Milosc do eks.
: 02 lip 2006, 00:14
Jestem po rozmowie z panem Eks. Musze normalnie stworzyc nowy temat, bo Olivki nie ma, w ogóle nie ma nikomu komu moglabym sie wyzalic i kto powiedzialby mi cos madrego, co by mnie otrzezwilo. Tak wiem, duzo ostatnio tematow napisalam, ale musze zwlaszcza, ze ten ostatni nie byl zbyt czytelny. Wiec jak zwykle poplacze sobie do monitora, a jesli ktos chce to moze to przeczytac. Bylam z Eksiem mniej wiecej dwa lata. Jaki to byl zwiazek? Cholernie burzliwy. Raz kochalismy sie na zaboj, potem sie rozstawalismy (nasze najdluzsze rozstanie trwalo kolo 2 czy 3 miesiecy niestety dobrze nie pamietam) potem znowu do siebie wracalismy i tak wkolko. Obrazalismy sie, a potem kochalismy jak szaleni. Czy bylam szczesliwa? Bywalam. Bo to cholernie niestabilne wszystko bylo. Nie wiedzialam czego sie spodziewac, czy jutro nie stwierdzi ze woli zyc sam, czy mnie nie obrazi. Ja mialam takie same akcje. Ile to razy on czekal na mnie a ja stwierdzilam ze nie spotkam sie z nim, bo i po co? Bo bylam zla i nawet nie chcialam go poinformowac o tym,ze sie nie spotkamy. Ile razy on mi mowil ze sie ze mna spotka np po 16 a do 22 nie dawal znaku zycia... Ktos by pomyslal, ze strasznie nam bylo ze soba. A mimo to ciagle do siebie wracalismy. Ciagle.. do czasu. Nasze ostatnie rozstanie odebralo mi chec do zycia, po prostu stalam sie jakas wypalona, jakas nieszczesliwa, pusta w srodku. I choc minelo juz tyle czasu to ciagle nie potrafie przestac myslec o tym co sie stalo, myslec o Nim. Kocham Go i wiem ze to ten jedyny. To nie byl moj pierwszy facet. Dzisiaj zgodzilam sie z nim porozmawiac o nas. Najpierw powiedzial ze mnie tylko lubi, ze nie kocha... Kiedy zapytalam, czy jest pewny odpowiedzial, ze nie. Poprosil o to, zebysmy spotykali sie na stopie przyjacielskiej i np grali w Twistera czy inne jakies gry, wychodzili gdzies, po prostu milo spedzali czas ze soba. Nie wiedzialam co powiedziec. Bo jak to moglabym sie zgodzic, ale z drugiej strony biorac pod uwage ostatnie dni, to przeciez jemu nie zalezalo,nigdy nie mial czasu (mielismy sie spotkac zeby oddac sobie plytki i ciagle przekladal termin). W koncu z wielkim wachaniem zapytalam czy on chce sie ze mna przyjaznic. Powiedzial, ze zalezy czym dla mnie jest przyjazn. Nie zrozumialam. On powiedzial ze chcialby sprobowac, bo mu strasznie na mnie zalezy i chce zebym zawsze byla gdzies w Jego zyciu. Powiedzialam, ze moge sie zgodzic pod warunkiem, ze nie bedziemy sie calowac ani przytulac, zero fizycznosci, ze on nie bedzie zazdrosny o innych, ze nie bedzie pytal (ostatnio nawet po naszym rozstaniu jak ustawialam sobie opisy typu buziaki dla michalka to robil mi akcje i sie obrazal.), ze to bedzie czysta przyjazn bez podtekstow. I on powiedzial, ze nie moze sie na to zgodzic, bo wie, ze nie bedzie mogl sie powstrzymac. Ja sie w tym momencie z nim pozegnalam. Chociaz zrobilo mi sie milo, bo to znaczy ze nie jestem mu obojetna. I teraz moje pytanie, choc ten post mial na celu raczej wyzalenie sie... Ja wiem, ze to jest glupie, ja wiem, ze to jest cholernie glupie ale czy sa szanse zebysmy wrocili do siebie? Czy mozemy sie odkryc na nowo? Czy on moze mnie pokochac? Nie chce innego, po prostu nie chce... A moze jak to ktos napisal kiedys na tym forum "czasami walczac o milosc zabijasz przyjazn"? Sama nie wiem co powinnam zrobic i jak postepowac. Wiem, ze to boli, ze kocham, ze tesknie, ze nie chce o nim zapominac... Czy ktos moglby mi dac jakas konkretna rade, jak moglabym sprawic zeby on do mnie zatesknil? Ja mysle, ze on sie pogubil po prostu, nie chce mi sie wierzyc, ze mnie nie kochal, bo widzialam milosc w Jego oczach,w Jego gestach... A jesli raz sie kochalo to chyba nie mozna calkiem tego zapomniec, prawda? Czy moge to jakos na nowo obudzic? Jestem zbyt dumna zeby o cokolwiek go prosic, ale moze powinnam zniknac na rok, dwa? I wtedy pojawic sie w jego zyciu? A moze zrobic cos jeszcze innego? Nie chce po prostu pozostac w Jego zyciu przyjaciolka.. Chce by pokochal mnie na nowo, zaczac jeszcze raz... Eh rozpisalam sie... Aha jeszcze jedno... nie chce rad w stylu ze mam mu powiedziec, ze mi na nim zalezy, pocalowac czy cos.. Nie chce tak! Chce zeby to On cos zrobil, to On zrozumial, to On powalczyl... ja chce mu tylko po prostu swoim zachowaniem jakos uswiadomic... jaka fajna kobitka ze mnie i jak wiele szczescia moglabym mu dac.... On ma niecale 18 lat, bo mlodszy jest ode mnie o dwa miesiace. Czy to tez moze miec wplyw? Z gory dzieki za odpowiedzi.