Brak bliskości fizycznej = Katastrofa ?
Moderator: modTeam
-
- Początkujący
- Posty: 2
- Rejestracja: 15 wrz 2006, 00:22
- Skąd: Kraków :)
- Płeć:
Brak bliskości fizycznej = Katastrofa ?
Witam wszystkich
Otóż szukam pomocy w rozwiązaniu problemu, który nie daje mi spokoju. Baa, nawet więcej, od dłuższego czasu to wszystko nie daje mi normalnie żyć.
Stary nie jestem, uczę się w liceum, do matury nie daleko a beret zryty niestety coraz bardziej. Z moją dziewczyną spotykam się już grubo ponad 2 lata. Mimo iż w naszych intymnych kontaktach idealnie nie było nigdy, to jednak z perspektywy dnia dzisiejszego nie powinienem mieć powodu do narzekania. Musze jednak zaznaczyć że nie chodzi mi o sex. Seksu nie biorę nawet pod uwagę. Jeżeli dochodziło między nami do jakichś zbliżeń, w grę wchodziły łapki i usta.
Od około roku jednak nie można powiedzieć, że ten kontakt się pogorszył… bo praktycznie rzecz biorąc nie ma go w ogóle. Ja jak zawsze byłem bardzo otwarty w tej dziedzinie, moja dziewczyna kompletnie straciła zainteresowanie tym tematem. ( chodzi mi o fakty, nie o gadanie pierdół czy obietnice bez pokrycia ) Oczywiście przez te 365 czy ileś tam dni zdarzyły się jakieś zbliżenia, ale było ich na tyle mało i były od siebie tak odsunięte, że generalnie mogę stwierdzić że prawie nie było ich wcale. ( a i tak najczęściej nawet nie mogłem dobrze się jej przyjrzeć, bo przecież „ musimy się ubierać „ )
To ja w 95 % wychodziłem z inicjatywą w tej dziedzinie. Rok temu moja dziewczyna zaczęła mi odmawiać, z różnych powodów ( samopoczucie, złe miejsce, brak nastroju, czy po prostu „ nie „ ) Przeprowadziłem z nią setki rozmów, czy się boi, czy uważa że za wcześnie, nic. Naprawdę były tego setki. Odpowiedź jest zawsze taka, że ona nie wie dlaczego tak jest, ale po prostu nie ma ochoty… i tyle. Rozmawialiśmy o tym wiele razy, ale bądźmy szczerzy, nikogo do niczego nie można zmuszać, „ nie „ znaczy dla mnie po prostu NIE i tyle.
Problem zaczyna się w mojej głowie. Z fizyką radzę sobie sam ( bo o tym, żeby moja dziewczyna dbała o tą potrzebę nawet nie marze w najśmielszych snach, nie śmiał bym nawet o to prosić czy o tym wspominać ) ale myśli zaczynają coraz bardziej mnie przerastać. Bardzo brakuje mi bliskości fizycznej. Nie chodzi mi o orgazm, szast prast i po sprawie. Marzy mi się abym mógł podtykać jej, poprzytulać się nie przez 5 warstw ubrań, popatrzeć na nią, pobyć z nią fizycznie blisko dłużej niż przez parę minut. Jeżeli cudem dojdzie do czegoś więcej miedzy nami to z trudem mogę zdjąć z niej choćby bluzkę, a i tak za chwilę się ubiera.
Nie wiem co robie źle, niestety nie jestem księciem z bajki, nie mam możliwości podjechać po nią pięknym samochodem, zabrać na romantyczną kolację, i potem do luksusowego hotelu aby spędzić upojną noc. Myślałem, że ważniejsza od formy, jest treść.
To wszystko od długiego czasu strasznie ale to strasznie mnie wnerwia… nie, to złe słowo, ale nie będę tutaj rzucał mięsem. Ona wie czego mi brakuje, wie co czuje i wie że źle mi z tym, ale „ nic nie jest w stanie z tym zrobić, bo to czy ma ochotę czy nie, nie zależy od niej „. Ja całymi dniami jestem wkurzony, nic mi się nie chce i ogólnie życie jest dla mnie beznadzieją. ( w najgorszych momentach najlepsze są te głupie myśli samobójcze ) Kiedy przychodzi mi rano wstać z łóżka – katastrofa. Frustracja osiąga swój szczyt kiedy się widzimy. Patrzę na nią, widzę „ moją „ ( ha ! to brzmi jak ironia ) dziewczynę, kogoś, kogo kocham i tak wpatruje się w nią pół dnia bo mogę sobie tylko patrzeć i co najwyżej dać buziaka i przytulić.
Ona natomiast twierdzi że mnie rozumie, ale to nic nie zmieni bo nie przekłada się to na jej libido. Jednocześnie denerwuje się, kiedy jestem całymi dniami nie w humorze, a ja musze uśmiechać się od ucha do ucha, bo gdy tego nie robie, jest jeszcze gorzej, bo zaczynają się kłótnie, że ciągle wszystko jest źle, że nic się nie zmieni bo ona nie ma na to wpływu i że tak już będzie do końca ( boże jak ja nie znoszę takiego pieprzenia ) Źle się czuje w miejscach publicznych w jej towarzystwie, nieśmiało patrząc się na jej kształty, czuje się jak szczeniak którym nikt się nie liczy. Nie jestem z nią szczęśliwy, ale bardzo ją Kocham i nie odejdę bo skoczył bym za nią w ogień i… nie mogę bez niej żyć. To jest chyba właśnie moim największym problemem. Ona ostatnio uważa mnie za zdołowanego melancholika, bo wiecznie jestem nie w humorze ( jak by nie było wiadomo dlaczego ?! ) Nie chce chodzić z nia na żadne okolicznościowe imprezy, bo nie chce jej widzieć wystrojonej w pięknej sukni z głębokim dekoltem. Wole 100 razy aby poszła sama. To samo ma miejsce gdy czasami mamy się spotkać.
