facet zostawiony przez kobiete
: 07 lip 2005, 19:51
czesc, jestem tu nowy. zajzalem tu poniewaz szukam odpowiedzi na pytanie dlaczego po prawie 4 latach, wydawaloby sie udanego zwiazku, kobieta ktora kocham odchodzi...
poznalismy sie prawie 4 lata temu,
roznica wieku to 6 lat.
na poczatku nasz zwiazek byl na odleglosc, poniewaz mieszkalismy daleko od siebie.
pisalismy duzo listow, smsow i prowadzilismy dlugie rozmowy telefoniczne. mielismy sporo wspolnych tematow.
widywalismy sie glownie w weekendy raz na dwa tygodnie, rzadziej raz na tydzien. wtedy tez zawsze kochalismy sie i spedzalismy czaly czas (3dni) razem. rodzice jej od razu zaakceptowali nasz "zwiazek". nocowalem wiec u niej a ona sporadycznie u mnie.
po dwoch latach od dnia kiedy sie poznalismy, skonczyla liceum i przyjechala do miasta gdzie zamierzala studiowac, gdzie rowniez ja juz mieszkalem od jakiegos czasu. nie bylo mowy o czyms innym niz zamieszkanie razem.
wynajelismy wiec mieszkanie i zaczal sie normalny zwiazek kobiety i mezczyzny, ktory trwal nastepne, prawie dwa lata. powiem wam ze bylo naprawde cudownie. mielismy sporo czasu na planowanie tego co zrobimy, ile bedziemy miec dzieci i gdzie kupimy dom jak skonczy studia. z lozka bylismy zadowoleni zarowno ja jak i ona. troche eksperymentowalismy. A potem z czasem wkradla sie mala rutyna. ja w pracy, ona na uczelni. po pracy wspolny obiad, tv, kolacja, wspolny prysznic, seks... potem rano buziaczek na dziendobry, czasem seks z rana i ja do pracy a ona na uczelnie. w ciagu dnia, ktory zostawal nam na wspolne zycie pomiedzy uczelnia a moja praca chodzilismy na zakupy, do znajomych i do kina. czasem robilem jej niespodzianki, kupowalem bielizne bo wiem ze lubila, chociaz ostatnio pewnie mniej niz na poczatku. swietowalismy rozniez rocznice a w czasie wakacji spedzalismy pare tygodni razem.
rok temu w czasie wakacji spedzila prawie 2 miesiace sama pracujac, i co mnie zdziwilo nie tesknila bardziej niz ja. Nawet w czasie odwiedzin u niej w tym czasie mialem wrazenie ze nie ekscytowala sie moim przyjazdem. To sie zmienilo jednak po 1 dniu i powaznej rozmowie. jednak wtedy juz seks nie byl dla niej radoscia. szukala wymowek, tlumaczasc sie ze nie ma ochoty. nastepne zdarzenie ktore pamietam to sylwester w tym roku, gdy po udanej zabawie poszlismy w koncu do lozka. o seksie nie bylo mowy, ale bylem pijany i nalegalem. wtedy sie rozplakala i powiedziala ze ja naciskam. powstrzymalem sie wtedy a ona opowiedziala mi historie o pewnym facecie z ktorym kiedys sie spotykala, jeszcze zanim sie poznalismy. Facet ten jak sie okazalo zmusil ja do seksu, mowiac fachowo zgwalcil ja... bylem pijany wiec na drugi dzien zastanawialem sie czy sie aby nie przeslyszalem. jednak byla w tak fatalnym nastroju ze nie pytalem dalej jak to bylo i przyjalem ze to co mowila bylo prawda.
teraz przeniesmy sie do terazniejszosci i ostatniej nocy, gdy po prawie tygodniu bez seksu, co nam sie zdazalo niezmiernie rzadko, zapytalem ja czy wszystko w porzadku.
