Dziwaczny cień poprzedniej...
Moderator: modTeam
Dziwaczny cień poprzedniej...
Miałam tego tematu nie poruszać, ale jednak już trochę nie daję rady.
Czy spotkaliście się z takim przypadkiem, że nienawiść do poprzedniej partnerki jest silniejsza niż miłość do obecnej? Co ja mam zrobić? Ciągle mam wrażenie, że jakaś ONA wisi nad nami. I co z tego, że w tamtym kierunku są uczucia negatywne, a w moim pozytywne, skoro wychodzi na to, że... i tak ONA jest ważniejsza.
Nie mylić z zazdrością! Nie jestem na 100 procent!
Czy spotkaliście się z takim przypadkiem, że nienawiść do poprzedniej partnerki jest silniejsza niż miłość do obecnej? Co ja mam zrobić? Ciągle mam wrażenie, że jakaś ONA wisi nad nami. I co z tego, że w tamtym kierunku są uczucia negatywne, a w moim pozytywne, skoro wychodzi na to, że... i tak ONA jest ważniejsza.
Nie mylić z zazdrością! Nie jestem na 100 procent!
to jest lipa,tez to przerabiałem ale w troszke inny sposób...jak się cos chrzani to zaraz mam wspomnienia jak to bylo wczesniej i dół jak cholera że znowu to samo.Powiem szczerze że nie wiem jakie jest na to lekarstwo i chętnie posłucham wypowiedzi innych osób
Prędzej na wiosnę zamilkną ptaki, niż kobieta oprze się czułym zalotom młodego mężczyzny.
Owidiusz
Owidiusz
Coż Mrto jestem w podobnej sytuacji do Twego Lubego - póki co jestem jeszcze sam, ale myślę, że ciepło następnej kobiety w moim życiu odegna ode mnie zupełnie cienie przeszłości. Jeśli czuje do niej tylko nienawiść, to powinien chcieć od tego uciec jak najszybciej, jeśli tak się nie dzieje, to... - nie chcę krakać.
Dla mnie jednak zupełnie naturalną reakcją człowieka jest odsuwanie od siebie niemiłych przeżyć, wspomnień itp. - pomóż Mu w tym, rozmową, czułością, miłymi gestami każdego dnia - a może potrzebuje jeszcze czasu.
Ja zostałem tak sponiewierany, że trzy miesiące, które upłynęly uważam za zupełnie stracone - ani jedna chwila nie była warta myśli o niej - zrozumiałem to jednak dopiero niedawno - tak więc spróbuj Go wyleczyć własną mądrością i miłością.
Wierzę iż Ci się uda.
Dla mnie jednak zupełnie naturalną reakcją człowieka jest odsuwanie od siebie niemiłych przeżyć, wspomnień itp. - pomóż Mu w tym, rozmową, czułością, miłymi gestami każdego dnia - a może potrzebuje jeszcze czasu.
Ja zostałem tak sponiewierany, że trzy miesiące, które upłynęly uważam za zupełnie stracone - ani jedna chwila nie była warta myśli o niej - zrozumiałem to jednak dopiero niedawno - tak więc spróbuj Go wyleczyć własną mądrością i miłością.
Wierzę iż Ci się uda.

Obawiam się, że nie mam na to żadnego wpływu. On w tym tkwi już dwa lata! I nie chce odsunąć od siebie tego, co złe. Czasem mam wrażenie, że pławi się w tym z upodobaniem, a gdyby mu to odebrać, straciłby tożsamość. I z przerażeniem stwierdzam, że nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo, kto by był zdolny do tak wielkiej nienawiści.
Nie chcę, żebyście myśleli, że jest mi źle. Nie, wszystko w porządku, ale nie znoszę tych jego dołów, tej agresji wyłażącej za każdym razem, kiedy pada jej imię. Boli mnie to, a on mi mówi, że co ja mam do tego, że to jego życie, więc nie mój problem. Jak to nie mój? Mój! Przecież z nim jestem, więc mnie to boli. Kiedy jemu jest źle, to mi też
Nie chcę, żebyście myśleli, że jest mi źle. Nie, wszystko w porządku, ale nie znoszę tych jego dołów, tej agresji wyłażącej za każdym razem, kiedy pada jej imię. Boli mnie to, a on mi mówi, że co ja mam do tego, że to jego życie, więc nie mój problem. Jak to nie mój? Mój! Przecież z nim jestem, więc mnie to boli. Kiedy jemu jest źle, to mi też