Wiem, że może być to śmieszne, ale zdarza się, że doprowadza mnie to do płaczu. Koszmarnie mi źle, a jestem kompletnie bezsilny, bo nic nie zależy ode mnie. Czuje się jak jakiś pieprzony nieudacznik, sierota którą Zycie kopie w D na każdym zakręcie. Całymi dniami, czy to będąc z nią, czy odpoczywając po południu, czy próbując zasnąć, snuje marzenia. Myślę sobie jak fajnie by było, gdyby był ktoś kto pokochał by mnie i chociaż poważnie zainteresował się moimi potrzebami ( a nie tylko kiedy zrobi się awantura, a gdy zacznę się uśmiechać zapominamy o sprawie ) ktoś, z kim tak intymny kontakt nie był by tylko monologiem, niestety wygłaszanym przezemnie. Nie posuwam się dalej, bo uzyskanie choćby części tego co bym chciał, w takim wieku i obecnej sytuacji jest dla mnie po prostu kompletnie nierealne. Najgorzej jest jednak gdy musze przestać marzyć a zamiast tego zderzyć się z brutalną rzeczywistością lecz wolę to… niż nic.
[P.S. Nie myślcie, że traktuję moją dziewczynę przedmiotowo i pisze w dość niemiły sposób o niej. Bardzo ją kocham, ale już nie mam siły walczyć z moimi potrzebami
Otóż szukam pomocy w rozwiązaniu problemu, który nie daje mi spokoju. Baa, nawet więcej, od dłuższego czasu to wszystko nie daje mi normalnie żyć.
Stary nie jestem, uczę się w liceum, do matury nie daleko a beret zryty niestety coraz bardziej. Z moją dziewczyną spotykam się już grubo ponad 2 lata. Mimo iż w naszych intymnych kontaktach idealnie nie było nigdy, to jednak z perspektywy dnia dzisiejszego nie powinienem mieć powodu do narzekania. Musze jednak zaznaczyć że nie chodzi mi o sex. Seksu nie biorę nawet pod uwagę. Jeżeli dochodziło między nami do jakichś zbliżeń, w grę wchodziły łapki i usta.
Od około roku jednak nie można powiedzieć, że ten kontakt się pogorszył… bo praktycznie rzecz biorąc nie ma go w ogóle. Ja jak zawsze byłem bardzo otwarty w tej dziedzinie, moja dziewczyna kompletnie straciła zainteresowanie tym tematem. ( chodzi mi o fakty, nie o gadanie pierdół czy obietnice bez pokrycia ) Oczywiście przez te 365 czy ileś tam dni zdarzyły się jakieś zbliżenia, ale było ich na tyle mało i były od siebie tak odsunięte, że generalnie mogę stwierdzić że prawie nie było ich wcale. ( a i tak najczęściej nawet nie mogłem dobrze się jej przyjrzeć, bo przecież „ musimy się ubierać „ )
To ja w 95 % wychodziłem z inicjatywą w tej dziedzinie. Rok temu moja dziewczyna zaczęła mi odmawiać, z różnych powodów ( samopoczucie, złe miejsce, brak nastroju, czy po prostu „ nie „ ) Przeprowadziłem z nią setki rozmów, czy się boi, czy uważa że za wcześnie, nic. Naprawdę były tego setki. Odpowiedź jest zawsze taka, że ona nie wie dlaczego tak jest, ale po prostu nie ma ochoty… i tyle. Rozmawialiśmy o tym wiele razy, ale bądźmy szczerzy, nikogo do niczego nie można zmuszać, „ nie „ znaczy dla mnie po prostu NIE i tyle.
Problem zaczyna się w mojej głowie. Z fizyką radzę sobie sam ( bo o tym, żeby moja dziewczyna dbała o tą potrzebę nawet nie marze w najśmielszych snach, nie śmiał bym nawet o to prosić czy o tym wspominać ) ale myśli zaczynają coraz bardziej mnie przerastać. Bardzo brakuje mi bliskości fizycznej. Nie chodzi mi o orgazm, szast prast i po sprawie. Marzy mi się abym mógł podtykać jej, poprzytulać się nie przez 5 warstw ubrań, popatrzeć na nią, pobyć z nią fizycznie blisko dłużej niż przez parę minut. Jeżeli cudem dojdzie do czegoś więcej miedzy nami to z trudem mogę zdjąć z niej choćby bluzkę, a i tak za chwilę się ubiera.
Nie wiem co robie źle, niestety nie jestem księciem z bajki, nie mam możliwości podjechać po nią pięknym samochodem, zabrać na romantyczną kolację, i potem do luksusowego hotelu aby spędzić upojną noc. Myślałem, że ważniejsza od formy, jest treść.
To wszystko od długiego czasu strasznie ale to strasznie mnie wnerwia… nie, to złe słowo, ale nie będę tutaj rzucał mięsem. Ona wie czego mi brakuje, wie co czuje i wie że źle mi z tym, ale „ nic nie jest w stanie z tym zrobić, bo to czy ma ochotę czy nie, nie zależy od niej „. Ja całymi dniami jestem wkurzony, nic mi się nie chce i ogólnie życie jest dla mnie beznadzieją. ( w najgorszych momentach najlepsze są te głupie myśli samobójcze ) Kiedy przychodzi mi rano wstać z łóżka – katastrofa. Frustracja osiąga swój szczyt kiedy się widzimy. Patrzę na nią, widzę „ moją „ ( ha ! to brzmi jak ironia ) dziewczynę, kogoś, kogo kocham i tak wpatruje się w nią pół dnia bo mogę sobie tylko patrzeć i co najwyżej dać buziaka i przytulić.
Ona natomiast twierdzi że mnie rozumie, ale to nic nie zmieni bo nie przekłada się to na jej libido. Jednocześnie denerwuje się, kiedy jestem całymi dniami nie w humorze, a ja musze uśmiechać się od ucha do ucha, bo gdy tego nie robie, jest jeszcze gorzej, bo zaczynają się kłótnie, że ciągle wszystko jest źle, że nic się nie zmieni bo ona nie ma na to wpływu i że tak już będzie do końca ( boże jak ja nie znoszę takiego pieprzenia ) Źle się czuje w miejscach publicznych w jej towarzystwie, nieśmiało patrząc się na jej kształty, czuje się jak szczeniak którym nikt się nie liczy. Nie jestem z nią szczęśliwy, ale bardzo ją Kocham i nie odejdę bo skoczył bym za nią w ogień i… nie mogę bez niej żyć. To jest chyba właśnie moim największym problemem. Ona ostatnio uważa mnie za zdołowanego melancholika, bo wiecznie jestem nie w humorze ( jak by nie było wiadomo dlaczego ?! ) Nie chce chodzić z nia na żadne okolicznościowe imprezy, bo nie chce jej widzieć wystrojonej w pięknej sukni z głębokim dekoltem. Wole 100 razy aby poszła sama. To samo ma miejsce gdy czasami mamy się spotkać.
