze:i sam sonduje czy coś go naprawdę kręci, czy tylko się zdaje
Wielu ludzi nie "kręci".
shaman pisze:w dobie ogólnodostępnych nowych mediów, internetu czy nowoczesnych pomocy naukowych dzieciaki mają o niebo więcej okazji do sprawdzania "wiarygodności" swoich zainteresowań
...jeżeli je mają. A ja piszę o tym niezdecydowanych, co może ze dwa razy zajrzą na stronę tematyczną, ale się nie wciągną. Co podłubią w tym czy w tamtym, ale bez zapału. Co w końcu zamiast codziennie na Khan Academy zaglądać - będą regularnymi goścmi na demotywatorach raczej.
Powtórzę: jak ktoś nie czuje powołania, nie kręci go nic szczególnie - to niech wybiera sobie coś rynkowo nośnego. Przynajmniej problemy z pieniędzmi odpadną.
I niech broń boże nie da sobie wmówić na przykład, że telekomunikacja jest nie dla niego, bo on jest przecież "humanistą". Jakby był humanistą prawdziwym - wiedziałby dokładnie, co chce w życiu robić (sensowność zawodu antropologa pozostawiam już na boku). Jak nie wie - równie dobrze może wybierać się na kierunki "ścisłe", wszystko jest dla ludzi i wszystko jest do ogarnięcia.
Ostatnio zmieniony 07 mar 2012, 12:32 przez pani_minister, łącznie zmieniany 1 raz.
pani_minister pisze:Wydajesz się sugerować, że licea są wymagające. Coraz bardziej i bardziej. A moim zdaniem nie jest to wina programu, dla rozrywki przeglądam sobie co roku zestawy maturalne. Nie, zdecydowanie teza o tym, że podstawy programowej jest tak okropecznie dużo, jest nie do obronienia.
A dlaczego coraz mniej osób daje sobie radę? Bo na przykład rozpleniło się to fatalne w skutkach przekonanie o tym, że istnieje podział na "humanistów" i "scisłowców".
Nie, nie stawiam takiej tezy. Problem jest niezmiernie złożony, ale ważniejsze tu wydaje się tu nienowoczesne podejście do ucznia. Młodzież jest teraz bardzo rozkapryszona, rodzice mają dla dzieci coraz mniej czasu, przez co dzieciaki dają się mamić mediom i modom, z czym staroświeccy nauczyciele nie dają sobie rady. Z drugiej strony mamy komisję egzaminacyjną wprowadzającą siłowo nowoczesne (pseudo?) metody oceny, w efekcie czego nieprzygotowany również do tego nauczyciel wiele czasu poświęca nauce dobrego wypadania na testach. Dlatego też trudniej zrealizować mu podstawę.
Mało tego - komisja ma też rozbudowane narzędzia oceny nauczycieli, którzy doskonale świadomi bezwzględności ich kryteriów, traktują dzieci jak maszynki do wypracowywania sobie punktów by nie wylecieć z roboty. O misji wszyscy dawno zapomnieli. Widzą to wszyscy, z dziećmi na czele, co nauczycielom autorytetu nie dodaje. I tak w kółko.
Czy podział na humanistów i ścisłowców jest zasadny to sprawa wtórna, tak samo jak to czy należy go stosować. W celu względnie ogólnego określenia swoich zainteresowań nie widzę przeszkód. Nie znaczy to przecież, że trzeba go obierać za dogmat w życiu codziennym.
pani_minister pisze:Popularnym podejściem, propagowanym z niezrozumiałych dla mnie powodów w mediach, jest podejście szanownej maturzystki, co obowiązkową maturę z matematyki traktuje jak zamach na jej wolności obywatelskie. Bo ona jest "humanistką".
Ależ w pełni się zgadzam, ale to nie świadczy o tym, że moja teza to bzdura. Chodzi mi o to - powtarzam - że uczeń potrafi określić kierunek swoich zainteresowań. Nie ma z tym nic wspólnego niezaangażowanie się w naukę matematyki tłumaczone tym, że ktoś "czuje się humanistą".
Sęk w tym, że stomatologiem, informatykiem, inżynierem, architektem, programistą (i inne nośne) nie zostaje się w efekcie studiów. One są tylko początkiem, potem trzeba wiedzę drążyć, doszkalać się, specjalizować, uczyć się całe życie, często obligatoryjnie z sankcją utraty praktycznej możliwości wykonywania zawodu. Jeśli zatem ktoś wybierze taki zawód niezgodnie z zainteresowaniami, nigdy nie uwolni się od rosnącej frustracji.pani_minister pisze:jak ktoś nie czuje powołania, nie kręci go nic szczególnie - to niech wybiera sobie coś rynkowo nośnego.
Porównujesz kompetencje pani z warzywniaka ze stomatologiem? Ile uczyła się pani z warzywniaka by być panią z warzywniaka, a ile stomatolog by być stomatologiem? A może znajoma mechanika nie znoszącego samochodów zgłębia wiedzę o warzywach i obsłudze klienta na kilku konferencjach rocznie? A jej mężem jest stomatolog, który kiedyś tam na studiach przeczytał ze sto stron o szczękach i od tego czasu tylko rwie od 8 do 16 a potem tylko rodzinka, meczyki, piwko.pani_minister pisze:shaman napisał/a:
po drugie jeśli to szczyt jej kariery, to jej wyborem było poświęcenie się wychowaniu dzieci przykładowo
...i pani z warzywniaka ma prawo miec priorytety inne, niż zawodowe, a stomatolog nie?
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
shaman pisze:Jeśli zatem ktoś wybierze taki zawód niezgodnie z zainteresowaniami
-->
pani_minister pisze:jak ktoś nie czuje powołania, nie kręci go nic szczególnie - to niech wybiera sobie coś rynkowo nośnego
shaman pisze:Porównujesz kompetencje
Nie. Priorytety.
Ostatnio zmieniony 07 mar 2012, 15:39 przez pani_minister, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Początkujący
- Posty: 0
- Rejestracja: 09 maja 2012, 18:03
- Skąd: Tarnów
- Płeć:
a ja ukończyłam kulturoznawstwo i nie pracuję w swoim zawodzie...ale nie narzekam na swoje wybory. Prace i ludzi lubię, a studiów nie żałuję - gdybym miała wybierać drugi raz - podjęłabym tą samą decyzję. Żeby pracować w wyuczonym zawodzie, to najlepiej wybrać się na medycynę lub prawo. A jeśli będziesz dobra w tym co robisz, nie potrzebujesz do tego konkretnych studiów
-
- Początkujący
- Posty: 0
- Rejestracja: 09 maja 2012, 18:03
- Skąd: Tarnów
- Płeć:
-
- Początkujący
- Posty: 0
- Rejestracja: 09 maja 2012, 18:03
- Skąd: Tarnów
- Płeć:
Wróć do „Wszystkie inne tematy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 73 gości