"Rodzić " ze swoją kobietką . Co o tym sadzicie???
Moderator: modTeam
Ale to że jest w ciąży nie czyni jej świętą krową. Jeśli faceta to odrzuca, uważa że widok krocza rozciągniętego do nieludzkich rozmiarów i zakrawawionej główki wychodzącej przez nie jest obrzydliwy to kobieta nie powinna go do tego zmuszać. Chodzi o to aby znaleźć kompromis. Jeśli facet strasznie nie chce to jak można go zmuszać? Niech będzie przez pierwszą częśc porodu, a potem zamieni się z przyjaciółką. Nadal nie rozumiem celu tej dyskusji, no chyba nikt nie będzie faceta ciągnął siłą na salę porodową?
To nie jest kwestia, że nie wygląda się super ekstra, tylko, że wygląda się makabrycznie
Czyli się wstydzisz swojego faceta.
A dla faceta, tam, wyglądasz wspaniale. Powtarzam: wspaniale! Choćbyś nie wiem jak wyglądała.
Kurdę, zastanawiam się czy jest sens w kółko się powtarzać rozmawiając tu z tak młodymi przyszłymi matkami. No, nie dziwię się, jesli w tak młodym wieku Kobieta wolałaby mamusię na sali porodowej. Z facetem poznaje się dopiero rok lub 3 lata, a z mamusią np. już 17 latek.
Po prostu do takich decyzji, a raczej ich zmiany trzeba dorosnąć psychicznie i kochać kogoś naprawdę, traktować partnera jak najbliższą osobę (a nie mamusię, czy przyjaciółkę), znać się wzajemnie najlepiej na świecie, ufać sobie do końca.
Krzyś:
"Nie kumam o co chodzi
Oto, czy jest to tam "nagminne" i czy nie ma skutków ubocznych.
I czy na pewno jest to odwracalne.
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Mysiorek, może to kwestia tego, że poród od zawsze był "babską sprawą". Kobiety wieki całe rodziły otoczone kobietami: matkami, babkami, siostrami. Miały w tym czasie bliskie osoby w postaci najblizszych kobiet.
Potem poród zmedykalizowano. Te godziny pełne bólu kobiety spedzały wśród nieznanych twarzy. Czuły się osamotnione.
Teraz mogą rodzić z najblizszą im osobą - najczęściej z mężem, ale nie wszystkie wybierają męża. Niektóre wolą z mamą, siostrą, przyjaciółką. No i pytasz dlaczego? Bo właśnie poród to ich zdaniem babska sprawa, kobieta kobietę lepiej zrozumie. Facet w tym momencie do niczego się nie nadaje. Kiedyś jakaś babka opowiadała, że myślała, że pobije męza na porodówce za teksty w stylu: "kochanie, wiem co czujesz, mnie też kiedyś bolał brzuch".
Dla niektórych mąż na porodówce jest jak piate koło u wozu, nic nie pomoże, a tylko przeszkadza, jego obecność drażni.
Potem poród zmedykalizowano. Te godziny pełne bólu kobiety spedzały wśród nieznanych twarzy. Czuły się osamotnione.
Teraz mogą rodzić z najblizszą im osobą - najczęściej z mężem, ale nie wszystkie wybierają męża. Niektóre wolą z mamą, siostrą, przyjaciółką. No i pytasz dlaczego? Bo właśnie poród to ich zdaniem babska sprawa, kobieta kobietę lepiej zrozumie. Facet w tym momencie do niczego się nie nadaje. Kiedyś jakaś babka opowiadała, że myślała, że pobije męza na porodówce za teksty w stylu: "kochanie, wiem co czujesz, mnie też kiedyś bolał brzuch".
Dla niektórych mąż na porodówce jest jak piate koło u wozu, nic nie pomoże, a tylko przeszkadza, jego obecność drażni.
Mysiorek, może to kwestia tego, że poród od zawsze był "babską sprawą". Kobiety wieki całe rodziły otoczone kobietami: matkami, babkami, siostrami. Miały w tym czasie bliskie osoby w postaci najblizszych kobiet.
Tak było, fakt. Chociaż lekarzem mógł być tylko facet i sie go do porodu wzywało.