Wiem, że może być to śmieszne, ale zdarza się, że doprowadza mnie to do płaczu. Koszmarnie mi źle, a jestem kompletnie bezsilny, bo nic nie zależy ode mnie. Czuje się jak jakiś pieprzony nieudacznik, sierota którą Zycie kopie w D na każdym zakręcie. Całymi dniami, czy to będąc z nią, czy odpoczywając po południu, czy próbując zasnąć, snuje marzenia. Myślę sobie jak fajnie by było, gdyby był ktoś kto pokochał by mnie i chociaż poważnie zainteresował się moimi potrzebami ( a nie tylko kiedy zrobi się awantura, a gdy zacznę się uśmiechać zapominamy o sprawie ) ktoś, z kim tak intymny kontakt nie był by tylko monologiem, niestety wygłaszanym przezemnie. Nie posuwam się dalej, bo uzyskanie choćby części tego co bym chciał, w takim wieku i obecnej sytuacji jest dla mnie po prostu kompletnie nierealne. Najgorzej jest jednak gdy musze przestać marzyć a zamiast tego zderzyć się z brutalną rzeczywistością lecz wolę to… niż nic.
[P.S. Nie myślcie, że traktuję moją dziewczynę przedmiotowo i pisze w dość niemiły sposób o niej. Bardzo ją kocham, ale już nie mam siły walczyć z moimi potrzebami
- Sir Charles
- Weteran
- Posty: 3146
- Rejestracja: 02 wrz 2004, 11:38
- Skąd: sponad chaosu
- Płeć:
Cóż - przyznam, że chociażby ze sposobu sformulowania problemu wynika, że nieglupi facet z Ciebie. Kwestia różnicy temperamentów byla już na forum poruszana wielokrotnie, ale bynajmniej nie chcę Cię z góry traktować, bo wiem, że ja z takim problemem też wolalbym zalożyć od początku wlasny topik, nawet ryzykując warna.
Przechodząc do meritum - jak widzisz nie wszędzie ta nieco mityczna wcześniejsza dojrzalość kobiet znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Problem znam z autopsji i powiem Ci, że bylem glupi starając się dokonać analitycznego rozdzialu między pozytywami naszej więzi emocjonalnej, a oschlością w sytuacjach intymnych. Nie wydaje mi się, żeby czlowiek w ogóle byl do tego zdolny. Po pierwsze musisz zdać sobie sprawę - co chyba na szczęście już czynisz - że Twoja chęć intymnego kontaktu, choćby w tak ograniczonej formie jest jak najbardziej naturalna i coś nie tak jest w związku gdybyś jej nie posiadal. Masz świętą rację, bo orgazm można mieć nawet z Jenną Jameson, aczkolwiek przytulić się do tej pani nie sposób.
Po drugie - pamiętaj, żeby nie stosować tak popularnej filozofii "jakoś to będzie". Różnica w poziomach libido, tak jak alkoholizm, jest poważną skazą na związku (oczywiście zakladając, że związek również jest poważny) i czlowiek odpowiedzialny powinien umieć wziąć to pod uwagę przy planowaniu przyszlości. Inaczej nie trzeba daleko szukać przyczyn tragedii ludzkich typu zdrada lub rozwód. Takie rzeczy raczej z nieba nie spadają i nie czepiają się swoimi pechowymi pazurkami. Na to trzeba "zapracować", by kiedyś odebrać z nawiązką plony swoich blędnych decyzji.
Kiedyś pisalem, że niestety sfera seksualna w związku jest jak jedzenie z jednej miski. Najlepiej dogadują się ci, którzy jedzą to samo, tyle samo i w takim samym tempie. Rozmowa nad miską też jest oczywiście ważna, ale nie przeszkodzi ona nieuchronnym przecieżw opisanej wyżej sytuacji niesnaskom. Przemyśl sobie to wszystko.
Pozdrawiam
Przechodząc do meritum - jak widzisz nie wszędzie ta nieco mityczna wcześniejsza dojrzalość kobiet znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Problem znam z autopsji i powiem Ci, że bylem glupi starając się dokonać analitycznego rozdzialu między pozytywami naszej więzi emocjonalnej, a oschlością w sytuacjach intymnych. Nie wydaje mi się, żeby czlowiek w ogóle byl do tego zdolny. Po pierwsze musisz zdać sobie sprawę - co chyba na szczęście już czynisz - że Twoja chęć intymnego kontaktu, choćby w tak ograniczonej formie jest jak najbardziej naturalna i coś nie tak jest w związku gdybyś jej nie posiadal. Masz świętą rację, bo orgazm można mieć nawet z Jenną Jameson, aczkolwiek przytulić się do tej pani nie sposób.

Po drugie - pamiętaj, żeby nie stosować tak popularnej filozofii "jakoś to będzie". Różnica w poziomach libido, tak jak alkoholizm, jest poważną skazą na związku (oczywiście zakladając, że związek również jest poważny) i czlowiek odpowiedzialny powinien umieć wziąć to pod uwagę przy planowaniu przyszlości. Inaczej nie trzeba daleko szukać przyczyn tragedii ludzkich typu zdrada lub rozwód. Takie rzeczy raczej z nieba nie spadają i nie czepiają się swoimi pechowymi pazurkami. Na to trzeba "zapracować", by kiedyś odebrać z nawiązką plony swoich blędnych decyzji.
Kiedyś pisalem, że niestety sfera seksualna w związku jest jak jedzenie z jednej miski. Najlepiej dogadują się ci, którzy jedzą to samo, tyle samo i w takim samym tempie. Rozmowa nad miską też jest oczywiście ważna, ale nie przeszkodzi ona nieuchronnym przecieżw opisanej wyżej sytuacji niesnaskom. Przemyśl sobie to wszystko.
