Witam
Krótko i na temat. Liczę Sobie 21 lat i mam problem z nierealnym i nieżyciowym nastawieniem do związków z innymi ludźmi, z kobietami w szczególności. Pochodzę z rozbitej rodziny, z rodzicami nie mieszkam. W związku z tym odczuwam ogromną potrzebę bliskości. Od bardzo długiego czasu marzę o tym, aby mieć kogoś na kogo mogę liczyć, kto interesuje się mną i moim życiem. Kogoś do kogo można się przytulić i z kim będe mógł spędzać czas. Może to kuriozalne, ale pragnę tego bardziej niż seksu, co w moim wieku dla wielu jest priorytetem.
Niestety zdaję Sobię też sprawę, że nie tędy droga. Nie mogę przekładać takich potrzeb na kobiety, bo uniemożliwi mi to stworzenie zdrowego związku, a poza tym takie nastawienie odrzuca ludzi i źle wpływa na to jakim widzą mnie inni. Nie mogę pozwolić Sobie na postawienie Siebie w świetle osoby wiecznie czegoś głodnej, wymagającej i poszukującej. Tworząc taki obraz samego Siebie nie będę w stanie "sprzedać" swojej osoby, nie wzbudzę niczyjego zainteresowania. W ustach faceta większość stwierdzeń z poprzedniego akapitu nie ma prawa się znaleźć. Nie wymagam chyba jednak zbyt wiele. Nie oczekuję przecież, żeby ktoś czuwał nademną, czy opiekował się mną, bo nie zniósł bym tego. Potrafię o Siebie zadbać. Zwyczajnie jednak brakuje mi bliskich osób. Życie niestety jednak już takie jest, że żeby móc coś dostać, trzeba najpierw dać coś w zamian. W odwrotnej kolejności żadne interakcje nie zachodzą.
Dlatego też nie okazuję tego co jest wewnątrz mnie. Nie obarczam otoczenia swoimi problemami. Mam plany, marzenia, cele do których skrupulatnie dążę. Czas wypełniają mi studia, praca i jakieś minimalne przyjemności. Wszystko to jednak powoduje, że cały czas nie mogę odnaleźć szczęśćia. Robię w życiu wiele fajnych rzeczy, ale nie sprawiają mi one przyjemności i nie do końca nadają mu sens, bo nie przyczyniają się do zaspokojenia tej najważniejszej i najbardziej palącej dla mnie potrzeby. Na codzień trzymam fason i radzę Sobie bez potknięć, ale bywają też dni, gdy czuje się fatalnie. Problem nasila się w okresie, gdy przewalam dużo roboty i jestem wykończony, albo mam inne problemy, którymi nie mam się z kim podzielić. Wtedy jest mi naprawdę ciężko.
Tutaj przychodzi pora na pytania. Jak uspokoić swoje wewnętrzne demony ? Jak oddzielić je od relacji, które tworzę z ludźmi którzy mnie otaczają ? Co mogę zrobić, żeby żyć normalnie nie czując się samotnym ?
Nierealne oczekiwania
Moderator: modTeam
Nierealne oczekiwania
Umiesz liczyć ? Licz na siebie.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Wiele z tego czego tak pragniesz to uczucia i emocje których nie dostałeś od rodziców, nikt ani znajomi, ani przyjaciele, ano kobieta tej pustki nie zapełnią, nawet jak coś będziesz dostawał to będzie Ci mało.
No dokładnie, taka osoba Ci z czasem ucieknie, bo nikt nie chce być wysysany
księżycówka pisze:Chociaż myślę, że kogo byś nie znalazł to prawdopodobnie emocjonalnie i tak się na nim uwiesisz
No dokładnie, taka osoba Ci z czasem ucieknie, bo nikt nie chce być wysysany
Myślałeś o psychologu?
Jasne, nawet byłem chyba u dwóch różnych. Podirytował mnie fakt, że za 45 minutową rozmowę musiałem wywalić kupę kasy a nie zaowocowało to niczym ani w jednym przypadku. Pierwszym razem kobieta powiedziała, że niestety nie może mi pomóc. Kolejna kobieta milczała przez praktycznie całe spotkanie, by na końcu dodać, że chętnie zaprosi mnie do Siebie na więcej spotkań, kilka razy w tygodniu, z czego oczywiście zrezygnowałem, bo zwyczajnie mnie na to nie stać.
Chyba lepszą opcją jest czytanie książek, bo za cenę jednego spotkania można kupić parę fajnych pozycji, co też uczyniłem. O wiele bardziej mi to pomogło niż wizyta u psychicznego.