Stereotypy w postaci "babskiego porodu" idą precz. Bo to przecież nie "babskie" poczęcie, nie "babska" ciąża, nie "babska" rodzina. Jeśli partner aktywnie uczestniczy w problemach ciąży i ewentualnych niedomagań, to żadna przyjaciółka czy matka nie zastąpi go. Myślę, że wszystko tu zależy od charakteru związku, czyli najlepszej przyjaciółki-czyli męża, itd...
kobieta kobietę lepiej zrozumie. Facet w tym momencie do niczego się nie nadaje.
Mam nadzieję, że żartowałaś?!
Nikt nie zrozumie lepiej niż druga połówka, która na codzień i o każdej porze dnia i nocy wie co boli, gdzie boli, jaka najlepsza jest pozycja, co podać, czego szukać, co oznacza ten grymas...itd, itp. Co może wiedzieć matka, z którą się rozmawia telefonicznie raz na tydzień?? Że ona rodziła 25 lat temu to coś lepiej wie?!
Dla niektórych mąż na porodówce jest jak piate koło u wozu, nic nie pomoże, a tylko przeszkadza, jego obecność drażni.
Jeśli jego obecność tam drażni, to wydaje mi się, że taki związek jest fikcyjny, płytki. Nie ma mowy tu o pełnej miłości, zaufaniu, oddaniu, i innych tego typu sprawach.
Ale dlaczego wszyscy mają być szczęśliwi???
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Mysiorek, mnie do porodu rodzinnego przekonywać nie musisz...
Wprowadzenie porodu rodzinnego i całej akcji "rodzić po ludzku" miało za zadanie zapewnić kobietom komfort podczas rodzenia, zachować ich godność. Komfort polega na mozliwości wyboru w jakiej pozycji chce się rodzić, z kim itd. Narzucanie "nowych" trendów też nie jest ok. dajmy szansę innym wybrać to, co dla nich najlepsze bez pouczania, bez przekonywania, bez narzucania swojego zdania. Wtedy wszyscy będą spokojniejsi i szczęśliwsi. Ta jedna osoba mniej, czy więcej na sali może dużo zmienić. Jeśli rodząca ma poczucie, że zmieni na gorsze, to lepiej by jej nie było. Sorry, ale to o jej komfort i godność walczono w akcji "rodzić po ludzku", a nie jej męża.
Wprowadzenie porodu rodzinnego i całej akcji "rodzić po ludzku" miało za zadanie zapewnić kobietom komfort podczas rodzenia, zachować ich godność. Komfort polega na mozliwości wyboru w jakiej pozycji chce się rodzić, z kim itd. Narzucanie "nowych" trendów też nie jest ok. dajmy szansę innym wybrać to, co dla nich najlepsze bez pouczania, bez przekonywania, bez narzucania swojego zdania. Wtedy wszyscy będą spokojniejsi i szczęśliwsi. Ta jedna osoba mniej, czy więcej na sali może dużo zmienić. Jeśli rodząca ma poczucie, że zmieni na gorsze, to lepiej by jej nie było. Sorry, ale to o jej komfort i godność walczono w akcji "rodzić po ludzku", a nie jej męża.
Sue...
W akcji "rodzić po ludzku" chodziło nie tylko o komfort rodzących czy godność.
Chodziło również o to (o co i mnie m.in. chodzi), że w trakcie uczestniczenia przy porodzie faceta, nawiązuje się niesamowita więź między mężczyzną a dzieckiem, między mężczyzną i jego Kobietą !
Mówi się o "miłości matczynej", a nie mówi się o "miłości ojcowskiej" !
I w momencie porodu facet pęka i rodzi się w/w "wyższa" miłość.
Chodzi mi o to, że wyganiając ojca z sali porodowej wyrządza się krzywdę i jemu i dziecku i sobie!
Sorry... ale porody rodzinne po to właśnie powstały, nie tylko dla Kobiet!
Ale ja może jestem jakiś popieprzony... i tylko my tak przeżywaliśmy poród i tylko ja obdarzony byłem całkowitym zaufaniem?
W akcji "rodzić po ludzku" chodziło nie tylko o komfort rodzących czy godność.
