
Adopcja
Moderator: modTeam
Adopcja
Jak wychowywać dzieci adoptowane, bo ja myślę ze to jest bardzo trudne. Moja kuzynka adoptowała malutkie dziecko, było bardzo słodkie i kochane.Teraz skończyło już 10 lat i mają z nim problemy, nie chce chodzić do szkoły jest nie grzeczny itd. Nie wiadomo co będzie dalej jak dorośnie, czy będą mogli spokojnie spać. Może zrobili błąd ze powiedzieli mu prawdę ze nie są jego rodzicami. 

Pozdrawiam
Może dziecko adoptowane trudniej się wychowuje .
Bo
Jak ktoś się nie nadaje wychowywania to nawet psa nie wychowa.
I dziecko powinno wiedzieć, że jest adoptowane. w mojej rodzinie jest dziecko adoptowane, teraz ma 13 lat, wie, że jego rodzice nie są jego biologicznymi rodzicami. Tylko, ze oni umieli dzieciaka wychować.
A może tamten ma problemy w szkole, może go ktoś bije lub kasę wymusza. Czuje, ze ci rodzice nie wiedza czemu ich dziecko do szkoły chodzić nie chce
A ten banan w wypowiedzi to po co
shaman pisze:Po 10 latach to wg mnie już cała wina/odpowiedzialność rodziców wychowujących.
Myślę dokładnie tak samo
Nie wydaje mi sie zeby w przypadku adoptowanego dziecka - zwlaszcza kiedy bylo adoptowane w wieku niemowlecym- ktos inny niz rodzice (adopcyjni) byl odpowiedzialny za to jak dziecko sie zachowuje i jakie problemy stwarza. Adopcyjni rodzice mieli wplyw na wychowanie dziecka praktycznie od samego poczatku wiec jesli maja miec do kogos pretensje to chyba tylko do siebie. Poza tym z nie aoptowanymi dziecmi tez bywaja takie problemy.
Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !
Czemu tylko winni są rodzice to może być dziecko trudne po rodzicach ma to w genach
Jasne jasne, bo dom dziecka 'sprzedal' rodzicom kota w worku. Kazdy rodzic adopcyjny jest informowany o pochodzeniu dziecka o ile sie nie myle (w sensie pochodzenie np czy byla to rodzina patologiczna itd.).
Jak dla mnie noworodek jest jak tabula rasa i to jakim czlowiekiem sie stanie zalezy w najwiekszej mierze od jego rodzicow a potem od srodowiska w ktorym bedzie sie obracac.
Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !
Czy to dziecko zachowuje się tak od momentu, kiedy poznało prawdę czy już wcześniej takie było?
Ja na miejscu adoptowanego dziecka nie chciałabym wiedzieć, ze nie wychowują mnie moi biologiczni rodzice. Jak byłam młodsza i myślałam o adopcji to stwierdziłaM, że też pewnie sprawiałabym problemy wychowawcze po takiej nowinie. W sumie nie wiem czemu...
Ja na miejscu adoptowanego dziecka nie chciałabym wiedzieć, ze nie wychowują mnie moi biologiczni rodzice. Jak byłam młodsza i myślałam o adopcji to stwierdziłaM, że też pewnie sprawiałabym problemy wychowawcze po takiej nowinie. W sumie nie wiem czemu...
Ostatnio zmieniony 02 gru 2008, 23:08 przez Nemezis, łącznie zmieniany 1 raz.
Nemezis pisze:W sumie nie wiem czemu...
bo to szok, bo sie czlowiek zastanawia kim jest, skoro nie jest dzieckiem (niby) swoich rodzicow, bo caly swiat sie wywala do gory nogami, bo sie wlacza zlosc do niewiadomo kogo na to ze zycie jest takie pokrecone, a my jestesmy jego "ofiara", a najlatwiej wyladowac sie na rodzicach, bo oni kochac nie przestana. duzo zalezy od sposobu przekazania tej "nowiny" tez, od tego kto jeszcze o tym wie (szkola), od wiezi z dzieckiem, od tego czy ono wie dlaczego nie wychowuja go rodzice biologiczni - bo inaczej jest jak rodzice zgineli i nie mial sie kto zajac, inaczej jak mieli x dzieci i zero pieniedzy, inaczej jak to pijaki byly itp.
