WIELKI świat - skusisz się?
Moderator: modTeam
WIELKI świat - skusisz się?
Wyjazdy za granice do pracy a związki, które się później rozpadają.
Ona albo on wyjeżdża za kasą, by nauczyć się języka, zobaczyć świat ... po dwóch, trzech miesiącach telefon: "poznałam/em kogoś wyjątkowego, zrywamy, wszystko się zmieniło, itd. itp."
Chociaż zadzwoniła/ł i sprawa jasna.
Sam nie wiem czy jest sens się na tym tematem rozwodzić. Może piszę o tym bo sprawa dotyczy bliskiego mi znajomego i mnie to wszytsko wku****.
Ona albo on wyjeżdża za kasą, by nauczyć się języka, zobaczyć świat ... po dwóch, trzech miesiącach telefon: "poznałam/em kogoś wyjątkowego, zrywamy, wszystko się zmieniło, itd. itp."
Chociaż zadzwoniła/ł i sprawa jasna.
Sam nie wiem czy jest sens się na tym tematem rozwodzić. Może piszę o tym bo sprawa dotyczy bliskiego mi znajomego i mnie to wszytsko wku****.
- Krzych(TenTyp)
- Weteran
- Posty: 1848
- Rejestracja: 25 lis 2004, 12:51
- Skąd: Bydgoszcz
- Płeć:
Ja z autopsji wiem że to bardzo trudna próba dla ludzi którzy są razem- mój 3,5 letni związek tego nie wytrzymał ;/
Kiedy wyjechałam okazało się, że nie tęsknię <boje_sie> że radzę sobie całkiem dobrze, że wszystko jest ok mimo że jestem sama i że wcale mi go nie brakuje. i to juz był dla mnie powód żeby zastanowić się nad tym wszystkim, wcześniej gdy się rozstawalismy myslalam ze tego nie wytrzymam, no ale to tez jest inaczej gdy twoj parter wyjezdza a ty zostajesz w domu a inaczej gdy wyjezdzasz ty.
To, że nia miałam uczucia typu 'chce zeby byl tu ze mna tu i teraz' uswiadomilo mi, że jednak cos jest nie do konca tak jak powinno byc, skoro juz teraz wydaje sie ze wcale nie jest w moim zyciu niezastapiony co dopiero bedzie pozniej?
wrocilam i zerwalam.
nie chcialam nikogo oszukiwac.
i mimo ze ten zwiazek wspominam bardzo milo, nie zaluje ze go skonczylam. uwazam ze nie warto jest ciagnac czegos, o czym wiesz ze nie ma szans na dluzsza mete, bo ogien zgasl i juz niestety nie da sie go wzniecic.
Kiedy wyjechałam okazało się, że nie tęsknię <boje_sie> że radzę sobie całkiem dobrze, że wszystko jest ok mimo że jestem sama i że wcale mi go nie brakuje. i to juz był dla mnie powód żeby zastanowić się nad tym wszystkim, wcześniej gdy się rozstawalismy myslalam ze tego nie wytrzymam, no ale to tez jest inaczej gdy twoj parter wyjezdza a ty zostajesz w domu a inaczej gdy wyjezdzasz ty.
To, że nia miałam uczucia typu 'chce zeby byl tu ze mna tu i teraz' uswiadomilo mi, że jednak cos jest nie do konca tak jak powinno byc, skoro juz teraz wydaje sie ze wcale nie jest w moim zyciu niezastapiony co dopiero bedzie pozniej?
wrocilam i zerwalam.
nie chcialam nikogo oszukiwac.
i mimo ze ten zwiazek wspominam bardzo milo, nie zaluje ze go skonczylam. uwazam ze nie warto jest ciagnac czegos, o czym wiesz ze nie ma szans na dluzsza mete, bo ogien zgasl i juz niestety nie da sie go wzniecic.
The one I adore
The one i've been looking for
The one i've been looking for
Byli razem ponad rok.
Nie stawiam znaku równości między wyjazdem a rozpadem związku.
Ani też nie sądzę, że to się często zdarza.
To, że im się nie udało tego przetrwać to ich sprawa, widocznie ich związek nie był na tyle silny by się oprzeć takiej rozłące albo byli zbyt podatni na innych, albo dopiero po rozłące przejrzeli na oczy.
Ale sam jeżdżę często i widzę jak łatwo niektóre osoby dają się zwodzić pozorom i robią rzeczy, które wydają im się słuszne a potem dostają kopa.
Nie stawiam znaku równości między wyjazdem a rozpadem związku.
Ani też nie sądzę, że to się często zdarza.
To, że im się nie udało tego przetrwać to ich sprawa, widocznie ich związek nie był na tyle silny by się oprzeć takiej rozłące albo byli zbyt podatni na innych, albo dopiero po rozłące przejrzeli na oczy.
Ale sam jeżdżę często i widzę jak łatwo niektóre osoby dają się zwodzić pozorom i robią rzeczy, które wydają im się słuszne a potem dostają kopa.
Nie ma dla mnie takiej opcji w ziązku, że jedna ze stron wyjeżdza dłużej niż np. na 1 miesiąc. Nie do pomyślenia to jest dla mnie.
Lepiej wyjechać razem, choć wiadomo, niezawsze to jest możliwe.
Mnie to właśnie czeka i zastanawiam sie jak sie ułoży.
Ale jakoś nie mam żadnych obaw.
W końcu wspólne życie to wspólne zycie, przeżywanie zarówno radości jak i trudów życia.
Niektórzy mówia, że jest cięzko, bo każda ze stron przeżywa stres z powodu pracy etc.
Ale po to właśnie jest druga osoba, aby odstresować lub żeby się wyżyć, a później się przytulić. :-)
Lepiej wyjechać razem, choć wiadomo, niezawsze to jest możliwe.
Mnie to właśnie czeka i zastanawiam sie jak sie ułoży.
Ale jakoś nie mam żadnych obaw.
W końcu wspólne życie to wspólne zycie, przeżywanie zarówno radości jak i trudów życia.
Niektórzy mówia, że jest cięzko, bo każda ze stron przeżywa stres z powodu pracy etc.
Ale po to właśnie jest druga osoba, aby odstresować lub żeby się wyżyć, a później się przytulić. :-)
- Krzych(TenTyp)
- Weteran
- Posty: 1848
- Rejestracja: 25 lis 2004, 12:51
- Skąd: Bydgoszcz
- Płeć:
Niema się czym przejmować. Przecież co ma się stać to sie stanie...
Jeżeli ktoś kogoś nie kocha to "żegnaj gienia,świat się zmienia". Tylko po takim zdażeniem zostaje wielki niesmak
A jeszcze dodam coś od siebie ze tak robią nie odpowiedzialne osoby. Nie zdolne do funkcjonowania na dłuższą metę w związku. Poddają się chwilowej zachciance, ranią drugą osobę która włożyła dużo pracy w to aby było ok.
No ale to subiektywne odczucie...
No ale co ta zycie
:D:D.... <aniolek2>
Jeżeli ktoś kogoś nie kocha to "żegnaj gienia,świat się zmienia". Tylko po takim zdażeniem zostaje wielki niesmak
A jeszcze dodam coś od siebie ze tak robią nie odpowiedzialne osoby. Nie zdolne do funkcjonowania na dłuższą metę w związku. Poddają się chwilowej zachciance, ranią drugą osobę która włożyła dużo pracy w to aby było ok.
No ale to subiektywne odczucie...
No ale co ta zycie
H, man runs over a woman in his car, whos fault is?
Well...
Why is the man...
Driveing in the kitchen ?
Well...
Why is the man...
Driveing in the kitchen ?
Jak bym miał jechać do roboty za granicę to chciałbym namówić swoją lubą, ale jestem świadomy, że szansa na wyjazd 'za chlebem' w moim przypadku jest marginalna.
When you dream there are no rules. People can fly, anything can happen. (...)
You may think you can fly, but you'd better not try. People can fly

You may think you can fly, but you'd better not try. People can fly

natasza pisze:Nie ma dla mnie takiej opcji w ziązku, że jedna ze stron wyjeżdza dłużej niż np. na 1 miesiąc. Nie do pomyślenia to jest dla mnie.
dokładnie
Miłość to nie staw, w którym można znaleźć swoje odbicie. Miłość ma
przypływy i odpływy. Ma też swoje rozbite okrety, zatopione miasta,
ośmiornice i skrzynie złota i pereł. Ale perły leżą głęboko...
przypływy i odpływy. Ma też swoje rozbite okrety, zatopione miasta,
ośmiornice i skrzynie złota i pereł. Ale perły leżą głęboko...
- Krzych(TenTyp)
- Weteran
- Posty: 1848
- Rejestracja: 25 lis 2004, 12:51
- Skąd: Bydgoszcz
- Płeć:
sophie pisze:nie zrezygnuję z możliwości rozwijania siebie...
Dokładnie nie można ograniczać się i kogoś.. Również wychodze z takiego założenia.
W dzisiejszych czasach zauważyłem ze głównym powodem rozpadu związków. Jest właśnie tego typu zaborczość, partnera lub partnerki. Gdy właśnie dochodzi do momętu gdzie jedna osób w zwiaku czuje się w jakiś sposób ograniczana rezydnuje.
ALe jest jeden plus trzeba się kierować w zyciu tym co uważamy za szłuszne, prawdziwe przynoszące dla nas profity. Cóż trochę egoistyczne ale dla obu stron w związku daje to że możemy sobie imponować czymś.
Ps. Przy tym biezemy dużą odpowiedzialność i jeżeli uda się podołać takiemu zadaniu można być z siebie dumnym. Bo jak widzimy niektóży wymiękają i wolą być singlami.
H, man runs over a woman in his car, whos fault is?