W takim wypadku niebardzo wiem co poradzić Mrto - ja po karmieniu się 3 mies. złymi emocjami miałem tego serdecznie dosyć, dopiero teraz dostrzegam na nowo piękno świata - boję się ludzi i o ludzi napędzających się złymi emocjami, to wyniszczające zarówno dla nich samych jak i dla otoczenia.
Osobiście nie widzę innej rady jak to, by jeszcze się spotkali, wyjaśnili sobie wszystko co ich boli albo otwarcie się zwyzywali (mi właśnie to ostatnie pomogło) - jeśli jednak On się z tego nie wyrwie, to może być ciężko..., ale to tylko moje przypuszczenia - z nikim takim się nie zetknęłem - może ktoś bardziej doświadczony się wypowie.
Pozdr i staraj się myśleć tylko o szczęściu - qrcze to już dwa lata, więc dlaczego w ogóle pada jej imię :566:
ps - przepraszam że dopisuję, ale zapomniałem o najważniejszym - powiedz Mu wprost, to co radziłaś mi i co sama zrobiłaś - niech pozamiata dokładnie swoją przeszłość.
Poza tym dystans do samego siebie - mnie pomogło też ulubienie czarnego humoru.
Osobiście nie widzę innej rady jak to, by jeszcze się spotkali, wyjaśnili sobie wszystko co ich boli albo otwarcie się zwyzywali (mi właśnie to ostatnie pomogło) - jeśli jednak On się z tego nie wyrwie, to może być ciężko..., ale to tylko moje przypuszczenia - z nikim takim się nie zetknęłem - może ktoś bardziej doświadczony się wypowie.
Pozdr i staraj się myśleć tylko o szczęściu - qrcze to już dwa lata, więc dlaczego w ogóle pada jej imię :566:
ps - przepraszam że dopisuję, ale zapomniałem o najważniejszym - powiedz Mu wprost, to co radziłaś mi i co sama zrobiłaś - niech pozamiata dokładnie swoją przeszłość.
Poza tym dystans do samego siebie - mnie pomogło też ulubienie czarnego humoru.

Bo ona mu forsę wisi, sprawa niedługo do sądu trafi. Ja swojemu odpuściłam, on się zawziął - dwa różne charaktery. O rozmowie nie ma co marzyć, ona z nim nie chce rozmawiać. Wyszła za mąż, więc teraz już w ogóle nie ma mowy, żeby coś wyjaśniać. A on powiedział, że pozamiata, kiedy odbierze, co mu ukradła. Tyle że mnie może przy okazji psychicznie wykończyć.
Boję się trochę. W piątek widziałam faceta, z którym gdzieś tam przez moment byłam, całkiem niedawno (jeden z tych spudłowanych związków po długoletnim a przed najważniejszym). Też nienawidził swojej eks - gdyby ją spotkał, to by jej chyba siekierę wbił. Wrobiła go w dziecko, chyba nie jego (choć teraz to któż to wie, gdzie jest prawda...), przepijała alimenty, które płacił, a teraz? Widziałam ich razem, choć trzy lata nie chciał jej na oczy oglądać. Pijani w sztok wybierali się w namiętnych uściskach do domu.
Więc się boję. Droga od nienawiści do miłości jest bardzo krótka...
Boże, co ja mam za myśli
Boję się trochę. W piątek widziałam faceta, z którym gdzieś tam przez moment byłam, całkiem niedawno (jeden z tych spudłowanych związków po długoletnim a przed najważniejszym). Też nienawidził swojej eks - gdyby ją spotkał, to by jej chyba siekierę wbił. Wrobiła go w dziecko, chyba nie jego (choć teraz to któż to wie, gdzie jest prawda...), przepijała alimenty, które płacił, a teraz? Widziałam ich razem, choć trzy lata nie chciał jej na oczy oglądać. Pijani w sztok wybierali się w namiętnych uściskach do domu.
Więc się boję. Droga od nienawiści do miłości jest bardzo krótka...
Boże, co ja mam za myśli

