W którym poruszyłem miedzy innymi wartość własnego zdania, nad miłością.
Kontynując tą myśl chciałbym wam zadać jeszcze pare pytań (jeśli sie powtórze to wyzywac)
A więc zakładamy że żyje sobie pewna para, ze starzem nie wiem rok może dwa.
2 założeniem jest kłótnia....on ma odmienne zdanie , ona również ... każdy zawzięcie broni własnego zdania, nie licząc się z konsekwencjami. No i bum - każdy wie swoje, jest obrażony, nikt nie odważy sie na słowo przepraszam "bo przecież mam racje", z 2 strony czy słowo przepraszam ma moc odwracania ?
Teraz rodzą się własnie te pytania : Jak się czujecie kiedy kłócicie się ze swoją 2 połowką, kłotnia przeradza sie praktycznie w awanture, nagla (po ochłonięciu) dostrzegacie że ta 2 osoba ma też troche racji, stajecie przed decyzją : Zachowac siebie , swój honor , swoje zdanie, swoje racje....czy "skusić" się na przepraszam....
Kolejne pytanie : Czy Przepraszam wszystko załata, czy jakbyscie usłyszeli od tej 2 osoby słowo przepraszam....momentalnie przechodzi wam gniew ? Czy nadal chełbicie się wygraną i to jest dla was najważniejsze ?
Sprawa nr 3 :
Na sytuacje kiedy on/ona zawinił/zawiniła i mowią ze kochają tą drugą osobą, pierwszą myslą i radą od was jest : Idz i przepraszaj na kolanach skoro kochasz
Pytam teraz ja was ... czy ktos z stąd odważyłsie na taki czyn ?
Łatwiej wam jest przyznać się do błedu, czy zostawic wszystko na boku i wmawiać sobie że
to dobra decyzja ?
Najbardziej mnie trawi jedno pytanie : Dlaczego szczęśliwe pary rozpadają się przez kłotnie, które są dziecinne - racja w tej sprawie praktycznie nic nie daje - ale jednak.
Pozdrawiam nie opier... za bardzo bo w doła popadne
