Nemezis pisze:Nie rozumiem, czemu jesteś taka agresywna.
Bardzo proste - ponieważ próbujesz mi wmówić, że moje poglądy są z natury złe i nieodpowiedzialne, co uważam za BS kompletny.
Nemezis pisze:Alamakota pisze:Ja tam wolę trzymać się faktów, a nie poglądów zanieczyszczonych wierzeniami i niedzielnym kazaniem z ambony.
A czym człowiek wierzący i praktykujący ma mieć "zanieczyszczone" poglądy? Poglądami ludzi, którzy zarabiają na przemyśle farmaceutycznym? Poglądami ludzi, którzy krzyczą, że dziecko w brzuchu nie jest człowiekiem i mają na to dowody (taa, w sprawie, w której nie mamy i nie będziemy mieli obiektywnych dowodów)? Jakie znowu fakty - chyba swoje własne fakty.
O fakty - chodziło mi o bardziej konkretny przykład, co jest środkiem wczesnoporonnym, a co nie. I nie wyjeżdżaj mi tutaj o konspiracji firm farmaceutycznych, bo jeśli by takowa w tym temacie istniała, to byłaby już dawno inna sytuacja w Polsce.
Nemezis pisze:Alamakota pisze:Jakiej odpowiedzialności? Wytłumacz mi tak do prostego człowieka
Będzie żałośnie wprost. Jeżeli ktoś wierzy, że aborcja to zabójstwo, to jak może nie odzywać się w sprawie mordowania innych małych istotek? Nieodzywanie się jest równoznaczne z daniem przyzwolenia. To tak jakbyś powiedziała: "masz, zabij jeżeli tak wolisz". I problem nie tyczy się tylko katolików, ale wszystkich ludzi, którzy wierzą w istnienie szeroko rozumianej sfery duchowej, tudzież po prostu mają poczucie, że to jest złe.
Będąc pro choice, nie znaczy, że sama dokonuję aborcji. Surprise, jak to wcześniej napisałam, nie wyobrażam sobie, w jakiej sytuacji musiałabym być, żeby się zdecydować na aborcję, bo zawsze dzieci chciałam mieć, nawet jeśli bym miała być samotną mamą.
Jestem pro choice, ponieważ nie mam zamiaru narzucać MOICH poglądów w MOJEJ sytuacji wszystkim innym kobietom, o poglądach i sytuacjach innych diametralnie ode mnie. Zostawiam to ich sumieniu, wierząc, że podejmą najlepszą w danych warunkach decyzję. Generalnie i zgodnie z maturą matki nie chcą się pozbyć nienarodzonego dziecka. A jeśli chcą, to znaczy że są zdesperowane. A patologie i nadużywanie też istnieje, i też nie życzę zadnemu dziecku wychowania w takich warunkach. Więc uważam, że to z pożytkiem jest dla wszystkich.
Więc, w jaki sposób mój POGLĄD jest brakiem odpowiedzialności? Skoro jest pro choice, ale jednocześnie nie chcę sama z tego prawa korzystać.
Nemezis pisze:Człowiek wierzący z założenia musi być pro life.
To jeszcze zależy w co wierzy, ale rozumiem, że w domyśle masz katolik - bo w Polsce jak wierzący, to tylko katolik.
Jak dobrze, że jestem niewierząca. I że mamy, teoretycznie, oddzielność Państwa od religii w większości państw zachodnich.
Nemezis pisze:Poza tym, swobodny dostęp do aborcji uczy braku odpowiedzialności też w inny sposób. Popełniasz jakiś błąd i lecisz go wyskrobać - gdzie tu odpowiedzialność za własne czyny? Idziesz z kimś do łóżka i wiesz że to "grozi" ciążą = decydujesz się świadomie na ryzyko.
Serio? Za każdym razem, jak bzykałaś się z kimś, to brałaś na siebie to ryzyko ciąży?
Sama używałąś tabletki, a teraz nagle idealistyczne podejście Ci się włączyło, jakbyś z oazy wróciła. Ludzie uprawiająseks z różnych powodów, i zwykle względnie późno dochodzi ochota na potomstwo.
Nie wierzę w abstynencję seksualną. Może w niektóych przypadkach, albo na jakiś tam czas, jasne. Ale jeśli ktoś nie ma ku temu skłonności, to takie zmuszanie się tylko spowoduje frustracje.
A o tym, że dyskutujesz sama ze sobą, to już Ci tutaj wytknęli