Od ośmiu lat jestem mamą zdrowej dziewczynki.Nie była to ciąża planowana ale urodziłam...Dziś gdy moja córka wchodzi po woli w trudny okres dorastania (aż dziw bierze,że stało sie to tak szybko) nie potrafię poradzić sobie z negatywnymi uczuciami względem jej - jest rozpieszczona przez babcię - zachowuje się jak księżniczka - nieznoszę takich zachowań u małych dziewczynek - wymuszanie pomalowania paznokci,strojenie się,nawet dochodzi do tego zazdrość o to,że ja jestem - według niej ładniej ubrana czy kiedy się umaluję to jest pretensja,że ona nie może - takie zachowanie doprowadza mnie do szału! Czuję,że jej nie kocham,że mi przeszkadza,że nie mam z niej żadnego pożytku

tak wiem,to okrytne i jest to moja osobista porażka - ale tak czuję - nie potrafię okazać jej serca.Zawsze była trudnym dzieckiem,wieczny foch,pretensje do całego świata bo panience nie podoba się to czy tamto - zawsze jakieś ale.Bardzo mnie do siebie zniechęciła takim zachowaniem i dziś nie potrafię jej kochać

Nie chcę jej skrzywdzić,nie chcę aby czuła się niekochana ale nie potrafię - nie taką jaka teraz jest.Kiedy na weekend jedzie do babci to błogosławię ten czas - siedzę nieruchomo na kanapie i słucham...ciszy...delektuje się spokojem.Gdy przychodzi niedziela wieczór i wraca do domu,jestem zdenerwowana i smutna,że znów będę musiała się z nią męczyć

Czasami siedzi cały czas w pokoju,nie chce sprzątać,nie chce odrabiac lekcji - cały czas tylko przebieranki i strojenie się - to cholernie męczące.Gdy proszę ją aby wyszła z pokoju albo chociaz otworzyła drzwi to zatrzaskuje mi je przed nosem "bo akurat się bawi i jej przeszkadzam

Pomomo młodego wieku jest wyrachowana - wie jak osoągać swoje cele - czasami mam również wrażenie,że jest fałszywa - zrobi i powie wszystko alby coś dostać...Przykro mi bo nie takiego macierzyństwa chciałam.Chciała bym móc chodzić z nią na spacery,rozmawiać,być razem - uczyć ją angielskiego,bo taki mam profil zawodowy - ale ona tego nie chce,odrzuca mnie - mam wrażenie,że z biegiem lat będzie ocraz gorzej.Boję się jej okresu nastoletniego - boję się buntu,pierwszych miłości,boję się że wcześnie zajdzie w ciąże - matko...wolała bym mieć syna - z nimi wbrew pozorom jest mniej kłopotu

widzę po moim bracie - mama zawsze miała więcej problemów ze mną podczas gdy brat był spokojniejszy...Wiem,że wiele matek ma takie rozterki ale boją się do nich przyznać - bo przecież jak można przeciwstawić się obrazowi matki polki

Co mam robić aby moje życie przestało być koszmarem i udręką...dla nas obu...?Proszę o pomoc...