Pozdrawiam
soul of a woman was created below
Heh napisze podobnie jak wyżej - po sposobie twojej wypowiedzi można spokojnie wywnioskować że jestes inteligentną osobą. A skoro napisałeś że rozmów były setki - jak dla mnie sprawa jest stracona na dłuższą metę, ja miałem bardzo podobny problem i po namyśle, bardzo długim namyśle dałem sobie spokój. NIe warto się frustrować i pogrążać jeszcze bardziej, robić sobie nadzieji że będzie lepiej. Sam dobrze widzisz że lepiej na pewno nie będzie i masz z tego same problemy. Zastanów się facet dobrze - być może darzysz ją naprawdę mocnym uczuciem, ale to za mało, jeśli nie teraz to za rok, już na pewno tak. Bo po prostu nie wytrzymasz jak każda normalna osoba - z normalnym temperamentem. Z Arktyki Balearów nie zrobisz. A szkoda...
Remote_control nie wiem czy obchodzi Cie babski punkt widzenia, ale jesli moje doswiadczenia sie przydadza to chetnie Ci pomoge
. Bo to jest tak jakbym czytala o moim eks. Nie wiem czy ten post cos Ci wniesie i rozjasni, ale napisze Ci bo sama to przeszlam. Zaczelam sie spotykac z moim chlopakiem praktycznie w 3 gimnazjum i trwalo to z drobnymi przerwami do drugiej liceum, wlasciwie do jej konca. I przez ten czas bywalo roznie, ale nie doszlo miedzy nami do kontaktu fizycznego poniewaz on uwazal, ze to jeszcze nie ten czas. Czesto klocilismy sie, poniewaz ja tego potrzebowalam, on mi mowil ze jestem nimfomanka(dlatego ze chcialam czasem byc blisko niego?nawet nie koniecznie z nim spac!) ja mu ze chyba jest jakis aseksualny.. I mijal czas, zwykle to ja podchodzilam do niego zeby sie do niego przytulic, pocalowac go, nie protestowal, ale sam nie wychodzil z inicjatywa. I wiesz co chyba powinnam zaczac pisac tego posta od poczatku, bo to nie do konca tak bylo i teraz z perspektywy czasu wiem, o co chodzilo. Na poczatku naszego zwiazku i tak przez jakies pierwszy rok nie umial sie ode mnie odkleic, bylo super, ciagle chcial sie przytulac, planowalismy pierwszy raz, ktory niesetty nie wypalil z jego powodu. Potem zaczely sie klotnie, problemy i wlasnie wtedy on sie odsunal. Zeby mnie przytulic musialam go o to poprosic. Aczkolwiek facet jak to facet bywaly czasem takie chwile ze nie umial sie powstrzymac na moj widok i bylo wtedy przyjemnie(aczkolwiek jesli chodzi np o seks oralny to nigdy nie pozwolil mi sie zrewanzowac, bo mowil ze tak zostal wychowany ze to by znaczylo brak szacunku do kobiety, ktora kocha) ale generalnie to bylo zle, i ja w konsekwencji caly czas o tym myslalam, co prowadzilo do klotni i po prostu bylo tylko gorzej. No i wlasciwie caly czas sprzeczalsmy sie ze soba, mielismy tez inne dosc powazne problemy, ktorych jednak wiekszosc par nie przechodzi(pisalam o nich na forum, jak chcesz to poszukaj w starych postach albo moge na pw wyslac linka
) i to wszystko mialo wielki wplyw na niego. Poza tym bylam jego pierwsza dziewczyna, nawet pierwszy raz sie calowalismy ze soba. Mysle, ze podchodzil do tego z duza doza niesmialosci, co zrobic zeby mnie nie urazic, poniewaz chcial sie pokazac z jak najlepszej strony. Po pewnym czasie a dokladniej jakos chyba pod koniec czerwca o ile dobrze pamietam (tego co teraz byl) rozstalismy sie w ogromnym gniewie. Przestalam sie do niego odzywac. Teraz od kilku dni on zaczal mi pisac ze sie zmienil, ze wszystko chce naprawic, ta wiez miedzy nami. Oczywiscie mowa o przyjazni, bo nie kocha mnie a ja juz chyba tez nie kocham jego... No i jak tak rozmawiamy i nie klocimy sie, to widze ze znowu sam chcialby sie do mnie przytulic jak mu smutno, skrasc buziaka w policzek itd a co za tym idzie, mysle ze problem lezy u Ciebie tak jak i lezal u mnie w tych klotniach, w tym ze jestes sfrustrowany ta cala sytuacja tak jak bylam ja i praktycznie codziennie gadalam z nim o tym, moja rada nie wiem czy chcesz sprobowac, a moze i probowales ale stan sie dla niej oziebly przez jakis czas. Nie przytulaj, nie caluj, niech ona sie postara. Odpowiadaj polslowkami, a jak ona sie zapyta o co chodiz czemu sie obraziles to z usmiechem na twarzy powiedz ze przeciez wszystko jest ok
. Daj jej drobne powody do zazdrosci typu chociazby czasem jakis opisek na gg w stylu Marta dzieki za mila rozmowe
czy cos takiego. Niech poczuje ze moze cie stracic, i nie mow jej co jest nie tak niech sama zacznie nad tym myslec, albo niech obgada problem z kolezankami.
Nie chcialabym Cie zmartwic ale kiedys zachowywalam sie jak Twoja dziewczyna. Bylo to w wypadku kiedy na facecie mi nie zalezalo i za kazdym razem kiedy mnie calowal modlilam sie o to, zeby juz skonczyl. Ale on zdawal sobie sprawe z tego ze go nie kochalam, wiec jesli mowisz ze Twoja dziewczyna pod tym wzgledem jest fair to moze sproboj tak jak napisalam Ci wczesniej. Pozdrawiam cieplo, jakbys chcial cos sie jeszcze dowiedziec to pisz, nie ma sprawy
.


