
Seks a wiara
Moderator: modTeam
Ale i tak czasami środki sztuczne zawodzą i wtedy jasnym jest, że jednak ktoś inny decyduje czy ma sie pojawić nowy człowieczek na świecie czy nie. 

Żyję tym co czuję, z życia biorę to, co mi smakuje.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Ale i tak czasami środki sztuczne zawodzą i wtedy jasnym jest, że jednak ktoś inny decyduje czy ma sie pojawić nowy człowieczek na świecie czy nie.
np. pan Bóg czasem sprawia że gumki pękają
a ze Kościół się myli, no cóż, Kościół to ludzie, a nie ma ludzi nieomylnych
Cuda się zdarzają. Co potwierdzi każdy programista
pozdrawiam
pozdrawiam
Otóż skoro przyjmujemy, że Bóg jest panem życia, to nie mamy prawa przejmować tej funkcji.
Ale przecież nikt Bogu nie zabiera tej funkcji! I tak żadna antykoncepcja nie daje 100 % pewności. Poza tym tu chodzi o wybranie dla dziecka dobrego terminu na przyjście na świat, a nie uniemożliwienie mu tego przyjścia. Zresztą w inny sposób także możemy bawić się z to "panowanie nad życiem". Bo przecież jeśli nie współżyję przez kilka lat, to tym samym decyduję o tym że nie będe mieć dziecka, prawda? CZyli panuję nad jego zyciem. Jeśli będę go chciała mieć, to zacznę wspołżyć- i tym sposobem ode mnie to zależy, nie? Tak samo z antykoncepcją- nie chce mieć- stosuję, chce mieć- nie stosuje. Dla mnie w ten sposób i tak panujemy nad życiem, kwestia jest tylko wyrzeczeń i abstynencji.
W trej sytuacji środki naturalne są podporządkowaniem się prawu, a raczej jego swoistym obejściem, zaś środki sztuczne są przeniesieniem decyzji na siebie, czyli samemu się ustanawia, kto decyduje.
Zawsze mi się wydawało że w religii nie chodzi o obchodzenie jakiś praw. Liczą się cele. Jeśli chodzi o marnowanie nasienia, to przeciez decydując się na współżycie w czasie dni płodnych świadomie decydujemy się na marnowanie, takie samo jak przy użyciu prezerwatywy. Inaczej: jeśli chcemy kogoś zabić to dla Boga nie ma to znaczenia czy użyjemy do tego noża czy podamy mu jedzenie z dużą ilością rośliny, która w dużej dawce zabija.
A jeszcze jeśli chodzi o tzw. "marnowanie nasienia". Obawiam się że marnuję moją komórkę jajową każdego miesiąca nie pozwalając jej zapłodnić (także podczas abstynencji).
Tak więc-argumenty te mnie nie zadowalają. Poproszę o inne.
Aga> Jakie argumenty? Ja Cię nie przekonuję, tylko podaję tok rozumowania. Myśl bardziej abstrakcyjnie. Chodzi o to, że albo przyjmujesz metody gry Boskie, albo nie. Jeśli tak, to działasz w wyznaczonych przez niego granicach, czyli zamiast łamać prawo, odstępujesz od czynu. Teraz jasne?
I oczywiście, że w tym przypadku chodzi o stosunek do prawa.
A tak swoją drogą mało kto wie, że swego czasu były już przygotowane zmiany w sprawie stosunku Kościoła do sztucznej antykoncepcji. Nie zdążyli wydać odpowiedniego dokumentu, bo... nagle zmienił się papież
I oczywiście, że w tym przypadku chodzi o stosunek do prawa.
A tak swoją drogą mało kto wie, że swego czasu były już przygotowane zmiany w sprawie stosunku Kościoła do sztucznej antykoncepcji. Nie zdążyli wydać odpowiedniego dokumentu, bo... nagle zmienił się papież
Jakie argumenty? Ja Cię nie przekonuję, tylko podaję tok rozumowania.
Wiem, ze mnie nie przekonujesz. Tylko że ten tok nie wydaje mi się logiczny. A szukam jakiegokolwiek argumentu, powodu dla którego uznano antykoncepcję grzechem i miałam nadzieję że ktoś go wymyśli.
Myśl bardziej abstrakcyjnie.
Myślenie abstrakcyjne to jest coś czego nie znoszę.
