własnie jestem po rozmowie z rodzicami........
uffff co za ulga!
nio więc tak: matka jak to usłyszała to o mało co nie udławiła sie łykiem kawy, ktory wlasnie polykala, ale ku mojemu zdziwieniu nie krzyczala nic, kompletnie....
(a w porównaniu do tego to darla sie na mnie o blachostki!!) powiedziala tylko ze nie bedzie mi prawila zbytecznych komentarzy, jaka jestem nieodpowiedzialna itp. poniewaz w tej chwili i tak to nic nie zmieni a trzeba zyc dalej, tylko jak???? własnie o to sie zapytala, jak sobie z robertem (moj chlopak ma tak na imię) to wyobrażamy?? nio i tak gadalismy z godzine ponad (a najlepsze jest to ze zupelnie bez nerwow, tak na spokojnie). ojciec tez byl dosc spokojny, podzielal zdanie matki i popieral to co mowila. nio i ostatecznie ustalilismy ze musimy sie wszyscy spotkac jeszcze raz, ale tym razem z rodzicami jeszcze roberta i ustalic jak to teraz wszystko bedzie, co oni o tym sadza itp rzeczy. a jego rodzice juz wiedza, sam sie wygadal (przypadkowo) ale z tego co wiem to tez spokojnie to przyjeli i akurat z nimi to nie bedzie wiekszego problemu
w niedziele na wspolnym obiedzie sie wszystko okaze, ustalimy co dalej, oczywiscie moi rodzice tez powiedzieli ze zrobia wszystko abym to dziecko urodzila!!!! po prostu nie wierze, nie wierze ze oni moga byc tacy spokojni!!!!!
dzieki wszystkim za dobre słowo
