Ok. Po cóż więc starać się o adopcję, skoro ma się poważne wątpliwości co do swoich możliwości, zdolności wychowania dziecka urodzonego przez osobę nieznajomą? Może przy tak sformułowanym pytaniu zajmiesz się wreszcie jego kluczową częścią, tą do pierwszego przecinka? Czy może jesteś na forum tylko po to, aby inspirować przeredagowywanie niefortunnie napisanych tez?Mona pisze:Oczywiście, że wiem dokładnie, ale i tak drugi raz mogę napisać, że adoptowane dziecko, to już nie obce, a Ty, widać, jesteś na forum tylko po to, aby drwić z wszystkiego i siać tutaj sarkazm, ale to Twój problem albo niezła zabawa.
Ależ skąd, nawet nie spojrzałem na Twoją miotełkę do zamiatania postówDzindzer pisze:I zajęcie mi odbierać
Dzindzer pisze:Gdybym miała adoptowane dziecko powiedziała bym możliwie najwcześniej, tak by to było coś naturalnego.
Tutaj chodzi prawdopodobnie o chłopaka (ważne), który dowiedział się o tym w wieku dojrzewania, buntu, "trudnym" czy jak to ludzie dziwacznie zwą. Moim zdaniem to bardzo ryzykowne. Jeśli już się zawaliło i nie powiedziało na początku, to należałoby wybrać moment, kiedy dziecko stanie się osobą mogącą sobie z tym dojrzale (<---skrót myślowy) poradzić.