Chodzi o to, że albo przyjmujesz metody gry Boskie, albo nie. Jeśli tak, to działasz w wyznaczonych przez niego granicach, czyli zamiast łamać prawo, odstępujesz od czynu. Teraz jasne?
Trochę to dla mnie niejasne... :551: Rozumiem że prawo Boskie to dla Ciebie pozostawienie decyzji o życiu Bogu, tak? Problem cały polega na tym że Bóg zna nasze myśli i jak sądzę jest dla Niego mało ważne czy używamy antykoncpecji oficjalnie (sztuczna) czy nieoficjalnie jednak w pełni świadomie (naturalna). Zresztą skoro pozwolił nam decydować w jakimś stopniu o życiu ( w końcu jeśli nie chcemy mieć dziecka to nie współżyjemy- to od nas zależy czy ono będzie czy nie). Gdyby chciał sam decydować w pełni o życiu to nie dawałby nam wyboru- każda kobiet kończąc np. 20 lat sama z siebie zachodziłaby w ciażę, prawda?
Dlatego ten tok wydaje mi sie nielogiczny.
Nie do końca. Chodzi o to, że on wyznacza granice, w których my możemy decydować.Rozumiem że prawo Boskie to dla Ciebie pozostawienie decyzji o życiu Bogu, tak?
Oczywiście, że ważne.Problem cały polega na tym że Bóg zna nasze myśli i jak sądzę jest dla Niego mało ważne czy używamy antykoncpecji oficjalnie (sztuczna) czy nieoficjalnie jednak w pełni świadomie (naturalna).
Już nie wiem, jak mam to wytłumaczyć

Mrt pisze:Problem z antykoncepcją naturalną i sztuczną jest dość skomplikowany. Otóż skoro przyjmujemy, że Bóg jest panem życia, to nie mamy prawa przejmować tej funkcji. W trej sytuacji środki naturalne są podporządkowaniem się prawu, a raczej jego swoistym obejściem, zaś środki sztuczne są przeniesieniem decyzji na siebie, czyli samemu się ustanawia, kto decyduje.
To jest najlepsze wytłumaczenie problemu z antykoncepcją naturalną a sztuczną.
I znowu musze to powiedzieć, że tak naprawde znów wyciąga się na światło dzienne stałe argumenty które uderzają w kościół. A może warto się przyjrzeć temu bliżej. Bo tak naprawde to kościół nie każe stosować antykoncepcji naturalnej ale zaleca ją. Czy ktoś z was ostatnio słyszał, że antykoncepcja hormonalna jest grzechem? No mówią tak ale tylko już fanatycy. A tych nie brakuje nigdzie. Zawsze są ludzie którzy głoszą coś kontrowersyjnego. A wiele księży którzy należą do zwykłego obozu (nie takiego konserwatywnego i fanatycznego) nigdy nie głosi, że inne metody antykoncepcyjne są grzechem. No ale o tym nie pamięta się.
"Wczuj się w smutek usychającej gałązki, gasnącej gwiazdy i konającego zwierzęcia,
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
Bo Wy probujecie wytlumaczyc rozumowanie kosciola. Dlaczego mowi ze antykoncepcja sztuczna jest zla, dlaczego seks przedmalzenski jest zly, dlaczego stworzyl przykaznaia koscielne i 7 grzechow glownych itd. On to stworzyl w jednym celu - dla kasy. Rownanie jest proste. Sa rzeczy ktorych normalny czlowiek przestrzegac nie bedzie (no bo jak przestrzegac takich absurdalnych i wyssancyh z palca praw). Nie beda przestrzegac = beda sie czuli winni i grzeszni (w moim przypadku to nie dziala). Beda sie czuli winni i grzeszni = przyjda na msze, dadza wiecej na tace, schyla glowe i beda sluchac kazania, dadza na odpust itd. Tu chodzi o wladze kosciola nad ludzmi (i rowniez o kase). I to wszystko.
Jak wierze w Boga tak z opnią kościoła na temat seksu i antykoncepcji się nie zgadzam
-po pierwsze wspołżycie przed ślubem jest o tyle ważne, by poznać swoje "możliwosci" i oczekiwania partnera wobec nas..chyba nie ma nic gorszego niedopasowanie pod wzgledem aktywnosci i otwartosci seksualnej.
