Chodzenie na ryby, szabrowanie po ogródkach, budowanie szałasów razem z kolegami - czas mijał stosunkowo szybko - jak to bywa w takim wieku na wiosce zawsze było coś do zmajstrowania. Wioske i wszystkich jej mieszkańców znałem jak własną kieszeń bo mieszkałem tam 4 lata po narodzinach i właściwie każde ferie czy wakacje spędzałem wyłącznie tam.
Prawdopodobnie tamte wakacje byłyby jak każde inne...ale zdarzyła się rzecz niezwykła. Tak tak, chodziło o kobiete, kobietę o pięknym wyrazie twarzy, dłuugich nogach i prześlicznych 80 centymetrowych włosach.
Nikt nie wiedział skąd jest, nikt nie wiedział kim jest...ale każdy się nią interesował. Wiedzieliśmy tylko, że przyjechała do swojego dziadka Felka.
Pierwszy tydzien jej pobytu we wiosce byl standardowy można powiedzieć. Kilka bitew o to kto ją pierwszy zobaczył, zachwyty kogoś kto szedł za nią w drodze do sklepu czy wyperfumowani kosmetykami rodziców szczeniaki ledwo po komunii - ktoś tam nawet ogolić się probowal ale to już było z dosyć bolesnym skutkiem.
Każdy prowadził jakieś podchody... Pewnego dnia siedziała sobie na ławce pod blokiem i szkicowała, odważyłem się zmniejszyć dystans do 50 centymetrow i usiadlem obok niej. Tak sie zaczelo, wspolne wycieczki rowerowe wokół wsi, spacery, spanie w namiotach. Oczywiscie typowo szczeniackie pytanie czy chcesz ze mna chodzic z pozytywna odpowiedzia;] Odwazylem sie nawet pocalowac ja w policzek i zlapac za reke
Niestety każde wakacje się kiedyś kończą i każde z nas wyjechało w swoją stronę. Oczywiscie wiedzialem gdzie mieszka...bylo to pareset kilometrow od mojego domu, wiec jako małolat nie moglem sobie pozwolić na eskapady do niej.
Mogę śmiało powiedzieć, że była to moja pierwsza miłość, fascynacja czy sympatia...pomimo, że jeszcze wtedy nie wiedziałem co te słowa oznaczają. Nagle to wszystko znikło, trochę potęskniłem ale życie szybko wrocilo do normy.
W nastepne wakacje niestety nie bylo jej juz u dziadkow...wiec spedzilem je standardowo razem z kumplami i o dziewczynie wlasciwie zapomnialem:)
Wczoraj wieczorem zasiadłem sobie na fotka.pl...robilem to drugi raz w zyciu ot tak sobie dla zabicia nudy. Przeglądałem losowo zdjęcia kobiet aż trafiłem na...no właśnie.
Do jednego profilu przyciągnęło mnie spojrzenie, znajome oczy, nos... Przez chwile nie wiedziałem o co chodzi, aż nagle mnie olśniło.
Tak to była moja pierwsza:) Trochę dziwnie się poczułem, nagle ktoś bliski jest wyrwany z mojego życia a po 8 latach widze go znowu. To już nie dziewczynka ale kobieta, kobieta z własnym światopoglądem, zainteresowaniami...a wydawało mi się, że jeszcze wczoraj była dziewczynką. Mieszka teraz niedaleko mnie. W jej opisie zaciekawiła mnie jedna rzecz...otóż wspomniała, że najromantyczniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek jej ktoś sprezentował był kamień w kształcie serca i nikt nigdy tego nie przebije, wspomniała też coś o pierwszej swojej miłości.
Jeszcze nie nawiazalem z nią kontaktu przez gg czy skype i właściwie sam nie wiem dlaczego. Gdzies tam głęboko w sercu noszę obraz tej ślicznej blondyny i mnie obok niej. Myślałem czasem co ona teraz porabia i jaka teraz jest.
Mam takie pytanie do wszystkich ktorzy mieli podobną sytuację. Czego można się spodziewac po takim spotkaniu po latach...właściwie po połowie życia;)
Czy warto niszczyc obraz tej swojej pierwszej wielkiej miłości zastepujac go tym jaka ona jest teraz?
Mysle, ze tego problemu by nie bylo gdybym spotkal ja gdzies po prostu na ulicy - ot trach ciach gadka szmatka ciastko i sok.
A w takich okolicznosciach to nawet nie wiem jak do niej zagadac, co wiecej o czym gadac.
Jesli ktos ma dla mnie jakies rady to o nie poprosze.