teraz szok. dowiedzialem sie ze ona mnie juz nie kocha, a na mysl o seksie dostaje dreszczy i sztywnieje, boi sie. zaproponowalem powazna i otwarta rozmowe i dowiedzialem sie ze odchodzi. z tego co mowila dowiedzialem sie, ze wmawiala sobie ze mnie kocha przez ostatni rok lub dwa, sama dobrze nie pamieta. Jak powiedziala do seksu tez sie zmuszala, chciaz powiem wam szczerze ze nic takiego nie odczuwalem, ba nawet sama proponowala mi wspolne zabawy wieczorem i jak oraz gdzie to zrobimy. jednak teraz nie moze juz tego dalej ciagnac i musi odejsc bo jak twierdzila dusi sie. doszla sama do wniosku w czasie rozmowy ze przyczyna tego ze nie miala ochoty na seks jest fakt ze mnie nie kocha tak jak by chciala. a jezeli tak jest to nie moze byc ze mna. ona wie jak ja ja kocham ale ona mnie juz nie tak bardzo albo wcale, wiec to by bylo nie fair gdyby sie zakochala w kims bedac ze mna. powiedziala mi na koniec ze jestem jej nawiekszym przyjacielem i nie chce ze mna zrywac kontaktu ale dzieci i domu to ze mna miec nie moze. teraz siedze sam w naszym domu, otoczony jej rzeczami i zachodze w glowe gdzie popelnilem blad.
dodam na koniec istotny fakt. brala tabletki antykoncepcyjne prawie przez caly ten czas (3 lata) i zrobila tylko jedna przerwe od syslwestra do teraz (6 miesiecy) po mojej wielkiej namowie. wiem ze tabletki maja wplyw na zachowanie i zmiany nastroju. czy to mozliwe zeby one mialy jakis zwiazek z tym ze postanowila odejsc?
ostatnie szesc miesiecy uzywalismy prezerwatyw i rzucilismy palenie, bo chcielismy miec zdrowe dzieci. mialem plany co do niej i chcialem sie jej oswiadczyc a potem ozenic.
powiedzcie mi prosze teraz czy spotkaliscie sie kiedys z czyms takim? oczekuje od was dziewczyny rady co robic. wiem ze blaganie i robienie z siebie ofiary na nic sie nie zda. jak to mowia: nic na sile. czy z tej historii jest jakis moral?
poznalismy sie prawie 4 lata temu,
roznica wieku to 6 lat.
na poczatku nasz zwiazek byl na odleglosc, poniewaz mieszkalismy daleko od siebie.
pisalismy duzo listow, smsow i prowadzilismy dlugie rozmowy telefoniczne. mielismy sporo wspolnych tematow.
widywalismy sie glownie w weekendy raz na dwa tygodnie, rzadziej raz na tydzien. wtedy tez zawsze kochalismy sie i spedzalismy czaly czas (3dni) razem. rodzice jej od razu zaakceptowali nasz "zwiazek". nocowalem wiec u niej a ona sporadycznie u mnie.
po dwoch latach od dnia kiedy sie poznalismy, skonczyla liceum i przyjechala do miasta gdzie zamierzala studiowac, gdzie rowniez ja juz mieszkalem od jakiegos czasu. nie bylo mowy o czyms innym niz zamieszkanie razem.
wynajelismy wiec mieszkanie i zaczal sie normalny zwiazek kobiety i mezczyzny, ktory trwal nastepne, prawie dwa lata. powiem wam ze bylo naprawde cudownie. mielismy sporo czasu na planowanie tego co zrobimy, ile bedziemy miec dzieci i gdzie kupimy dom jak skonczy studia. z lozka bylismy zadowoleni zarowno ja jak i ona. troche eksperymentowalismy. A potem z czasem wkradla sie mala rutyna. ja w pracy, ona na uczelni. po pracy wspolny obiad, tv, kolacja, wspolny prysznic, seks... potem rano buziaczek na dziendobry, czasem seks z rana i ja do pracy a ona na uczelnie. w ciagu dnia, ktory zostawal nam na wspolne zycie pomiedzy uczelnia a moja praca chodzilismy na zakupy, do znajomych i do kina. czasem robilem jej niespodzianki, kupowalem bielizne bo wiem ze lubila, chociaz ostatnio pewnie mniej niz na poczatku. swietowalismy rozniez rocznice a w czasie wakacji spedzalismy pare tygodni razem.