Well...
Why is the man...
Driveing in the kitchen ?
Well...
Why is the man...
Driveing in the kitchen ?
- Leanan Sidhe
- Entuzjasta
- Posty: 127
- Rejestracja: 09 sty 2004, 19:42
- Skąd: Kraków
- Płeć:
Mnie też najprawdopodobniej czeka 6-ścio miesięczna rozłąka...
Podejrzewam, że będzie bardzo ciężko...(w końcu to AŻ pół roku).
Boję się, to fakt...
Wychodzę jednak z założenia, że jeżeli związek ma się rozpaść to się rozpadnie czy tutaj - na miejscu - czy gdzieś tam, daleko.
A jeżeli przetrwa, to tylko go wzmocni
Podejrzewam, że będzie bardzo ciężko...(w końcu to AŻ pół roku).
Boję się, to fakt...
Wychodzę jednak z założenia, że jeżeli związek ma się rozpaść to się rozpadnie czy tutaj - na miejscu - czy gdzieś tam, daleko.
A jeżeli przetrwa, to tylko go wzmocni
Let me sleep all night in your soul kitchen
Leanan Sidhe pisze:Mnie też najprawdopodobniej czeka 6-ścio miesięczna rozłąka...
Podejrzewam, że będzie bardzo ciężko...(w końcu to AŻ pół roku).
Boję się, to fakt...
Wychodzę jednak z założenia, że jeżeli związek ma się rozpaść to się rozpadnie czy tutaj - na miejscu - czy gdzieś tam, daleko.
A jeżeli przetrwa, to tylko go wzmocni
Byłam dokładnie w takiej samej sytuacji i tam samo uważałam
Jeśli związek nie jest wystarczający silny, to i tak by się rozpadł po jakimś czasie bez wyjazdów. Wyjazd może tylko przyspieszyć nieuchronny koniec.
Ale z reguły (mówię patrząc na moich znajomych i mnie) jednak się udaje
Czego i tobie życzę
- Leanan Sidhe
- Entuzjasta
- Posty: 127
- Rejestracja: 09 sty 2004, 19:42
- Skąd: Kraków
- Płeć:
5 lat!!!
Toż to kawał życia.
Życzę Ci sarah żebyście razem wyjechali, a w najgorszym wypadku żebyś do niego dojechała po jakimś czasie.
Bo inaczej to jest prawie skazane na niepowodzenie, jeszcze w tak młodym wieku.
No ale miłość nie zna granic, choć akurat w tym wypadku (5 lat!!!) ... nie robił bym sobie nadzieji
Toż to kawał życia.
Życzę Ci sarah żebyście razem wyjechali, a w najgorszym wypadku żebyś do niego dojechała po jakimś czasie.
Bo inaczej to jest prawie skazane na niepowodzenie, jeszcze w tak młodym wieku.
No ale miłość nie zna granic, choć akurat w tym wypadku (5 lat!!!) ... nie robił bym sobie nadzieji
solensan pisze:Życzę Ci sarah żebyście razem wyjechali, a w najgorszym wypadku żebyś do niego dojechała po jakimś czasie.
Bo inaczej to jest prawie skazane na niepowodzenie, jeszcze w tak młodym wieku.
No ale miłość nie zna granic, choć akurat w tym wypadku (5 lat!!!) ... nie robił bym sobie nadzieji
Raczej on by musial dojechac do mnie. Jak dobrze pojdzie pojedziemy razem. Jak nie to bedziemy probowali jakos wytrzymac. Z jednej strony to nie drugi koniec swiata a niecale 400 km. Ale z drugiej to i taka odleglosc plus zycie w roznych srodowiskach robi swoje. Jeszcze niedawno robilam z tego zyciowa tragedie ale teraz zdalam sie na los. Co ma byc to bedzie. Moja kolezanka jedzie na 4 lata do stanow i tez zostawia tutaj swojego faceta. Jak ona nie rozpacza to ja mam?
Trzeba myslec pozytywnie

Jeśli już znalazłbym się w takiej sytuacji że moja ukochana, czy ja, musielibyśmy wyjechać, myśle że jednak, zrobiłbym wszystko żebyśmy pojechali razem. Choć to też zależy od sytuacji, od tego na jak długo (taki wakacyjny wyjazd by troche podszlifować budżet, chyba nie byłoby z tym problemu. Na dłużej byłoby juz troche trudniej). Jeśli chodzi o mnie, na pewno zdanie, mojej partnertki byłoby bardzo ważne, jeśli zaś chodziłoby o jej wyjazd, nie broniłbym jej tego, nie odradzałbym, choć pewnie zaproponowałbym właśnie wspólny wyjazd
chyba nikt nie chciałby się rozstawać z osobą z którą sie jest, jeśli byłoby jakieś inne wyjście (; 2 jeśli nie byłoby możliwości wpólnego wyjazdu (na dłużej), ja nie wyjechałbym.
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 258 gości