Kiedyś zamykałem się tak jak Ktoś w ramach jednego gatunku muzycznego.
Ale dojrzałem
Słucham więc wszystkiego co dobre, lecz z naciskiem na mocniejszą muzę.
Przykłady:
coś mocnego:
Rage Against The Machine (stary)
Illusion
Metallica
Sirrah (rozpadli się w najlepszym momencie, mieli szansę na światową karierę, durnie)
Moonlight (zakochany do dziś w głosie Konarskiej...i nie tylko głosie...)
Tiamat (rozpłynąć się można)
Moonspell
Samael (rozładowuje negatywne emocje, chłopaki korzystają z automatów perkusyjnych, małe szatanki

)
Korn
itd.
z innych rzeczy:
- polski hiphop (tylko z inteligentnymi tekstami i ciekawą muzą, np. Abradab, śmiać mi się chce z miernoty "artystów" typu Tede, czy reszta warszafki)
- klasyka lat 70. i 80. (Janis Joplin, The Doors, Deep Purple, Led Zeppelin, Hendrix, itd.)
- elektronika, lubię drum'n'bassy, ambient, na imprezach klubowy housik
- i wszystko co dobre: T.Love, Sidney Pollack, lekki jazzik (mam jazdy od ostatniego koncertu w Tygmoncie, trafiłem przypadkowo i kupiłem sobie płytkę) i tysiące innych
Uff...
Zło w dłuższej perspektywie nie ma w ogóle mocy. Zło, które przeżywasz, ma wyłącznie za zadanie zwrócić Twoją uwagę na to, czego się jeszcze musisz nauczyć, aby móc widzieć i czcić dobro wokół siebie.