Kogo byś nie znalazł to prawdopodobnie emocjonalnie i tak się na nim uwiesisz
No dokładnie, taka osoba Ci z czasem ucieknie, bo nikt nie chce być wysysany
Podaję do waszej wiadomości, że nie "osaczam" ludzi. Nie zwalam na nikogo swoich problemów, nie prowadzę też znajomości na zasadzie uzależnienia. Jestem pewien, że nawet gdyby coś takiego zaczęło się dziać, to był bym w stanie tym odpowiednio pokierować, bo wiem, czym pachnie taki układ.
Problem mam z emocjami, nie z ludźmi.
Umiesz liczyć ? Licz na siebie.
Junak pisze:Podirytował mnie fakt, że za 45 minutową rozmowę musiałem wywalić kupę kasy a nie zaowocowało to niczym ani w jednym przypadku.
A ile razy byłeś ?
A Ty myslisz, ze jak raz czy daw pójdziesz to czymś to zaowocuje ?
Od samego chodzenia nic się nie zmienia
I ile to jest ta kupa kasy ?
Junak pisze:Pierwszym razem kobieta powiedziała, że niestety nie może mi pomóc
Może w takich przypadkach się njie specjalizuje i szczerze to powiedziała, zamiast brać kasę i udawać, ze pomaga
Junak pisze:Kolejna kobieta milczała przez praktycznie całe spotkanie, by na końcu dodać, że chętnie zaprosi mnie do Siebie na więcej spotkań, kilka razy w tygodniu, z czego oczywiście zrezygnowałem, bo zwyczajnie mnie na to nie stać.
Chciała dowiedzieć się z kim ma odczynienia, po co przyszedł, to Ty miałeś mówić.
Myślałeś, ze na jednym spotkaniu Cie uzdrowi ?
Junak pisze:Nie zwalam na nikogo swoich problemów
My nie pisałyśmy o zwalaniu swoich problemów
Junak pisze:nie prowadzę
też znajomości na zasadzie uzależnienia
A obecnie masz jakieś w ogóle znajomości ?
A ile razy byłeś ?
A Ty myslisz, ze jak raz czy dwa pójdziesz to czymś to zaowocuje ?
Byłem niewiele, ale wystarczająco, aby przekonać się, że stosunek tego co mogę dzięki tym spotkaniom zyskać do tego ile muszę za to zapłacić jest zdecydowanie niekorzystny.
I ile to jest ta kupa kasy ?
To zależy ile się zarabia i na jakim poziomie się żyje. Dla mnie 100zł/45 min to zbyt wiele, bo muszę na takie pieniądze pracować 16 godzin od świtu do nocy.
Myślałeś, ze na jednym spotkaniu Cie uzdrowi ?
Nie, ale rozjechało się to z moimi oczekiwaniami. Z mojej perspektywy wyglądało to nie jak forma pomocy, ale raczej "Pan Sobie pogada, ja posłucham, powiem trzy zdania, zainkasuje i wyjazd" "Następny proszę"
A obecnie masz jakieś w ogóle znajomości ?
A co ty myślisz, że jestem odludkiem wychodzącym do świata zewnętrznego tylko po zmroku ?
Umiesz liczyć ? Licz na siebie.
Byłem niewiele, ale wystarczająco, aby przekonać się, że stosunek tego co mogę dzięki tym spotkaniom zyskać do tego ile muszę za to zapłacić jest zdecydowanie niekorzystny.
Jak sobie chcesz...
Mam dobra znajoma która miała podobnie. Rok chodziła na terapię, teraz ma męża, dziecko, przyjaciół, znajomych, umie tworzyć związki, brać i dawać, nie zatracac się, nie ma prawie problemów z emocjami, a jak ma to wie jak sobie radzić. Jej życie się bardzo zmieniło
Junak pisze:Dla mnie 100zł/45 min to zbyt wiele, bo muszę na takie pieniądze pracować 16 godzin od świtu do nocy.
To idź państwowo, nie musisz prywatnie
Junak pisze:Z mojej perspektywy wyglądało to nie jak forma pomocy, ale raczej "Pan Sobie pogada, ja posłucham, powiem trzy zdania, zainkasuje i wyjazd" "Następny proszę"
Ja nie jestem psychologiem więc nie wiem czy powinna się więcej odzywać. Jedni na pierwszym spotkaniu zadają masę pytań inni daja klientowi się wygadać, tak by mówił co chce i o czym chce
A co ty myślisz, że jestem odludkiem wychodzącym do świata zewnętrznego tylko po zmroku ?
Nie wiem, nie znam Cię, tylko pytam, drażliwy jakiś jesteś
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 138 gości