-po drugie antykoncepcja jest potrzebna, metody naturalne nie były i nigdy nie będą skuteczne dla wszystkich, nie wszystkie dziewczyny mają regularny okres, są rózne zdarzenia i sytuacje, jest to dobre dla par, które widzą wspólną przyszłość dla siebie lub są już w formalnym związku
zapobieganie niechcianej ciązy metodami innymi niż naturalne jest jak najbardziej na miejscu, bo to nie księża będą wychowywyać i płacić na dziecko..!
poza tym mamy wiek, gdzie panoszy się HIV...
-po pierwsze wspołżycie przed ślubem jest o tyle ważne, by poznać swoje "możliwosci" i oczekiwania partnera wobec nas..chyba nie ma nic gorszego niedopasowanie pod wzgledem aktywnosci i otwartosci seksualnej.
-po drugie antykoncepcja jest potrzebna, metody naturalne nie były i nigdy nie będą skuteczne dla wszystkich, nie wszystkie dziewczyny mają regularny okres, są rózne zdarzenia i sytuacje, jest to dobre dla par, które widzą wspólną przyszłość dla siebie lub są już w formalnym związku
zapobieganie niechcianej ciązy metodami innymi niż naturalne jest jak najbardziej na miejscu, bo to nie księża będą wychowywyać i płacić na dziecko..!
poza tym mamy wiek, gdzie panoszy się HIV...
- Craxa Girl
- Bywalec
- Posty: 47
- Rejestracja: 26 wrz 2004, 19:36
- Płeć:
Maverick pisze:Dlatego ksieza zaczeli stosowac prezerwatywy, bo teraz ci klerycy to szaleja i niewiadomo jakie swinstwo majapoza tym mamy wiek, gdzie panoszy się HIV...
za ten tekst zostaniesz potępiony !!! klerycy to poczciwi dobrzy ludzie, zyjacy w cnocie, zgodnie z 10-cioma przykazaniami bozymi!!
poza tym mamy wiek, gdzie panoszy się HIV...
Ostatnio wpadła mi w ręce ulotka katolicka o AIDS. Pisali tam że prezerwatywa nie chroni przed AIDS i dlatego jej nie polecają. Przecież to chore! Nawet jak nie daje 100% to mimo wszystko seks jest przez to bezpieczniejszy, a tego co wiem to przed AIDS też jest jakąś ochroną. Ale zgodnie z Kościołem: "Lepiej zarażać swojego małżonka i pozwolić mu umierać na nieuleczalną chorobę niż popełnić grzech : używać przerwatywy!!"
Jasne, rozumując zgodnie tylko sam bóg uchroni przed AIDS, bo jak jego wolą jest choroba to i prezerwatywa nie pomoze ... chore !
Guma ma to do siebie że nie pozwala się przedostać chorobom W a na AIDS jest nieskuteczna ... i pewnie mają na to jakies wyniki 'naukowych' badań ...
Pieprzenie kotka za pomocą młotka, tyle powiem.
Chłop swoje baba swoje.
Jak słucham czasem na jakimś TV dyskusji na tematy antykoncepcji (lub podobne) i spierają się tam jak wiadomo katolicy z ateistami to i tak wszystko rozbija się o boga, wiarę i moralność ... żadna nauka, żadne badania ... jedni maja swoje, drudzy mają swoje ... oba bardzo wiarygodne
... trzeba myśleć samodzielnie...
Jak komuś sie wiara do sexu miesza to życzę powodzenia, tu głownie potrzebny jest zdrowy rozsądek a nie jakieś gusła
:564:
P.S. co poniektórzy się może zbulwesują, ale jakoś dziwnie zachowania przeciwników aborcji, antykoncepcji i tego typu rzeczy kojarzą mi się z 'marketingiem' instytucji która ma problemy z kasą, a żyje w sumie ze swoich 'owieczek' - chrzty, bierzmowania, śluby, pogrzeby, komunie i taca ... mniej ludzi-mniejsze wpływy...
To tak pomijając wiarę ... business is business...
Sp. z o.o. - 2000 lat tradycji
Guma ma to do siebie że nie pozwala się przedostać chorobom W a na AIDS jest nieskuteczna ... i pewnie mają na to jakies wyniki 'naukowych' badań ...
Pieprzenie kotka za pomocą młotka, tyle powiem.
Chłop swoje baba swoje.
Jak słucham czasem na jakimś TV dyskusji na tematy antykoncepcji (lub podobne) i spierają się tam jak wiadomo katolicy z ateistami to i tak wszystko rozbija się o boga, wiarę i moralność ... żadna nauka, żadne badania ... jedni maja swoje, drudzy mają swoje ... oba bardzo wiarygodne
Jak komuś sie wiara do sexu miesza to życzę powodzenia, tu głownie potrzebny jest zdrowy rozsądek a nie jakieś gusła
:564:
P.S. co poniektórzy się może zbulwesują, ale jakoś dziwnie zachowania przeciwników aborcji, antykoncepcji i tego typu rzeczy kojarzą mi się z 'marketingiem' instytucji która ma problemy z kasą, a żyje w sumie ze swoich 'owieczek' - chrzty, bierzmowania, śluby, pogrzeby, komunie i taca ... mniej ludzi-mniejsze wpływy...
To tak pomijając wiarę ... business is business...
Sp. z o.o. - 2000 lat tradycji
bleeeeeeeeeeeee
Ale zgodnie z Kościołem: "Lepiej zarażać swojego małżonka i pozwolić mu umierać na nieuleczalną chorobę niż popełnić grzech : używać przerwatywy!!"
Zbyt pochopna interpretacja, Aguś.
Po pierwsze: Kościół proponuje wierność. Jeśli, w myśl idei, jest się wiernym jednej osobie, a ona też, to wtedy nie ma mowy o zakażeniu! Przecież oni uprawiają seks tylko ze sobą! Oczywiście nie można upraszczać to do tylko jednego partnera. Wiadomo, wielu mogło być, ale jeśli nie jest się rozwiązłym to wtedy nie ma znów ich tak wielu (związek jej i jego trochę se trwa) i szansa na zakażenie jest znikoma.
Ja też może upraszczam zbytnio i ciężko skleciłem te zdania ale jakoś tak wyszło. Mam nadzieję, że zrozumiałaś o co mi chodzi.
Żyję tym co czuję, z życia biorę to, co mi smakuje.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Zbyt pochopna interpretacja, Aguś
Wiem
On: tak
My: CZemu przecież to czasami jedyna droga aby miec dziecko?
On: Ale trzeba wtedy zgrzeszyć popełniając "samogwałt"
Myślałam że padnę.
Ale fajny, niedouczony ksiądz!
Kurczę, nie jestem u siebie, to nie sprawdzę, ale gdzieś tam kiedyś miałam bioetykę i stanowisko KK w sprawie sztucznych zapłodnień. Były tego dwa rodzaje - jeden dopuszczalny, drugi nie. I wcale nie chodziło o samogwałt, tylko o niszczenie zapłodnionych komórek. Nie pamiętam, zawsze byłam cienka z bioetyki
Jutro sprawdze, to doniosę 
Kurczę, nie jestem u siebie, to nie sprawdzę, ale gdzieś tam kiedyś miałam bioetykę i stanowisko KK w sprawie sztucznych zapłodnień. Były tego dwa rodzaje - jeden dopuszczalny, drugi nie. I wcale nie chodziło o samogwałt, tylko o niszczenie zapłodnionych komórek. Nie pamiętam, zawsze byłam cienka z bioetyki
Aga pisze:poza tym mamy wiek, gdzie panoszy się HIV...
Ostatnio wpadła mi w ręce ulotka katolicka o AIDS. Pisali tam że prezerwatywa nie chroni przed AIDS i dlatego jej nie polecają. Przecież to chore! Nawet jak nie daje 100% to mimo wszystko seks jest przez to bezpieczniejszy, a tego co wiem to przed AIDS też jest jakąś ochroną. Ale zgodnie z Kościołem: "Lepiej zarażać swojego małżonka i pozwolić mu umierać na nieuleczalną chorobę niż popełnić grzech : używać przerwatywy!!"