Nie chcialabym Cie zmartwic ale kiedys zachowywalam sie jak Twoja dziewczyna. Bylo to w wypadku kiedy na facecie mi nie zalezalo i za kazdym razem kiedy mnie calowal modlilam sie o to, zeby juz skonczyl. Ale on zdawal sobie sprawe z tego ze go nie kochalam, wiec jesli mowisz ze Twoja dziewczyna pod tym wzgledem jest fair to moze sproboj tak jak napisalam Ci wczesniej. Pozdrawiam cieplo, jakbys chcial cos sie jeszcze dowiedziec to pisz, nie ma sprawy
Gdzie jestescie przyjaciele moi? Odplyneli w sinej mgle... Kogo to obchodzi kiedy boli?
Tylko Ciebie... kiedy idzie zle
Tylko Ciebie... kiedy idzie zle
Piotrek_W pisze:Heh napisze podobnie jak wyżej - po sposobie twojej wypowiedzi można spokojnie wywnioskować że jestes inteligentną osobą.
Czyżby?
Remote_control pisze:Przeprowadziłem z nią setki rozmów, czy się boi, czy uważa że za wcześnie, nic
Remote_control pisze:żeby moja dziewczyna dbała o tą potrzebę nawet nie marze w najśmielszych snach, nie śmiał bym nawet o to prosić czy o tym wspominać
Zamiast gadać o dupie marynie, może więcej konkretów do niej przemówi?
Remote_control pisze:Ja całymi dniami jestem wkurzony, nic mi się nie chce i ogólnie życie jest dla mnie beznadzieją. ( w najgorszych momentach najlepsze są te głupie myśli samobójcze ) Kiedy przychodzi mi rano wstać z łóżka – katastrofa. Frustracja osiąga swój szczyt kiedy się widzimy.
Myśli samobójcze, bo dziewczyna Ci nie daje tego czego chcesz? Ehhh jeśli od tego ma zależeć Twój sens życia to poważnie zaczynam się martwić co będzie jak przyjdą większe problemy.
Remote_control pisze:Nie wiem co robie źle, niestety nie jestem księciem z bajki, nie mam możliwości...
Remote_control pisze:[Ona]denerwuje się, kiedy jestem całymi dniami nie w humorze, a ja musze uśmiechać się od ucha do ucha, bo gdy tego nie robie, jest jeszcze gorzej, bo zaczynają się kłótnie
Popadasz w jakiś nieciekawy stan. Biadolisz, biadolisz, pogrążasz się w swych smutkach jeszcze bardziej. Jaką macie radość z waszych spotkań? Ty nabzdyczony, bo chcesz się pomigdalić, a ona nie chce, nie podejmujesz już pewnie nawet żadnej inicjatywy, bo tyle razy usłyszałeś "nie", że i tak z góry zakładasz finał. Jesteś sfrustrowany i censored. A ona się censored, bo Ty się censored. Bo jaka przyjemność z siedzenia z nafunfanym smutasem dla którego każdy kolejny dzień jest katorgą?
Remote_control pisze:Ona ostatnio uważa mnie za zdołowanego melancholika, bo wiecznie jestem nie w humorze
właśnie...
Remote_control pisze:Nie jestem z nią szczęśliwy(...) nie mogę bez niej żyć
Remote_control pisze:Myślę sobie jak fajnie by było, gdyby był ktoś kto pokochał by mnie i chociaż poważnie zainteresował się moimi potrzebami
Sam widzisz, nie marzysz o tym aby to właśnie ONA się zmieniła, więc chyba jednak przeżyłbyś gdybyś związał sie z inną dziewczyną, z którą nie miałbyś takich problemów?!
Moja rada? Weź się człowieku w garść i przejmij sprawy w swoje ręce. Zamiast chodzić smutnym czy podirytowanym pomyśl co mógłbyś zrobić, aby ją choć odrobinkę zmienić. Adoruj ją, praw komplementy, zapewniaj jak bardzo ją kochasz, dużo się uśmiechaj (szczerze, a nie dlatego że musisz, bo inaczej kłótnia). Nie wygłaszaj monologów jak bardzo Ci źle a naucz cieszyć się z tego co masz. Zmiana nastawienia powinna przynieść jakieś efekty. Kiedy wyzbędziesz się negatywnych emocji i sytuacja między wami się oczyści myślę, że dużo łatwiej będzie doprowadzić do intymniejszych kontaktów. Nie wszysko na raz. Teoria małych kroczków.
A jeśli to nie pomoże...Wybacz, ale nie chce mi się wierzyć, że dwie osoby, które autentycznie się kochają nie szukają ze sobą kontaktu fizycznego. I nie mówię tu o seksie, ale chociazby o przytulankach jakiś. Na 100% jesteś pewny tej waszej miłości? Bo ja nie...
amazonka pisze:Adoruj ją, praw komplementy, zapewniaj jak bardzo ją kochasz, dużo się uśmiechaj
moim skromnym zdaniem to chyba tego juz probowal i widac jakie sa efekty. dlatego to ona teraz powinna zaczac sie starac! i tak jak napisalam powinienes zaczac ja olewac, a nie traktowac jak jakas niedostepna zimna ksiezniczke wokol ktorej trzeba skakac
Gdzie jestescie przyjaciele moi? Odplyneli w sinej mgle... Kogo to obchodzi kiedy boli?
Tylko Ciebie... kiedy idzie zle
Tylko Ciebie... kiedy idzie zle
Zgadzam sie z amazonka we wszystkim oprocz konca
Jak sam zauwazyles, nie da sie kogos zmusic do tego, zeby mial potrzebe bliskosci. Nie wierze, ze Twoja dziewczyna tej potrzeby nie ma. Ona nie ma juz potrzeby bliskosci z Toba. sam pisales, ze kiedys bylo lepiej, choc tez nie rozowo. I nie skladalabym wszystkiego na karb roznicy temperamentow. Bo jaki ona ma temperament, tego akurat nie wiemy i Ty pewnie tez nie.
Mysle, ze to ona Cie zostawi, jak tylko pojawi sie ktos, kto ja bedzie pociagal. No chyba ze sie nie pojawi. Wtedy bedziecie jak zombi, para mlodych ludzi kompletnie zblazowanych soba.
I tak jak pisala amazonka, zbyt duzo wage przywiazujesz do zaleznosci od tego aspektu zycia Twojego szczescia. Mysle, ze masz tez inne problemy, z ktorymi sobie nie radzisz, to po prostu tylko sie doklada, bo oczekujesz od bliskiej osoby wsparcia, a tu kolejne niepowidzenie.
Mysle, ze nie zrezygnujesz z niej, ale nie wroze Wam swietlanej przyszlosci. A Ty skup sie moze na rozwiazaniu innych problemow i zmianie nastwienia do zycia. Trudno zeby kogos pociagala bliskosc z wiecznie spiczonym facetem, majacym mysli samobojcze, ktory od rana jest niezadowolony. Popatrz na to rowniez z tej strony.
Jak sam zauwazyles, nie da sie kogos zmusic do tego, zeby mial potrzebe bliskosci. Nie wierze, ze Twoja dziewczyna tej potrzeby nie ma. Ona nie ma juz potrzeby bliskosci z Toba. sam pisales, ze kiedys bylo lepiej, choc tez nie rozowo. I nie skladalabym wszystkiego na karb roznicy temperamentow. Bo jaki ona ma temperament, tego akurat nie wiemy i Ty pewnie tez nie.
Mysle, ze to ona Cie zostawi, jak tylko pojawi sie ktos, kto ja bedzie pociagal. No chyba ze sie nie pojawi. Wtedy bedziecie jak zombi, para mlodych ludzi kompletnie zblazowanych soba.
I tak jak pisala amazonka, zbyt duzo wage przywiazujesz do zaleznosci od tego aspektu zycia Twojego szczescia. Mysle, ze masz tez inne problemy, z ktorymi sobie nie radzisz, to po prostu tylko sie doklada, bo oczekujesz od bliskiej osoby wsparcia, a tu kolejne niepowidzenie.
Mysle, ze nie zrezygnujesz z niej, ale nie wroze Wam swietlanej przyszlosci. A Ty skup sie moze na rozwiazaniu innych problemow i zmianie nastwienia do zycia. Trudno zeby kogos pociagala bliskosc z wiecznie spiczonym facetem, majacym mysli samobojcze, ktory od rana jest niezadowolony. Popatrz na to rowniez z tej strony.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
Miltonia pisze:Trudno zeby kogos pociagala bliskosc z wiecznie spiczonym facetem, majacym mysli samobojcze, ktory od rana jest niezadowolony.
myślę, że i takie by się znalazły, na przykład wśród fanek gotyku

pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
-
- Początkujący
- Posty: 2
- Rejestracja: 15 wrz 2006, 00:22
- Skąd: Kraków :)
- Płeć:
Cóż, drogą wyjaśnienia. Jeżeli chodzi o moje nie pierwszych lotów samopoczucie to nie jest to tak, że ja od roku dzień w dzień siedze ze zwieszona głową i biadole nad swoim losem. Prawie do początku wakacji nic jej o tym nie wspominałem, tzn wszystko było tak jak zawsze, ja byłem w normalnym nastroju, cały czas próbowałem, próbowałem, próbowałem, i nic.
Próbowałem już wszelakich sposobów, od aż przesadnego adorowania, poprzez zupełne nie zwracanie uwagi, branie na zazdrość, czy już w późniejszym okresie poważne rozmowy na ten temat. Efekt zawsze był podobny, wszystko poprawiało się, ale tylko na chwilę, na dzień czy dwa.
Ja potrzebuje ciepła i bliskości na stałe. Im więcej ja okazuje jej uczuć, tym ona mniej mi ich oddaje, kiedy jej nie okazuje, to ona prosi mnie o je, ale gdy spełniam jej potrzebe zaczyna znowu sobie odpuszczać i tak w koło macieju. Nie chodzi mi o seks, czy nawet petting. Nie wystarcza mi jednak zwykłe przytulanie i buziaki na spacerze. Zawsze gdy do czegoś dojdzie to jest tak na szybkiego i nawet nie moge się nią nacieszyć. Ona wie o tym, że brakuje mi tego, ale jeżeli czasami chwile dłużej zostaniemy na łózku ( co zdarza się żadko ) to wyraźnie widze że mój dotyk nie sprawia jej większej przyjemności.
A co do mojego zrytego beretu, to brak bliskości i czułości przez tak długi czas dobija mnie. Kocham ją i taki kontakt jest dla mnie bardzo ważny. Jezeli jednak ona powiedzmy mówi mi że będzie tak czuła jak bym chciał i dla mnie sie nie zmieni bo ona taka nie jest, to oczywiste jest że na dłuższą metę wiadome jest że nie będe szczęśliwy i powinienem odejść, ale nie potrafie, bo jest dla mnie zbyt ważna.
Próbowałem już wszelakich sposobów, od aż przesadnego adorowania, poprzez zupełne nie zwracanie uwagi, branie na zazdrość, czy już w późniejszym okresie poważne rozmowy na ten temat. Efekt zawsze był podobny, wszystko poprawiało się, ale tylko na chwilę, na dzień czy dwa.
Ja potrzebuje ciepła i bliskości na stałe. Im więcej ja okazuje jej uczuć, tym ona mniej mi ich oddaje, kiedy jej nie okazuje, to ona prosi mnie o je, ale gdy spełniam jej potrzebe zaczyna znowu sobie odpuszczać i tak w koło macieju. Nie chodzi mi o seks, czy nawet petting. Nie wystarcza mi jednak zwykłe przytulanie i buziaki na spacerze. Zawsze gdy do czegoś dojdzie to jest tak na szybkiego i nawet nie moge się nią nacieszyć. Ona wie o tym, że brakuje mi tego, ale jeżeli czasami chwile dłużej zostaniemy na łózku ( co zdarza się żadko ) to wyraźnie widze że mój dotyk nie sprawia jej większej przyjemności.
A co do mojego zrytego beretu, to brak bliskości i czułości przez tak długi czas dobija mnie. Kocham ją i taki kontakt jest dla mnie bardzo ważny. Jezeli jednak ona powiedzmy mówi mi że będzie tak czuła jak bym chciał i dla mnie sie nie zmieni bo ona taka nie jest, to oczywiste jest że na dłuższą metę wiadome jest że nie będe szczęśliwy i powinienem odejść, ale nie potrafie, bo jest dla mnie zbyt ważna.
- Sir Charles
- Weteran
- Posty: 3146
- Rejestracja: 02 wrz 2004, 11:38
- Skąd: sponad chaosu
- Płeć:
Remote_control pisze: na dłuższą metę wiadome jest że nie będe szczęśliwy i powinienem odejść, ale nie potrafie, bo jest dla mnie zbyt ważna.
To Ty sam w Twojej glowie ksztaltujesz sobie tę ważność. Rozumiem, że sila rozpędu jest ogromna, ale tarcie zawsze robi swoje. Czyli hamuje. Dojrzale uczucie plynie z glowy, nie z serca ani podbrzusza. A więc podejdź racjonalnie sam do siebie i odpowiedz sobie na pytanie co to znaczy, że "jest ważna"? Nie żyjesz przypadkiem wspomnieniami, obrazem z przeszlości? Ludzie się zmieniają drogi PilocieTV. Zastanów się czy nie jest jednak tak, że byla ważna. Nie bój się spojrzeć prawdzie w oczy. A gdy dojdziesz do jakichś wniosków, to zdecyduj się wreszcie na coś, bo szkoda życia. Tobie nie?

soul of a woman was created below
Im więcej włożysz, tym więcej wyjmiesz. ( w znaczeniu mentalnym świntuchy
)
mój pomysł: a spróbuj once again. czy zazdrości, czy adorowania, czy oziębłości, spróbuj jeszcze czegokolwiek. z nastawieniem pozytywnym, umiarkowanie optymistycznym, co najważniejsze: pełnym chęci i zaangażowania. słowem: spróbuj naprawić ten związek w taki sposób, żebyś nie mógł sobie absolutnie nic zarzucić. odwal kawał dobrej roboty.
jeśli po tym nie będzie lepiej, sam poczujesz, że Ona już nie jest taka ważna, idealna, jedyna, najlepsza etc.
dodam, że rozumiem co to różnica temperamentów. i życzę powodzenia. w życiu. <browar>

mój pomysł: a spróbuj once again. czy zazdrości, czy adorowania, czy oziębłości, spróbuj jeszcze czegokolwiek. z nastawieniem pozytywnym, umiarkowanie optymistycznym, co najważniejsze: pełnym chęci i zaangażowania. słowem: spróbuj naprawić ten związek w taki sposób, żebyś nie mógł sobie absolutnie nic zarzucić. odwal kawał dobrej roboty.
jeśli po tym nie będzie lepiej, sam poczujesz, że Ona już nie jest taka ważna, idealna, jedyna, najlepsza etc.
dodam, że rozumiem co to różnica temperamentów. i życzę powodzenia. w życiu. <browar>
amazonka pisze:nafunfanym smutasem
Sorry nie wiem co znaczy "nafunfanym", nigdzie nie mogę znaleść...
Remote_control pisze:Bardzo ją kocham, ale już nie mam siły walczyć z moimi potrzebami
To jakieś spore nieporozumienie. Przeczytaj jeszcze raz to zdanie! Absurd... zastanawiam się, co ona tak naprawdę ma z tego, że jest z Tobą? Mam wrażenie, że skupiasz się tylko na sobie, myśląc, że chcesz jej dobra

ale wkoło jest wesoło
Miałem identyczny problem przez ponad 2 lata. Poszukaj sobie moich tematów na forum jeśli masz ochotę. Doskonale Cię rozumiem, bo sam przeżywałem podobne frustracje, a jednocześnie tak mocno kochałem moją byłą dziewczynę, że trwałem przy niej mimo tych wszystkich problemów. W końcu jednak i tak wszystko się rozpadło. Ona jest teraz z innym i podobno jest z nim szczęśliwa. Widocznie nie jesteście sobie pisani i musisz wziąć to pod uwagę. Twoja dziewczyna będzie szczęśliwa z kimś o podobnym do swojego temperamencie, a Ty będziesz szczęśliwy z kobietą, która będzie podchodziła do tych spraw naturalnie i będzie Cię pożądała jak faceta, a nie traktowała jak brata. Na pocieszenie mogę Ci napisać, że masz jeszcze sporo lat przed sobą, żeby trafić na tą "właściwą". Musisz też upewnić się czy ona oby nie spotyka się z kimś za Twoimi plecami. Nie mówię tutaj o seksie, ale być może ktoś inny zawrócił jej w głowie. Tak też może być, wiem coś o tym. Pozdrawiam i życzę podjęcia właściwej decyzji.
I'm used to eat naughty girls without any eye movement 

Remote_control pisze:Ja potrzebuje ciepła i bliskości na stałe. Im więcej ja okazuje jej uczuć, tym ona mniej mi ich oddaje, kiedy jej nie okazuje, to ona prosi mnie o je, ale gdy spełniam jej potrzebe zaczyna znowu sobie odpuszczać i tak w koło macieju.
Na twoim miejscu zastanawiałabym się bardzo poważnie nad sensem tego związku... Pierwsza rzecz, która mi się nasuwa, to właśnie to twoje ja. W miłości nie powinno się wyliczać, kto ile czego zrobił, to jest bezinteresowność. Druga rzecz, która mi się nasuwa, dotyczy tego, że twoja dziewczyna nie odwzajemnia tych pieszczot. Brak wzajemności, a jest ona kolejnym elementem bardzo ważnym w związku.
Skoro próbowałeś już wszystkiego, to jedynym wyjściem będzie zakończenie tego związku. Ta dziewczyna nie zasługuje na ciebie, skoro starasz się okazywać jej uczucia, a ona tego nie potrafi odwzajemnići jest obojętna na to, co robisz. Jeśli skończysz ten związek, to wiadomo, że będzie to bolało, ale po jakimś czasie ten ból minie. Nie będziesz się już katował tym, że mimo starań, nic nie skutkuje...
Zastanów się... Po co się dalej męczyć i cierpieć, skoro można to skończyć?