Nie ma co zaklinać rzezczywistości - nie myśl tak, martwienie się na zapas nic nie da.
Postępuj dokładnie tak jak opisywałaś w swych wcześniejszych postach - prosta krótka rozmowa: niech da spokój z tamtą, jeśli to gruba kasa, to należy udać się do adwokata i niech on się tym zajmie i żyć teraźniejszością i planami na przyszłość - jeśli tego nie chce, to Mrto wpadłabyś z deszczu pod rynnę. Życie jest przecież proste :565:
Postępuj dokładnie tak jak opisywałaś w swych wcześniejszych postach - prosta krótka rozmowa: niech da spokój z tamtą, jeśli to gruba kasa, to należy udać się do adwokata i niech on się tym zajmie i żyć teraźniejszością i planami na przyszłość - jeśli tego nie chce, to Mrto wpadłabyś z deszczu pod rynnę. Życie jest przecież proste :565:

Ale odwrotnie jest podobnie. Właśnie teraz chyba to przechodzę. I znam skądś te wa lata. Chyba ten okres jest za krótki aby moc stworzyć nowy, od zera związek. za dużo emocji i wspomnień. jak masz siłe to wytrzymaj. Ja już odpuściłem 

"Ludzie twierdzą, że Ziemia jest okrągła. Ale jak nie chcesz,
ale nie musisz im wierzyć." - Forrest Gump

Może to rzeczywiście głębsza sprawa ludzkiej psychiki - ja dałem się pochłonąć złości, nienawiści itd. bez reszty - i w końcu pękło to we mnie - stałem się gotów do spalenia wszystkich mostów. Innymi słowy odezwał się instynkt samozachowawczy, zachowałem się w stosunku do niej tak, jak dotąd nigdy wobec żadnego innego innego człowieka, po prostu dałem upust czystej nienawiści - jak dla mnie to jedyna metoda, by się pozbyć takich uczuć.

Chyba ten okres jest za krótki aby moc stworzyć nowy, od zera związek. za dużo emocji i wspomnień. jak masz siłe to wytrzymaj.
Siłę mam, ale kto mi da gwarancję? Przeczekam pięć lat, a potem usłyszę: "Cześć, ale ja nie potrafię z Tobą być" - i tak może być.
Znów wpadam w pętlę życia z dnia na dzień. Nie chcę planować, muszę się zająć sobą. Smutne chwile rekompensują cudowne momenty, których jest zdecydowanie więcej.
Hmm... I pomyśleć, że poszło o durną bieliznę i zdjęcia...
Fish> Zasmuciłeś mnie bardzo. Ale o tym w innym topiku

Życie jest przecież proste

Marto, znam to, bujałem się z czymś takim właśnie. Codziennie jak wstawałem rano zastanawiałem się co mi dzień przyniesie, czy szczęście czy kolejne rozczarowanie. Walczyłem ale poległem. Nie mam juz siły. Odpuszczam.
"Ludzie twierdzą, że Ziemia jest okrągła. Ale jak nie chcesz,
ale nie musisz im wierzyć." - Forrest Gump

Nie, odpuścić to nie odpuszczę na pewno, ale u nas jest inna sytuacja. On chce ze mną być i ja z nim też. I nikt nie ma pomysłów nawet przez moment, że nie chce. Przecież nie mogę się poddać, bo to by było jak w amerykańskim romansidle: on ją kocha, ona jego, a razem być nie mogą, cholera wie dlaczego.
Ona tez chciala w piatek. Mowiła ze kocha, ze chce byc ze mna, ze jest szczęśliwa, że dałem jej tyle ciepła,że nie wyobraża sobie życia beze mnie. A dziś mail
"Piotrek nie dzwoń do mnie ja też nie będę dzwoniła chcę zapomnieć o Tobie to już wszystko się między nami zepsuło nie chcę już żyć dalej w tej szarpaninie.
Nie walcz o mnie bo ja musze teraz być sama nie chcę dalej Cię męczyć nie będziemy już razem dalej . Zrozumiałam że nie jesteś do końca tym człowiekiem z którym miałabym zostać na zawsze, nie jestem teraz w stanie podejmować takich decyzji na przyszłość tak musi zostać, przykro mi. Zamierzam być dalej tylko razem z Kamilem. "
nie wiem jak to nazwać ale to nie tylko psyciatra ale szpital zammkniety.
"Piotrek nie dzwoń do mnie ja też nie będę dzwoniła chcę zapomnieć o Tobie to już wszystko się między nami zepsuło nie chcę już żyć dalej w tej szarpaninie.
Nie walcz o mnie bo ja musze teraz być sama nie chcę dalej Cię męczyć nie będziemy już razem dalej . Zrozumiałam że nie jesteś do końca tym człowiekiem z którym miałabym zostać na zawsze, nie jestem teraz w stanie podejmować takich decyzji na przyszłość tak musi zostać, przykro mi. Zamierzam być dalej tylko razem z Kamilem. "
nie wiem jak to nazwać ale to nie tylko psyciatra ale szpital zammkniety.
"Ludzie twierdzą, że Ziemia jest okrągła. Ale jak nie chcesz,
ale nie musisz im wierzyć." - Forrest Gump

