Rewolucja w życiu
Moderator: modTeam
Rewolucja w życiu
Czy to możliwe, żeby w ciągu pięciu minut jakiś facet przewrócił mi świat do góry nogami? Po bardzo długim związku, z bagnem zamiast uczuć, z pustą kieszenią i pustką w głowie, z przekonaniem, że wszystko, co najlepsze, szlag trafił, ładowałam się w jakieś chore związki. Aż nagle, głupawo poznany facet i... rewolucja. To jest to! Jeden dzień go znałam, a wiedziałam, że to, że nawet jutro mogę iść do ołtarza. Na szczęście uczucie odwzajemnione. I on też pokiereszowany przez eks, ale spokojnie - plastrem na tyłek nie jestem. Jestem ja tu i teraz.
W czym problem? Nie wierzę, że to chwilowy stan zakochania. Przeżywałam w życiu różne stany miłosne, a tu jest inaczej. Czuję się jak w liceum, chce mi się śpiewać, tańczyć, wszystko mi się chce. I z jednej strony żyję z dnia na dzień w tej relacji, bo najnormalniej w świecie boję się, że gdzieś to pryśnie, a z drugiej - nie chcę żyć tak z z chwili na chwilę. Chcę planować na wieczność, chcę myśleć o tym, co będzie za dziesięć lat, chcę to przyjąć jako stan stały, bo ja już chcę stabilizacji emocjonalnej. I tak właśnie czasami się miotam: ryzykować i postawić na jedną kartę czy uczuciowa asekuracja? Jak byłam głupia na początku, taka zostałam.
W czym problem? Nie wierzę, że to chwilowy stan zakochania. Przeżywałam w życiu różne stany miłosne, a tu jest inaczej. Czuję się jak w liceum, chce mi się śpiewać, tańczyć, wszystko mi się chce. I z jednej strony żyję z dnia na dzień w tej relacji, bo najnormalniej w świecie boję się, że gdzieś to pryśnie, a z drugiej - nie chcę żyć tak z z chwili na chwilę. Chcę planować na wieczność, chcę myśleć o tym, co będzie za dziesięć lat, chcę to przyjąć jako stan stały, bo ja już chcę stabilizacji emocjonalnej. I tak właśnie czasami się miotam: ryzykować i postawić na jedną kartę czy uczuciowa asekuracja? Jak byłam głupia na początku, taka zostałam.
Wiesz, podobno endrofiny wydzielają się w organizmie do 3 miesięcy i to jest stan zakochania. Poźniej to ogłupienie emocjonalne - albo pryska, albo tworzy sie prawdziwy związek. Jesli ludzie widzą w sobie nawzajem cechy, które przerobione przez "racjonalną" częśc osobowości im odpowiadają, wszystko jest na dobrej drodze. Nie wstrzymuj się z uczuciami, czerp z nich ile możesz. Zadaj jedynie sobie pytania - dlaczego ten facet tak mi zawrócił w głowie? I jeśli uzyskasz odp. nie "bo jest przystojny i ma gest", tylko "bo świetnie mnie rozumie, świetnie się razem czujemy i widzę go na ojca swoich dzieci, gdyż jest odpowiedzialny (hehe <-to też ), to nad niczym się nie zastanawiaj, bowiem każdy garnek ma swoją pokrywkę.
A Ty ja właśnie znalazłaś. Powodzenia 
Czy mnie rozumie? Tak, ale jeszcze nie zna do końca moich pokładów mózgowych - za krótko, niestety. Fizycznie niemożliwe, żeby się poznać na wylot. Jak do tej pory nie ma niczego, czego by nie zrozumiał, a nie sądzę, żeby się bunkrował.
Czy się dobrze ze sobą czujemy? Cudownie, lepiej się nie da.
Czy widzę w nim ojca swoich dzieci? Jak w nikim innym. Innego nie chcę, jest idealny.
Odpowiedzialny? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Forsę i urodę mam w nosie, zawsze miałam. Zresztą o czym tu pisać, jak ja go nawet obiektywnie ocenić nie potrafię. Dla mnie jest naj, dla reszty - nie wiem.
Tylko ciekawe, jak to działa w drugą stronę... Gdybym wiedziała, czego on oczekuje, to wiedziałabym, czy ja to ja, a więc czy wchodzić w to na ślepo, czy nie. Ale jedyne, co mogę od niego usłyszeć, to to, że wszystko mu pasuje, jest tak, jak ma być, że jesteśmy kompatybilni
Cholera, no nie wierzę, że to wszystko tak jest naprawdę. Możliwe, żeby wszystko grało?
Czy się dobrze ze sobą czujemy? Cudownie, lepiej się nie da.
Czy widzę w nim ojca swoich dzieci? Jak w nikim innym. Innego nie chcę, jest idealny.
Odpowiedzialny? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Forsę i urodę mam w nosie, zawsze miałam. Zresztą o czym tu pisać, jak ja go nawet obiektywnie ocenić nie potrafię. Dla mnie jest naj, dla reszty - nie wiem.
Tylko ciekawe, jak to działa w drugą stronę... Gdybym wiedziała, czego on oczekuje, to wiedziałabym, czy ja to ja, a więc czy wchodzić w to na ślepo, czy nie. Ale jedyne, co mogę od niego usłyszeć, to to, że wszystko mu pasuje, jest tak, jak ma być, że jesteśmy kompatybilni

Cholera, no nie wierzę, że to wszystko tak jest naprawdę. Możliwe, żeby wszystko grało?
podobno endrofiny wydzielają się w organizmie do 3 miesięcy i to jest stan zakochania. Poźniej to ogłupienie emocjonalne - albo pryska, albo tworzy sie prawdziwy związek
Kurczę, nie da się przyspieszyć? Nie wytrzymam dwóch miesięcy w niepewności. Ja chcę wiedzieć już. Siebie to jestem pewna, ale w drugą stronę się nie da

hehe wiara czyni cuda
Czyli jak uwierzę, to tak będzie na 100 procent?

czyki juz nie wierzysz,poniewaz masz juz wątpliwosci
Nie już, tylko jeszcze. No nijak nie dociera. Mam jeszcze wątpliwości - pozostałości po traumie, która gdzieś tam powoli się leczy.
błagam bądź dla mnie wzorem i niech Ci się uda
Też Ci nie wyszło? Ja szukałam, jak nie wyszło. Ale teraz wiem, że niezależnie od tego, czy człowiek szuka, czy nie, to go dopada jak ma dopaść. Nie musiałam szukać, żeby to mnie dopadło. Straciłam czas na niepotrzebne związki, bo mało co z nich wyniosłam. Chociaż... Może to, że już wiedziałam, czego nie chcę. No i na tle tamtych relacji ta była jak olśnienie, czyli zyskałam punkt odniesienia.
widze że idziesz szybko tzn już ,teraz,chcę wiedziec ,w tej chwili,ni sekundy dłużej,jutro ... i po sprawie,nie czekam ,natychmiast ,zobaczyć,odrazu za 5 sekund.!.....spokojnie !daj sie przeczekac czasu albo bedziecie albo nie
No i właśnie na tym polega mój problem. Ja nawet nie tyle chcę wiedzieć, czy to przetrwa. Ja chcę wiedzieć, czy on widzi ze mną przyszłość. Bo ja tak. I na tym się nie chcę przejechać: że ja widzę, on nie.
- taka_jedna
- Maniak
- Posty: 648
- Rejestracja: 29 kwie 2004, 23:49
- Płeć:
zgadzam się z Gracją, stan zakochania powoduje że się przenosi góry, cały czas tanczy, śpiewa itp
Ale kiedyś się kończy i wtedy albo jest związek albo nie. Ale nawet jeśli kiedyś się to okaże zauroczeniem, to teraz jest Wam cudownie, po co się zastanawiać? Tez się zastanawiałam, liczyłam z niedowierzaniem każdy miesiąc, jak widać przetrwalo 1,5 roku, ile jeszcze nie wiadomo, mam nadzieję ze zawsze
Ważne że czujesz się szczęśliwa i myślę że on też
Poza tym może jeszcze nie wiedzieć czy chce z Toba być na zawsze, za mało czasu, nie ma co na razie składać obietnic
Każdy nowy zwiazek niesie ryzyko przejechania się, ale piękne wspomnienia zostaną na zawsze
I nie bój się
Zresztą, jak ja mogę udzielać rad komuś kto na pewno ma więcej wiedzy i doświadczenia
Ważne że czujesz się szczęśliwa i myślę że on też
Każdy nowy zwiazek niesie ryzyko przejechania się, ale piękne wspomnienia zostaną na zawsze
Zresztą, jak ja mogę udzielać rad komuś kto na pewno ma więcej wiedzy i doświadczenia
"Bierz od świata to, co Ci daje, ale nie domagaj się tego, czego Ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze."
Ale nawet jeśli kiedyś się to okaże zauroczeniem, to teraz jest Wam cudownie, po co się zastanawiać?
Też tak myślałam, a jednak zaczęłam się zastanawiać. Nie da się mózgu wyłączyć. A człowiek to taka głupia istota, że jak mu dobrze, to by tak chciał na zawsze.
liczyłam z niedowierzaniem każdy miesiąc, jak widać przetrwalo 1,5 roku, ile jeszcze nie wiadomo, mam nadzieję ze zawsze
Czasami myślę, że ja już nie mam czasu liczyć miesięcy, bo być może kolejnych parę lat z życiorysu mi wypadnie. Liczyłam kiedyś, jak miałam czas, a teraz momentami nie czuję się taka bardzo młoda, szczególnie kiedy w parku widzę wózki i obrączki wśród znajomych. Trochę im zazdroszczę, choć nigdy się do tego nie przyznaję.
Zresztą, jak ja mogę udzielać rad komuś kto na pewno ma więcej wiedzy i doświadczenia
Może właśnie dlatego, że masz mniej?

No, no... mrt.
Widzę, że wzięło Cie na całego - toż to prawdziwa miłość
skoro jest tak jak piszesz.
Pisałaś o punkcie odniesienia, na który złożyły sie poprzednie związki. To wyobraź sobie, jaki teraz miałabyś p.o., gdyby w tym związku coś nie wypaliło. Chyba zostałabyś już starą panną
Dlatego pielęgnuj ten związek. Wiesz jaki jest cenny dla Ciebie. Przecież nie masz "nic" do stracenia, tylko do zyskania.
Ale myśle, że jeśli jak piszesz, nadajecie na jednych falach czy jesteście połówkami jednego jabłuszka to wszystko się potoczy w stronę szczęścia wspólnego.
:564:
Widzę, że wzięło Cie na całego - toż to prawdziwa miłość
Pisałaś o punkcie odniesienia, na który złożyły sie poprzednie związki. To wyobraź sobie, jaki teraz miałabyś p.o., gdyby w tym związku coś nie wypaliło. Chyba zostałabyś już starą panną

Dlatego pielęgnuj ten związek. Wiesz jaki jest cenny dla Ciebie. Przecież nie masz "nic" do stracenia, tylko do zyskania.
Ale myśle, że jeśli jak piszesz, nadajecie na jednych falach czy jesteście połówkami jednego jabłuszka to wszystko się potoczy w stronę szczęścia wspólnego.
:564:
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Wiesz ja miałem to samo. Też raz dwa nas trafiło i bylo super. Ale tak jak Gracja pisała zastanawialiśmy sie co jest takiego super i stwierdziliśmy, że prawie wszystko
Tak więc związek trwa nadal i jest coraz lepiej. Teraz można juz powiedziec, że nie jest to zauroczenie tylko bardzo głębokie uczucie. A spięcia oczywiście zawsze się zdarzają tylko trzeba wiedziec jak z nich wybrnąć bez urazęnia którejkolwiek ze stron.
Tak więc życze powodzenia.
Tak więc związek trwa nadal i jest coraz lepiej. Teraz można juz powiedziec, że nie jest to zauroczenie tylko bardzo głębokie uczucie. A spięcia oczywiście zawsze się zdarzają tylko trzeba wiedziec jak z nich wybrnąć bez urazęnia którejkolwiek ze stron.
Tak więc życze powodzenia.
Tak mi właśnie wpadło do głowy, że przecież skoro jest dobrze, skoro nie widać powodów, dla których miałoby się to rozlecieć, skoro żadne z nas nie chce, żeby to się rozpadło, to to chyba musi wyjść. Chyba że jakiś kataklizm nastąpi. Więc nie wiem, nad czym ja płaczę tak właściwie. A przykład Fisha mnie tak podbudował, że nie wiem. Serio! I Lorenzen też optymistycznie mi podsumował
Dzięki Wam bardzo.
Baby to zawsze szukają dziury w całym
Może dlatego czasami one same psują
Póki co, tendencja nadal zwyżkowa
Uzywaj przycisku EDYTUJ.
Maverick
Baby to zawsze szukają dziury w całym


Póki co, tendencja nadal zwyżkowa
mrt pisze:O Mysiorku nie wspomniawszy, taki cudownie optymistyczny. Aż się żyć chceCiekawe dlaczego moi znajomi mi mówią: daj na luz, nie angażuj się, lepiej lightowo, z rezerwą. I to nie tylko ci, co go znają. Wszyscy, no, poza jedną psiapsiółką.
Uzywaj przycisku EDYTUJ.
Maverick
Nie Mrto na lightowo bym nie podchodził - gdybym mi było dane coś takiego przeżywać otuliłbym swoje szczście delikatnie, ale bardzo szczelnie. Życie za krótkie jest, by dać szczęściu przeciec między palcami.
Piszę to właściwie ciągle świeżo po katastrofie, ale chyba nigdy się nie zmienię i gdy tylko poczuję wiatr w żaglach, to pomknę na ztracenie ku zachodowi słońca.
Pozdr
Piszę to właściwie ciągle świeżo po katastrofie, ale chyba nigdy się nie zmienię i gdy tylko poczuję wiatr w żaglach, to pomknę na ztracenie ku zachodowi słońca.
Pozdr

Gracja> Długo by pisać, ale w skrócie to tak:
Związek od czasów licealnych. Chodził, chodził, aż wychodził. Zakochałam się w końcu i było cudownie. Nigdy nie mieliśmy przerw, zerwań i powrotów. Potem studia, wszystko tak samo, plany ślubne, dzieci miały być. Pieniądze ze swojego mieszkania wsadziłam w remont jego domu. Ja na stypendium, on już pracował, więc wszystko na niego, bo robił odpisy od podatków. Zamieszkaliśmy w pełnym remoncie, trzy lata przed rozpadem.
Żadnych dziwnych symptomów nie było. Wspólne święta, ślub miał być w sierpniu, dawno po zaręczynach. I nagle przyszedł wieczorem, spakował się i wyszedł. Powiedział tylko tyle: "Od czterech lat cię nie kocham, mam dosyć udawania. Teraz się zakochałem, więc w końcu mam motywację, żeby to skończyć".
Dotarło do mnie natychmiast. Do obydwu rodzin nie. Wrócił po tygodniu i powiedział: "Sorry, to mój dom, więc musisz się wyprowadzić". Na pytanie o spłatę mnie, usłyszałam: "Twoje ryzyko było. Zresztą ja chcę zakładać rodzinę, a tobie forsa niepotrzebna. Jesteś zameldowana u matki, w razie czego wejdziesz z policją. W końcu stałem się odpowiedzialny i zacząłem myśleć o sobie, a nie o innych".
Mieszkałam tam jeszcze przez miesiąc, nie byłam w stanie wyprowadzić się z dnia na dzień. Przyprowadzał na noc nową dziewczynę, opowiadał, jakie to cudowne uczucie być zakochanym i że kiedyś też tak będę miała". Grożenie, że wywali rzeczy na ulicę i takie tam.
Nie wiem, dlaczego niczego wcześniej nie zauważyłam, nikt tego nie rozumie.
Po miesiącu kupiłam sobie łóżko i wróciłam do mamy. W wieku 27 lat zaczęłam wszystko od zera. Bez uczuć, bez kasy i samotna jak cholera. Ja nawet nie wiedziałam, jak się żyje samej, nie umiałam. Od zawsze byłam z kimś, funkcjonowałam w parze. I nawet nie płakałam, bo żyłam jak w transie, na zasadzie rozpędu. Z dnia na dzień.
Związek od czasów licealnych. Chodził, chodził, aż wychodził. Zakochałam się w końcu i było cudownie. Nigdy nie mieliśmy przerw, zerwań i powrotów. Potem studia, wszystko tak samo, plany ślubne, dzieci miały być. Pieniądze ze swojego mieszkania wsadziłam w remont jego domu. Ja na stypendium, on już pracował, więc wszystko na niego, bo robił odpisy od podatków. Zamieszkaliśmy w pełnym remoncie, trzy lata przed rozpadem.
Żadnych dziwnych symptomów nie było. Wspólne święta, ślub miał być w sierpniu, dawno po zaręczynach. I nagle przyszedł wieczorem, spakował się i wyszedł. Powiedział tylko tyle: "Od czterech lat cię nie kocham, mam dosyć udawania. Teraz się zakochałem, więc w końcu mam motywację, żeby to skończyć".
Dotarło do mnie natychmiast. Do obydwu rodzin nie. Wrócił po tygodniu i powiedział: "Sorry, to mój dom, więc musisz się wyprowadzić". Na pytanie o spłatę mnie, usłyszałam: "Twoje ryzyko było. Zresztą ja chcę zakładać rodzinę, a tobie forsa niepotrzebna. Jesteś zameldowana u matki, w razie czego wejdziesz z policją. W końcu stałem się odpowiedzialny i zacząłem myśleć o sobie, a nie o innych".
Mieszkałam tam jeszcze przez miesiąc, nie byłam w stanie wyprowadzić się z dnia na dzień. Przyprowadzał na noc nową dziewczynę, opowiadał, jakie to cudowne uczucie być zakochanym i że kiedyś też tak będę miała". Grożenie, że wywali rzeczy na ulicę i takie tam.
Nie wiem, dlaczego niczego wcześniej nie zauważyłam, nikt tego nie rozumie.
Po miesiącu kupiłam sobie łóżko i wróciłam do mamy. W wieku 27 lat zaczęłam wszystko od zera. Bez uczuć, bez kasy i samotna jak cholera. Ja nawet nie wiedziałam, jak się żyje samej, nie umiałam. Od zawsze byłam z kimś, funkcjonowałam w parze. I nawet nie płakałam, bo żyłam jak w transie, na zasadzie rozpędu. Z dnia na dzień.
- Mroczny Piskacz
- Maniak
- Posty: 721
- Rejestracja: 26 kwie 2004, 18:00
- Skąd: Kraina Śmierci
- Płeć:
MRT wielki uscik odemnie dla Ciebie i wielki calus :-*
napijmy sie razem :564: podziwiam Twoja sile wewnetrzna, gdybym byl na Twoim miejscu to pewnie bym juz gdzies martwy lezal, a Ty jestes bardzo bardzo silna kobieta, i dzielna, gratuluje i powiem tylko tyle jeszcze "ten dup$$ nie wie jak dobra kobiete porzucil"
sorry ze offtopic, ale musialem to powiedziec bo jestem pod wielkim wrazeniem :-)
Ja Ne,
napijmy sie razem :564: podziwiam Twoja sile wewnetrzna, gdybym byl na Twoim miejscu to pewnie bym juz gdzies martwy lezal, a Ty jestes bardzo bardzo silna kobieta, i dzielna, gratuluje i powiem tylko tyle jeszcze "ten dup$$ nie wie jak dobra kobiete porzucil"
sorry ze offtopic, ale musialem to powiedziec bo jestem pod wielkim wrazeniem :-)
Ja Ne,
- Gorgon
Widzę że z czasem sens słów się zmienia
Słowa nabierają nowego, innego znaczenia
Choć z pozoru dobre, przyczyną są cierpienia

Słowa nabierają nowego, innego znaczenia
Choć z pozoru dobre, przyczyną są cierpienia


Mrt - wcięło mnie. Osłupiałam. Powinnaś naprawdę pokochac siebie - za niezłomność, za siłę charakteru i wiarę, że jeszcze może byc lepiej. Ty się nie zastanawiaj nad swoim związkiem - Ty go twórz! Podziwiam, naprawdę podziwiam. Jesteś Bogini Zwycięstwa.
Wiesz, przeraziły mnie te zdania (zacytowane) opisujące jakby mój związek (prawie 5 letni). Który nadal trwa i kwitnie. Z jednym się róznimy, jesli chodzi o sluby itp., ja przed 27 rokiem zycia nawet o tym nie pomysle, wiem jak ludzie sie wypalaja w takich zwiazkach, w tym wieku, nawet NIGDY o tym nie wspominamy, to jest taki temat tabu - slub miedzy nami. Dzieki temu, moze kiedys, jesli ta sprawa wyjdzie na wierzch, bedzie miala posmak swierzosci, a nie przemaglowanego tematu - poczawszy od koloru kanapy po imie dziecka. Choc widze w nim faceta na b.dlugo. Dlatego mam do Was pytanie - jak widzicie tzw. "przechodzone" związki? To mnie ostatnio okrutnie męczy - z jednej strony para jest "sprawdzona" i wie, ze jest im razem swietnie, z drugiej - czy to nie za dlugo (opierając się chociazby na związku Mrt? Napiszcie parę słów pls.
Związek od czasów licealnych. Zakochałam się w końcu i było cudownie. Nigdy nie mieliśmy przerw, zerwań i powrotów.
Wiesz, przeraziły mnie te zdania (zacytowane) opisujące jakby mój związek (prawie 5 letni). Który nadal trwa i kwitnie. Z jednym się róznimy, jesli chodzi o sluby itp., ja przed 27 rokiem zycia nawet o tym nie pomysle, wiem jak ludzie sie wypalaja w takich zwiazkach, w tym wieku, nawet NIGDY o tym nie wspominamy, to jest taki temat tabu - slub miedzy nami. Dzieki temu, moze kiedys, jesli ta sprawa wyjdzie na wierzch, bedzie miala posmak swierzosci, a nie przemaglowanego tematu - poczawszy od koloru kanapy po imie dziecka. Choc widze w nim faceta na b.dlugo. Dlatego mam do Was pytanie - jak widzicie tzw. "przechodzone" związki? To mnie ostatnio okrutnie męczy - z jednej strony para jest "sprawdzona" i wie, ze jest im razem swietnie, z drugiej - czy to nie za dlugo (opierając się chociazby na związku Mrt? Napiszcie parę słów pls.
ja napisze cos "z zycia wziete" ale nie jest to "ku przestrodze"
moj kuzyn od liceum mial dziewczyne Potem zostala jego zona... Wszyscy myslelismy ze sa swietna para i sprawiali wrazenie ze jest im ze soba dobrze... Moj kuzyn byl przez te wszystkie lata strasznie zakochany... Az wszystko runelo w tym roku... Powiedziala mu ze juz go nie kocha i ze ma kogos innego
Maja 9 letniego syna byli ze soba chyba z 14 lat... Napisze tylko tyle ze nie ma szans na to zeby do siebie wrocili...

Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !
U mnie podobna historia jak mrt ... w efekcie końcowym ... tyle że trwało to 7 lat ...
Wszystko cacy, bez większych zawirowań ... bez wcześniejszych znaków ...itd.
Nagła zmiana, z podobnymi skutkami ... pełen szok ... i z marszu 'zastępca' ...
Niesądzę żeby 'przechodzenie' zwiazku miało tu jakiś wpływ ... przeszło i tyle ...
W końcu żyje się z tym kimś parę lat pod jednym dachem jak mąż i żona, razem buduje (remontuje w przypadku mrt) dom, spędza się często ponad 24 godziny na dobę razem ...
Ale jak widać też może coś nie wyjść ...
Wszystko cacy, bez większych zawirowań ... bez wcześniejszych znaków ...itd.
Nagła zmiana, z podobnymi skutkami ... pełen szok ... i z marszu 'zastępca' ...
Niesądzę żeby 'przechodzenie' zwiazku miało tu jakiś wpływ ... przeszło i tyle ...
W końcu żyje się z tym kimś parę lat pod jednym dachem jak mąż i żona, razem buduje (remontuje w przypadku mrt) dom, spędza się często ponad 24 godziny na dobę razem ...
Ale jak widać też może coś nie wyjść ...
- taka_jedna
- Maniak
- Posty: 648
- Rejestracja: 29 kwie 2004, 23:49
- Płeć:
mnie też zatkało...gratuluje siły
a czy przechodzone zwiazki są skazane na niepowodzenie? Mam nadzieję, że nie.
Opisujecie że zadnych zawirowań a nagle szok..., my zawirowania mamy średnio co miesiąc. Wiec moze to jest recepta na trwałość?
a czy przechodzone zwiazki są skazane na niepowodzenie? Mam nadzieję, że nie.
Opisujecie że zadnych zawirowań a nagle szok..., my zawirowania mamy średnio co miesiąc. Wiec moze to jest recepta na trwałość?

"Bierz od świata to, co Ci daje, ale nie domagaj się tego, czego Ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze."
Ale pogodzić się trzeba ... i o ile po roku czy dwóch jest szansa na powrót to po 5 już nie bardzo ... skoro ktoś po takim czasie podejmuje decyzję o rozstaniu ... to jest ona zdecydowana ... no chyba że ktoś jest nienormalny/niezrównoważony ...
A o zrozumieniu całej sytuacji to chyba też trzeba zapomnieć ... przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń ...
A o zrozumieniu całej sytuacji to chyba też trzeba zapomnieć ... przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń ...
mrt pisze:Poczułam się, jakbym była nie wiem jak silna. A to nie siła, tylko instynkt samozachowawczy.
To mimo wszystko jest wielka siła. Nie każdy ma taki wielki instynkt zachowawczy ażeby móc przeżyć to wszystko tak jak ty to przeżyłaś. To co moge jeszcze powiedzieć poza tym, że podziwiam ciebie (a tak jest naprawde) to, to że dzięki tym wydarzenią jestem na 100% pewna, że z każdą sytuacją już sobie w życiu poradzisz. Jesteś po prostu silną kobietą. Gratuluje.
"Wczuj się w smutek usychającej gałązki, gasnącej gwiazdy i konającego zwierzęcia,
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
Wiecie, czego tak naprawdę takie rzeczy uczą? Tego, że buduje się na sobie, i zawsze już to powtarzam. W związku są wspólne cele, ale za podstawę przyjmuje się swoją osobę. Wtedy jak druga strona idzie w cholerę, to świat się nie wali. Mało tego - takie związki są najzdrowsze, najdojrzalsze i najpiękniejsze. Tak mi się wydaje. Jesteśmy "my", ale "my" to tak naprawdę dwie autonomiczne osoby. Nikt nikomu nie wchodzi na głowę, na nikim "nie wisi".
A przy okazji muszę Wam coś napisać. Mój topik przeczytał mój facet, co mnie najpierw bardzo zmartwiło. I wiecie co? Niczego to nie zmieniło, nawet chyba jest piękniej, bo uczciwiej
Zmartwił się, że mam takie myśli, pocieszał i powiedział, że on naprawdę chce ze mną być, bo mu jest bardzo tak dobrze. A ja, głupia, wstydziłam się przyznać, że człowiek, który znał mnie na wylot, nie kochał mnie od czterech lat. Myślałam, że jeśli ktoś taki nie jest w stanie mnie kochać, to tym bardziej ktoś, kto nie zna mnie do końca. I bałam się odkryć, żeby czar nie prysł.
Ech... Dziwny ten świat. Ale jaki piękny
A przy okazji muszę Wam coś napisać. Mój topik przeczytał mój facet, co mnie najpierw bardzo zmartwiło. I wiecie co? Niczego to nie zmieniło, nawet chyba jest piękniej, bo uczciwiej
Ech... Dziwny ten świat. Ale jaki piękny
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 308 gości