rok temu w czasie wakacji spedzila prawie 2 miesiace sama pracujac, i co mnie zdziwilo nie tesknila bardziej niz ja. Nawet w czasie odwiedzin u niej w tym czasie mialem wrazenie ze nie ekscytowala sie moim przyjazdem. To sie zmienilo jednak po 1 dniu i powaznej rozmowie. jednak wtedy juz seks nie byl dla niej radoscia. szukala wymowek, tlumaczasc sie ze nie ma ochoty. nastepne zdarzenie ktore pamietam to sylwester w tym roku, gdy po udanej zabawie poszlismy w koncu do lozka. o seksie nie bylo mowy, ale bylem pijany i nalegalem. wtedy sie rozplakala i powiedziala ze ja naciskam. powstrzymalem sie wtedy a ona opowiedziala mi historie o pewnym facecie z ktorym kiedys sie spotykala, jeszcze zanim sie poznalismy. Facet ten jak sie okazalo zmusil ja do seksu, mowiac fachowo zgwalcil ja... bylem pijany wiec na drugi dzien zastanawialem sie czy sie aby nie przeslyszalem. jednak byla w tak fatalnym nastroju ze nie pytalem dalej jak to bylo i przyjalem ze to co mowila bylo prawda.
teraz przeniesmy sie do terazniejszosci i ostatniej nocy, gdy po prawie tygodniu bez seksu, co nam sie zdazalo niezmiernie rzadko, zapytalem ja czy wszystko w porzadku.
teraz szok. dowiedzialem sie ze ona mnie juz nie kocha, a na mysl o seksie dostaje dreszczy i sztywnieje, boi sie. zaproponowalem powazna i otwarta rozmowe i dowiedzialem sie ze odchodzi. z tego co mowila dowiedzialem sie, ze wmawiala sobie ze mnie kocha przez ostatni rok lub dwa, sama dobrze nie pamieta. Jak powiedziala do seksu tez sie zmuszala, chciaz powiem wam szczerze ze nic takiego nie odczuwalem, ba nawet sama proponowala mi wspolne zabawy wieczorem i jak oraz gdzie to zrobimy. jednak teraz nie moze juz tego dalej ciagnac i musi odejsc bo jak twierdzila dusi sie. doszla sama do wniosku w czasie rozmowy ze przyczyna tego ze nie miala ochoty na seks jest fakt ze mnie nie kocha tak jak by chciala. a jezeli tak jest to nie moze byc ze mna. ona wie jak ja ja kocham ale ona mnie juz nie tak bardzo albo wcale, wiec to by bylo nie fair gdyby sie zakochala w kims bedac ze mna. powiedziala mi na koniec ze jestem jej nawiekszym przyjacielem i nie chce ze mna zrywac kontaktu ale dzieci i domu to ze mna miec nie moze. teraz siedze sam w naszym domu, otoczony jej rzeczami i zachodze w glowe gdzie popelnilem blad.
dodam na koniec istotny fakt. brala tabletki antykoncepcyjne prawie przez caly ten czas (3 lata) i zrobila tylko jedna przerwe od syslwestra do teraz (6 miesiecy) po mojej wielkiej namowie. wiem ze tabletki maja wplyw na zachowanie i zmiany nastroju. czy to mozliwe zeby one mialy jakis zwiazek z tym ze postanowila odejsc?
ostatnie szesc miesiecy uzywalismy prezerwatyw i rzucilismy palenie, bo chcielismy miec zdrowe dzieci. mialem plany co do niej i chcialem sie jej oswiadczyc a potem ozenic.
powiedzcie mi prosze teraz czy spotkaliscie sie kiedys z czyms takim? oczekuje od was dziewczyny rady co robic. wiem ze blaganie i robienie z siebie ofiary na nic sie nie zda. jak to mowia: nic na sile. czy z tej historii jest jakis moral?