Chodziło również o to (o co i mnie m.in. chodzi), że w trakcie uczestniczenia przy porodzie faceta, nawiązuje się niesamowita więź między mężczyzną a dzieckiem, między mężczyzną i jego Kobietą !
Mówi się o "miłości matczynej", a nie mówi się o "miłości ojcowskiej" !
I w momencie porodu facet pęka i rodzi się w/w "wyższa" miłość.
Chodzi mi o to, że wyganiając ojca z sali porodowej wyrządza się krzywdę i jemu i dziecku i sobie!
Sorry... ale porody rodzinne po to właśnie powstały, nie tylko dla Kobiet!
Ale ja może jestem jakiś popieprzony... i tylko my tak przeżywaliśmy poród i tylko ja obdarzony byłem całkowitym zaufaniem?
KOCHAJ...i rób co chcesz!
SueEllen pisze:Studencie, poród nie wyglada tak jak na filmach. Nie ma prześcieradła. W ogóle często nic nie ma. Kobieta jest goła i wesoła
Sue, moja żonka rodziła w szpitalu w Opolu. U nas jest tak jak na filmie. Czysto, pachnąco.
Ba, nawet prześcieradło. Czyste. Szpital, obsługa na wysokim poziomie.
misiek pisze:Jak czytam wypowiedzi kobitek to "robi mi się coś". O jakim stresie, bólu, cierpieniu podczas porodu piszecie??? Zafundowałem mojej żonce znieczulenie "jakieś"-oponowe i rodziła z uśmiechem na twarzy. Znieczulenie działa i jest czystą rewelacją. Nawiasem mówiąc nie wiem dlaczego taka "przyjemność" jest odpłatna. W krajach UE jest to wliczone w ubezpieczenie i wykonuje sie nieodpłatnie
Przeczytaj jeszcze raz regulamin.
Maverick
Wyrwanie zęba w ramach umowy ubezpieczeniowej z NFZ jest bezpłatne tylko bez znieczulenia. Za ten "dodatek" trzeba niestety zapłacić... Oczywiście jakieś tam dają, ale taki "pic na wodę".
P.S.
Na porodach "filmowych" jest tak, że przyszła mama jest zakryta prześcieradłem. A kamera jest tak ustawiona, że nie widzi tego co lekarz odbierający poród. (Tak mi się wydaje)
P.S.
Na porodach "filmowych" jest tak, że przyszła mama jest zakryta prześcieradłem. A kamera jest tak ustawiona, że nie widzi tego co lekarz odbierający poród. (Tak mi się wydaje)
Żyję tym co czuję, z życia biorę to, co mi smakuje.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Rodziłam trzy lata temu z mężem i nie wyobrażam sobie byc wtedy sama. Kobieta w takiej chwili czuje się zupełnie bezbronna, jest pod opieką obcych ludzi, którym niestety cały czas trzeba patrzeć na ręce... Pomimo wielu akcji "rodzić po ludzku" porody nadal nagminnie wywoływane są sztucznie przez oksytocynę, a dzieci siłą wyciągane, choć spokojnie mogłyby sobie jeszcze w brzuchu mamy poleżeć... Mąż pilnował, pytał lekarzy o szczegóły, czułam się bezpiecznie. Gdyby go nie było, nie miałaby odwagi powiedzieć lekarzowi, ze nie zezwalam na podwanie kroplowki z "przyspieszaczem". To było naturalne, że był obok. Nie miałam znieczulenia, bo nie chciałam, rodziłam łącznie 3 godziny, bolało mnie trochę bardziej niż w okres. Najbardziej bolało mnie zszywanie, bo lekarz chyba przyzgredził na znieczuleniu!!!, następnym razem mąż dopilnuje, żeby znieczulenie było porządniejsze.
Każdy też ma inne wymagania. Dla mnie poród to coś naturalnego i wyjątkowego. Jeśli wszystko przebiega ok, nie powinno się nawet za dużo kobiecie przeszkadzać, tylko czasem pomagać. A juz nie znoszę przy normalnym, zdrowym porodzie tej całej farmakologii. Mało to jest dzieci z porażeniem mózgowym w Polsce? A to dzięki ogromnemu procentowi porodów przedwcześnie wywoływanych. W Niemczech kobieta po tzw. terminie, ma jeszcze dwa tygodnie, bierze sobie kropelki ziołowe i zgłasza się do lekarza co 2 dni na sprawdzenie, czy wszystko ok. U nas po 7 dniach od terminu dostaje oksytocynę. A czasem i dużo wcześniej.
