Mam na imię Wojtek, mam 23 lata.
Mam problem z którym nie mogę sobie poradzić, trwa on już tak długo. Za każdym razem obiecuję sobie, że jestem od tego silniejszy, że dam sobie radę, ale zawsze kończy się to upadkiem. Problem natury emocjonalnej.. próbowałem o tym z kimś porozmawiać na czacie, ale to bez sensu.. z nikim bliskim nie odważyłbym się do tego przyznać, mam na myśli rodzinę.
Za wszystko obwiniam masturbację, wiem że to niedorzeczne..
Będąc nastolatkiem robiłem to zbyt często, za wszystko obwiniałem masturbację, za senność, za trądzik, za brak odwagi do dziewczyn. Wydawało mi się, że tak to na mnie działa. Coś mi się skrzywiło wtedy w psychice i mam tak do dziś. Każda masturbacja to dla mnie upadek. Nie dlatego, że się masturbuję ale zawsze potem czuję taką pustkę, ogromną samotność, przez kilka dni czuję się słaby, tak jakby mi ktoś urwał skrzydła. Nie chcę wychodzić na dwór, nie chcę z nikim się spotykać, z nikim rozmawiać... Mam ochotę się tylko położyć, zasnąć i obudzić ileś lat wstecz albo ileś naprzód kiedy już uwolnię się od tego.
Na codzień jestem całkiem normalnym chłopakiem, lubię sport, jestem całkiem zabawny, lubię spotykać się ze znajomymi. Lubię oglądać się za dziewczynami - nie myślcie sobie że jestem zakompleksionym nastolatkiem w okularach który spędza dnie na stronach porno ( teraz robię to sporadycznie, raz na tydzień, staram się jak najmniej, bo wiem że pornosy to fikcja, ale lubię je oglądać, nie potrafię się czasem powstrzymać), a tak poza tym to nie jestem ani brzydki ani nienormalny ani cicha myszka. Czasami wręcz przeciwnie.. Pamiętam jak na studiach musiałem się na zajeciach rozebrać, widziałem miny dziewczyn, jedna nawet podeszła po zajeciach prawiac komplementy, jak kogoś znałem to lubiłem z nią flirtować, fakt że nie potrafię poderwać całkowicie obcej mi osoby, zupełnie mi to nie wychodzi.. Wiem, że nie jestem brzydkim chłopakiem, czasem jakaś dziewczyna uśmiechnie się w autobusie, czy na ulicy.. co z tego, skoro ja nie potrafię się przemóc żeby jej poderwać... Za wszystko oczywiście winię masturbację, mówię sobie - daj spokój, wstrzymasz się trochę z waleniem konia i potem samo zacznie wychodzić, nie będziesz się tak bał ludzi, nabierzesz pewności siebie, ale znów upadam.. chowam się przed światem. Straciłem już wszystkich najlepszych kumpli, z dziewczynami praktycznie nie utrzymuję znajomości koleżeńskich, oprócz siostry która jest dobrą kumpelą ale nie potrafiłbym jej powiedzieć o takich rzeczach..
Może gdybym miał dziewczynę, mógł z nią porozmawiać podczas intymnych spotkań, powiedzieć co mi jest, może jakoś by się to zmieniło... ale jak mogę poznać skoro nie mam siły wyjść na ulicę, chcę się schować, zakryć kołdrą i żeby świat zapomniał o mnie.. Nie chcę dziewczyny tylko na seks chociaż czasami mam ogromną ochotę, próbowałem już czatów, jakichś internetowych znajomości, zawsze kończyło się klapą, albo strachem albo za dużymi wymaganiami z mojej strony..
Mam zajęcia, uprawiam sport, oglądam dużo filmów, jeszcze pracuję, ale i tak znajdę czas żeby wejść i obejrzeć porno... Niedługo się zwalniam, boję się że przez to znowu nie będę mógł znaleźć pracy, choć szukam nieustannie, ale na rozmowach już nie mam takiej pewności siebie, nawet... nie chcę na nie iść kiedy wiem, że wczoraj czy przedwczoraj to zrobiłem.. Problem mija przy abstynencji około tygodnia, zaczynam odżywać, promienieje aktywnością, uśmiecham się do ludzi, nagle czuję taki przypływ energii że muszę się rozładować i znów... błędne koło. Upadam wstaję upadam i leżę...
Zastanawiam się czy nie pójść z tym do psychologa, ale boję się że nie będę umiał o tym powiedzieć, jestem introwertykiem to na pewno, wszystkie emocje duszę w sobie..
Zresztą już widzę miny tych pań psychologów.. które pokończyły studia i wydaje im się że mogą manipulować ludźmi.. "powinien pan sobie znaleźć dziewczynę' - tylko jak? kiedy czuję się jak cień człowieka, "a może Pani mi pomoże, niech się Pani rozbierze, zrobimy to i może problem ustąpi..", chyba miałbym ochotę jej tak odpowiedzieć..
Potrzebuję przyjaciela, kobiety otwartej i dojrzałej emocjonalnie, żeby móc z nią porozmawiać... to wiem na pewno. Cnotka nie chciałaby nawet o tym rozmawiać, powiedziałaby że wymyślam..
Nie wiem ile to jeszcze będzie trwać, ile lat, bo to już są lata, kiedy pogrążam się w samotności co raz bardziej... czasem już nie chce mi się żyć

Nie umiem sobie poradzić ze swoim życiem. Jestem samotny, nie mam już znajomych, niedługo będę bez pracy, tyle wolnego czasu.. tyle okazji do obejrzenia pornosów... modlę się żeby to się skończyło, ale to już trwa i trwa, że przestaję mieć nadzieję na cokolwiek.. Czasem chciałbym wziąć pierwszą lepszą dziewczynę z ulicy, wystarczy tylko żeby mnie wysłuchała i przytuliła.. i to wszystko. Ale nie... wolę to zrobić przed komputerem albo telewizorem... jestem żenujący, nienawidzę siebie za to! Patrzę w lustro i nienawidzę siebie, bo wiem że stać mnie na więcej, a ja jestem na samym dnie, censored ..
Nie liczę że ktoś mi tu pomoże, bo skoro Bóg mi nie pomaga to kto mógłby mi pomóc, psycholog?!
Ale musiałem to z siebie wyrzucić nawet jeśli to śmieszne i żenujące... przepraszam że zabrałem Ci te 5 minut... ale skoro jest to forum i rozmawiacie o takich rzeczach to stwierdziłem że to będzie dobre miejsce żeby się wyżalić, chociaż to i tak mi w niczym nie pomoże..