(Ile czasu zajęło Wam dochodzenie do siebie po nieudanym związku?)
Jak długo?
Moderator: modTeam
- FlyingDuck
- Pasjonat
- Posty: 160
- Rejestracja: 11 gru 2005, 14:18
- Skąd: Wrocław
- Płeć:
Jak długo?
Jak w temacie
(Ile czasu zajęło Wam dochodzenie do siebie po nieudanym związku?)
(Ile czasu zajęło Wam dochodzenie do siebie po nieudanym związku?)

- Eisenritter
- Uzależniony
- Posty: 443
- Rejestracja: 04 sty 2006, 11:21
- Skąd: Berlin
- Płeć:
Boże... to zależy, wiesz? Zależy od tego, jak bardzo jest się w coś zaangażowanym. Jaki był dany związek, jak długo trwał, jak był zaawansowany - w końcu inaczej dochodzi się do siebie po zerwaniu przelotnej znajomości (często wcale nie jest potrzebny jakikolwiek okres aklimatyzacji), a inaczej po kompletnym załamaniu i destrukcji. Wiele zależy też od indywidualnej wrażliwości - w ekstremalnych przypadkach można się nigdy nie podnieść po czymś takim w stu procentach. Mnie to na całe szczęście nie spotkało, ale cóż, znałem co najmniej jedną osobę po naprawdę ciężkich przejściach i zapewniam, to nic zabawnego. Nagły trzask i kompletny rozkład. Konsekwencje bywają różne. Inaczej także reagują przedstawiciele obydwu płci...
Zamotam to za chwilę. Jest tak wiele zmiennych, które na to wpływają, że nie można udzielić w stu procentach jakiejkolwiek odpowiedzi. Co najwyżej można pisać z własnego doświadczenia, a i tego nie można uznać za zdanie nieomylne.
Zamotam to za chwilę. Jest tak wiele zmiennych, które na to wpływają, że nie można udzielić w stu procentach jakiejkolwiek odpowiedzi. Co najwyżej można pisać z własnego doświadczenia, a i tego nie można uznać za zdanie nieomylne.
Siła charakteru i hart ducha są czynnikami decydującymi. Na sile charakteru opiera się żołnierska pewność siebie.
U mnie jakoś pół roku może troche dłużej, ale to może dlatego że to był BARDZO NIEUDANY związek...może i krótki ale za to jaka końcówka: przez dwa tygodnie spotykała się z innym nie miała czasu co aczynało być dziwne i w końcu zerwała pisząc mi sms-a, ale żeby było fajniej to na drugi dzien napisala ze załuje swojej decyzji i moze znowu bedziemy razem i jak sie z nia umowilem na spotkanie to nie przyszła i to byłby koniec... całkiem burzliwie jak na pierwszy związek z dziewczyną...a co do tematu to popieram Eisenritter że zalezy to od zaangazowania i tego jak to przezywamy...no i w moim przypadku jak zostało sie opuszczonym...
Lenistwo jest łagodną formą samobójstwa...
Moj zwiazek trwal 5 miesiecy. Po 4,5 już czułem, że to może być koniec. Rozstaliśmy się oficjalnie na początku wrzesnia. W ciagu tego pol miesiaca czulem sie -co tu ukrywac-źle w koncu przywiazanie, wspolne chwile etc. Troszke sie razem przezylo i nagle to ksreslić. Ale w dniu w ktorym zerwalismy wspolnie sie pocieszalismy, ze nie bedzie tak źle
Ostatnio z nia rozmawialem i stwierdzilismy oboje, że rozstalismy sie z klasą, bez czkawki
A drugi byl krotki - za krotki. Pozbieralem sie mysle, ze szybko - w ciagu mniej wiecej tygodnia.
A drugi byl krotki - za krotki. Pozbieralem sie mysle, ze szybko - w ciagu mniej wiecej tygodnia.
Polecam serwis dla zaginionych i znalezionych zwierzaków http://zaginiony-znaleziony.pl/
- ___ToMeK___
- Uzależniony
- Posty: 348
- Rejestracja: 23 sie 2004, 22:57
- Skąd: pomorze / WLKP
- Płeć:
Po moim jedynym (jak na razie) bylym zwiazku, ktory trwal rok, dochodzilem do siebie przez 3 miesiace. Ten czas nie nalezal do najprzyjemniejszych. Nieco sie wowczas zmienilem, wyostrzylem swoje podejscie w niektorych sprawach.
0101010001101111011011010110010101101011001000000100011101100101011100100110101101100101
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
A ja sie jeszcze podnosic po nieudanym zwiazku niemosialem
. Tzn teraz w zwiazku trwam (z problemami co prawda kilkoma ale co tam
) a poprzednie byly ... hmm, jakos malo sie w nie angazowalem
Mimo ze trwaly nawet albo tylko po pol roku~ <glos jak Linda> Bo kawal censored zemnie byl :d </glos>
. A jak mnie terazniejsza dziewczyna w dupe kopnie to sie pewno niepozbieram przez hohohoh :d 
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)


Boże... to zależy, wiesz? Zależy od tego, jak bardzo jest się w coś zaangażowanym. Jaki był dany związek, jak długo trwał, jak był zaawansowany - w końcu inaczej dochodzi się do siebie po zerwaniu przelotnej znajomości (często wcale nie jest potrzebny jakikolwiek okres aklimatyzacji), a inaczej po kompletnym załamaniu i destrukcji. Wiele zależy też od indywidualnej wrażliwości - w ekstremalnych przypadkach można się nigdy nie podnieść po czymś takim w stu procentach.
Dokladnie tak. Ja po 8 miesiecznej znajomosci zbieralam sie 3 lata i w miedzy czasie mialam faceta, ktoremu zatrulam przez to zycie. Teraz kiedy mam obecnego chlopaka wszytsko wrocilo do normy bo mi na nim zalezy ale i tak to nie zmeinia faktu ze czasami sie siada i rozpamietuje takie zycie. Ale chyba kazdy musi przez to przejsc, zeby pozneij cos docenic.
...Te Quiero Mi Amor...
Hmmm Po swoim najdłuższym związku (6 miesięcy) przestałam płakać chyba po jakichś 2 miesiącach, przeszło nieco później. Ale żeby z kimś być naprawdę, przeszło po roku. Po roku wiedziałam, że jestem w stanie wejść w nowy, poważny związek.
Dziś nawet czasami pogadamy o czymś tam na gg. Mam sentyment, że to pierwszy facet, ale na szczęście w tym przypadku, przywiązuję się bardziej do rzeczy.
Dziś nawet czasami pogadamy o czymś tam na gg. Mam sentyment, że to pierwszy facet, ale na szczęście w tym przypadku, przywiązuję się bardziej do rzeczy.
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
AlicE! pisze:A co zrobiliście zeby sie pozbierać?
Na początku rozmawialiśmy, utrzymywaliśmy kontakt, ale dziś wiem, że to nie był dobry pomysł. Dopiero jak ograniczyliśmy nasze kontakty do niezbędnego minimum, łatwiej było się oswoić z faktem, że tej osoby już nie ma...
Więc uważam, że na początku przynajmniej, dobrze jest zerwać kontakt, żeby ochłonąć i się ogarnąć z nową sytuacją...
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
cóż jestem właśnie w takim stanie <belt3>
Chodziłem z moją dziewczyną 1 rok i 3 miesiące
Od ok 2 miesięcy wiedziałem że coś się zaczyna psuć
I rzeczywiście tak było, a wszystko przez kłutnie
Głównie o to że byłem zazdrosny, a jak sie pokłuciliśmy to zawsze chciałem ciągnąć to do końca wszystko wyjaśnic podać argumenty i dojść do konsensusu, ale ją to denerwowało.
Stwierdziła że męczymy się razem ze sobą a ona nie kocha już mnie tak jak na początku, a musze powiedzieć ze przez ok rok było naprawde dobrze i miło czułem więź miedzy nami i miłość teraz niestety też ją czuję. Rozstaliśmy sie wczoraj w zgodzie jako przyjaciele al tak mnie serce teraz boli, w nocy nie spałem musiałem sie upić zeby zasnac. teraz mam kaca moralnego psychicznego i fizycznego. Czuje sie jak szmaciana lalka a najgorsze ejst to ze niemam do kogo wracac. Moi kumple znalezli sobie inne towarzycho inni sie rozcpali, nie maja zbytnio dla mnie czasu, rodzice sa w pracy za granica i wracaj tylko na tydzien io dalej jada, jestem zupelnie SAM. Jeszce w tym roku mam mature, pewnie opierdziele bo sie nie pozbieram po tym. Jak nie zdam to wyjezdzam z nimi za granice. Niewiem co mam robic prosilbym o kazda nawet najmniejsza rade (probowalem jeszce dzis smsa wyslac ze mi ciezko i zeby dala mi jeszcze szanse, ze sie zmienie ale ona powiedziala ze mam taki charakter i juz tego sie nieda zmienic, coz powiedzialem ze zawsze przyjma ja z powrotem z otwartymi rekoma)
Pozdrawiam
Chodziłem z moją dziewczyną 1 rok i 3 miesiące
Od ok 2 miesięcy wiedziałem że coś się zaczyna psuć
I rzeczywiście tak było, a wszystko przez kłutnie
Głównie o to że byłem zazdrosny, a jak sie pokłuciliśmy to zawsze chciałem ciągnąć to do końca wszystko wyjaśnic podać argumenty i dojść do konsensusu, ale ją to denerwowało.
Stwierdziła że męczymy się razem ze sobą a ona nie kocha już mnie tak jak na początku, a musze powiedzieć ze przez ok rok było naprawde dobrze i miło czułem więź miedzy nami i miłość teraz niestety też ją czuję. Rozstaliśmy sie wczoraj w zgodzie jako przyjaciele al tak mnie serce teraz boli, w nocy nie spałem musiałem sie upić zeby zasnac. teraz mam kaca moralnego psychicznego i fizycznego. Czuje sie jak szmaciana lalka a najgorsze ejst to ze niemam do kogo wracac. Moi kumple znalezli sobie inne towarzycho inni sie rozcpali, nie maja zbytnio dla mnie czasu, rodzice sa w pracy za granica i wracaj tylko na tydzien io dalej jada, jestem zupelnie SAM. Jeszce w tym roku mam mature, pewnie opierdziele bo sie nie pozbieram po tym. Jak nie zdam to wyjezdzam z nimi za granice. Niewiem co mam robic prosilbym o kazda nawet najmniejsza rade (probowalem jeszce dzis smsa wyslac ze mi ciezko i zeby dala mi jeszcze szanse, ze sie zmienie ale ona powiedziala ze mam taki charakter i juz tego sie nieda zmienic, coz powiedzialem ze zawsze przyjma ja z powrotem z otwartymi rekoma)
Pozdrawiam
kilka miesiecy. Zaczynam juz zyc normalnie, lecz od czasu do czasu o ex pomysle... ale jest z kazdym dniem coraz lepiej. Czuje sie wkoncu wolny, mam ZERO problemow i coraz wiecej przyjaciol. Mi rozstanie wyszło na dobre.
[ Dodano: 2006-01-07, 14:51 ]
ale faktycznie, ilosc czasu to BARDZO indywidualna sprawa...
[ Dodano: 2006-01-07, 14:51 ]
ale faktycznie, ilosc czasu to BARDZO indywidualna sprawa...
So understand;
Don't waste your time always searching for those wasted years,
Face up...make your stand,
And realise you're living in the golden years.
Don't waste your time always searching for those wasted years,
Face up...make your stand,
And realise you're living in the golden years.
AlicE! pisze:A co zrobiliście zeby sie pozbierać?
Chyba nie wolno uciekać przed problemem, nie chować głowy w piasek, albo ukrywać się po kątach i wypłakiwać się


(-(-_(-_-(-_-)-_-)_-)-)
Jest nas wielu...
Jest nas wielu...
nie ma jakiegos "limitu" czasu na odchorowywanie zakonczonego zwiazku i zapominanie o nim. Z reszta ja nigdy nie staram sie zapominac bo kazdy zwiazek czegos nas uczy i ma swoje dobre chwile, o nich wlasnie staram sie pamietac.
Kiedy przechodzi bol? czasami po miesiacu, po pol roku a czasami wcale, staje sie tylko troche bardziej przytlumiony.
Kiedy przechodzi bol? czasami po miesiacu, po pol roku a czasami wcale, staje sie tylko troche bardziej przytlumiony.
Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !
Wczesniej moje zwiazki byly raczej krotkie od paru miesiecy 2-3 do pol roku. Ten pol roczny byl ostatnim moim zwiazkiem ale to ja zerwalam... Jeden raz zostalam porzucona, przez starszego faceta, ale bylam z nim pare miesiecy, poplakalam troche i mi przeszlo. On wyjezdzal gdzies na drugi koniec Polski do wojska wtedy... (teraz ma zone i dzieci heh, spotykam go czasami). Badrdziej przezywalam to jak bylam zakochana w facecie ktory powiedzial ze nie ma szans zeb cos bylo miedzy nami, bo nie ejstem w jego typie a typu sie nie da zmienic. Zalapalam straszne kompleksy na punkcie swojego wygladu i trzymalo mnie jeszcze pozniej pare ladnych lat myslenia o nim...echh
kokieteria to zachowanie, które ma dać drugiej osobie do zrozumienia, że spółkowanie jest możliwe, ale ta możliwość nie może być pewnością.
- FlyingDuck
- Pasjonat
- Posty: 160
- Rejestracja: 11 gru 2005, 14:18
- Skąd: Wrocław
- Płeć:
zwiazki za czasow "mlodzienczych" konczyly sie po kilku miesiacach przeplakaniem miesiaca do dwoch. najpowaniejszy zwiaze (wspolne mieszkanie itd), odchorowywalam z rok, teraz czasem gadamy przez trelefon, ale nic mnie nie rusza. to, co przezylam najbardziej jest wrecz paradoksalne, bo przezyte przed trzema laty a do dzis nieodchorowane do konca. czemu paradoksalne
bo poznalam go w pociagu, po pol roku widzielismy sie przez trzy dni i wycial mi taki numer, z jak sobie przypomne, to mnie ciary przechodza. potem dalam mu sie nabrac na to samo raz jeszcze, ale to uz wylacznie wina mojej naiwnosci. do dzis nie moge myslec o tym, bez odrobiny bolu.. a ostatnio przezylam male "szalenstwo", po ktorym mam zlosc na szalenca, ze sie nie umie zachowac adekwatnie do sytuacji..
..czasami wolę być zupełnie sam,
niezdarnie tańczyć na granicy zła
i nawet stoczyć się na samo dno,
czasami wolę to,
niż czułość waszych obcych rąk..
niezdarnie tańczyć na granicy zła
i nawet stoczyć się na samo dno,
czasami wolę to,
niż czułość waszych obcych rąk..
- ..::WdOwA::..
- Pasjonat
- Posty: 244
- Rejestracja: 08 mar 2006, 08:27
- Skąd: Stąd:D
- Płeć:
Faceci tacy są...chcą utrzymywać kontakty(większość z nich), ale po pewnym czasie orientują sie, ze to zły pomysł...B-)
Sądzę, ze to zależy od obu stron, ale soobiscie uważam, że od charakteru również. Co do pytania w temacie, to właśnie osobowośc gra tu ważna rolę. Sa ludzie silni i słabi psychicznie... Ci silni zbierają sie bardzo szybko. Z tymi drugimi troche gorzej, ale wiesz co? Zawsze przechodzi:) Pozdro
AlicE! pisze:A co zrobiliście zeby sie pozbierać?
Sądzę, ze to zależy od obu stron, ale soobiscie uważam, że od charakteru również. Co do pytania w temacie, to właśnie osobowośc gra tu ważna rolę. Sa ludzie silni i słabi psychicznie... Ci silni zbierają sie bardzo szybko. Z tymi drugimi troche gorzej, ale wiesz co? Zawsze przechodzi:) Pozdro
emmiii pisze:hmm... 2/3 dni... szybko...
To się tak na początku wydaje. Bo jeśli po długim związku tak szybko przeszło, to albo szybko uczucia Twe się zmieniają, albo miłości nie było.
Mnie się raczej wydaje, że to tylko takie wrażenie. Dopiero, gdy będziesz gotowa na nowy związek, można powiedzieć, że Ci przeszło.
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 186 gości