Jaga, ile razy byłaś badana podczas porodu? 5 - 10? Standardowo powinno się badać 3 razy, ale u nas przy zmianach dyżurów badają jak leci. Mnie chcięli dwa razy robić masaż szyjki macicy (za drugim razem facet dostał kopa). Bez oksytocyny się nie obeszło, ale u mnie chyba była niezbędna bo wody odeszły, a skurcze nagle ustały.
Poza tym, na zachodzie inaczej już podchodzi się do samej ciąży. Praktycznie nie bierze się leków na podtrzymanie "jak ma być, to będzie". U nas zwłaszcza prywatni lekarze niemal co 2 tygodnie wysyłają na badania. Z jednej strony kobieta czuje się monitorowana i ma poczucie dobrej opieki, z drugiej traktuje się ją jak chorą, a ciążę jak chorobę, podczas gdy jest to stan fizjologiczny. Wyjątkowy i szczególny, ale jednak czysto fizjologiczny.
Poza tym, na zachodzie inaczej już podchodzi się do samej ciąży. Praktycznie nie bierze się leków na podtrzymanie "jak ma być, to będzie". U nas zwłaszcza prywatni lekarze niemal co 2 tygodnie wysyłają na badania. Z jednej strony kobieta czuje się monitorowana i ma poczucie dobrej opieki, z drugiej traktuje się ją jak chorą, a ciążę jak chorobę, podczas gdy jest to stan fizjologiczny. Wyjątkowy i szczególny, ale jednak czysto fizjologiczny.
Sue, byłam w szpitalu 8 po terminie, więc masowania byłbyna porządku dziennym , gdyby nie nasza buntownicza postawa. Badanie 3 razy dziennie. Mój termin wynikał 1. z nieregularnych okresów, 2. chyba rodzinne- bo mama urodziła mnie i siostrę 2 tygodnie "po terminie". Wody były czyste, tętno dziecka w normie, skurcze powoli się rozkręcały, ale rozwarcie małe. Raz próbowali wywołac poród, żeby się mnie szybko pozbyć. Bóle po oksytocynie koszmarne ( kilkakrotnie procentowo mocniejsze skurcze niż w końcowej fazie porodu). Przerwaliśmy z mężem po połowie kroplówki. Wiedziałam, ze jeśli wszysytko jest ok, to będę czekać na sygnał od natury... Położna, bardzo kochana, podczas odłączania kroplówki kiwnęła mi tylko głową, że dobrze robię, ale tak, żeby lekarka nie widziała;) Po 10 dniach "od terminu" urodziłam naturalnie, szybko i naprawdę mało boleśnie. Najbardziej denerwowało mnie w szpitalu brak informacji, ogólna niechęć i brak szacunko do pacjenta. Choć i tak miałam dużo szczęścia, bo tak jak Ty, byłam w osobnym pokoju z meżem, a za drzwiami rodziło kilka kobiet oddzielonych kotarami.
No fakt, skurcze po oksytocynie nieźle dały mi popalić, ale zaczęły się dopiero gdy zeszła prawie cała kroplówka. Kiedy tylko przekroczyłam próg szpitala, mój organizm się zbuntował, a córeczce odechciało się wychodzić na świat (chyba wiedziała co ją tu czeka).
Jednak o ile sam poród był w sumie nie taki straszny i teraz już go pozytywnie wspominam, to opieka później była taka sobie, choć teraz myślę, że też trochę przewrażliwiona byłam i wszędzie widziałam czyjąś niechęć, każdy był niebezpieczny i mógł mi skrzywdzić dziecko :553: . Chore trochę.
Jednak o ile sam poród był w sumie nie taki straszny i teraz już go pozytywnie wspominam, to opieka później była taka sobie, choć teraz myślę, że też trochę przewrażliwiona byłam i wszędzie widziałam czyjąś niechęć, każdy był niebezpieczny i mógł mi skrzywdzić dziecko :553: . Chore trochę.