Bardzo dobrze, że powiedzieli i o takich sprawach powinno mówić się od samego początku i nie robić z tego wielkiej afery. Jednak przy tym dziecko powinno czuć miłość rodziców adoptowanych i czuć także, że skoro wybrali właśnie to dziecko, to znaczy, że jest wyjątkowe. Podejrzewam, że w tym przypadku rodzice przesadzili z miłością albo odwrotnie, są bardzo surowi.
Tabula rasa, Endriuł... Dziecko jest jak czysta karta, tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Ma tylko matrycę, czyli geny, ale co powstanie z takiej mieszanki, to zależy od rodziców
Andrew pisze:Co nie zmienia faktu iz dziecko wcale nie jest jak to tam ktos napisał tabula raza
Tabula rasa, Endriuł... Dziecko jest jak czysta karta, tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Ma tylko matrycę, czyli geny, ale co powstanie z takiej mieszanki, to zależy od rodziców

"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
Mona pisze:Jednak przy tym dziecko powinno czuć miłość rodziców adoptowanych i czuć także, że skoro wybrali właśnie to dziecko, to znaczy, że jest wyjątkowe.
To dziecko chyba tego nie czuje.
Dla niego to mógł być szok, zapewne był. Ważne jest to ja rodzice zachowują się teraz, czy dziecko teraz mimo kłopotów jakie sprawia czuje, że jest kochane
To brzmi jak reakcja panny w sklepie przed zakupem szczeniaczka. Ojj jaki slodki, jaki kochany. Kochanieee!! Wezmiemy??galeczka pisze:Moja kuzynka adoptowała malutkie dziecko, było bardzo słodkie i kochane.
Juz samo to swiadczy o tym ze podchodzili do sprawy ze zlym nastawieniem. Dziecko nie ma byc male, slodkie i kochane tylko ma byc kochane przez rodzicow. I dobrze wychowywane. Tu jak widac zabraklo dobrego wychowania.
Jesli chodzi o niechec do szkoly to wg mnie jest zrozumiala. Szkola jest do bani, nie uczy tylko tworzy mase. Ogolnie szkola to strata czasu i pieniedzy, bo moznaby srodki i czas wykorzystac efektywniej. Np nie kazac sie dziecku uczyc wielu glupich przedmiotow z ktorych nic nie bedzie pamietac. Poza tym szkola oducza samodzielnego myslenia. Niszczy indywidualnosc. ale to wszystko moga naprawic dobrzy rodzice.
Andrew pisze:Nie zgodze sie Mona w kwesti tabula rasa i co innego jak sie dziecku od poczatku mówi iz jest adoptowane a co innego jak spada na niego to w wieku lat 10
Oczywiście, ja też uważam, że powiedzieli o tym za późno i teraz, jak dziecko ma 10 lat, to było bez sensu i mogli zaczekać z tą wiadomością do lat około dwudziestu. Zrobili błąd, ot co. Z postu galeczki wynika, iż jest to chłopiec, więc pomału wchodzi w okres dojrzewania, dlatego nie radzi sobie z sytuacją i musi wyładować się. Być może dzięki poczcie pantoflowej o adopcji dowiedzieli się sąsiedzi i dzieciaki ze szkoły i jest niemiło, a niektóre dzieci nie przebierają w słowach i moze dokuczają temu dziecku.
Nie pozostaje nic innego, jak porozmawiać, bo pomiędzy nimi już nic poważniejszego wydarzyć się nie może, więc rozmowa po fakcie nie musi być trudna.
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
DO ANDREW
Czemu tak myślisz ze to jest kretyństwo powiedzieć dzieciakowi jesteś adoptowany , a kiedy jak
będzie miał 18 lat. Myślę ze było by gorsze .
[ Dodano: 2008-12-03, 17:25 ]
Na pewno swoje dziecko to coś innego wiem bo mam sam dwoje dzieci i je bardzo kocham. Ale jak bym nie mogli mieć dzieci, to bym adoptował myślę ze też bym je kochał jak swoje. Nie wiem tylko czy potrafił je wychować.
Czemu tak myślisz ze to jest kretyństwo powiedzieć dzieciakowi jesteś adoptowany , a kiedy jak
będzie miał 18 lat. Myślę ze było by gorsze .
[ Dodano: 2008-12-03, 17:25 ]
Na pewno swoje dziecko to coś innego wiem bo mam sam dwoje dzieci i je bardzo kocham. Ale jak bym nie mogli mieć dzieci, to bym adoptował myślę ze też bym je kochał jak swoje. Nie wiem tylko czy potrafił je wychować.
Pozdrawiam
galeczka pisze:DO ANDREW
Czemu tak myślisz ze to jest kretyństwo powiedzieć dzieciakowi jesteś adoptowany , a kiedy jak
będzie miał 18 lat. Myślę ze było by gorsze .
I Ty masz naprawde 33 lata ? a tak rzeczywiscie to ile ? bo osoba w tym wieku zna odpowiedz ...
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
shaman pisze:Wiesz co mam na myśli, nie czepiaj się bo deszcz pada.
Oczywiście, że wiem dokładnie, ale i tak drugi raz mogę napisać, że adoptowane dziecko, to już nie obce, a Ty, widać, jesteś na forum tylko po to, aby drwić z wszystkiego i siać tutaj sarkazm, ale to Twój problem albo niezła zabawa.
Andrew pisze:I Ty masz naprawde 33 lata ? a tak rzeczywiscie to ile ? bo osoba w tym wieku zna odpowiedz ...
Ok, Endriuł, to napisz wobec tego, dlaczego adoptowane dziecko nie powinno znać prawdy?
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
Najzdrwiej jest kiedy dziecko od poczatku wie, ze jest adoptowane. Jesli mowi mu sie pozniej, zawsze cos sie zadzieje, bo nikt z taka informacja nie moze sobie poradzic tak nagle. Taka wiedza powiedziana po fakcie, podwaza cale poczucia bezpieczenstwa i tozsamosc dziecka.
Ostatnio mialam kotki do adopcji, wiele osob dzwonilo, wiele chcialo i juz z rozmowy telefonicznej najczesciej bylo widac, ze na posiadacza zwierzaka to oni sie nie nadaja. A co dopiero mowic o dzieciach.
Psycholog z osrodka adopcyjnego doradza jak mowic i kiedy, ale u nas jest taki czarnogrod, ze rodzice boja sie mowic ze maja dziecko adoptowane, wymyslaja cuda, udaja ze rodza itd. Bo u nas to nadal wstyd, a dzieci takie sa przezywane i wysmiewane. No i wlasnie galeczka prezentuje takie myslenie - jak sa klopoty, to przez adopcje. Jasne, bo biologicznie rodzice zupelnie nie maja problemow z dziecmi i wszystkie sa piekne, madre, zdolne, oczywiscie po rodzicach
Ostatnio mialam kotki do adopcji, wiele osob dzwonilo, wiele chcialo i juz z rozmowy telefonicznej najczesciej bylo widac, ze na posiadacza zwierzaka to oni sie nie nadaja. A co dopiero mowic o dzieciach.
Psycholog z osrodka adopcyjnego doradza jak mowic i kiedy, ale u nas jest taki czarnogrod, ze rodzice boja sie mowic ze maja dziecko adoptowane, wymyslaja cuda, udaja ze rodza itd. Bo u nas to nadal wstyd, a dzieci takie sa przezywane i wysmiewane. No i wlasnie galeczka prezentuje takie myslenie - jak sa klopoty, to przez adopcje. Jasne, bo biologicznie rodzice zupelnie nie maja problemow z dziecmi i wszystkie sa piekne, madre, zdolne, oczywiscie po rodzicach

"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
Mona pisze:a Ty, widać, jesteś na forum tylko po to, aby drwić z wszystkiego i siać tutaj sarkazm
I zajęcie mi odbierać

Najzdrwiej jest kiedy dziecko od poczatku wie, ze jest adoptowane.
Gdybym miała adoptowane dziecko powiedziała bym możliwie najwcześniej, tak by to było coś naturalnego. By potem świata takiemu dziecku nie zawalić. a tak będzie budowało świat wiedząc, ze ja jestem mamusia, tylko, że nie ta co nosiła w brzuszku
Wróć do „Dziecko, wychowanie, sprawy rodzinne”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości