DEPRESJA...
Moderator: modTeam
DEPRESJA...
Depresja... no właśnie. Czy ktoś z Was miał tą chorobę i ją zwalczył?
A może ktoś ma i udanie radzi sobie z Nią?
Nie mylcie tylko depresji z chwilowym załamaniem, to nie to samo. Ja pytam o choróbsko psychiczne.
Czy tylko farmakologia? Czy również psychoanalityk? Czy mimo "dobrego otoczenia" i farmakologii można nie wyjść z tej choroby?
A może ktoś ma i udanie radzi sobie z Nią?
Nie mylcie tylko depresji z chwilowym załamaniem, to nie to samo. Ja pytam o choróbsko psychiczne.
Czy tylko farmakologia? Czy również psychoanalityk? Czy mimo "dobrego otoczenia" i farmakologii można nie wyjść z tej choroby?
KOCHAJ...i rób co chcesz!
- taka_jedna
- Maniak
- Posty: 648
- Rejestracja: 29 kwie 2004, 23:49
- Płeć:
A ja nie wiem czy mam depresję, czasem myślę ze tak, czasem że nie
czasem pełna euforia a czasem chcę skakać z bloku (ale to tylko jak się bardzo z facetem pokłóce)
do psychologa miałam isc rok temu, ciagle czasu nie ma albo coś...
z opisanych objawów depresji mam 8/10...
no ale...sama chyba nie rozpoznam
a moze to po prostu dojrzewanie
jeden niepokojacy objaw to "napady histerii"...takie nieopanowane, jak coś mnie bardzo zaboli, ze nie wiem co się ze mną dzieje tak przez parę sekund, po prostu mną rzuca. A potem ocieram łzy i nie wiem nawet dlaczego tak mi się stało. Ale to chyba nie depresja tylko świrostwo
czasem pełna euforia a czasem chcę skakać z bloku (ale to tylko jak się bardzo z facetem pokłóce)
do psychologa miałam isc rok temu, ciagle czasu nie ma albo coś...
z opisanych objawów depresji mam 8/10...
no ale...sama chyba nie rozpoznam
a moze to po prostu dojrzewanie
jeden niepokojacy objaw to "napady histerii"...takie nieopanowane, jak coś mnie bardzo zaboli, ze nie wiem co się ze mną dzieje tak przez parę sekund, po prostu mną rzuca. A potem ocieram łzy i nie wiem nawet dlaczego tak mi się stało. Ale to chyba nie depresja tylko świrostwo

"Bierz od świata to, co Ci daje, ale nie domagaj się tego, czego Ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze."
- taka_jedna
- Maniak
- Posty: 648
- Rejestracja: 29 kwie 2004, 23:49
- Płeć:
opisanych objawów depresji mam 8/10...
ja mysle, ze to zachwiania emocjonalne.
depresja to czarna dziura, nie zyjesz - wegetujesz, jesli w ogole jesz i sie poruszasz to tylko dlatego, zeby Twoi bliscy mieli co jesc albo dla zachowania pozorow. W ciezszych przypadkach pojscie do lazienki jest problemem, placzesz bez powodu, w glowie tylko bol, lub lęk, a najczesciej obojetnosc, na wszystko. Recepta? leki, psycholog i zakochanie.
Recepta? leki, psycholog i zakochanie.
Leki-tak, psycholog-raczej psychiatra, zakochanie-nic się nie chce!
Ty czy Ukochana?
Może coś wiecej napiszesz (może być na priv) bo strasznie jestem zainteresowana tym tematem
Nie ja. Ja sam sobie poradziłem... ale ktoś też mi b. dużo pomógł, choć nie miałem aż takiej jak u tej osoby. Kobiety. Chcesz coś wiedzieć o objawach i stanach to pytaj.
A ja chciałbym się dowiedzieć (od kogoś kto się wyleczył) na w/w pytania w pierwszym poście.
KOCHAJ...i rób co chcesz!
yO!
Depresja?U mnie czas trwania choroby to 2 lata..moze i dluzej.
Czym wyleczona?Na poczatku troche faramcji i wizyty u psychologa.?Wyleczylem? sie podczas wakacyjnego wyjazdu do USA.
Teraz nadal czasem zdarzaja sie 'nawroty' szegolnie w okresie jesien/zima ale jakos sobie z nimi radze.
Jesli chodzi o mnie to najlepszym lekiem jest mega dawka slonca...i nadal jest...niestety w Polsce mamy go za malo...
Zyc sie da ale czasem stwarza to okropne problemu i czlowiek musi strasznie walczyc zeby w ogóle moc cokolwiek zrobic...
pozdrf
Depresja?U mnie czas trwania choroby to 2 lata..moze i dluzej.
Czym wyleczona?Na poczatku troche faramcji i wizyty u psychologa.?Wyleczylem? sie podczas wakacyjnego wyjazdu do USA.
Teraz nadal czasem zdarzaja sie 'nawroty' szegolnie w okresie jesien/zima ale jakos sobie z nimi radze.
Jesli chodzi o mnie to najlepszym lekiem jest mega dawka slonca...i nadal jest...niestety w Polsce mamy go za malo...

Zyc sie da ale czasem stwarza to okropne problemu i czlowiek musi strasznie walczyc zeby w ogóle moc cokolwiek zrobic...
pozdrf
Zrozumienie jest trudniejsze od cierpienia.
Może to najwyższy stan cierpienia.
Może to najwyższy stan cierpienia.
jeden niepokojacy objaw to "napady histerii"...takie nieopanowane, jak coś mnie bardzo zaboli, ze nie wiem co się ze mną dzieje tak przez parę sekund, po prostu mną rzuca. A potem ocieram łzy i nie wiem nawet dlaczego tak mi się stało. Ale to chyba nie depresja tylko świrostwo
Hehehehe ja też na to choruje.Napady histerii, albo i agresji... a potem płacz, poczucie winy i wszystko wraca do normy
KoChAc I ByC KoChAnYm To NaJwIęKsZe SzCzĘśCiE Na ZiEmI...
)
Asia pisze:jeden niepokojacy objaw to "napady histerii"...takie nieopanowane, jak coś mnie bardzo zaboli, ze nie wiem co się ze mną dzieje tak przez parę sekund, po prostu mną rzuca. A potem ocieram łzy i nie wiem nawet dlaczego tak mi się stało. Ale to chyba nie depresja tylko świrostwo
Hehehehe ja też na to choruje.Napady histerii, albo i agresji... a potem płacz, poczucie winy i wszystko wraca do normy
Wybacz Asiu , ale nie masz widać pojęcia co to depresja i ciesz sie iż Ciebie to nie dotyczy !

poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
- czarnaczuprynka
- Początkujący
- Posty: 6
- Rejestracja: 15 sie 2004, 10:54
- Skąd: dolnośląskie
- Płeć:
jeden niepokojacy objaw to "napady histerii"...takie nieopanowane, jak coś mnie bardzo zaboli, ze nie wiem co się ze mną dzieje tak przez parę sekund, po prostu mną rzuca. A potem ocieram łzy i nie wiem nawet dlaczego tak mi się stało. Ale to chyba nie depresja tylko świrostwo[/b]
Zaraz, zaraz, coś mi się tu nie zgadza. To oczywiste, że podczas depresji człowiek się nie śmieje, ale płacz to też rzadkość. Chory nie potrafi ani śmiać się ani płakać. Moja mama chorowała na depresję. Jej zainteresowanie codziennymi sprawmi spadło do zera. Na szczęście to przeklęte choróbsko jest już zaleczone.
Zaraz, zaraz, coś mi się tu nie zgadza. To oczywiste, że podczas depresji człowiek się nie śmieje, ale płacz to też rzadkość. Chory nie potrafi ani śmiać się ani płakać. Moja mama chorowała na depresję. Jej zainteresowanie codziennymi sprawmi spadło do zera. Na szczęście to przeklęte choróbsko jest już zaleczone.
-
- Uzależniony
- Posty: 330
- Rejestracja: 12 sty 2004, 01:02
- Skąd: Trójmiasto
- Płeć:
Ja bym nazwal to inaczej, ludzie ze slabym charakterem nie maja depresji oni po prostu sa slabi, brak im wiary we wlasne sily, nie maja poczucia wlasnej wartości. Negatywnym myśleniem o sobie zapedzja sie w kozi rog i tam sie napietnują...
Natomiast depresja moze dopaść kazdego, tych "twardych" także. Znam ludzi którzy sa uparci, zdobywają to co chcą w sprawach biznesowych sa nieugieci i osiągają to co chcą, umieją kierować ludzmi.. jednak przez te cechy sa sami, w pewnym momencie ten ich zapał do pracy wypala sie i przezywają kryzys.
Natomiast depresja moze dopaść kazdego, tych "twardych" także. Znam ludzi którzy sa uparci, zdobywają to co chcą w sprawach biznesowych sa nieugieci i osiągają to co chcą, umieją kierować ludzmi.. jednak przez te cechy sa sami, w pewnym momencie ten ich zapał do pracy wypala sie i przezywają kryzys.
jakis czas temu wpadlam w stan chyba bardzo bliski depresji. Zawsze bylam bardzo silna osobowoscia ale wtedy dopadla mnie totalna zalamka... Pamietam ze siedzialam nad ksiazka i wkuwalam cos do kola i nagle trach! zaczelam ryczec... tak sie zaczelo... Potem nic mi sie nie chcialo nawet wstac z lozka, co dopiero jakos zadbac o siebie az mnie trzesie na samo wspomnienie :553: siedzialam w domu i nic nie robilam calymi dniami, na studia machnelam reka nic mnie nie obchodzilo, nie chcialo mi sie spotykac ze znajomymi, z nikim. W koncu mama wziela sprawy w swoje rece i na sile wypchnela mnie z domu. Powiedziala ze skoro nie mam zamiaru sie uczyc to nie bede siedziec bezczynnie w domu. I bardzo dobrze zrobila... Zaczelam wychodzic z domu i doszlam do stanu uzywalnosci. Obylo sie bez pomocy jakiegos specjalisty. Po trzech miesiacach bylam znowu soba. Mozna powiedziec ze wrocilam do zywych 

Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !
siedzialam w domu i nic nie robilam calymi dniami
Zamkniete kolo - i dluzej siedzisz w domu, tym bardziej nic Ci sie nie chce, potem dochodzi fobia przed ludzmi, przed swiatem zewnetrznym..kazdy z nas pewnie mial mniejsze lub wieksze "stany depresyjne", ale prawdziwej deprechy nie zycze nikomu
sama tez nie chce sie przekonac jak obezwladnia czlowieka owa Niemoc Wszechogarniajaca.

kazdy z nas pewnie mial mniejsze lub wieksze "stany depresyjne", ale prawdziwej deprechy nie zycze nikomu
No właśnie.
Ja mówię o takiej, w której ogarnia cię totalna apatia, gdy dopada Cię niezrozumiały lęk, gdy sie zastanawiasz po co Ci ręce, gdy czujesz jak serce Ci spowalnia i boli, gdy ciało wpada w drgawki, gdy jest ci b. gorąco, gdy chcesz umrzeć, żeby to sie skończyło.
Na codzień jest O.K., ale nie znasz dnia i godziny gdy takie cos sie przyplątuje. I masz to. Trwa 2 lata, a ja sie pytam czy kiedyś pójdzie sobie precz, czy tak juz zostanie?
Widzę, że chyba nikt nie miał deprechy lub nie chce sobie tego przypominać.
KOCHAJ...i rób co chcesz!
nie chce sobie tego przypominać.
Z reguły jestem zreszta niepoprawnym optymistą i zawsze ufam, że za chwilę będzie lepiej
To chyba jedyne skuteczne lekarstwa Mysiorku - sam depresji nigdy nie miałem i boję się jej, jak chyba niczego innego.
Chwile melancholii owszem zdarzają się i to nawet dłuższe, a pomaga wtedy ... racjonalizm i nieco bezczelne podejście do życia. Nie może być przecież do cholery tak, że ciągle będziemy mieli koszmarnego pecha, a poza tym wiele zależy od nas samych.
Chwile smutku i zadumania pozwalają zadbać by nie zapomnieć, że warto być człowiekiem, nawet w dzisiejszym świecie, ale czarna dziura depresji - nie wiem - uciekać jak najdalej, popadać w skrajności, żyć na maksa - taki chyba byłby mój sposób.
Pozdr Mysiorku i nie zapominaj o Matce naturze i podziwiaj uroki przyrody - może to pomoże
i na koniec jasne pełne :564:

- taka_jedna
- Maniak
- Posty: 648
- Rejestracja: 29 kwie 2004, 23:49
- Płeć:
Zaraz, zaraz, coś mi się tu nie zgadza. To oczywiste, że podczas depresji człowiek się nie śmieje, ale płacz to też rzadkość. Chory nie potrafi ani śmiać się ani płakać.
nie napisałam ze mam depresję, bo ta histeria to nic z nią nie ma wspólnego, tylko ogólnie o moim "świrostwie" w nawiazaniu do tematu

"Bierz od świata to, co Ci daje, ale nie domagaj się tego, czego Ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze."
Ja na depresje zachorowałem jakieś 3 lata temu (wcześniej też nie było różowo ale jeszcze jakoś sobie radziłem). Najpierw przez rok próbowałem poradzić sobie z nią sam, lecz niestety nie udało mi się i zwróciłem się o pomoc do specjalisty.
Lekarz psychiatra rozpoznał u mnie depresje z elementami nerwicy i przepisał leki antydepresyjne które biorę od 2 lat.
Leki nie wyleczyły mojej depresji, ale przynajmniej czuję się po nich trochę lepiej i dają mi siłę codziennie walczyć o swoje szczęście.
Niestety w ciągu ostatnich 2 miesięcy znowu zaczyna dziać się coś niedobrego. Każdego dnia mam coraz mniej siły, czuje się jakiś taki wypalony od środka. Mimo iż wcześniejszy semestr na uczelni zaliczyłem bez problemu, to ta sesja idzie mi wyjątkowo ciężko i kupę poprawek zostanie mi na wrzesień.
Myślę że ma to związek z samotnością, bo ciężko jest walczyć o samego siebie, kiedy to nie ma się kogoś, kto by ten wysyłek docenił.
Już za kilka dni koniec sesji. Pójdę do pracy aby zarobić trochę pieniędzy i w miedzy czasie będę mocno rozglądał się za jakąś wartościową kobietą
Lekarz psychiatra rozpoznał u mnie depresje z elementami nerwicy i przepisał leki antydepresyjne które biorę od 2 lat.
Leki nie wyleczyły mojej depresji, ale przynajmniej czuję się po nich trochę lepiej i dają mi siłę codziennie walczyć o swoje szczęście.
Niestety w ciągu ostatnich 2 miesięcy znowu zaczyna dziać się coś niedobrego. Każdego dnia mam coraz mniej siły, czuje się jakiś taki wypalony od środka. Mimo iż wcześniejszy semestr na uczelni zaliczyłem bez problemu, to ta sesja idzie mi wyjątkowo ciężko i kupę poprawek zostanie mi na wrzesień.
Myślę że ma to związek z samotnością, bo ciężko jest walczyć o samego siebie, kiedy to nie ma się kogoś, kto by ten wysyłek docenił.
Już za kilka dni koniec sesji. Pójdę do pracy aby zarobić trochę pieniędzy i w miedzy czasie będę mocno rozglądał się za jakąś wartościową kobietą
Mysiorek pisze:Trwa 2 lata, a ja sie pytam czy kiedyś pójdzie sobie precz, czy tak juz zostanie?
Samo precz nie pojdzie, depresja to nie tylko "duch" ale i chemia. Sa dwa rodzaje derepsji
- tzw. powypadkowa (np.smierc bliskiej osoby, strata pracy itp)
- i dziedziczna (ktos z bliskiej rodziny chorowal np.babka,matka, potem corka)
Latwiej wyjsc z tej pierwszej, gorzej z ta druga gdzie mamy niewielki wplyw na uczucia bo sa to przewaznie zaburzenia neurofizlologiczne (niedobor serotoniny). Tutaj bardzo czesto leki bierze sie nawet do konca zycia. W depresji dziedzicznej niestety tak naprawde nigdy nie jest sie wyleczonym a tylko zaleczonym.
ps: nie pisze z powietrza, bardzo dobry kolega ma niestety postac druga. Szkoda mi czlowieka strasznie bo jest utalentowanym i przedobrym czlowiekiem.
"Babcia Weatherwax nigdy się nie gubiła.
Zawsze doskonale wiedziała, gdzie się znajduje,
czasem tylko nie była pewna, gdzie jest wszystko
inne."
Zawsze doskonale wiedziała, gdzie się znajduje,
czasem tylko nie była pewna, gdzie jest wszystko
inne."
Beksa pisze:Myślę że ma to związek z samotnością, bo ciężko jest walczyć o samego siebie, kiedy to nie ma się kogoś, kto by ten wysyłek docenił.
Już za kilka dni koniec sesji. Pójdę do pracy aby zarobić trochę pieniędzy i w miedzy czasie będę mocno rozglądał się za jakąś wartościową kobietą
Prawda. Ale samotność to coś więcej niż bycie singlem. Kimś, kto doceni czy wesprze, nie musi być partnerka. Zadbaj o grono przyjaciół, dobrych znajomych i rodziny. To pewne, trwałe i potrzebne. Kobieta znajdzie się w praniu. [nie chodzi tu o pralkę]
tarantula pisze:Latwiej wyjsc z tej pierwszej, gorzej z ta druga gdzie mamy niewielki wplyw na uczucia bo sa to przewaznie zaburzenia neurofizlologiczne (niedobor serotoniny). Tutaj bardzo czesto leki bierze sie nawet do konca zycia. W depresji dziedzicznej niestety tak naprawde nigdy nie jest sie wyleczonym a tylko zaleczonym.
Miło, że odpisałaś ma mój post, choć powyższe pisałem 5 lat temu
Hmm... 5 lat obserwacji obiektu i stwierdzam, że... "depresantem" się zostaje do końca życia.
A Twoja klasyfikacja (1 lub 2) nie wyczerpuje przyczyn/powodów. Ja pisałem o przypadku człeka, który był szczęśliwy w życiu (hałda serotoniny) i się coś podziało. I reperkusje (depresyjne) są do dzisiaj, mimo prochów. To kto zapitolił tą serotoninę/noradrenalinę?
W sumie człek sam się potrafi zniszczyć.
Takie tam.
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 126 gości