Tylko pytanie czy sie tego chce
"Prześieradłom mówimy precz!" - po prostu przeszkadza, a wstydzić to się powinno obcego faceta, a nie własnego męża, chyba.
skurcze po oksytocynie nieźle dały mi popalić
No to widzę, że sztampa. U nas też kroplówka zakończyła poród. A najpierw był zastrzyk w brzuch, a potem przebicie pęcherza. Po podaniu oksytocyny, w 2 minuty! "rozmnożyliśmy się".
Ale taka była konieczność... KTG podawało złe znaki.
powoli zaczynam myśleć o drugim:)
:564:
KOCHAJ...i rób co chcesz!
pisze tutaj, bo jeden temat zszedl na offtopic
mnie ciekawi cos innego. nie rodzilam jeszcze, nie wiem tez, jaki porod wybiore. nie bede decydowac o tym teraz, tym bardziej sama, bo interesuje mnie zdanie mojego mezczyzny. dlaczego sie tak kurczowo trzymacie teorii, ze wspolny porod poglebia wiezi blablabla miedzy kobieta a mezczyzna blablabla i miedzy ojcem a dzieckiem blablabla itd itp? to przez ostatnie kilka tysiecy lat, gdy kobiety rodzily bez swoich mezczyzn ich zwiazki byly puste?? niepelne?? nie bylo wiezi ojca z dzieckiem?? czy sami tez nie czujecie wiezi z waszymi ojcami - bo nie wiem, ilu z nich towarzyszylo waszym matkom przy porodzie? czy zwiazki waszych rodzicow sa niepelne, puste, nie tak glebokie jak rzekomo byc powinny, gdyby uczestniczyli w porodzie rodzinnym?
wreszcie czy jest ktos, jesli moge prosic o przypomnienie, bo nie pamietam dokladnie, zdaje sie, ze ktos byl, kto ma >2 dzieci i przy porodzie jednego uczestniczyl ojciec a drugiego nie? czy faktycznie jest taka roznica? czy jedno z tych dzieci ma glebsza wiez z ojcem? czy jest bardziej kochane? czy to naprawde tak wiele zmienia?
przy moim porodzie ojciec nie uczestniczyl, a mamy niesamowicie silna wiez. i nie wiem, na ile silniejsza mialaby byc wiez miedzy moimi rodzicami, ktorzy sa ze soba od ponad 20 lat i nadal sypiaja trzymajac sie za reke.
mnie ciekawi cos innego. nie rodzilam jeszcze, nie wiem tez, jaki porod wybiore. nie bede decydowac o tym teraz, tym bardziej sama, bo interesuje mnie zdanie mojego mezczyzny. dlaczego sie tak kurczowo trzymacie teorii, ze wspolny porod poglebia wiezi blablabla miedzy kobieta a mezczyzna blablabla i miedzy ojcem a dzieckiem blablabla itd itp? to przez ostatnie kilka tysiecy lat, gdy kobiety rodzily bez swoich mezczyzn ich zwiazki byly puste?? niepelne?? nie bylo wiezi ojca z dzieckiem?? czy sami tez nie czujecie wiezi z waszymi ojcami - bo nie wiem, ilu z nich towarzyszylo waszym matkom przy porodzie? czy zwiazki waszych rodzicow sa niepelne, puste, nie tak glebokie jak rzekomo byc powinny, gdyby uczestniczyli w porodzie rodzinnym?
wreszcie czy jest ktos, jesli moge prosic o przypomnienie, bo nie pamietam dokladnie, zdaje sie, ze ktos byl, kto ma >2 dzieci i przy porodzie jednego uczestniczyl ojciec a drugiego nie? czy faktycznie jest taka roznica? czy jedno z tych dzieci ma glebsza wiez z ojcem? czy jest bardziej kochane? czy to naprawde tak wiele zmienia?
przy moim porodzie ojciec nie uczestniczyl, a mamy niesamowicie silna wiez. i nie wiem, na ile silniejsza mialaby byc wiez miedzy moimi rodzicami, ktorzy sa ze soba od ponad 20 lat i nadal sypiaja trzymajac sie za reke.
