mrt pisze: Wyszło na to, że właściwie nie wiadomo, dlaczego przy operacjach nie są obecni mężowie, nawet przy wyrostku.
Komu wyszło tak, to wyszło. Wyrostek wyrzuca się do kosza (czyt. spalarni), a dziecko nie.
A w ogóle, usunięcie wyrostka to,dziś, nie operacja tylko ZABIEG! i to laparoskopowy.
mrt pisze:Tylko ciekawe, dlaczego przy powikłaniach w trakcie porodu rodzinnego faceta jakoś się wyrzuca, a nie pozwala mu zostać przy żonie.
Bo lekarze chcą mieć święty spokój!!! Najchętniej w ogóle zabroniliby uczestnictwa w porodzie rodzinnym tacie, bo po co "niepacjent" ma im patrzeć na ręce. A tak na prawdę, chodzi o to, że panowie są za silni i mogą dać w ryj (takie przypadki były), gdy żona krzyczy ratunku, a lekarz mówi "tak ma być", lub gdy facet jest niedojrzały do sytuacji i jego trzeba ratować
mrt pisze:Operacja na wyrostek nie różni się od cesarskiego cięcia właściwie niczym poza dzieckiem. Ale nie jest to wystarczający powód do tego, żeby narażać na powikłania swoją kobietę, skoro można po prostu nie ryzykować.
Bzdura, ale o tym napisałem powyżej. Różni się wszystkim!
mrt pisze:A do Mysiorka jedno słówko:
Jakiś czas temu chyba o tym pisałam, ale powtórzę. Mam znajomego księdza, którego szwagier powiedział mu kiedyś, że co on może wiedzieć o małżeństwie, skoro jest księdzem. Odpowiedział mu: "Ty masz tylko jedną żonę, a ja takich żon wysłuchałam setki, jak nie tysiące".
A o sso choziii?... Sorki. Ile ten ksiądz ma żon? Z iloma żyje na codzień!!! Ile ma dzieci? Przy ilu porodach uczestniczył?.... Teoria (jak i w Twoim przypadku mrt dot. p.rodzinn.) to nie praktyka. Ty mówisz o zasłyszanych opiniach, ja o życiu.
mrt pisze:Czy jeśli trafi się wśród nas ktoś, kto przeżył poród w basenie i stwierdzi, że pozostałe są beznadziejne, to nie uznamy go za wariata?
Jeśli zdarzy się, wreszcie, niepokalany poród - to będzie to!
mrt pisze:Nie chodzi o to, że poród rodzinny jest zły. Chodzi o to, że nie jest lepszy, tak jak nie jest lepszy zwykły. Bo nie poród jest tu wartością, tylko dziecko.
Odłóż te książki i wsadź nos w życie! Poród rodzinny jest lepszy o niebo albo dwa, dla tych, którzy tego chcą, którzy CZUJĄ Rodzinę, którzy czują się odpowiedzialni za Rodzinę.
mrt pisze:I nie jest lepszy ten tatuś, który był przy narodzinach, tak jak nie jest lepszy ten, który spłodził, lecz wychował. Czy tatuś, który by zemdlał widząc poród, byłby gorszym tatusiem niż twardziel-Mysiorek?
Nie wiem. Być może byłby lepszym... przecież z wrażeń zemdlał, ja nie. Wolałem się utrzymać w świadomości ponieważ czułem się potrzebny!!! I Jej i Jemu!
Jeśli ktoś prawdziwie kocha, to nie ma takich dylematów (dać mu bilet na porodówkę - czy nie). Tego partnera się wręcz tam żąda!!! Nie znam Kobiety, która by odmówiła partnerowi uczestnictwa w tym najważniejszym wydarzeniu, znam partnerów, którzy "nie byli przy wszystkim".
Krzyś:
"jemu chodzi o to ze wpływ widzenia porodu swej kobiety ma wpływ na niego samego albo na faceta i wywołuje to jakaś nie wiadomo skąpaną w czymś zaleznosc , albo wieź miedzy nimi ."
Zdaję sobie sprawę, że nie jesteś mną, ani nie przeżyłeś tego, ale świetnie mnie zrozumiałeś - Jest zależność!
Znowu stawiam :564: :564: