Pochodzę z rodziny "wierzącej, nie praktykującej". Tzn moi rodzice konkretnie, każdy sobie w coś tam wierzy po swojemu, do kościoła nie chodzą, ale wszelkie tradycje są obchodze hucznie.
(łącznie z tym, że zawsze ja musiałam zapierdzielać z koszykiem sama do kościoła na Wielkanoc).
Sama jestem ateistką, od dawna.Nadal obchodzę tradycje, nawet chodzę z tym koszyczkiem, żeby zadość tradycji zrobić i rodzicom żeby smutno nie było

Mój facet jest agnostykiem. Z jego strony rodzina nie jest religijna, przynajmniej w tej części, którą poznałam bliżej.
No i jestem w ciąży. To tyle tytułem wstępu.
Żadnych ślubów kościelnych, chrztów i komunii nie będzie, to jest pewne.
Natomiast zastanawiam się, jak wpleść w życie dziecka elementy tradycji, było nie było chrześcijańskiej. Jak ja byłam mała, to jednak mi tłumaczono, że bożek, że aniołki, i takie tam rzeczy.
Chcę, żeby moje dziecko miało te same 'obrządki' co i ja, bo mile to wspominam. Już pal licho jednorazową pierwszą komunię. Ale wszystkie powtarzalne święta, ubieranie choinki, cała rodzina przy stole, sianko pod obrusem, święty Mikołaj, kolędy, malowanie jajek i te cholerne koszyczki do święcenia
Nie wierząc sama w boga, nie wyobrażam sobie tłumaczyć dziecku, że "to jest dzień, kiedy narodził się Jezusek". Z drugiej strony, wdawanie się w szczegóły, że "niektórzy ludzie tak wierzą, a inni inaczej" itp. wydaje się trochę za skomplikowane dla malucha.
Jestem w jakiś sposób bardzo przywiązana do tych tradycji. Nie będę przecież wymyślać swoich, nowych. A takie święta to wspaniałe wspomnienia na całe życie, czy ktoś jest religijny czy nie.
Ktoś ma doświadczenia w temacie? Albo chociaż pomysły, przemyślenia?
Nigdy wcześniej o tym nie myślałam, z punktu widzenia dorosłego wydaje się to o wiele prostsze