I would go to heaven cause of the climat, but I will go to hell cause of the company.
Nie zdazyla przeczyac wszystkiego od poczatku...wiec moze nie bardzo na temat!!!
Ale porod rodzinny to wspanial rzecz szczegolnie dla kobiety rodzacej, jak pislalam w innym poscie bez mojego meza bym nie urodzila!!!
Teraz nasze malenstwo ma 4,5 miesiaca i mas ja bardzo kocha awidok mnie pokrwawionej nie wywarl na nim zlego wplywu, wrecz przeciwnie, chyba bardziej mnie kocha !
Rodzialam w Krakowie, na Ujastku, warunki super i ogolnie bardzo jestem zadowolona!
Ale porod rodzinny to wspanial rzecz szczegolnie dla kobiety rodzacej, jak pislalam w innym poscie bez mojego meza bym nie urodzila!!!
Teraz nasze malenstwo ma 4,5 miesiaca i mas ja bardzo kocha awidok mnie pokrwawionej nie wywarl na nim zlego wplywu, wrecz przeciwnie, chyba bardziej mnie kocha !
Rodzialam w Krakowie, na Ujastku, warunki super i ogolnie bardzo jestem zadowolona!
wreszcie czy jest ktos, jesli moge prosic o przypomnienie, bo nie pamietam dokladnie, zdaje sie, ze ktos byl, kto ma >2 dzieci i przy porodzie jednego uczestniczyl ojciec a drugiego nie?
... no jam Ci!
Przy pierwszym mnie nie było, z drugim takiego błędu nie popełniliśmy i byłem, ale to były inne czasy i o poród "rodzinny" trzeba było walczyć!
Przy pierwszym, młodzi i głupi byliśmy (ja 27 lat, Ona 22
To była jedna z przyczyn porodu rodzinnego. Bo tu Kobieta zyskuje: intymność (bez boksów do rodzenia, które widzą i jedzące i załatwiające się inne kobiety, tudzież cieć co przywiózł "węgiel"), czułą opiekę (nikt nie zna tak rodzącej jak Jej własny partner), troskę, miłość, współczucie, szczery opieprz, motywację, zrozumienie i 1000 innych spraw. (będę się streszczał, bo post wyjdzie przydługi).
Drugi powód... przeżyć to wspólnie, wspólnie przywitać dzieciątko, widzieć co to jest poród i cierpienie, (i 1000 innych)... po prostu być tam razem!
Przy pierwszym dziecku dowiedziałem się przez telefon od pielęgniarki, że jestem ojcem syna (do końca nie wiedziałem czy jej zaufać, mogła jaja sobie robić), przy drugim dziecku takich dylematów nie było.
To dziecko było MOJE! NASZE! (a nie jak na kreskówkach, gdy szczeniak spotyka kogoś pierwszego i woła mama

W 1 przypadku, żona wróciła do domu z "obcym" na rękach i poczucia ojcostwa się uczyłem, w 2 przypadku ojcem byłem już na sali porodowej.
Tu chodzi przede wszystkim o tą zajebistą więź, która NATURALNIE się rodzi przy porodzie. Jej się nie uczy, ona od razu jest. To tak jak z macierzyństwem, ono zawsze jest. O ojcostwie się tyle nie mówi, ale gdy więcej facetów będzie rodzić razem z Kobietami (i powołają ministra d/s równego statusu mężczyzny :556: ) ojcostwo być może kiedyś dorówna macierzyństwu w pojęciu moralnym.
I tak jak płód słyszy bicie serca matki i jej głosów, tak słyszy głos ojca. Gdy żona była zszywana (ok. 1 godziny), dostałem płaczącego syna na ręce... po chwili już był cichutki i tylko tymi (niesamowitymi w wyglądzie i barwie) noworodkowymi oczętami łypał się na tatę.
Ten wspólny poród zmienił postrzeganie świata przeze mnie... bardzo!
Wiem, że i tak za długi post wyszedł, ale spokojnie odpowiem na dodatkowe dylematy. :564:
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Wróć do „Antykoncepcja oraz ciąża”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 94 gości