najlepsze, ze maja takie argumenty:
Prezerwatywa, mimo niekwestionowanej znacznej zawodności działania jako środek antykoncepcyjny, zyskała na popularności jako zabezpieczenie przed chorobami wenerycznymi i wirusem HIV. Wiadomo jednak, że w przypadku wirusa HIV prezerwatywa stanowi wątpliwe zabezpieczenie, co wielokrotnie sygnalizowano w literaturze medycznej. Nieskuteczność prezerwatyw tłumaczy się między innymi mikrouszkodzeniami ich spowodowanymi transportem i przechowywaniem w niewłaściwych warunkach (szczególnie temperaturze otoczenia) a także tym, że wirus HIV (około 450 razy mniejszy od plemnika) może przejść przez pory nawet niewybrakowanej prezerwatywy. Te informacje jednak nie są rozpowszechniane a wręcz odwrotnie - proponuje się stosowanie prezerwatyw jako środka zabezpieczającego przed infekcją wirusem HIV. Ta nierzetelność informacji jest niewątpliwie podyktowana interesem finansowym firm produkujących środki antykoncepcyjne, w tym również prezerwatywy
co to za głupota?
zrodło:
http://www.katecheta.pl/1998/10/V_05.htm
warto poczytac i złapać się za głowę
To ze HIV przechodzi przez prezerwatywe to chyba akurat prawda. Nie zawsze mu sie to uda, ale jednak jakies musi byc wytlumaczenie tego, ze prezerwatywa nie daje 100% szans na niezarazenie sie. Jednak zawsze cos daje, i to na pewno ponad 50% wiec warto ja stosowac. A to co pisze kk jest sprzeczne z kampania przeciw HIV... Choc teraz kampania poszla w innym kierunku.
co do skutecznosci prezerwatyw to wystarczy w google wpisac prezerwatywy+aids albo prezerwatywy+skutecznosc+aids
np taka stronak http://free.med.pl/wrochna/hivprez.htm
konkluzja jest jedna - ryzyko istnieje zawsze gdy mamy seks z nieznajomym
prezerwatywa je tylko zmniejsza a nie likwiduje
np taka stronak http://free.med.pl/wrochna/hivprez.htm
konkluzja jest jedna - ryzyko istnieje zawsze gdy mamy seks z nieznajomym
prezerwatywa je tylko zmniejsza a nie likwiduje
Cyniczny zlosnik i przesmiewca (C)
natasza- to to jeszcze nic. Na tej stronie znalazłam kilka innych ciekawych cytatów:
"Stosunek przerywany", poza bezdyskusyjną zawodnością atykoncepcyjną, najczęściej pozbawia kobietę pełnego dopełnienia seksualnego, co ma szkodliwy wpływ zarówno na jej zdrowie fizyczne, jak i psychikę.
( Na pewno się tym księża baaardzo przejmują)
Literatura medyczna, zajmująca się skutkami antykoncepcji, opisuje wiele przypadków małżeństw, które w związku z antykoncepcją popadły w ciężkie psychopatologiczne konflikty i nerwice, powodujące niekiedy rozpad małżeństwa.
( Ciekawe ile małżeństw popadło w nerwice dowiadując się że kobieta jest w ciąży z szóstym dzieckiem, a oni nie mają pieniędzy na buty dla najstarszego)
Antykoncepcja, poprzez lekceważenie (a nawet pogardę) dla daru płodności, wywołuje postawę nienawiści wobec nowego życia
(hhahhahaha)
Antykoncepcja powoduje również naruszenie godności człowieka w samym małżeństwie: Jeżeli mąż proponuje (nakazuje) żonie stosowanie antykoncepcji to znaczy, że chce ją "przystosować" do określonego celu. Tym celem jest "użycie" jej wtedy, kiedy będzie miał (lub będą mieli) na to ochotę, bez konsekwencji w postaci ewentualnego poczęcia dziecka. W omawianym wyżej przypadku małżeństwa, to "przystosowanie" (poprzez antykoncepcję) sprowadza kobietę do roli przedmiotu użycia.
( Boże, co za głupoty!!!!)
Stosowanie przez żonę antykoncepcji "zobowiązuje" niejako męża do możliwie częstego współżycia. Jeżeli zaś współżycie następuje z dużą częstotliwością wówczas przeżywane jest raczej powierzchownie, rutynowo, bez "oprawy" w postaci czułości, rozmów, intymności
(Moje nadgarstki!!! Lapiej jest przeceiż kochac się 5 razy w życiu niż tyle ile chcemy, ale to dla naszego dobra aby seks nie był rutynowy!)
Taka postawa wpływa na niewłaściwe podejście do małżeństwa, ponieważ akceptacja i stosowanie antykoncepcji powoduje spłycenie poglądów i postaw wobec wartości małżeństwa.
