Maverick pisze:Alamakota pisze:Generalnie, żeby ktokolwiek odniósł jakąś korzyść, a choćby poczuł się względnie komfortowo w takiej sytuacji, musiałbyś mieć wielkie szczęście.
Pewnie istnieją tacy ludzie, ale akurat trafić, żeby cała trójką taka była, i w opisanej sytuacji ochoczo przystąpiła do trójkąta - powinieneś raczej w totka grać
Jak sie autorytatywnie wypowiadasz o sytuacji ktorej nigdy nie przezylas. Gratuluje dobrego samopoczucia
Nie poparta niczym statystyka. Jestem sobie w stanie wyobrazić ludzi, z takim podejściem, oczywiście. Natomiast bardzo ciężko wyobrazić sobie, że akurat trójka takich ludzi spotka się spontanicznie w sypialni. Teoretycznie możliwe, w praktyce - marne szanse.
Maverick pisze:Ale wowczas nit nie kwestionuje prawa do uprawiania seksu z ta 3cia osoba.
Zerwanie przez sms'a jest dnem, i wtedy mielibyśmy inny temat do zlinczowania
Ale tak, ja uważam, że z szacunku do drugiej osoby, należy się najpierw rozmowa, być może zerwanie.
Przecież o wszystkim można z partnerem pogadać.
Jeśli mamy układ na wyłaczność, to pogadaćz partnerem, że taki układ przestaje odpowiadać. Wtedy albo przewartościowujemy pewne rzeczy, albo się rozstajemy. Proste jak drut.
W obecnym zwiazku, mam w miarę jasny układ. Mamy wyłaczność, ale partnerowi powiedziałam - jeśli zdarzy Ci się kiedyś, w jakiekolwiek okoliczności, bo daleko, bo alkohol, bo cokolwiek, nieważne. Zdarzy się kompletnie jednorazowa przygoda (bo nie mówię o romansach ciagnacych się latami). Zatrzymaj to dla siebie, nigdy mi nie mów, i zadbaj o to, żebym nigdy nawet nie podejrzewała. A to dlatego, że na logikę nie chcę, żeby nasz zwiazek przez taka głupotę się rozpadł, ale wiem, że emocjonalnie na tem moment nie byłabym w stanie przetrawić tego dobrze. Było by bardzo ciężko, albo niemożliwe żyć dalej normalnie.
Nie wiem, czy nie pisałam już o sytuacji. Byłam sobie w zwiazku kijowym (tak, ten sam kijowy z innego watku). Facet na każdym kroku okazywał mi brak akceptacji, w tym fizycznej. Życie seksualne praktycznie nie istniało na tym etapie. Byłam ze znajomymi w knajpie, wszyscy pochlaliśmy ostro, towarzystwo się rozpłynęło w upojeniu, i byłam ja i koleś, który straasznie chciał. I w sumie ja też chciałam. I miałabym wszelkie moralne wymówki na zdradę. Bo mój partner się mna nie interesuje, bo nie ma seksu, bo mu się nie podoba, a tu przychodzi facet, adoruje cały wieczór, w dodatku popiliśmy się i puściły hamulce. Ups.
No ale nie puściły. Kiedy czułam, że tracę kontrolę, zapakowałam manatki i wyszłam. Następnego dnia rano zapakowałam kilka drobiazgów, które trzymałam u faceta, wyszłam i nigdy nie wróciłam. I to uważam za rozwiazanie fair. Przecież równie dobrze mogłam zaszaleć sobie tej nocy, a potem i tak zerwać, nie? Nic by się nikomu stało. Ale uważam to za moralnie płytkie, mam jakieś tam swoje zasady.