Być rodzicem
: 04 cze 2005, 20:29
Robaczki :-)
Do napisania tematu natchnęły mnie... moje własne problemy. Niestety. A piszę chyba bardziej po to żeby wszystko wyrzucić z siebie, nie udawać więcej, że wszystko w porządku i być może przyznać się (sama przed sobą też) do błędu?
Zaznaczam, żem się starała. Jak mogłam. Ale czasem człowiek może sobie żyły wypruć, będzie się mu wydawało, że wszystko idzie zgodnie z planem, a nawet jeżeli nie, wszystko da sie skierowac na dobrą drogę. A tu proszę...
Mój syn. Lat 7. Niesforny i zadziorny, czasem przemądrzały (ale to wszystko po mamusi) nagle zaczął się ode mnie odwracać. Mam wrażenie, iż nie akceptuje mojego obecnego faceta. Bo tatuś jest hen daleko i nigdy nie był z Nami tak naprawdę. Kontakty z synkiem ma ograniczone, na własne życzenie, i wcale się nie stara o ich większa częstotliwość. Czasem jestem zła, bo Mu tylko w główce mąci. Dla jasności dodam, iż wychowywany był w całości tylko przeze mnie, a naszego rozwodu na pewno nie ogarnia pamięcią.
Staram się rozmawiać, tłumaczyć cały świat, także ten "niby" Jego, tzn. mój osobisty, bo jak by nie patrzył ma na Niego wpływ ogromny. Ale ostatnio chyba Go moje Maleństwo nie pojmuje. Jest o mnie b. zazdrosny, gdy wyjeżdzamy gdzieś wszyscy, we trójkę, (i oczywiście nie mam na myśli tutaj tatusia), unika mojego Pana, nieustannie daje mu do zrozumienia, że wkracza na Jego terytorium, i że mu się to nie podoba.
A gdzie tam wkracza? Pytam. Zawsze byłam, jestem i będę dla Niego najpierw, nie rozpieszczam za bardzo, fakt, że dużo pracuję, ale często zabieram Go ze sobą ( i szczęście moje, że mogę), kocham i rozmawiam o tym, gdzie tkwi mój błąd?
A może to tylko kwestia czasu? Szkoda tylko, że sytuacja ma się tak od roku...
Robaczki.., no własnie co myślicie o tym Robaczki? Przez samo sformułowanie będziecie wiedzieć kogo szczególnie proszę o radę. <aniolek2>
A może i własne doświadczenia. Przemyślenia. Nawet w oderwaniu od głównego wątku, byleby w tematyce utrzymane były.
Poczytam chętnie, odpowiem rzadziej, jak to u mnie bywa...
Uśmiechy dla Wszystkich.
Do napisania tematu natchnęły mnie... moje własne problemy. Niestety. A piszę chyba bardziej po to żeby wszystko wyrzucić z siebie, nie udawać więcej, że wszystko w porządku i być może przyznać się (sama przed sobą też) do błędu?
Zaznaczam, żem się starała. Jak mogłam. Ale czasem człowiek może sobie żyły wypruć, będzie się mu wydawało, że wszystko idzie zgodnie z planem, a nawet jeżeli nie, wszystko da sie skierowac na dobrą drogę. A tu proszę...
Mój syn. Lat 7. Niesforny i zadziorny, czasem przemądrzały (ale to wszystko po mamusi) nagle zaczął się ode mnie odwracać. Mam wrażenie, iż nie akceptuje mojego obecnego faceta. Bo tatuś jest hen daleko i nigdy nie był z Nami tak naprawdę. Kontakty z synkiem ma ograniczone, na własne życzenie, i wcale się nie stara o ich większa częstotliwość. Czasem jestem zła, bo Mu tylko w główce mąci. Dla jasności dodam, iż wychowywany był w całości tylko przeze mnie, a naszego rozwodu na pewno nie ogarnia pamięcią.
Staram się rozmawiać, tłumaczyć cały świat, także ten "niby" Jego, tzn. mój osobisty, bo jak by nie patrzył ma na Niego wpływ ogromny. Ale ostatnio chyba Go moje Maleństwo nie pojmuje. Jest o mnie b. zazdrosny, gdy wyjeżdzamy gdzieś wszyscy, we trójkę, (i oczywiście nie mam na myśli tutaj tatusia), unika mojego Pana, nieustannie daje mu do zrozumienia, że wkracza na Jego terytorium, i że mu się to nie podoba.
A gdzie tam wkracza? Pytam. Zawsze byłam, jestem i będę dla Niego najpierw, nie rozpieszczam za bardzo, fakt, że dużo pracuję, ale często zabieram Go ze sobą ( i szczęście moje, że mogę), kocham i rozmawiam o tym, gdzie tkwi mój błąd?
A może to tylko kwestia czasu? Szkoda tylko, że sytuacja ma się tak od roku...
Robaczki.., no własnie co myślicie o tym Robaczki? Przez samo sformułowanie będziecie wiedzieć kogo szczególnie proszę o radę. <aniolek2>
A może i własne doświadczenia. Przemyślenia. Nawet w oderwaniu od głównego wątku, byleby w tematyce utrzymane były.
Poczytam chętnie, odpowiem rzadziej, jak to u mnie bywa...
Uśmiechy dla Wszystkich.