Jak już sygnalizowano wcześniej, nastawienie antykoncepcyjne czyli przeciw życiu przeradza się łatwo w nastawienie przeciw narodzeniu.
(Naprawdę, brak mi słów. Tak idiotyczne, zakłamane argumenty że szkoda gadać!)
"Stosunek przerywany", poza bezdyskusyjną zawodnością atykoncepcyjną, najczęściej pozbawia kobietę pełnego dopełnienia seksualnego, co ma szkodliwy wpływ zarówno na jej zdrowie fizyczne, jak i psychikę.
( Na pewno się tym księża baaardzo przejmują)
Literatura medyczna, zajmująca się skutkami antykoncepcji, opisuje wiele przypadków małżeństw, które w związku z antykoncepcją popadły w ciężkie psychopatologiczne konflikty i nerwice, powodujące niekiedy rozpad małżeństwa.
( Ciekawe ile małżeństw popadło w nerwice dowiadując się że kobieta jest w ciąży z szóstym dzieckiem, a oni nie mają pieniędzy na buty dla najstarszego)
Antykoncepcja, poprzez lekceważenie (a nawet pogardę) dla daru płodności, wywołuje postawę nienawiści wobec nowego życia
(hhahhahaha)
Antykoncepcja powoduje również naruszenie godności człowieka w samym małżeństwie: Jeżeli mąż proponuje (nakazuje) żonie stosowanie antykoncepcji to znaczy, że chce ją "przystosować" do określonego celu. Tym celem jest "użycie" jej wtedy, kiedy będzie miał (lub będą mieli) na to ochotę, bez konsekwencji w postaci ewentualnego poczęcia dziecka. W omawianym wyżej przypadku małżeństwa, to "przystosowanie" (poprzez antykoncepcję) sprowadza kobietę do roli przedmiotu użycia.
( Boże, co za głupoty!!!!)
Stosowanie przez żonę antykoncepcji "zobowiązuje" niejako męża do możliwie częstego współżycia. Jeżeli zaś współżycie następuje z dużą częstotliwością wówczas przeżywane jest raczej powierzchownie, rutynowo, bez "oprawy" w postaci czułości, rozmów, intymności
(Moje nadgarstki!!! Lapiej jest przeceiż kochac się 5 razy w życiu niż tyle ile chcemy, ale to dla naszego dobra aby seks nie był rutynowy!)
Taka postawa wpływa na niewłaściwe podejście do małżeństwa, ponieważ akceptacja i stosowanie antykoncepcji powoduje spłycenie poglądów i postaw wobec wartości małżeństwa.
Jak już sygnalizowano wcześniej, nastawienie antykoncepcyjne czyli przeciw życiu przeradza się łatwo w nastawienie przeciw narodzeniu.
(Naprawdę, brak mi słów. Tak idiotyczne, zakłamane argumenty że szkoda gadać!)
Nie wiem, nie mogę tych notatek znaleźć na temat sztucznych zapłodnień, ale powiem Wam jedno: ja i mój partner co do jednego jesteśmy zgodni. W razie niemożności "miecia" dziecka nie będziemy kombinować, tylko zaadoptujemy. Nie widzę sensu, dla którego mamy się wykańczać psychicznie latając do kliniki i czekając, że może w końcu wyjdzie, skoro jest tyle dzieci, które czekają na miłość. I szczerze mówiąc, nigdy nie spotkałam faceta, który by myślał inaczej. Mam wrażenie, że sztuczne zapłodnienie to jakiś wymysł niestety dziwacznych kobiet. No powiedzcie, dziewczyny, szczerze: sztuczne zapłodnienie czy adopcja? Pamiętajcie, że z tym zapłodnieniem to też nie jest tak hej siup, tylko nieraz latami trwa. Zresztą z adopcją tak samo...
A jak tak patrzę na ten świat, to momentami w ogóle mi się dzieci odechciewa. No bo czy to takie mi znowu wielkie szczęście te dzieci?
Lorenzen> Żartowałam!
Bo znowu będzie, że na poważnie.
A jak tak patrzę na ten świat, to momentami w ogóle mi się dzieci odechciewa. No bo czy to takie mi znowu wielkie szczęście te dzieci?

Lorenzen> Żartowałam!
Wróć do „Seks, kontakt fizyczny”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Agnieszka i 142 gości