Joasia, tyle że ja nic nie chciałam rozbijać, a to róznica. Nie chciałam jej go odbić, mi dobrze było tak, jak było. Odnośnie tego, co wolno, a czego nie, ja sobie sama granice ustalam, świadomie podejmuje decyzje w każdym konkretnym przypadku, i robię to, co chcę.
Ona podjęła decyzję o rozwodzie, a ja o końcu relacji. Teraz on podobno wypłakuje się w rękaw mamusi, cóż.
A spotkania z nią nie rozpatrywałam w kategoriach odwagi. Bałam się jedynie tego, że może podejść do tego bardzo emocjonalnie, że nie będzie chciała mnie słuchać, tylko zacznie mnie zarzucac pytaniami, od kiedy to trwa, ile razy się widzieliśmy, itp. Wysłuchała mnie, ja wysłuchałam ją. I świetnie się zrozumiałyśmy, bo on okłamywał nas obie.
Maverick pisze:Nie jest wdzieczna i nie zartowala a usilowala zachowac twarz i sie pocieszac.
Ktoś na kogo środki uspokakające mają mocny wpływ nie potarfiłby tylu spraw pozołatwiać jednego dnia, pozew, zmiana pracy (pracowali razem), rozmowa z jej rodzicami i jego. Naprawdę ona ma poukładane w głowie i nic już jej decyzji nie zmieni.
Mati pisze:z tego co zrozumiałem to Mijka nie wiedziała na początku, że on ma małżonkę ;]
a dla Joasi to nie ma żadnego znaczenia, Mati
nie trzeba się za mną wstawiać, już dawno przestałam się przejmować tym, co ludzie mówią, czy im się podoba to, czy nie. ja też mam prawo do szczęścia, nawet jeśli to tylko namiastka, nawet jeśli to tylko zaledwie efemeryczne poczucie, nie mające nic wspólnego ze stanem faktycznym.
kokieteria to zachowanie, które ma dać drugiej osobie do zrozumienia, że spółkowanie jest możliwe, ale ta możliwość nie może być pewnością.