[Tarnów] dr Marian Politkowski
: 20 gru 2006, 20:23
Miejskie Centrum Ginekologiczno-Cytologiczne
Marian Politkowski
ul. Wałowa 22,
33-100 Tarnów,
tel. 014 621 51 51
Godziny przyjęć: poniedziałek - piątek: 7-19, sobota: 7-13
Niecały miesiąc temu po raz drugi zdecydowałam oddać się w ręce ginekologa i było gorzej niż za pierwszym. Mam nadzieję, że zadziała w tym przypadku zasada "do 3 razy sztuka", choć obawiam się, że nieprędko dojdzie do tego trzeciego razu...
Do swego gabinetu wszedł na swych krótkich, tłustych nóżkach, spóźniony M.P. Byłam jego trzecią pacjentką tego dnia. Chciałam, by towarzyszył mi mój chłopiec, jednak, gdy spytałam M.P. czy mógłby zostać, odmówił, mówiąc, że nie ma czasu na takie ceregiele, jeszcze raz poprosiłam, nalegał też mój chłopiec, ale usłyszeliśmy tylko: "wykluczone". Czekałam, aż pozwoli mi usiąść, ale nie doczekałam się, przysiadłam więc przestraszona na brzegu krzesła. M.P., zajęty wypełnianiem dokumentów (przypuszczam, że nadrabiał jakieś swoje zaległości w pracy), nie zadał mi żadnego pytania. Sama zaczęłam mówić, że jestem zaniepokojona, bo okres skończył mi się ponad tydzień temu, a mimo to od kilku dni mam plamienia. Spojrzał na mnie zdziwiony - przypomniał sobie (z widoczną niechęcią), że nadal tam siedzę i odparł, że powody mogą być rózne, najprawdopodobniej jestem w ciąży. Więc, choć nieco przestraszona, zapewniam go, że to niemozliwe, a on: "wy wszystkie tak mówicie". Szok! Zaprosił mnie na kozetkę. To było bardzo przykre przeżycie. Owłosiony jak małpiszonowaty Marcin Bosak, nie dość, że był wkurzony, bo ułożyłam nogi na "oparciach" nie tak jak powinnam, to bardzo mocno i boleśnie naciskał na podbrzusze, a po badaniu nie powiedział nic. Siadł za biurkiem, zawołał, bym się pośpieszyła i dopiero wtedy wydał diagnozę - nadżerka. Dlaczego? Powiedział, że wiele może być powodów, lecz jako pierwszy wymienił, że częsta zmiana partnerów. Dobrze, że chociaż dodał, że nadżerka jest maleńka. Na koniec zniecierpliwiony spytał czy to już wszystko.
Po wyjściu czułam sie upokorzona, obolała i przybita. Promyczek przytulił mnie, o nic nie pytał, powiedział tylko, że następnym razem, jeśli któryś z nich nie pozwoli, by pozostał przy mnie, to zmieniamy gabinet. Tak wyglądała moja druga wizyta u ginekologa.
Zastanawiam się jedynie czy darmowa wizyta usprawiedliwia takie traktowanie pacjentki?
Marian Politkowski
ul. Wałowa 22,
33-100 Tarnów,
tel. 014 621 51 51
Godziny przyjęć: poniedziałek - piątek: 7-19, sobota: 7-13
Niecały miesiąc temu po raz drugi zdecydowałam oddać się w ręce ginekologa i było gorzej niż za pierwszym. Mam nadzieję, że zadziała w tym przypadku zasada "do 3 razy sztuka", choć obawiam się, że nieprędko dojdzie do tego trzeciego razu...
Do swego gabinetu wszedł na swych krótkich, tłustych nóżkach, spóźniony M.P. Byłam jego trzecią pacjentką tego dnia. Chciałam, by towarzyszył mi mój chłopiec, jednak, gdy spytałam M.P. czy mógłby zostać, odmówił, mówiąc, że nie ma czasu na takie ceregiele, jeszcze raz poprosiłam, nalegał też mój chłopiec, ale usłyszeliśmy tylko: "wykluczone". Czekałam, aż pozwoli mi usiąść, ale nie doczekałam się, przysiadłam więc przestraszona na brzegu krzesła. M.P., zajęty wypełnianiem dokumentów (przypuszczam, że nadrabiał jakieś swoje zaległości w pracy), nie zadał mi żadnego pytania. Sama zaczęłam mówić, że jestem zaniepokojona, bo okres skończył mi się ponad tydzień temu, a mimo to od kilku dni mam plamienia. Spojrzał na mnie zdziwiony - przypomniał sobie (z widoczną niechęcią), że nadal tam siedzę i odparł, że powody mogą być rózne, najprawdopodobniej jestem w ciąży. Więc, choć nieco przestraszona, zapewniam go, że to niemozliwe, a on: "wy wszystkie tak mówicie". Szok! Zaprosił mnie na kozetkę. To było bardzo przykre przeżycie. Owłosiony jak małpiszonowaty Marcin Bosak, nie dość, że był wkurzony, bo ułożyłam nogi na "oparciach" nie tak jak powinnam, to bardzo mocno i boleśnie naciskał na podbrzusze, a po badaniu nie powiedział nic. Siadł za biurkiem, zawołał, bym się pośpieszyła i dopiero wtedy wydał diagnozę - nadżerka. Dlaczego? Powiedział, że wiele może być powodów, lecz jako pierwszy wymienił, że częsta zmiana partnerów. Dobrze, że chociaż dodał, że nadżerka jest maleńka. Na koniec zniecierpliwiony spytał czy to już wszystko.
Po wyjściu czułam sie upokorzona, obolała i przybita. Promyczek przytulił mnie, o nic nie pytał, powiedział tylko, że następnym razem, jeśli któryś z nich nie pozwoli, by pozostał przy mnie, to zmieniamy gabinet. Tak wyglądała moja druga wizyta u ginekologa.
Zastanawiam się jedynie czy darmowa wizyta usprawiedliwia takie traktowanie pacjentki?