To odganiaj Mrto od siebie i od Niego cienie złych myśli i przeszłości - dbajcie o siebie, tylko oboje.
Ja sobie postanowiłem koniec z kompromisami, przymknęłem oko na wady mojej ex, które były mi wiadome od początku no i wylazło - teraz koniec z absurdalnym poczuciem zobowiązań itd. - albo się kochamy, ufamy sobie, jesteśmy szczerzy aż do bólu od samego początku, albo auf nie-mehr Wiedersehen - nie stać mnie na koolejne toksyczne związki, na poświęcanie się z nadzieją, że ktoś się zmieni. Dostałem kopa od rzeczywistości, to stanę się realistą nawet w miłości, a życie jest też po to, by z niego czerpać przyjemności. :562:
Ja sobie postanowiłem koniec z kompromisami, przymknęłem oko na wady mojej ex, które były mi wiadome od początku no i wylazło - teraz koniec z absurdalnym poczuciem zobowiązań itd. - albo się kochamy, ufamy sobie, jesteśmy szczerzy aż do bólu od samego początku, albo auf nie-mehr Wiedersehen - nie stać mnie na koolejne toksyczne związki, na poświęcanie się z nadzieją, że ktoś się zmieni. Dostałem kopa od rzeczywistości, to stanę się realistą nawet w miłości, a życie jest też po to, by z niego czerpać przyjemności. :562:

nie wiem jak to nazwać ale to nie tylko psyciatra ale szpital zammkniety.
Kurczę, takie huśtawki są najgorsze. Wykończą Cię. Weź Ty już tych maili nie czytaj. Raz tak, raz siak - niech do Pana Boga pisze, on ma cierpliwość nieograniczoną i miłosierdzia od groma. Wkurzają mnie takie panny, co kołowrotki z ludzi robią. Niech się poukłada, a potem odzywa. Nie wiem, co tu napisać

Ja sobie postanowiłem koniec z kompromisami, przymknęłem oko na wady mojej ex, które były mi wiadome od początku no i wylazło - teraz koniec z absurdalnym poczuciem zobowiązań itd. - albo się kochamy, ufamy sobie, jesteśmy szczerzy aż do bólu od samego początku, albo auf nie-mehr Wiedersehen - nie stać mnie na koolejne toksyczne związki, na poświęcanie się z nadzieją, że ktoś się zmieni. Dostałem kopa od rzeczywistości, to stanę się realistą nawet w miłości
Właśnie tak i tylko tak. Szkoda tylko, że ta jego szczerość jest taka przykra


krzys pisze:Już pisałem i przypomne ....MIŁOSĆ I NIENAWISC TO DWA ROGI TEJ SAMEJ KOZY !....
Ludzie którzy sie kochali kiedykolwiek , potrafia sie dogadac , wiec dlatego mówie iż nie spieszcie sie z tym iż tak wielce kochacie ! :547:
Z tego co piszesz, wynikaloby ze moi rodzice nigdy sie nie kochali - co jest nieprawda...
No ale to, ze od rozwodu (kilka lat temu) ani razu ze soba nie gadali to inna sprawa...
Po prostu troche sie zaczelo miedzy nimi sypac i mimo, ze kiedys sie kochali, nie byli sie w stanie dogadac... W czasie rozwodu mieli 39 i 41 lat, wiec chyba nie bylio juz dziecmi, co?
fish pisze:Krzyś, mam juz tyle lat, że wiem co to znaczy kochać.
Fisz ! ja wiem ze Ty tak , i ze ten który nienawidzi też ! ale ona !
zle mnie zrozumieliscie
Gdyby sie Twoi rodzice kochali ....nie rozstali by sie !! ma tak jedno na pewno nie kochało !! ze do tego doszło ! koniec kropka ! miłosć nie umiera !
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 364 gości