- joj_sport87
- Maniak
- Posty: 514
- Rejestracja: 03 sie 2006, 23:30
- Skąd: Zamość
- Płeć:
z jednej strony zastanawialbym sie czy mnie kocha, bo faktem jest, ze jesli sie kogos kocha to pragnie sie bliskosci... lecz tez z drugiej strony albo przez ten caly czas meczyla sie z Toba (nie kochajac Cie)... tylko pytanie brzmi po co?
wez sprawy w swoje rece, niech powie Ci szczerze czy Cie kocha, bo wedlug mnie jest cos nie tak...
nie wiem na ten temat praktycznie nic, ale chyba libido nie powinno przeszkadzac w milosci...? bo jezeli sie kogos kocha pragnie sie jak najwiekszego zblizenia, przynajmniej wiekszosc tego pragnie
wez sprawy w swoje rece, niech powie Ci szczerze czy Cie kocha, bo wedlug mnie jest cos nie tak...
nie wiem na ten temat praktycznie nic, ale chyba libido nie powinno przeszkadzac w milosci...? bo jezeli sie kogos kocha pragnie sie jak najwiekszego zblizenia, przynajmniej wiekszosc tego pragnie
-
- Początkujący
- Posty: 1
- Rejestracja: 28 lip 2006, 18:25
- Skąd: dolnośl
- Płeć:
wiesz Remote Control czytajac twojego posta zastanawialem sie czy to aby ja go wczesniej nie napisałem.
otóż!!! u mnie sprawa wyglada calkiem identycznie praktucznie wszystkie slowa, które napisales, identycznie pasuja do mojego zwiazku tak samo jak i ty ja sie czuje. niemoge z tym sobie poradzic. Ja jestem ze swoja laska juz prawie 6 lat, na poczatku bylo troche lepiej uprawialismy codziennie petting a czasem dochodzilo (patrzac z perspektywy czasu) nawet czesto do stosunków i bylo naprawde cudownie, puzniej wszystko sie zaczelo psuc, przezylismy wiele klutni ja jej mówie ze jest oziębła, ona mi ze jestem erotomanem nie zalezy mi na niej tylko na sexie, probowalem ja namowic aby poszla ze mna do seksuologa, ona mowi ze jej taka wizyta u lekarza nie jest zupelnie potrzebna. Kocham ta dziewczyne tak bardzo ze nawet nie jestem w stanie tego uczucia blizej okreslic. ale cholernie sie irytuje gdy ona poprosty niechce. czasem mysle ze lepiejbybylo gdybysmy w ogóle sie niepoznali. spedzam z nia mnustwo czasu. rozmow na ten temat bylo naprawde wiele i nic nie pomaga nie radze sobe z tym, czytalem wiele na ten temat i wiem ze jezeli to sie nie zmieni to nigdy w zyciu nie bede szczesliwy.
tak jak pisalem bylo mnostwo awantur kłutni i rozczarowan. Od jakiegos czasu prubóje być miły nie wszczynac klutni chociaz w glebi sie "gotuje". ale nie daje tego po sobie w ogóle poznac. i mysle ze jezeli tak bedzie dalej to bedziemy musieli w bolesny sposób się rozstac bo przeciez oboje sie kochamy, ale ja mysle ze bez sexu w zwiazku nie da sie zyc. sex zbliza dwojga. robie wszystko zeby bylo jak najbardziej wpozadku, poniewaz chce aby sie przedemna wkoncu otwozyla, lecz coraz czesciej mysle ze tu nic nie przyniesie pozytywnych rezultatow. sam niewiem jak to bedzie. ALE EROTOMANEM MYSLE ZE NIE JESTEM po prostu BRAKUJE MI BLISKOSCI
otóż!!! u mnie sprawa wyglada calkiem identycznie praktucznie wszystkie slowa, które napisales, identycznie pasuja do mojego zwiazku tak samo jak i ty ja sie czuje. niemoge z tym sobie poradzic. Ja jestem ze swoja laska juz prawie 6 lat, na poczatku bylo troche lepiej uprawialismy codziennie petting a czasem dochodzilo (patrzac z perspektywy czasu) nawet czesto do stosunków i bylo naprawde cudownie, puzniej wszystko sie zaczelo psuc, przezylismy wiele klutni ja jej mówie ze jest oziębła, ona mi ze jestem erotomanem nie zalezy mi na niej tylko na sexie, probowalem ja namowic aby poszla ze mna do seksuologa, ona mowi ze jej taka wizyta u lekarza nie jest zupelnie potrzebna. Kocham ta dziewczyne tak bardzo ze nawet nie jestem w stanie tego uczucia blizej okreslic. ale cholernie sie irytuje gdy ona poprosty niechce. czasem mysle ze lepiejbybylo gdybysmy w ogóle sie niepoznali. spedzam z nia mnustwo czasu. rozmow na ten temat bylo naprawde wiele i nic nie pomaga nie radze sobe z tym, czytalem wiele na ten temat i wiem ze jezeli to sie nie zmieni to nigdy w zyciu nie bede szczesliwy.
tak jak pisalem bylo mnostwo awantur kłutni i rozczarowan. Od jakiegos czasu prubóje być miły nie wszczynac klutni chociaz w glebi sie "gotuje". ale nie daje tego po sobie w ogóle poznac. i mysle ze jezeli tak bedzie dalej to bedziemy musieli w bolesny sposób się rozstac bo przeciez oboje sie kochamy, ale ja mysle ze bez sexu w zwiazku nie da sie zyc. sex zbliza dwojga. robie wszystko zeby bylo jak najbardziej wpozadku, poniewaz chce aby sie przedemna wkoncu otwozyla, lecz coraz czesciej mysle ze tu nic nie przyniesie pozytywnych rezultatow. sam niewiem jak to bedzie. ALE EROTOMANEM MYSLE ZE NIE JESTEM po prostu BRAKUJE MI BLISKOSCI
- joj_sport87
- Maniak
- Posty: 514
- Rejestracja: 03 sie 2006, 23:30
- Skąd: Zamość
- Płeć:
emilian191 pisze:ALE EROTOMANEM MYSLE ZE NIE JESTEM po prostu BRAKUJE MI BLISKOSCI
jakby tak bylo to chyba kazdy z nas bylby erotomanem
emilian191 pisze:bo przeciez oboje sie kochamy
tak chamsko i bezczelnie zapytam [sorry]: jestes pewny ze Oboje ?
po tym co piszesz mam pewne watpliwosci, ale to tylko moje watpliwosci...
z doswiadczenia wiem, ze jezeli ktos sie kloci czesto i gesto, to nie ma sie ochoty na bzykanko, ani nawet petting (chyba dziewczyny najczesciej nie maja w takich sytuacjach

Wróć do „Seks, kontakt fizyczny”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 159 gości